Miłej lektury... ;)
Ku
wielkiej uldze Dorei Potter lato dobiegło końca. Pani Potter bardzo
kochała swojego jedynaka, a jego przyjaciela traktowała jak
drugiego syna, ale upilnowanie tych dwojga graniczyło z cudem.
Kobieta współczuła swoim sąsiadom, którzy niemal codziennie byli
ofiarami dowcipów młodych czarodziejów. Jednak nadszedł wreszcie
pierwszy dzień września. Dorea pakowała Huncwotom śniadanie.
Charlus poszedł przygotować samochód. Potterowie rzadko mieli
styczność z mugolami i ich sprawami. Jednak zdobycie przez ojca
Jamesa prawa jazdy, którego używają ludzie niemagiczni, ułatwiało
wiele rzeczy. Potterowie nie musieli kombinować jak dostać się na
King Cross, by nie wzbudzać podejrzeń mugoli. Dorea postanowiła
pójść na górę i sprawdzić, czy James i Syriusz są, tak jak
zapewniali ją wieczorem, spakowani. Kobieta otworzyła drzwi pokoju
syna i to, co zobaczyła, sprawiło, że chciała zdzielić swojego
jedynaka. Rogacz wyjmował właśnie spod swojego łóżka szkolne
podręczniki, które zamierzał włożyć do kufra. Oprócz książek
wyciągnął też jakieś dżinsy i parę skarpet, którą powąchał
i stwierdzając po zapachu jej czystość, zapakował. Chłopak
widocznie nie zauważył, że do pokoju weszła jego matka, a Syriusz
jakoś nie spieszył się, by mu o tym powiedzieć.
-
James, co ty robisz?! - spytała zdumiona Dorea.
-
Eee... - zaczął chłopak, wiedząc już, co go czeka – Pakuję
się.
- Pakujesz się?! Teraz?! Przecież wczoraj mówiłeś, że
jesteś spakowany! James, ojciec czeka na dole! Jeżeli nie
wyjedziemy za pięć minut, to nie zdążycie na pociąg! Co robiłeś
wczoraj?
- Grałem z Syriuszem w eksplodującego durnia –
powiedział.
- Jak to grałeś w eksplodującego durnia?! Odsuń
się. - rozkazała pani Potter, po czym stuknęła różdżką w
walizkę syna, mrucząc coś pod nosem. W ułamku sekundy wszystkie
rzeczy Rogacza leżały już zapakowane. - Nie myśl, że tak będzie
zawsze. To tylko ze względu na pociąg. Wsadź sowę do klatki i za
dwie minuty chcę widzieć was na dole. - oznajmiła Dorea i opuściła
pomieszczenie.
- Dlaczego mi nie powiedziałeś, że moja matka
stoi w drzwiach? - James spojrzał na Łapę z wyrzutem.
- Bo
uwielbiam patrzeć, jak pod wpływem jej krzyku stajesz się
pokorniutki, Rogasiu. Zupełnie, jakby wydzierała się na ciebie
Evans – powiedział rozbawiony Syriusz.
- Wcale nie jestem
uległy w stosunku do Lilki! - oburzył się szukający Gryfonów.
Huncwoci wzięli swoje kufry, klatkę z ptakiem i zeszli na dół.
Bez większych problemów zapakowali się do samochodu i udali się w
stronę dworca. Na szczęście podróż minęła szybko i dziesięć
minut przed jedenastą Potterowie i Syriusz stali już przed
barierką, będącą przejściem na peron dziewięć i trzy czwarte.
Dorea zaczęła się żegnać z Huncwotami:
- Niech się tylko
dowiem, że znowu coś kombinujecie. Tylko jeden list od Dumbledore'a
i wracasz do domu, James – powiedziała kobieta i wyściskała
najpierw syna, a potem Syriusza. Charlus poklepał Huncwotów po
plecach i przyjaciele oparli się, niby od niechcenia, o barierkę i
znaleźli się na peronie, z którego odchodził Hogwart Express.
Mimo tego, że nie dojechali jeszcze do Hogwartu, widząc tłoczących
się uczniów, już czuli się jak w domu.
- Cześć, Syriusz. -
do Łapy zagadnęła jakaś blondynka, której chłopak wyraźnie nie
kojarzył.
- Cześć, eee...?
- Olivia. Olivia Wilde. Jestem w
Hufflepuffie. Trzecioroczni mogą chodzić do Hogsmeade, prawda? -
zapytała nagle dziewczyna.
- No tak – odpowiedział
zdezorientowany Syriusz. James próbował stłumić śmiech.
Najwyraźniej już domyślał się, do czego zmierza blondynka.
- Bo
widzisz. Pomyślałam sobie, że moglibyśmy się wybrać razem w
pierwszy weekend. Ty na pewno znasz wioskę i mógłbyś mnie
oprowadzić. Chciałam cię zaprosić, zanim ktoś inny to zrobi.
Dlatego tak stoję koło tego przejścia i czekam na twoje przyjście.
Mam nadzieję, że nikt mnie nie wyprzedził – powiedziała Olivia
na jednym wdechu.
- Tak się składa, że akurat pierwszy weekend
w Hogsmeade mam zajęty, chociaż nie znam jeszcze jego daty,
zazwyczaj ogłaszają to po rozpoczęciu roku, ale niestety jestem
już zaklepany – powiedział Łapa – Rogacz ma ostatnio problemy
emocjonalne i potrzebuje męskiego wsparcia – dodał chłopak,
widząc smutek na twarzy swej rozmówczyni – Wiesz, na początku
wakacji zdechł mu chomik i jeszcze się chłopak nie pozbierał.
Wybacz, ale nie mogę zostawić przyjaciela w takiej sytuacji. -
kontynuował Syriusz śmiertelnie poważnym tonem – Może następnym
razem, maleńka. - uśmiechnął się zalotnie i ciągnąc Jamesa za
rękaw, odszedł od dziewczyny.
-
Szybko zaczynają w tym roku. - Rogacz wyszczerzył zęby do
Syriusza, a ten po prostu zaczął rechotać. Okularnik stanął na
palcach i zaczął energicznie machać ręką. Widocznie w tłumie
czarodziejów dostrzegł kogoś znajomego. I faktycznie tak było, bo
parę metrów dalej stał niski, nieco otyły chłopak o mysich
włosach i wodnistych oczach. James i Syriusz podbiegli do swojego
przyjaciela.
- Glizdek! - wykrzyknął Rogacz, ujął głowę
Petera pod pachę i zaczął czochrać mu pięścią włosy.
-
Syriusz! James! - zapiszczał chłopak, kiedy udało mu się uwolnić
spod ręki kolegi.
-
Glizdogonie, to nieładnie, żeby przez całe lato wysłać nam tylko
po jednym liście – powiedział Black i przyjacielsko poklepał
Pettigrew po plecach.
- Przepraszam, byłem bardzo zajęty –
odpowiedział speszony Peter.
- Przez całe wakacje? - zapytał
zdziwiony Łapa.
- Moja mama chorowała – powiedział chłopak,
a jego głos nieco posmutniał. Przyjaciele postanowili nie pytać
już o nic więcej. Poza tym trzeba było poszukać wolnego
przedziału. Huncwoci ruszyli w stronę wejścia do pociągu, kiedy
nagle przez jedno z okien wychyliła się głowa Lupina. Wyglądał
zdecydowanie lepiej niż wtedy, gdy Potter i Black widzieli go po raz
ostatni. Cienie pod jego oczami zniknęły, a włosy odzyskały nieco
blasku.
- No ile można na was czekać? - zapytał niby z wyrzutem
Lunio – Chodźcie, zająłem miejsca. Chłopakom nie było trzeba
dwa razy powtarzać. Weszli za Syriuszem do pociągu i poszli w
kierunku przedziału, w którym siedział Remus. Nagle na pociągowym
korytarzu ktoś wpadł na Łapę.
- Uważaj jak chodzisz! -
krzyknął chłopak.
- Przepraszam, to niechcący.
- O! Cześć,
Evans! - Black wyszczerzył się do Lily i puścił jej oczko.
Dziewczyna od razu zrozumiała aluzję kolegi.
- Cześć,
chłopaki. Cześć, James! - powiedziała z uśmiechem i wyciągnęła
w stronę tego ostatniego rękę. Rogacz już otwierał usta, żeby
jej odpowiedzieć, ale widząc minę swojego najlepszego przyjaciela,
zrezygnował i wkurzony wszedł do przedziału. Ruda i Syriusz
wybuchnęli śmiechem. Peter patrzył na zszokowany. Obiecali mu, że
później mu to wyjaśnią.
- Evans, nie chcesz usiąść z nami?
Moglibyśmy ponabijać się z Rogasia – zaproponował Łapa.
-
Dzięki, ale obiecałam już Severusowi, że z nim usiądę –
powiedziała dziewczyna i dołączyła do Ślizgona. Black poszedł
do przyjaciół. Gdy tylko wszedł do przedziału, James posłał mu
mordercze spojrzenie.
- Luniaczku, gdybym jeszcze kiedykolwiek
chciał przyjąć tak idiotyczny zakład jak ten, to walnij mnie,
proszę, miotłą w łeb aż mi okulary spadną! - powiedział
Rogacz, a reszta Huncwotów wybuchła śmiechem. Podróż mijała im
szybko. Przyjaciele opowiadali sobie, co robili w czasie wakacji,
komentowali finał mistrzostw, grali w eksplodującego durnia i
planowali kolejne epickie dowcipy. W oddali w końcu zamajaczyły
wieże Hogwartu, co Gryfoni wzięli za sygnał do tego, by w końcu
przebrać się w szkolne szaty. Ekspres zatrzymał się na stacji w
Hogsmeade. Zaraz po opuszczeniu pociągu słychać było donośny
głos Hagrida:
- Pirszoroczni, tutaj! No dalej, pirszoroczni! -
krzyczał gajowy.
- Cześć, Hagrid! - przywitał się Potter
-
Cześć, chłopaki! W porząsiu? - zapytał półolbrzym i razem z
nowymi uczniami odszedł w stronę jeziora, by tradycyjnie przepłynąć
je łodziami . Huncwoci i reszta szkoły wsiadła do powozów
ciągniętych przez niewidzialne konie i pojechali w stronę zamku.
Uczniowie weszli do Wielkiej Sali. Czekali na profesor McGonagall,
która wprowadzała na ucztę pierwszoroczniaków i prowadziła
Ceremonię Przydziału. Na szczęście trwała ona dość krótko.
Jeszcze tylko mowa dyrektora i będzie można jeść – pomyślał
Peter. Dumbledore miał jednak na uwadze puste żołądki uczniaków,
więc streścił swoje przemówienie do niezbędnego minimum:
-
Witajcie w kolejnym roku nauki w Szkole Magii i Czarodziejstwa w
Hogwarcie. Jak co roku pragnę poinformować nowych uczniów i
przypomnieć starszym, – Lupin byłby gotowy przysiąc, że
dyrektor puścił oczko w ich stronę – że wstęp do Zakazanego
Lasu jest absolutnie niedozwolony. Pan Filch poszerzył w tym roku
listę zabronionych gadżetów pochodzących ze sklepu Zonka.
Szczegóły możecie poznać w jego gabinecie. A teraz koniec
ględzenia starca, zatem wsuwajcie! - dyrektor klasnął w dłonie i
stoły zaczęły się uginać pod ciężarem wszystkich wspaniałych
potraw, które znajdowały się na talerzach. Według Glizdka to
właśnie jedzenie było tym, co sprawiało, że warto uczyć się w
Hogwarcie. Gdy tylko uczniowie najedli się do syta, a w przypadku Glizdogona nawet przejedli, poczuli senność i nie marzyli już o niczym
innym, tylko o ciepłym łóżku, które czekało na nich w
dormitorium. I tym razem dyrektor nie zawiódł ich oczekiwań.
Dumbledore wstał i zakończył ucztę jeszcze krótszym
przemówieniem niż te, które wygłosił na początku kolacji.
Huncwoci jak cała reszta szkoły udali się do Pokoju Wspólnego
swojego domu, a później do swojej sypialni.
Rano
pierwszy, jak zwykle, obudził się Remus, który wprost nie mógł
doczekać się lekcji. Chłopak wiedział, że w tym roku będzie
musiał pracować dwa razy ciężej niż zwykle, zważywszy na to, że
pod koniec roku czekają go SUMY i będzie musiał pomagać swoim
przyjaciołom, którzy zamiast nad książkami, będą ślęczeć nad
Mapą Huncwotów, knując kolejny dowcip. Lupin wiedział, że jest
jeszcze dość wcześnie, ale nie chciał już spać. Nie widział
sensu, żeby budzić chłopaków. Syriusz i James, którzy byli
śpiochami, nie wybaczyliby mu, gdyby zerwał ich godzinę przed
rozpoczęciem śniadania. Chłopak ubrał się, wziął podręcznik
Obrony Przed Czarną Magią i postanowił zejść do Pokoju
Wspólnego. Chciał zająć swoje ulubione miejsce na kanapie, przed
kominkiem, ale już ktoś tam siedział.
- Anne? Co ty tutaj
robisz o tej porze? - zapytał Lupin.
- O, Remus. Nie zauważyłam
cię. Nie mogłam spać i nie chciałam obudzić dziewczyn, dlatego
tutaj przyszłam. A ty? - spytała.
- Mniej więcej podobnie -
powiedział Gryfon, siadając w fotelu. Anne otworzyła usta, jakby
chciała coś jeszcze powiedzieć, ale chłopak zabrał się za
książkę, więc zrezygnowała. Godzinę później do salonu zaczęli
przychodzić inni Gryfoni, którzy przechodząc pod portretem Grubej
Damy, szli na śniadanie. W końcu pojawili się także James,
Syriusz oraz Peter. Huncwoci chcieli iść do Wielkiej Sali.
Zaproponowali Anne, żeby poszła z nimi, ale ta wolała poczekać na
przyjaciółki. Przyjaciele poszli więc sami. Gdy tylko zajęli
miejsca przy stole Gryfonów, podeszła do nich McGonagall i wręczyła
im rozkład zajęć.
- Dwie godziny eliksirów ze Ślizgonami
pierwszego dnia? - jęknął Łapa. - A miało być tak pięknie.
-
Spokojnie, najpierw transmutacja – powiedział pokrzepiająco
Peter, przegryzając tosta. Ale te słowa wcale nie pocieszyły
Blacka. Przeciwnie. Chłopak krytykował cały plan lekcji i nie
rozumiał, dlaczego większość przedmiotów mają ze Slytherinem,
jakby był to jedyny poza Gryffindorem dom w Hogwarcie. Na szczęście
humor Syriusza poprawił się, a to wszystko za sprawą Lily, która
wraz z przyjaciółkami wkroczyła do Wielkiej Sali. Ruda spojrzała
na stół Gryfonów jakby z wahaniem i w końcu wybrała wolne
miejsce obok okularnika.
- Cześć, James. Cześć, chłopaki –
powiedziała i zaczęła nakładać sobie tosty. Rogacz zaczął
zakrztusił się porcją owsianki, którą akurat miał w ustach.
Evans poklepała chłopaka po plecach, a ten gwałtownie wstał i
niemal wybiegł z pomieszczenia. Tego było za dużo. Zdenerwowany
Gryfon poszedł do klasy transmutacji. Jeszcze nigdy w jego szkolnej
karierze nie zdarzało się, żeby się czekał na nauczyciela w
sali. Ale ponoć zawsze musi być ten pierwszy raz. Przynajmniej tak
mówią. Chłopak spojrzał na zegarek. Śniadanie dobiegło końca,
co znaczy, że zaraz dołączy do niego reszta klasy. Rogacz
wyciągnął z torby podręcznik, pióro, pergamin i atrament położył
wszystko na ławce. Każdy, kto znał Jamesa, mógłby stwierdzić,
że szukający zachorował, bo chłopak nigdy nie był pilnym
uczniem. Rogacz spojrzał w stronę drzwi i ujrzał roześmianego
Syriusza w towarzystwie Lily. Już on mu wygarnie! Gdyby to Łapa
przegrał zakład, to James nie starałby się dokopać mu jeszcze
bardziej. Tak, Potter by tego nie zrobił i zamierzał powiedzieć
Blackowi, że pogrywa nie fair. Niech no tylko usiądzie obok niego w
ławce, to mu to powie! Ale Syriusz wybrał miejsce koło Dorcas. To
znaczy, że... Okularnik zaklął w duchu, gdy obok niego usiadła
Lily. Tak, teraz już na pewno można stwierdzić, że Rogacz stracił
rozum. Gdyby tylko nie ten zakład, to skakałby teraz ze szczęścia.
Ale co to za radość siedzieć koło Evansówny, kiedy nie można
zamienić z nią słowa?
- James, czy ty mnie już nie lubisz? -
spytała rudowłosa.
Chłopak uparcie milczał, chociaż na usta
samo cisnęło mu się pytanie, które zadawał jej od pierwszej
klasy. Potter spojrzał na swojego przyjaciela. Gdyby jego wzrok mógł
zabijać, to Peter i Remus mogliby zacząć organizować Syriuszowi
pogrzeb. Rogacz doskonale wiedział, że to Łapa namówił Lilkę na
tą zamianę miejsc i to on ją podpuścił, żeby go zagadywała.
-
Bo widzisz, James. Ja dużo myślałam przez te wakacje. I pomyślałam
sobie, że właściwie wcale cię nie znam i może cię źle oceniłam
– zaczęła słodko – I nie chcę się umawiać z tobą na
randkę, ale myślę, że mogłabym zaproponować ci przyjaźń. Co
ty na to? Może wybralibyśmy się razem do Hogsmeade na dobry
początek? - zapytała z uśmiechem. Biedny
Huncwot pomyślał, że zaklęcie Cruciatus to nic w porównaniu z
tym, co on właśnie przeżywał. Chłopak miał wrażenie, że zaraz
uszami wyleci mu dym, a czaszkę rozsadzi eksplozja.
- Szkoda, że
nie chcesz ze mną rozmawiać – powiedziała Lily ze smutkiem i
zaczęła wyciągać swoje rzeczy. James już chciał podejść do
Syriusza i w delikatny sposób powiedzieć mu, co aktualnie o nim
myśli. Ale wrażliwe uszy Łapy uratowała McGonagall, która
właśnie weszła do klasy. Rozwścieczony Rogacz musiał zatrzymać
te wszystkie epitety, które miał na języku, dla siebie. Gdy tylko
lekcja się skończyła, wyszedł z klasy, nie zabrawszy nawet swoich
rzeczy. Black postanowił pójść za nim. Gdy Potter zauważył
przyjaciela, natychmiast wybuchnął:
- Łapo, ty przebrzydły,
zapchlony, zawszony, niemyty, śmierdzący kundlu! Nie tak się
umawialiśmy! Miałem się do niej nie odzywać! Nie było mowy o
żadnym podpuszczaniu!
- Jakim podpuszczaniu? Rogaś, Rogaś... Ja
ciebie czasem nie rozumiem. Evans w końcu chce się z tobą umówić,
a ty masz do mnie pretensje! - powiedział rozbawiony chłopak.
-
Ja bym sobie tak nie używał, gdybyś to ty przegrał zakład!
-
Jasne, jasne. Staraj się po prostu omijać Lilkę i tyle. - James
chciał posłuchać przyjaciela i nawet całkiem dobrze mu to szło.
Jednak jego plan legł w gruzach na kolejnej lekcji transmutacji.
Syriusz chciał tym razem pomóc kumplowi, więc ruszył w kierunku
jego ławki. Już miał siadać na krzesło, kiedy usłyszał:
-
Nie, nie, panie Black. Proszę usiąść tak, jak na pierwszej
lekcji. Zachowajmy porządek. Proszę usiąść obok panny Meadowes.
Panna Evans niech zajmie miejsce obok pana Pottera – powiedziała
McGonagall. Łapa ruszył więc w stronę Dorcas, a Lily znów
usiadła z Jamesem. Biedny Rogacz po raz kolejny musiał walczyć sam
ze sobą. Wypełnianie warunków zakładu szło mu całkiem nieźle.
Unikał Evans jak ognia. Ale na lekcjach u opiekunki Gryffindoru był
po prostu bezsilny. Mimo to starał się nie poddać. Nie chciał dać
Syriuszowi tej satysfakcji. W piątkowy wieczór musiał pójść do
biblioteki. Potrzebował informacji do wypracowania z historii magii.
Wyszedł z Pokoju Wspólnego i ruszył w kierunku królestwa pani
Pince, gdy nagle obok niego stanęła Lily. Dziewczyna wyszła zza
rogu, trzymając w rękach klika woluminów. Chłopak ruszył przed
siebie, chcąc ją wyminąć bez słowa, ale Lilka się odezwała:
-
James? - chłopak zatrzymał się - „Milcz, jeśli mówisz o
miłości”. To cytat z mojej ulubionej książki – powiedziała i
udała się w kierunku salonu Gryfonów. Rogacz nie wiedział, o co
chodzi jego ukochanej, ale jej słowa wywołały u niego dziwne
rewelacje w okolicach żołądka.
Rozdział boski. Biedny Rogacz. Tak mi go szkoda. Nie może odezwać się do Rudej, a ta jeszcze go dobija. Ale podejrzewam, że kiedy tylko minie tydzień James nadrobi wszystko.
OdpowiedzUsuńNo i jeszcze to jak Dorea zaczęła się wkurzać na swojego syna... Bezcenne.
Życzę mnóstwa weny ~Dorcas
Dlaczego? ja się pytam dlaczego ? Dlaczego moje notki w porównaniu z waszymi wyglądają jak napisane przez pięciolatkę a nie przez o wiele wiele starszą ? Rany , jestem tak na siebie wnerwiona że chyba zaraz pójdę się upić kawą :D :D ... Dobra czekam na nexta
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Mała Czarna ^^
P.S jakbyście miały czas i ochotę to zapraszam do mnie na nową notkę i miniaturkę :D ------> http://historiarudejpannyevans.blog.pl/
Dziękujemy bardzo i prosimy, nie oceniaj się tak surowo :D Śmiemy twierdzić, że wcale tak nie jest :D
UsuńObiecujemy, że w piątek wpadniemy!
Udało mi się znaleźć chwilę czasu na wpadnięcie do was, chociaż książki i nawał materiału na przyszły tydzień boleśnie przygniatają mnie do ziemi :)
OdpowiedzUsuńDziewczyny, rozdział jak zwykle genialny. Scena James - mama świetnie opisuje relacje rodzica z dzieckiem, szczególnie tak nieusłuchanym jak nasz Rogaś. Co mnie jednak rozwaliło, przy czym śmiałam się jak głupia, to stwierdzenie Syriusza, że Jamesowi zdechł chomik. Padłam po prostu.
Aż mi żal Pottera, że nie może odzywać się do Lily, ale mam nadzieję, że potem wszystko nadrobi. Może naprawdę spróbują się zaprzyjaźnić, chociaż nie zdziwiłabym się, gdyby jednak była to tylko gra Evans. Z kolei ostatnie zdanie Lily mnie urzekło i chyba domyślam się, co miała na myśli. Czyżby się trochę zlitowała nad Jamesem?
Pozdrawiam i życzę weny
Luthien
Po raz kolejny uśmiałam się po pachy czytając Wasz wpis. Naprawdę nie wiem jak to robicie, ale Wasze dialogi są po prostu genialne! Do tego Lili robiąca na złość Jamesowi, poezja!
OdpowiedzUsuńZnalazłam malutki błąd stacja nazywa się King's Cross.
Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział!
A u mnie czeka już na Was nowiutka miniaturka: http://granger-malfoy-po-latach.blog.onet.pl/
Kochane Łapa i Rogacz,
OdpowiedzUsuńMiało mnie tu nie być do niedzieli, jednak ciekawość, co wymyśliłyście zwyciężyła i przyznam się przeczytałam już notkę wcześniej. Miałam jednak skomentować po niedzieli, jednak już i tak jestem na straconej pozycji. NIE UMIEM NIC, JUTRO MAM EGZAMIN WIĘC walić wszystko.
Rozdział jest rewelacyjny. Wysunę tutaj nawet stwierdzenie, to był Wasz najlepszy rozdział jak do tej pory. Szczególnie koniec chwycił mnie za serce. Syriusz i jego złośliwa natura. Evans i jej złośliwa natura... mam nadzieję, że James zemści się na tej dwójce, bo oni grają na jego uczuciach. Nie mogę doczekać się dalszego ciągu. Jesteście rewelacyjne.
Dziękuję, że mogłam to przeczytać.
Pozdrawiam serdecznie
EM
Droga Em,
Usuńogromnie nas to cieszy jaki wpływ ma na Ciebie to opowiadanie :D Nie myślałyśmy, że aż tak będzie się to komukolwiek podobać. Po takich pochwałach od razu bardziej chce się człowiekowi pisać!
Mimo wszystko wierzymy, że egzamin nie poszedł tak źle, jak myślisz.
Pozdrawiamy serdecznie i z niecierpliwością czekamy na następny rozdział!
Jej rozdział cudowny, nic dodać nic ująć *.* Piszecie tak pięknie, że aż nie mogę się od czytania oderwać. Biedny James :/ Tak mi go skoda. Ach... Co ma znaczyć ten cytat? Jaki jest podtekst? O co chodzi Lilce? Ona nawiązuje do tego,że James się do niej nie odzywa, czy chodzi o coś zupełnie innego?
OdpowiedzUsuńCzekam na koleiny rozdział i życzę dużo weny
Pozdrawiam Panienka Livvi ;))
Ps. Zapraszam (ale nie zmuszam) na mojego bloga
www.burzliwa-milosc-lily-evans.blogspot.com
Zapraszam do mnie na rozdział 20 syriusz-black-i-dorcas-meadowes.blogspot.com
OdpowiedzUsuńZgadzam się z jedną, z osób powyżej.
OdpowiedzUsuńMoje notki w porównaniu z waszymi to jak niebo i ziemia.
Zazdroszczę talentu naprawdę, wracając do rozdziału:
Jezuu :c Szkoda mi Rogacza, a ten cytat miał o wiele głębsze dno, niż by się wydawało. Czyżby chodziło tu, o jego ignorowanie Rudej ?
Zaraz mi głowa eksploduje od tych myśli :P >.<
Ja chcę nexta, błagam :c
Czekam z niecierpliwością.
Enjoy ! NarCyzia.
Ps. Jak masz czas to wpadnij :) http://narcyzia-pisze.blogspot.com/
Tak wpadłam na Waszego bloga, zaczęłam czytać i kurde, to jest świetne! :))))))) Właśnie zdobyłyście kolejną stałą czytelniczkę!
OdpowiedzUsuńPlanowałam skomentować dopiero ostatni dodany rozdział, ale powstrzymać się nie mogę! Ciekawy pomysł z tym zakładem (i z Mistrzostwami Świata, ale może już tak bardzo cofać się nie będę :v) i kurczę, ta Lily tak się zachowuje dziwnie i mam nadzieję, że ona nie robi sobie żartów z biednego Jamesa bo to smutne by było :(((( No nic, ja lecę czytać dalej, pewnie się dowiem jak to się dalej potoczyło.
Skomentuję jak skończę czytać.
Tymczasem pozdrawiam i życzę weny!!! :)))))))))
Cudny rozdział, jak zwykle! Szkoda mi Jamesa. Znaczy się, bardziej mi szkoda, że jeszcze nie ma jego zarywów do Lily :D Wolałabym Syriusza mówiącego Snape'owi, że go podziwia i udaje jego styl.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Wspaniały rozdział! Biorę się za kolejne :*
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńbiedny James, a Syriusz jeszcze podpuszcza...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Cóż tu napisać.
OdpowiedzUsuńOgólnie to podoba mi się to, że jest tak w miarę jeszcze wcześnie.
Lily przyjaźni się z Severusem itd.
Uśmiałam się z tych katuszy Jamesa tutaj, ale trochę zachowanie Lily mi nie pasuje. Może gdyby to było na szóstym czy siódmym roku, to by mnie to tak nie raziło trochę. Jednak myślałam, że jak jest tak wcześnie (dopiero piąty rok), to będzie ta niechęć z jej strony i będę świadkiem ich dojrzewania oraz nawiązania bliskiej relacji.
Ja wiem, że jednak to dla niej też była forma żartu, no ale jakby np. gadała tylko o zajęciach, czy o pogodzie to wystarczyłoby, a takie podpuszczanie go o wyjście do Hogsmeade, to w sumie trochę mi się żal go zrobiło, bo on taki zakochany, a ona tak kpi z tego.
Swoją drogą, to chyba dobry moment, żeby zapytać, czy opowiadanie jest czysto kanoniczne, czy alternatywne, bo jak alternatywne to postaram się zmienić nieco swoje myślenie, bo jednak myślę teraz kanonicznie. ;)
Buziaki! :*
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, no biedny James a tutaj Syriusz jeszcze go podpuszcza...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hejka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, och biedny nasz James, a jeszcze Syriusz go podpuszcza... ;)
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza