28 lutego 2015

IX. Kiedy rozum odmawia posłuszeństwa cz.2

Witajcie!
Tak jak obiecałyśmy, tak się stało. Jest sobota i pojawił się nowy rozdział :)
Jak wiecie lub nie wiecie, właśnie kończą nam się ferie, a to się wiąże z o wiele rzadszym dodawaniem rozdziałów. Przez te dwa miesiące będą pewne zaległości, ale wierzymy, że nas zrozumiecie :)
Pozdrawiamy Was gorąco i zapraszamy do czytania!
~ Rogacz i Łapa



*

             W pokoju wspólnym Gryfonów, jak co wieczór, panował harmider, ale nie aż tak intensywny jak zazwyczaj. Niektórzy siedzieli przy stolikach, pisząc na pergaminie wypracowanie na kilka stóp, inni usadowili się przy kominku i grali w eksplodującego durnia, a pozostali dyskutowali, siedząc na wytartych fotelach, roztrząsając szkolne plotki. Anne, Dorcas i Lily zaliczały się do tej pierwszej grupy. Slughorn miał dzisiaj zły humor, a to za sprawą obrońcy Gryfonów, przez co cała klasa oberwała i byli zmuszeni napisać na następne zajęcia listę ingrediencji potrzebnych do uwarzenia wywaru tojadowego i jego zastosowanie. Po przejrzeniu prawie wszystkich ksiąg w tym kierunku, w bibliotece znalazły się zaledwie dwie, które mówiły cokolwiek o tym eliksirze, ale dziewczęta wspólnie powoli brnęły przez ten temat. Mówiąc ściślej to panna Evans odwalała największą robotę, a Meadowes i Loran korzystały z jej hojnej pomocy. Jednak znajdowała się jeszcze jedna grupa, czyli maruderzy przesiadujący w swoich własnych pokojach. Czwórka przyjaciół, Rogacz, Łapa, Lunatyk i Glizdogon, siedzieli nad książkami, które prędzej zabrali ze szkolnej biblioteki. James przeglądając którąś książkę z kolei i czytając o tym, jak swoje ciało przeobrazić w postać zwierzęcą, zaczął przysypiać. Teraz w ich dormitorium dało się słyszeć ciche pochrapywanie ich czarnowłosego przyjaciela. Remus przyzwyczajony już do tego sięgnął po swoją różdżkę i skierował ją w stronę okularnika. „Aquamenti” wypowiedział w myślach, a z końca różdżki wytrysnął obfity strumień wody, który rozbił się o głowę Pottera.
- Już nie będę mamo, tylko oddaj mi miotłę... – zaczął mamrotać jeszcze w półśnie Rogacz, na co Syriusz podszedł do niego na palcach i stanął nad przyjacielem z huncwockim uśmiechem na ustach. Black wypowiedział bezgłośnie zaklęcie „Levicorpus”, a James zawisł do góry nogami pod sufitem. Wiszący chłopak zaczął się drzeć i szamotać, ale w końcu obudził się i spojrzał wymownie na śmiejących się przyjaciół. Wiedział już, że musiał przysnąć, a oni wzięli to za dobrą okazję, do zrobienia sobie żartu na nim. Nie miał im tego za złe. Sam by to zrobił na ich miejscu. Również zaczął się głośno śmiać i po chwili z hukiem wylądował na puchatym dywanie.
- Dzięki chłopaki, zawsze można na was liczyć – powiedział, pocierając swój obolały tyłek.
- Zawsze do usług, jelonku – ukłonił się nisko Syriusz, dając znać, że to jego zasługa.
- Eh… chłopaki? – zapytał cicho Lupin, na co pozostała trójka obróciła głowy w jego kierunku – Nie myślicie, że już czas po raz ostatni wypróbować teorię w praktyce? Sądzę, że tym razem jesteście gotowi. Już ostatnio mało brakowało! – mówił szybko Remus, patrząc na nich niepewnie. Bał się o swoich przyjaciół, ale nie chciał być znowu sam podczas pełni, która jest już jutro. Miał ogromną nadzieję, że po prawie trzech latach starań z ich strony, odniosą wreszcie sukces. James nagle poważniejąc, kiwnął mu głową na znak, że rozumie. Młody Potter stanął na środku pokoju i zamknął oczy. W myślach zaczął powtarzać wszelkie instrukcje, które wyczytał z podręczników. Pomyślał jakim zwierzęciem chciałby być, wyciszył umysł, co pozwoliło mu się skupić na celu, do którego dążył. Nagle zaczęła swędzieć go głowa. Jego tułów wydłużył się, a nogi i ręce zamieniły się w smukłe kończyny zakończone kopytami. Przed Huncwotami stał teraz James Potter w postaci dorodnego jelenia. Jemu pierwszemu udało się całkowicie i bezbłędnie przemienić. Remusowi opadła szczęka, Black patrzył z dumą na przyjaciela, a Peter zaczął piszczeć z zachwytu i klepać zwierzę po grzbiecie. Jeleń prychnął i wrócił do swojej pierwotnej postaci.
- Udało mi się! Wreszcie! Nie no… nie wierzę – Rogacz stał oniemiały dalej na środku pokoju i wpatrując się w swoje dłonie, które jeszcze chwilę temu były kopytami. – Syriusz, teraz ty! – wskazał palcem na przyjaciela i usiadł na swoim łóżku. Łapa, idąc w ślady najlepszego kumpla, wyszedł na środek pokoju. Po kilku sekundach w ich dormitorium stał czarny, wysoki pies. Tylko, że zamiast wąsów wyrosły mu na twarzy czułki, a z pyska wystawały szablozębne kły. Przyjaciele parsknęli głośnym śmiechem, widząc jak poradził sobie z własną przemianą. Black wrócił do ludzkiej postaci. Miał jeszcze kilka podejść. Za szóstym razem stanął przed nimi prawdziwy pies. Nikt nie rozpoznałby w nim człowieka. Czarny wilczur szczeknął głośno do przyjaciół i zamerdał radośnie ogonem.
- Ty głupi pchlarzu! Zamknij się, bo zaraz ktoś tu przyjdzie! – krzyknął James i w tej samej chwili rzucił się do drzwi, stając przy nich w razie, jakby ktoś usłyszał ten niepowołany odgłos. Syriusz stanął przed nim w ludzkiej postaci i zaczął czochrać okularnika po włosach
- Czy ja się przesłyszałem, Potter? Chcesz stracić swoje dziewicze różki? – zaczął się droczyć z przyjacielem, na co Rogacz parsknął mu śmiechem prosto w twarz. Oboje wrócili na swoje łóżka zaśmiewając się z coraz kolejnych docinków. Peter siedział skulony w kącie. Po pozytywnych efektach dwójki przyjaciół wiedział, że jako jedyny zostanie niepełnym animagiem i będą go teraz jeszcze bardziej przyciskali do nauki. Kiedy usłyszał głos Lupina, który wskazał mu jego kolej, nie mógł się dłużej ociągać. Stanął w wyznaczonym miejscu. Starał się skupić, ale lęk, że przyjaciele go wyśmieją, nie pozwalał mu na to. W końcu poczuł, że gwałtownie maleje, a jego pysk się wydłuża. Efekt końcowy był taki, że Glizdogon miał wzrost małego jamnika. W miejscu gdzie powinien być szczurzy ogon wyrósł mu świński, a pysk przypominał rybie usta. Tak jak przeczuwał cała trójka obecnych w pokoju chłopaków zaczęła się histerycznie śmiać. Po policzkach Jamesa spływały łzy rozbawienia, a Syriusz śmiał się tak głośno, że do złudzenia przypominało to ujadanie psa. Jako pierwszy opanował się Remus.
- Spróbuj jeszcze raz, Glizdek, w końcu ci się uda – zachęcił go Lunatyk do dalszej pracy, a więc Pettegrew próbował i próbował, i próbował. Niestety kolejne przemiany nie wyglądały dużo lepiej. Przy czwartym podejściu drzwi pokoju otworzyły się gwałtownie i stanęła w nich zielonooka, ukochana dziewczyna Pottera, która trzymała w ręku podniszczoną książkę. Lily Evans zastygła w jednej pozycji i zszokowana wpatrywała się z oniemieniem w to coś, co leżało na dywanie w pokoju Huncwotów. Peter wyglądał teraz jak wyrośnięta fretka, ale z tą różnicą, że miał sześć łapek, merdający psi ogon, pióra zamiast sierści i rozdwojony, wężowy język. „To coś” spojrzało przerażone na rudą dziewczynę i popiskując uciekło pod swoje łóżko.
- Co… co to było? – spytała Evans, patrząc na trójkę chłopaków po kolei – No co tak milczycie? Ktoś mi wytłumaczy, co wy trzymacie w pokoju? Jestem prefektem! – mówiła coraz bardziej zbulwersowana Ruda i ściskając mocniej niewinną książkę.
- To nic takiego – odezwał się Lunio, wiedział, że jemu najszybciej uwierzy – Po prostu wypróbowałem na Peterze nowe zaklęcie i właśnie szukam jakiegoś przeciwzaklęcia – powiedział spokojnie wertując stronicę jakiejś książki.
- A więc… to jest Pettegrew? – spytała już z lekkim uśmieszkiem Evansówna – Widać pewne podobieństwo – powiedziała ze śmiechem, wchodząc pewniej do pokoju. Chłopacy śmiali się razem z nią i gratulując w duchu Lupinowi tak dobrego kłamstwa. Lily w tym momencie skupiła swój wzrok na długowłosym Blacku. Kiedy on też na nią spojrzał, zarumieniła się lekko i spuściła delikatnie głowę, przez co kosmyk rudych włosów spadł na jej twarz, zakrywając jedno oko.
- A po co właściwie tu przyszłaś, Evans? – spytał wreszcie Potter o powód wizyty – Czyżbyś wreszcie zmądrzała i przyszłaś powiedzieć, że żyć beze mnie nie możesz? – kontynuował przybierając na twarzy swój najbardziej przymilny i szarmancki uśmieszek, jaki wypracował przez te lata ubiegania się za tą dziewczyną.
- Twoje niedoczekanie Potter – jego nazwisko wypowiedziała, jakby się go brzydziła i było największą skazą świata – Przyszłam do Syriusza – ponownie zwróciła swój wzrok na szarookiego – Zostawiłeś książkę u Slughorna, uznałam, że ci ją przyniosę – podeszła i podała mu książkę.
- Ah, tak, całkiem o niej zapomniałem. Dzięki, Ruda. – powiedział i wyszczerzył do niej zęby wiedząc, że spoczęły na nim spojrzenia jego współlokatorów
- To do następnego razu – uśmiechnęła się w odpowiedzi Lilka i wyszła z pokoju pełna wdzięku.
- Stary, co to miało być? Od kiedy ona jest dla ciebie taka miła? I czemu dla ciebie?! – zwrócił się z wyrzutami James w stronę Syriusza – I jaka książka? Jaki następny raz? – nakręcał się rozczochraniec coraz bardziej, wstając z łóżka i stając naprzeciwko Łapy. Cała afera sprawiła, że całkiem zapomnieli o Glizdogonie, który wciąż siedział cicho pod łóżkiem i przysłuchiwał się zaistniałej sytuacji.
- Dobra… siadaj Rogacz, wszystko ci powiem – nakazał przyjacielowi, co ten niezwłocznie uczynił, ale widać było, że aż się w nim wszystko gotuje. Opowiedzenie całego poprzedniego dnia zajęło Syriuszowi zaledwie kilka minut, ale cisza jaka nastała po tym, ciągnęła się w nieskończoność. Black nie opuścił żadnego fragmentu. Powiedział o bibliotece, korkach z eliksirów, spotkaniu z Marywale. Nikt nie wiedział, co powinien powiedzieć. Remus był przygnębiony nieudaną przemianą Petera, jutro znowu spędzi samotną noc w postaci wilkołaka. Glizdogon siedział pod drzwiami również przygaszony i nie za bardzo słuchał, co długowłosy ma do powiedzenia. James za to gorączkowo myślał. Lily zachowuje się dziwnie. Wczoraj na wszystkich zajęciach była nieobecna, a wieczorem miała spotkanie z jego przyjacielem. Teraz zarumieniła się, kiedy z nim rozmawiała i jakby nie patrzeć, umówiła się z nim na następne spotkanie. Nie był w stanie ukryć, że to go zmartwiło. Nie miał tego za złe Syriuszowi, starał się chronić ich sekret, tylko był w szoku. Tyle lat stara się o tą dziewczynę, nie daje jej o sobie zapomnieć, a tu ona pod jego nosem zmieniła całkowicie nastawienie do Łapy, zamiast do niego. I jeszcze ta Kate. Przez całe wakacje starał się ją wybić czarnowłosemu z głowy, a ona wraca i robi mu sceny. Sporo mu zajęło przywrócenie przyjaciela do stanu używalności i nie pozwoli, by ta małpa znowu zatruwała jego życie.
- Łapo, nie przejmuj się. – odezwał się w końcu Rogacz – Poradzimy sobie… ze wszystkim. – spojrzał na przyjaciela i poklepał po ramieniu. Black był wdzięczny. Wiedział, że nic ich nie rozdzieli. Nie pozwolą na to.

*

                 Wschód słońca ogłosił nowy, kolejny dzień. Niestety przegrało ono walkę z deszczem. Ciepłe promienie zostały zasłonięte przez ciężkie, szarawe chmury. Z początku lekkie krople wody rozbijały się o okna, szkolne mury, trawę rosnącą na błoniach, aby potem z całą siłą i potęgą mogły się ukazać wszystkim uczniom, nauczycielom, a także okolicznym mieszkańcom czarodziejskich wiosek. W ten oto sposób pogoda dała znać o przyjściu chłodniejszej pory roku
i znienawidzonej jesiennej chandry. Uczniowie, budząc się, wyglądali przez okna z nadzieją na ostatnie, bezcenne promienie słońca, ale wszystkich spotykał ten sam zawód. Za oknem szaro, wietrznie i mokro. Błogi uśmiech po barwnych snach spełzał z ich twarzy, ale zaraz na nowo wracał, bo przypominali sobie jaki dzisiaj dzień. Czeka ich jedna z najsławniejszych, corocznych uczt w Hogwarcie. Wieczór zabaw i psikusów. Tylko odpękać i tak skrócone dzisiaj lekcje, i w pełni oddać się wyzwalającemu leniuchowaniu, i obżarstwu. Uczniowie, jak co rano przed zajęciami, udali się na śniadanie. Huncwoci usiedli razem i dopracowywali dowcip, który przeznaczyli na ten ważny wieczór. Kiedy mieli już wychodzić, podszedł do ich grupki kapitan drużyny Gryffindoru i zwrócił się do okularnika.
- Siemasz, James. Nie wiem czy już wiesz, ale za tydzień gramy mecz z Krukonami. – wszyscy wiedzieli już co to oznacza. Całe siedem dni intensywnych treningów, nie bacząc na pogodę.
- Dobra, przekażę Dorcas – powiedział Potter i machnął koledze na pożegnanie. Odszedł już kawałek od stołu, kiedy usłyszał za sobą wołanie przywódcy.
- Nie mamy obrońcy. – Rogacz stanął jak wryty. Jego trybiki w mózgu dopiero się uruchomiły, przez co pracowały dość powoli. Ale po kilku wymuszonych obrotach, dotarło do niego co to znaczy. Cofnął się i stanął przed Gryfonem.
- Że co? Co to znaczy, że nie mamy obrońcy? – spytał rozczochraniec trochę ostrzej niż zamierzał.
- Dokładnie to, co powiedziałem – odpowiedział kapitan i westchnął ciężko. Po raz kolejny musi o tym mówić. – Slughorn wkurzył się na Stana i dał mu szlaban akurat na ten dzień. Byłem już u niego z prośbą o przełożenie, ale nic z tego. Nie mamy pełnego składu. – podsumował chłopak, drapiąc się po głowie. Nie mogą przegrać tego meczu. To ostatni rok, kiedy prowadzi swoją drużynę do zwycięstwa. I choćby miał wygrzebać spod ziemi nowego obrońcę, znajdzie go i zdobędzie puchar quidditcha.
- Marley - zwrócił się szukający do kapitana – A może Syriusz zagra na jego miejscu? – zaproponował James tonem, jakby to była najbardziej oczywista rzecz pod słońcem. Łapa spojrzał na przyjaciela i momentalnie zbladł, a Marley spojrzał na długowłosego, jakby dopiero teraz dowiedział się o jego istnieniu.
- Syriusz! Czemu ja na to prędzej nie wpadłem? – powiedział cicho do siebie – Postanowione! Black? – spojrzał na przerażonego chłopaka – Grasz z nami! – kapitan podszedł do niego i poklepał go po plecach, po czym odszedł zadowolony na zajęcia. Syriusz patrzył, jak odchodzi, a potem wpatrywał się jeszcze w miejsce, w którym Gryfon zniknął. Nie mógł w to uwierzyć. Od trzeciej klasy ubiegał się o przyjęcie do drużyny na miejsce obrońcy, a teraz tak nagle go wzięli. Bez żadnego sprawdzianu, tak po prostu.
- Rogaś… ja cię kiedyś zabiję – spojrzał na przyjaciela przerażonym wzrokiem, ale tak naprawdę w duszy skakał z radości.
- Wystarczy zwykłe „dziękuję”. – wyszczerzył się James radośnie do kolegi i razem poszli na zielarstwo.

*

             Lekcje upływały dzisiaj wszystkim nadzwyczaj sprawnie. Uczniowie przejęci, co w tym roku wymyśli ich dyrektor na to święto, nie potrafili się na niczym skupić. Nawet takie kujonice jak Evans miały problem ze słuchaniem mentorów. Aż w końcu nadeszła tak długo wyczekiwana Noc Duchów. Wielka Sala przypominała wyglądem przystrojoną jaskinię zamieszkaną przez wyrośnięte trole. Świece dawały mniejszą poświatę niż zwykle. Gdzieniegdzie połyskiwały jedwabne, pajęcze nici, przyprawiające o dreszcze żeńską część szkoły. Nietoperze radośnie pomykały pod sufitem, a duchy stworzyły chór i zawodziły właśnie jakąś mało melodyjną pieśń. Uczniowie zbierali się już przy stołach i zajmowali swoje stałe miejsca. W sali dało się wyczuć atmosferę napięcia i podekscytowania. Kiedy wszyscy już się wygodnie usadowili, dyrektor Hogwartu wstał i podszedł do mównicy. Sowa umieszczona na katedrze rozpostarła swe skrzydła i zaskrzeczała głośno na znak uciszenia gadatliwych. Co niektórzy parsknęli śmiechem na strój Dumbledora, a inni pokusili się o złośliwy komentarz. Starzec był ubrany w czerwoną szatę, która miała wyszywane pajęczynki srebrną nicią. W miejscu, gdzie znajdują się jego łopatki, wyrastały dwa ogromne, nietoperze skrzydła, a ze szczytu czarodziejskiego kapelusza zwisał żywy pająk, który dyndał niebezpiecznie przy każdym poruszeniu głową.
- Witajcie, drodzy uczniowie! – zagrzmiał głos dyrektora z ambony – Jak co roku mam zaszczyt ogłosić oszałamiającą Noc Duchów.  Nie będę was zamęczał moją paplaniną! Pragnę tylko oznajmić, że będzie miało tutaj miejsce ogromne widowisko. Dlatego po uczcie wszelkie stoły zostaną usunięte z pomieszczenia, a w ich miejsce pojawi się ogromne podium, ale więcej nie zdradzę. – Tutaj posłał w stronę uczniów tajemniczy uśmiech i klasnął w ręce – A zatem dajmy się zamroczyć absolutnemu obżarstwu! – wykrzyknął z mocą ostatnie zdanie, a na stołach w tej samej chwili pojawiło się różnokolorowe jedzenie, pod którego ciężarem, uginały się stoły. Po sali poniosły się zdziwione i zadowolone westchnienia uczniów, a także pobrzękiwania sztućców i salwy radosnego śmiechu. Wszyscy byli tak zaabsorbowani wieczerzą, że nie zauważyli nawet zniknięcia czwórki piątoklasistów z Gryffindoru. Huncwoci stali pod drzwiami wyjściowym i wspólnie czekali na panią Pomfrey, która miała zabrać Remusa do Wrzeszczącej Chaty. Przyjaciele stali w ciszy i obserwowali bladego Lupina. Wiedzieli, że to będzie dla niego ciężka noc. W końcu Potter podszedł do blondyna i poklepał go po ramieniu.
- To już ostatni raz – spojrzeli sobie w oczy – obiecuję. Lunatyk nie wiedział, jak mu odpowiedzieć, więc tylko kiwnął głową na znak, że rozumie. Syriusz także podszedł do wymizerowanego chłopaka i poklepał przyjacielsko po plecach.
- Trzymaj się stary – powiedział. Usłyszeli ciche kroki na schodach. To szkolna pielęgniarka szła w ich stronę. Trójka przyjaciół ulotniła się w mgnieniu oka i schowali się w schowku na miotły. Pani Pomfrey położyła rękę na ramieniu Lupina i wyprowadziła go na zewnątrz szkoły. Rogacz, Łapa i Glizdogon chwilę po nich także opuścili wnętrze budynku i skierowali się w stronę Zakazanego Lasu. Szli pewnie przed siebie, znali przecież ten teren na pamięć. Tyle razy zapuszczali się w to zakazane miejsce, że nie potrafiliby się w nim zgubić. Po kilku minutach drogi dotarli do celu. Drzewa w tej części lasu były wyższe i pnie były o wiele grubsze niż w pozostałych obszarach. Szeroko rozłożyste korony liści zasłaniały każdy fragment prześwitu i nie chciały wpuścić ani odrobiny światła. Pomniejsze krzaki były oplątane gęstymi sieciami pajęczyn tak,  że trudno było obok nich przejść i się nie zaplątać.
- Dobra, bierzmy się do pracy – powiedział pewnie James i wystąpił krok naprzód – Heeej! – wydarł się z całą mocą – Jesteście tam przebrzydłe pokraki?! Przyszło świeże mięsko! No dalej wy krowie wielonogi! – zakończył swoją tyradę okularnik i oczekiwał efektów. Nagle cisza w lesie została zagłuszona przez coraz głośniejsze trzaski gałęzi i potupywania. Odgłos przypominał bieg stada byków, ale w rzeczywistości było to coś o wiele gorszego.
- W nogi! – ryknął Syriusz i wszyscy zgodnie puścili się biegiem w tą samą stronę z której przyszli. Nagle jak spod ziemi wyrosło za nimi stado wygłodniałych akromantuli. Raz po razie Gryfoni ciskali w nie zaklęciami ogłuszającymi, jeśli któryś pająk zanadto się zbliżył. Pogoń trwała aż do samej Szkoły Magii i Czarodziejstwa. Chłopacy zdyszani dotarli do schodów, ale nie było czasu na odpoczynek. Kilkanaście sztuk wytrwałych potworów dalej podążało za ich zapachem. Potter podbiegł do drzwi i trzymał na nich rękę, czekając na komendę Petera. Akromantule były coraz bliżej, już wyraźnie widzieli ich połyskujące pary oczu.
- TERAZ! – krzyknął Glizdogon, a James w tym samym momencie otworzył drzwi do szkoły i wbiegł do środka, wpuszczając za sobą ogromne, włochate pająki. Wszystkie pobiegły za nim wprost do Wielkiej Sali, gdzie aktualnie odbywały się walki zjaw klubu Zupełnie Bezgłowych Duchów. Sławny Jeździec bez głowy wykonywał właśnie swój kolejny pokazowy trik w roli głównej z jego uciętą głową, kiedy przebiegł przez niego Rogacz, drąc się w niebogłosy.
- Dyrektorze! Ja nie chcę umierać! – i pobiegł prosto na stół nauczycielski, przeskakując przez niego i chowając się za rzędem krzeseł. Akromantule wbiegły do sali i zatrzymały się, zdezorientowane blaskiem świec i ilością świeżego jedzenia. Kiedy otrząsnęły się z pierwszego wrażenia, uniosły wysoko w górę pierwszą parę swoich ohydnych nóg i pokazały swoje ogromne zębiska, zastraszając tym swoje ofiary. Pisk wszystkich dziewczyn poniósł się echem po sali, aż dziw, że nikt z obecnych tam osób nie ogłuchł. Ci bardziej odważni, traktowali stwory drętwotami, a co mniej pomysłowi, wchodzili na scenę, łudząc się nadzieją, że stawonogi do nich nie dotrą. Nie tracąc czasu, trójka Huncwotów rozstawiła się w rogach pomieszczeniach i na gwizd Syriusza wykonali identyczny ruch różdżką. Chłopacy rzucili zaklęcie trwałego przylepca na posadzkę Wielkiej Sali. Wszyscy nagle zastygli w jednym miejscu. Pająki, uczniowie i nauczyciele. Najgorzej skończyli Ci, co byli akurat w biegu, bo nie byli w stanie utrzymać równowagi i właśnie leżeli cali przyklejeni do podłogi. Huncwoci zaśmiewali się w najlepsze, a Albus Dumbledore śmiał się razem z nimi, uznając to widocznie za doskonałe widowisko. Oczywiście Minerwa stała teraz, sztywna i wyprostowana patrząc to na Jamesa, to na Syriusza i Petera z ustami ściągniętymi w wąską linię tak, że prawie w ogóle nie było ich widać. Nauczycielka gorączkowo myślała, jak ich ukarać, nie mając dowodu, że to ich sprawka.  Ale chłopacy nie przejmowali się tym teraz, kolejny dowcip na skalę szkolną wyszedł im perfekcyjnie. Po usunięciu z budynku akromantul i pozbycia się zaklęcia z podłogi przez profesorów, uczniowie rozeszli się do dormitoriów. Kiedy Gryfoni znaleźli się już w pokoju wspólnym, panna Evans podeszła do roześmianego chłopaka o orzechowych oczach.
- James, mogę cię prosić na słówko? – spytała ruda przesłodkim głosem. James spojrzał na nią zdziwiony jej uprzejmością i tym, że powiedziała do niego po imieniu, ale tak jak poprosiła, tak zrobił.
- O co chodzi, Liluś? – zadał pytanie również najbardziej przymilnie jak potrafił.

- Masz u mnie szlaban, Potter – powiedziała nagle zmieniając ton i nasycając się cudownym brzmieniem każdego słowa. W końcu udało jej się go przyłapać i może uczynić jego życie, chociaż na chwilę, koszmarem. – Jutro, o osiemnastej – oznajmiła Lily i muskając Rogacza swoimi ognistymi włosami, poszła do swojego pokoju. Rozczochraniec był wniebowzięty. Jego pierwszy szlaban z Evans nareszcie osiągnięty! Promieniując szczęściem, podbiegł do Łapy, dzieląc się z nim swoją radością. W tym samym momencie z Wrzeszczącej Chaty dobiegały straszne odgłosy. Niektórzy myśleli, że to duchy, zjawy albo inne, jeszcze bardziej przerażające stworzenia, dlatego też uznano to miejsce za nawiedzone. Niestety nic z tych rzeczy. Te krzyki były sprawką Remusa Lupina, a raczej jego, znienawidzonej przez niego, postaci. Lunatyk leżał teraz na drewnianej podłodze, zwijając się z bólu. Miał wrażenie, że ktoś wyrywa mu kończyny, a w klatce piersiowej czuł jeden, wielki ogień. Zmuszał się do myślenia o swoich przyjaciołach, ale w tej chwili czuł tylko ogromną nienawiść i żądze mordu. Nie chciał tego uczucia, bił się sam ze sobą, ale nie potrafił nad tym zapanować. Kolejny krzyk wydarł się z jego gardła. Za chwilę przemiana miała dobiec końca. Sucha skóra Lupina zaczęła pokrywać się szarą sierścią, pysk wydłużył się, zęby zamieniły się w ostre, żółte kły. Z końców palców wyrosły pazury, a na końcu grzbietu pojawił się długi ogon. Jednak najgorsze były oczy. Z miodowych stały się teraz cytrynowo żółte, a w dodatku po brzegi wypełnione bólem i cierpieniem. Przemiana dokonała się. Teraz zamiast Remusa, na deskach leżał ogromny wilkołak. Powoli podniósł się, spojrzał w okno, na pełnię księżyca i wydał z siebie mrożący krew w żyłach skowyt. Nie myślał już o niczym, w głowie miał pustkę, czuł tylko straszny głód i cielesne udręki.

19 komentarzy:

  1. Hej :3
    Jestem, kłaniam się nisko!
    Kurcze, czyżby Lily zachowała na Syriuszlovozę, czyli syndrom całkowitej głupoty, spowodowany nagłym wstąpieniem do mózgu uroku przystojnego Blacka? W mojej głowie tworzą się wszystkie z możliwych romansów, jakie mogłyby z tego wyniknąć... Lepiej żeby nikt nie wpakował się do mojego umysłu...
    Uwielbiam moment, gdy huncwoci się przemieniają. Ładne opisy ;*
    Szacunek za opisanie wilkołactwa Remusa, to wszystko wygląda tak... realistycznie xD
    Dziękuję za kolejny wspaniały rozdział i życzę dużo weny! :)
    Pozdrawiam
    Gabby :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej :-)

    Rozdział jak zwykle świetny ... Jak ja uwielbiam zazdrosnego Pottera :3 . Heh, myślałam że ze śmiechu stoczę się z łóżka gdy przeczytałam o przemianie Petera xd . Notka bardzo mi się podobała czekam na nexta
    I pozdrawiam
    Mała Czarna ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział jak zawsze cudny. James jest zazdrosny o Lily jakie to słodkie. Niech Glizdek się nie poddaje w końcu mu się uda choć muszę powiedzieć że jak przeczytałam o jego przemianie to nie mogłam przestać się śmiać. Muszę przyznać że Huncwocu mieli fajny pomysł z tymi Agrotarantulami chociaż mogło komuś coś się stać.
    Pozdrawiam
    Gabriela Black

    OdpowiedzUsuń
  4. Zazdrosny James ♥ Dobrze, że nie zabił spojrzeniem biednego Syriusza. Glizdkowi jak zwykle idzie najgorzej, ale może w końcu mu się uda ;) Opisy przemiany w zwierzęta i ten zmiany Remusa w wilkołaka były po prostu genialne! Oby tak dalej!

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział cudowny! Dobrze, że James nie wkurzył się na Syriusza. Aż mnie ciarki przeszły jak czytałam o tych akromantulach. Nie cierpię pająków.
    Mam nadzieję, że Lily się opamięta i nie będzie próbowała zdobyć Syriusza. Podsumowując rozdział boski.
    Życzę mnóstwa weny i pozdrawiam ~Dorcas

    OdpowiedzUsuń
  6. Drogie Łapo i Rogaczu!
    Mogę jednynie powiedzieć, że rozdział jest jak zwykle fantastyczny ;) Jeju jak ja uwielbiam te wasze pomysły, dzięki którym wychodzą rewelacyjne części opowiadania. Co do treści:
    James i Syriusz są juz animagami! Udało im się ;D Cóż Peter masz jeszcze czas, jak się postarasz to ci się uda. Nie żebym mu czegoś życzyła, ale miła ( na pokaz :p) mogę być. Lily mylisz chłopaków! Chcesz okulary? James myślę, że chętnie Ci je pożyczy! Rogacz pożycz Rudej okulary! Boże Syriusz, proszę cię tylko nie zrób głupstwa. Biedny Remus, tak mi go szkoda, tak bardzo cierpi. Nie martw się chłopacy niedługo ci będą pomagać przez to przejść. Razem zawsze raźniej :)) Kawał wyszedł i to bardzo dobrze :D Ci to mają pomysły XD Nawet Dumbledor się śmiał. Lubię tego staruszka, ma poczucie humoru :3 Lily ma szlaban z Jamesem czy ten coś sobie ubzdurał? Czekam na rozwój wydarzeń ;) A! Syriusz gratuluje ci dostania się do drużyny ( nawet na jednym mecz, albo więcej )! Jeszcze raz powiem, że kolejny rozdział jest fantastyczny i juz nie mogę się doczekać następnego!
    Pozdrawiam i życzę weeeenny :)
    Panienka Livvi :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Kochane Łapo i Rogaczu,

    Szkoda mi bardzo Remusa, który był zmuszony spędzić kolejną pełnię samotnie. Prawdopodobnie akurat ta konkretna pełnia była dla niego najtrudniejsza z racji tego, że jeszcze rano robił sobie nadzieję, że nie będzie sam.
    Zastanawiam się czemu James i Syriusz nie mogli towarzyszyć Lupinowi w tych trudnych chwilach? Czy ustalili zasadę albo wszyscy albo nikt? Oprócz samego Lunatyka żal mi też Glizdogona, który pewnie teraz czuje się winny, biedaczek będzie musiał przez ten miesiąc ostro popracować, żeby osiągnąć pełną postać szczura.
    Bardzo podobało mi się jak Remi zręcznie wyłgał się przed Lily. Cóż mogli mieć kłopoty, gdyby wiewióra dowiedziała się, co Huncwoci właśnie wyprawiali. Lilka mnie zaskoczyła, co to za rumieniec w towarzystwie Syriusza? Ktoś się chyba zauroczył... jestem ciekawa, czy będą drugie korki z eliksirów, czy Łapa jakoś ich wyniknie.
    Noc Duchów ... bardzo podobał mi się Wasz opis, jak to Albus przygotował na ten wyjątkowy wieczór Wielką Salę. Jeszcze bardziej podobał mi się kawał Huncwotów, chociaż męczenie MALUTKI, BIEDNIUTKICH PAJĄCZKÓW było z ich strony dość brutalne.
    Ale warto było, bo oto James Potter doczekał się SZLABANO-RANDKI i spędzi upojne godziny w towarzystwie nadętej pani prefekt Lily Evans. Życzę mu z całego serca powodzenia... Może mały buziak ?

    Pozdrawiam
    Em

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana Em,
      dziękujemy bardzo za, jak zwykle, tak cudowny komentarz z Twojej strony :)
      Tylko... jakich biedniutkich pajączków?! One są okropne, straszne i... aż brak słów na nie xD
      A co do buziaka to... nie wiemy, nie wiemy.... :D
      Pozdrawiamy gorąco!

      Usuń
  8. Kochane Dziewczyny,

    jestem wściekła, bo napisałam przed chwilą długi, konstruktywny komentarz i wyłączył mi się internet, niszcząc ten komentarz. Postaram się więc jakoś go odtworzyć. Obie notki skomentuję jednocześnie, bo nie wiem, czy czytacie komentarze pod starymi rozdziałami.

    Ogólnie to nie wiem, co napisać, bo niczego nie da się porównać z tym, co piszecie wy. W maju macie maturę, prawda? Więc zapewniam was, że tą z polskiego zdacie na 100%, bo piszecie po prostu genialnie. Wasz styl jest obłędny, jak jakaś super książka. Wszystko dokładnie opisane, bogate słownictwo, żadnych błędów, literówek... No po prostu nie wiem, co jeszcze mogę dodać. Aż mi wstyd zapraszać was na mojego bloga, bo wgl nie da się go porównać z waszym. Czyta się szybko i przyjemnie, chcąc dalszego ciągu :)
    Co do treści...
    Błagam was, nie idźcie w stronę platonicznej miłości Evans do Blacka. Nie podobało mi się to u Em i nie ścierpię tego u was, chociaż i tak nie mam nic do gadania. Przeczytam wszystko, co napiszecie :D
    Od początku nie lubiłam Kate, ale teraz to jej wręcz nienawidzę. Co za jędza. Czy ona przypadkiem nie pomyliła domów? Ja bym ją wyrzuciła do Slytherinu. Żal mi Łapy. Nie wierzę, że Black, ten słynny Black naprawdę ZAKOCHAŁ się w Kate i chciał się dla niej zmienić. Dobrze, że w porę zorientował się w sytuacji. Jak ona ma czelność teraz coś od niego chcieć?
    Lubię wasze relacje u chłopaków, którzy są w stanie się poświęcić dla przyjaciół, jak w tym wypadku Syriusz na korkach u Lily.
    Mam nadzieję, że James pomoże Łapie kolejny raz, teraz ostatecznie, zasklepić ranę po tej kretynce i przywróci przyjaciela do życia. Może Łapa znajdzie sobie jakąś normalną dziewczynę na dłużej?
    Super, że Remus nie będzie już sam podczas pełni. Poważna scena przepleciona humorem ze strony Petera i jego wymyślnych postaci. Aż nie wierzę, że Evans uwierzyła w kłamstwo Lupina.
    Mam nadzieję, że Łapa zostanie na stałe w drużynie. Może okaże się lepszy niż dotychczasowy obrońca i zdobędzie z drużyną pierwsze mistrzostwo?
    Po kawale chłopaków nadal nie mogę się pozbierać. Jedna z najlepszych akcji, o których czytałam. Ja to bym tam ich chyba ukatrupiła za te pająki, zaraz po tym, jak sama umarłabym ze strachu xD Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, bo oto mamy wymarzony szlaban Jamesa z Evans. Ehh, mam nadzieję, że przygotujecie na to wydarzenie jakieś genialne kłótnie i wymiany zdań między naszą zakochaną parą.

    Nie wiem, co jeszcze mogę napisać. I tak nie udało mi się odtworzyć tamtego komentarza :( Może to, że wasz blog jest jednym z najlepszych jakie czytam i czytałam w swoim życiu.

    A tak przy okazji (zanim przeczytałam oba rozdziały), chciałam was nominować do LBA. Teraz tym bardziej widzę, że zasługujecie na tą nominację bez dyskusji. Szczegóły znajdziecie tutaj (zaraz pod ostatnimi odpowiedziami, patrząc od samej góry): http://evans-lily-huncwoci.blog.onet.pl/liebster-blog-award/

    Pozdrawiam i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział

    Luthien

    P. S. Bardzo podoba mi się nowy wygląd bloga :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana Luthien,
      dziękujemy bardzo za tak obszerny i dokładny komentarz. Aż nam szczęka opadła, jak go zobaczyłyśmy. Toż to coś cudownego! :D
      Co do wątku Lily i Syriusza możemy powiedzieć tylko, że nie pójdziemy w tą stronę co droga Em, ale ten wątek jest nam po prostu potrzebny do opowiadania i nam też on nie przypadł do gustu, ale trzeba to poświęcić dla wyższego dobra :D
      Kłótnie na pewno będą, przecież w ich przypadku, zwłaszcza sam na sam, nie obędzie się bez tego :D
      Dziękujemy również bardzo za nominację do LBA, to coś pięknego z Waszej strony i obiecujemy, że do końca tygodnia odpowiemy na nią.
      Pozdrawiamy cieplutko!

      Usuń
  9. Rozdział był .... hfjkfsdfhuosduhf (wybaczcie ale musiałam to napisać) a mówiąc językiem normalnych ludzi , świetny , idealny , fantastyczny , oryginalny . Nienawidzę Kate , podła s*ka . Biedny Syriuszek :c , Potter jest psychiczny *O*, (Ta Amerykę odkryłam) , jest wniebowzięty bo dostał od Evans szlaban... Idiota <3 ale i tak go kocham xd . Uwielbiam relacje między Syriuszem a Jamesem i Remusem , jeden za drugiego by w ogień skoczył :3 . Prawdziwy przyjaciel :-) , KOCHAM KOCHAM KOCHAM nanana xd

    Pozdrawiam

    Mała Czarna ^^

    OdpowiedzUsuń
  10. Super rozdział ! Szkoda tylko, że Huncwotom nie udało się przemienić (znaczy Peterowi ;c ) i Remus znowu musiał spędzać samotnie pełnię, nawiasem mówiąc bardzo podobał mi się opis przemiany. Wyszedł wam wprost idealny !
    Co do Lily i Syriusza....co tu się w ogóle dzieje !? Evans zarumieniona i te korepetycje w poprzednim rozdziale...nie podoba mi się to.
    Przynajmniej Rogaś dostał u niej szlaban (będzie miał trochę czasu żeby tylko w jej towarzystwie wlepiać w nią gały i ślinić się do niej ! )
    Czekam na next ! Pozdrawiam i duuuużo weny życzę !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Droga Arvis,
      dziękujemy bardzo za odwiedziny i wątek Syriusz x Lily niedługo się wyjaśni :D
      A tak poza tym czekamy na Twój rozdział!!!

      Usuń
  11. Kochane dziewczyny!
    Po pierwsze dziękuje za komentarz i życzenia u mnie, mam nadzieję, że się spełnią: )
    Po drugie przepraszam, że dopiero teraz komentuje, ale mój wolny czas pochłaniala notka urodzinowa, z drugiej strony cieszę się, bo mam jeszcze jeden rozdział do przeczytania: )
    Uwielbiam jak pokazujecie Huncwotow, ich przyjaźń jest namacalny w każdym słowie, które się czyta. To zaproponowanie Syriusza do drużyny, Jim napewno wiedział, że jego kumpel o tym marzy. Na większości blogów, w których pojawia się wątek Lily- Syriusz jest tak, że James z góry zakłada, iż Black podkłada mu świnie, a u Was jest zupełnie odwrotnie. Łapa nie zataja niczego, jest szczery i wie, że najgorsza prawda jest lepsza od kłamstwa (akurat w tym wypadku między nimi nic nie zaszło, jednak wiadomo jakie uczucia względem Rudej żywi Rogacz i jak jest zazdrosny) natomiast podobała mi się chyba najbardziej reakcja Jamesa. Może tego nie napisałyście wprost, ale ja po prostu czułam jak w jego myślach układa się zdanie: to Syriusz on by mi świństwa nie zrobił. Genialne pokazanie jak sobie są bliscy i jak dla siebie ważni. Przykro mi było jak Peterowi się nie udało przemienić i Remus musiał znów być sam, choć ubawilam się jego nieudanymi postaciami: D tak jak żartem z pająkami, chociaż gdybym była tam osobiście to bym ich pozabijała, bo boję się tych stworzonek.
    Gdyby nie to, że doskonale wiemy dlaczego James ucieszył się ze szlabany to bym pomyślała, że jest nienormalny: )
    Pozdrawiam Was!

    OdpowiedzUsuń
  12. Rozdział cudowny, jak zwykle. Śmiałam się przy przemianie James w jelenia. Dobrze, że Lily przyszła jak to Peter się przemienił... Co by pomyślała na widok Rogacza :D
    A żart z pająkami udany :D
    ,,James, mogę cię prosić na słówko? [...] Masz u mnie szlaban. " - musiało zabrzmieć dla Rogasia jak "kocham cię".
    Ciekawe co też Evans wymyśli... Może będą się całować? XD
    Świetnie i strasznie opisałaś przemianę Lunatyka. Tak mi go szkoda ;<
    Idę czytać dalej^^
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  13. Hej,
    rozdział wspaniały, Remus cierpi, ale jak widać przyjaciołom udaje im się powoli z animagią...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie wiem czemu, ale podoba mi się to zakłopotanie Lily przy Syriuszu. :D
    Opisy przemian też spoko, aczkolwiek jakoś brakuje mi takiego "naukowego" rozwinięcia i wytłumaczenia, co i jak. :)

    Hahaha, tylko James mógł być wniebowzięty z powodu szlabanu z Lily. :D
    No i tutaj szkoda, że Evans nie powiedziała za co ten szlaban :P
    Strasznie przykro mi, że Luniaczek tak cierpi. :(

    Buziaki! :*

    OdpowiedzUsuń
  15. Hejeczka,
    rozdział wspaniały, bardzo Remus cierpi, ale przyjaciołom udaje im się powoli z animagią...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  16. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, Remus bardzo cierpi, ale udaje im się powoli z animagią... aby być przy Remusie...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń