Witajcie Kochani!
Oto jesteśmy z nowym rozdziałem. Nie wiemy czy dobry, czy zły... Nie umiemy ocenić, po prostu mamy mieszane uczucia. Ale mamy nadzieję, że nie będzie tak źle i się Wam spodoba!Już od piątku zaczynamy ferie, więc liczymy na to, że będziemy miały więcej czasu na zwiedzanie Waszych blogów, a także na pisanie kolejnych notek. Ale najpierw studniówka w piątek(musiałyśmy się pochwalić)!
Oczywiście chciałyśmy gorąco podziękować za wszystkie miłe słowa pod poprzednimi rozdziałami. To jest tak cudowne uczucie, kiedy doceniacie naszą pracę, że nie potrafimy tego w żaden znakomity sposób opisać! :) Dlatego ten rozdział chcemy dedykować wszystkim komentującym. Jesteście najlepsi!
A tymczasem kończąc ten jakże zajmujący wywód, zapraszamy na kolejną dawkę Huncwotów!
Wasze ~ Rogacz i Łapa
Pierwsza
połowa września w Hogwarcie minęła
uczniom i nauczycielom jak z bicza strzelił. Po dwóch tygodniach tak
zwanej „ochrony pierwszaków” nadszedł dla nich czas sumiennej pracy. Dla
piątych i siódmych klas maraton nauki zaczął się już od pierwszego dnia szkoły.
Nauczyciele nie pobłażali im ze względu na tegoroczne egzaminy – SUMy i
OWuTeMy. Codziennie zadawali im góry wypracowań i listy zaklęć do ćwiczenia. O
nie, nie było lekko.
Czwartkowy blask
wschodzącego słońca wlewał się przez okna dormitoriów i oświetlał śpiące twarze
uczniów, zanurzone w sennych marzeniach. Mimo tak wczesnej pory w pokoju
dziewcząt z piątego roku, pewna ruda osóbka już nie spała. Lily przetarła swoje
zaspane oczy i rozejrzała się po pokoju. Natrętne słońce raziło ją i spędzało z
powiek resztki snu. Wiedziała, że nie da
rady ponownie zasnąć. Jak najciszej potrafiła, udała się do łazienki, nie chcąc
budzić swoich współlokatorek. Chociaż jak zwykle nie poszło po jej myśli.
Dziewczyna potknęła się o miotłę Dorcas Meadowes, opartą o jej łóżko. Efekt był
taki, że Evans wylądowała na podłodze z przekleństwem na ustach, a na czole jej
przyjaciółki pojawiła się niewielka czerwona śliwa.
-
Lily! Na brodę Merlina! Czy ty nie masz serca? Napad o wschodzie słońca?
Litości! – zbulwersowała się czarnowłosa i nakryła się po czubek głowy puchatą
kołdrą.
-
Przepraszam. – szepnęła Lily do dziewczyny i zamknęła się w łazience. Szybko
się umyła, nałożyła delikatny makijaż i związała włosy w prowizorycznego koka.
Po wyjściu chwyciła swoją brunatną torbę z książkami i postanowiła zejść do
Wielkiej Sali na śniadanie. W połowie drogi zauważyła dobrze znaną,
rozczochraną czuprynę, co dało jej wyraźny impuls, do skręcenia w pierwszy,
lepszy korytarz. Zaczęła biec, ale trafiła w ślepy zaułek . „Jak ja kocham
Hogwart” pomyślała Ruda zgryźliwie. Usłyszała za sobą kroki, więc czym prędzej
schowała się za zbroję stojącą we wnęce.
-
Aj Liluś, – mówił męski głos – myślisz, że schowasz się przed swoim ukochanym?
Przecież wiesz, że tą szkołę zna lepiej ode mnie może tylko sam Dumbledore. –
James podchodził powoli do kryjówki dziewczyny.
-
Po prostu łudziłam się, że dasz mi spokój, skoro widzisz, że WYRAŹNIE nie chcę
z tobą rozmawiać! – powiedziała Lily, kładąc coraz mocniejszy nacisk na kolejne
słowa. Wyminęła szybko swojego adoratora, nie zaszczycając go choćby
spojrzeniem.
Wpadła do Wielkiej Sali jak
wicher. Usiadła na swoim miejscu przy stole i smarowała tosta swoim ulubionym
brzoskwiniowym dżemem. Chwilę później dołączyli do niej Huncwoci i jej
przyjaciółki. Oczywiście James nie mógł spokojnie się najeść, to nie byłoby
przecież w jego stylu. Wdrapał się na ramiona swojego najlepszego przyjaciela,
Łapy i przyłożył różdżkę do gardła wypowiadając jednocześnie „sonorus”.
Zaklęcie zgłośniło jego głos dziesięciokrotnie, pogłębiając przy okazji jego
barwę
-
Evans, kochanie, umówisz się ze mną? Jako znak mej miłości do ciebie, wręczam
Ci tą kanapkę z ketchupowym sercem. – Rogacz wyciągnął rękę w jej kierunku.
Syriusz zaczął się trząść ze śmiechu, przez co James wyglądał jakby dostał
drgawek. Remus i Peter wtórowali mu, tylko Dorcas z Anne Loran wiedząc, jaka
będzie reakcja przyjaciółki, zachowały powagę. Lily wstała od stołu z wypiekami na twarzy, spowodowanymi hamowaną
wściekłością. Postanowiła, że nic nie powie. Nie da się ponieść emocjom. Nie da
temu idiocie po raz kolejny satysfakcji.
-
Dziękuję ci, Potter za zrujnowany dzień. – wysyczała w jego stronę i wyciągnęła
rękę z różdżką. - Tarantallegra! –
wycelowała zaklęcie o dziwo w Syriusza, którego nogi zaczęły odstawiać dziki
taniec wokół stołu. Nie mógł kompletnie nad sobą zapanować. Starał się za
wszelką cenę utrzymać Jamesa w pionie, ale było to niewykonalne. W końcu
rozczochraniec wylądował na stole twarzą w sałatce vinegrette. Lily zadowolona
z siebie wybiegła z sali, korzystając z ogólnego zamieszania. Ale nie tylko ona
zaczerpnęła pożytek z obecnej sytuacji. Pewna młoda Puchonka, która zaczepiła
Syriusza na stacji,
podeszła właśnie dyskretnie do stołu Gryfonów.
Olivia Wilde niespostrzeżenie odkorkowała małą buteleczkę i wlała całą jej
zawartość do pucharu z kawą Syriusza. Stała w tym miejscu jeszcze przez chwilę,
podziwiając zsynchronizowane ruchy swojego obiektu westchnień, kiedy ten biegał
wokół stołu za przyjacielem. Jego włosy chaotycznie okalały szczupłą twarz, a
szare oczy śmiały się radośnie, wtórując ustom. Co ona by dała, żeby to do niej
się tak uśmiechał. Odzyskując na chwilę rozum, szybko wróciła do swoich
przyjaciółek przy stole Hufflepuffu. Wciskając się pomiędzy nie, kątem oka
obserwowała dalszy rozwój wydarzeń. Zdyszana dwójka przyjaciół usiadła przy
stole zaśmiewając się w najlepsze. Syriusz spragniony sięgnął po swoją kawę.
Brzeg pucharu dotknął jego ust, ciecz przechylała się leniwie w kierunku jamy
ustnej, Black czuł już aromat parującego napoju, kiedy Peter zaczął się nagle
krztusić kawałkiem kiełbasy. Wyrwał Łapie kawę z ręki i wlał ją sobie łapczywie
do ust. Glizdogon zaspokojony odsapnął ciężko, ale coś było nie tak. To nagłe
uczucie, które w niego wstąpiło, coś nie dawało mu spokoju, ale nie wiedział
co. Rozglądał się po całej sali, wiercił na ławce i w tej chwili ją zobaczył.
Złotowłosą piękność o morskich oczach. Delikatne kości policzkowe i powabne
usta nadawały jej twarzy niewinny wygląd. Czemu prędzej jej nie zauważył?
Zadawał sobie w myślach to pytanie. Nieznana anielica stała obok jego
przyjaciela, Syriusza, próbując z nim rozmawiać. Peter po wykonaniu pięciu
kroków stał
przy
niej, już trzymał ją w ramionach i niewiele myśląc nad tym co robi, złożył na
jej ustach soczysty pocałunek. Przerażona dziewczyna zaczęła się wyrywać i
krzyczeć na swojego napastnika. Nic nie rozumiała. Dlaczego to ten grubas ją
całuje, a nie Syriusz?! To nie tak miało być! Dlaczego?! Olivia wydostała się w
końcu z ramiom Glizdogona i z płaczem uciekła do swojego pokoju.
Wokół stołu Gryfonów
zaległa cisza. Wszyscy jak zaczarowani wpatrywali się w Petera z otwartymi
ustami. W końcu pierwszy odezwał się Remus
-
Stary, co to miało być? Nigdy nie mówiłeś, że ta młoda ci się podoba. - ale Peter zrozpaczony po ucieczce blondynki,
usiadł ciężko przy stole ze zwieszoną głową – Glizdek co się dzieje? Ktoś ci
dolał jakiś eliksir miłosny, czy co? – zapytał, nie zdając sobie sprawy ile ma
w tym momencie racji. Spojrzał na dziewczyny szukając jakiegoś wyjaśnienia,
ratunku. W końcu to one znają się na tych wszystkich sprawach sercowych.
-
Myślę, że niewiele się mylisz, Remusie – odezwała się w końcu Anne – widziałam
tą Olivię przy naszym stole podczas gonitwy chłopaków. Trzymała jakąś małą
buteleczkę i zakrywała puchar Syriusza. Stała tyłem do mnie, więc nie zwróciłam
większej uwagi na to co tam robi, ale z tego co widziałam, to Peter wypił Twoją
kawę, prawda Łapo? I skoro tak nagle go wzięło, to obstawiam, że masz rację,
Lunio. – skończyła swój wywód uśmiechając się do blondyna nieśmiało. Remus
odwzajemnił uśmiech dumny z siebie, że jednak zgadł przyczynę. James zaczął się
głośno śmiać z całej sytuacji klepiąc się raz po raz po udach.
-
I co cię tak śmieszy? Pomyśl, że to ja miałem być ofiarą. – warknął Syriusz.
-
Właśnie dlatego nie mogę się powstrzymać. Biedna blondi tak się zadurzyła, że
ucieka się do podstępu. – śmiał się Rogacz dalej – Chciałbym zobaczyć jak
latasz za nią niczym wierny pies. Auuu! – zaczął wyć James nie mogąc się
pohamować i tym samym wzbudzając śmiech u pozostałych.
-
Już ja się odpłacę tej małej. Chce romansu, to go dostanie. – powiedział
Syriusz na odchodnym, uśmiechając się tajemniczo. W myślach układał już plan
zemsty. Nie podaruje jakiejś małolacie szprycowania go eliksirami miłosnymi,
przez to oberwał jeden z jego przyjaciół.
Myślał Syriusz w drodze na zaklęcia, nie wiedząc, że spod gęstych rzęs
przygląda mu się badawczo jego przyjaciółka, Dorcas.
Zajęcia z profesorem Flitwickiem polegały
dzisiaj na nauce zaklęcia zmniejszającego. Huncwoci usiedli przy jednym stole,
a Dorcas, Anne i Lily przy drugim. Nauczyciel położył przed każdym z nich
ogromne jajo, które wyglądało trochę jak kokos, tylko miało gładkie i żółte futerko.
Uczniowie mieli za zadanie zmniejszyć je do rozmiaru ziarnka pieprzu. Remus
czytał o tym zaklęciu prędzej z czystej ciekawości. Wiedział już, że to nie
będzie dla niego żaden problem. Lily tak samo, jak przystało na prefektów.
Pewna siebie dziewczyna wykonało ruch nadgarstkiem rysując literę „V” w
powietrzu, wypowiadając jednocześnie formułę zaklęcia
-
Reducio! – jajo w jednej chwili zmniejszyło się o połowę. Była pierwszą, której
udało się skurczyć jajo. Fakt, że trochę jej zabrakło do rozmiaru wymaganego od
profesora Flitwicka, ale nauczyciel i tak podbiegł do niej i pochwalił
uczennicę za doskonały wynik. Uniósł przedmiot w powietrze tak, aby inni mogli
zobaczyć efekt i zachęcił wszystkich do dalszej pracy. Lily z zawstydzenia
przybrała kolor dojrzałego pomidora, przez co jej twarz prawie zlewała się z
płomienną fryzurą.
-
Pff… Lilka to, Lilka tamto. Szkoda, że potrafi tylko czarować, bo na uczuciach
to się w ogóle nie zna. Zimna, arogancka wiewióra.- skwitował Syriusz i czekał
na burę od Rogacza, za to, jak wyraża się o jego Evansównie. Ale nic nie
usłyszał. – E, Rogaty, co z tobą? – spytał go .
-
Nic Łapciu, a co ma być? – zapytał James, nie rozumiejąc za bardzo przyjaciela.
-
No jak to co? Obraziłem Evans! A ty pierwszy raz nie zareagowałeś. – pozostała
dwójka Huncwotów przyglądała się tej rozmowie z zainteresowaniem.
-
Po prostu masz rację, dlatego nie reaguję. Jest kochana, ale co prawda, to
prawda. – oznajmił, uśmiechając się radośnie do Łapy.
-
Ale co to ma być? Mniej gadania, więcej zmniejszania! – krzyknął nauczyciel
przerywając rozmowę.
-
Dobra – powiedział Peter – to jak brzmi w ogóle to zaklęcie?
-
Reducio, Gizdku, czasami mógłbyś słuchać, a nie ciągle myślisz o karmelowych
paluszkach – powiedział Remus i pokazał język Peterowi. Jamesowi udało się w
końcu za dziewiątym razem, Remusowi już za drugim, co nikogo nie zdziwiło.
-
Dalej Łapciu, wiem, że potrafisz, tylko skup się kurde trochę. – motywował
przyjaciela James.
-
Rogaty albo się przymkniesz, albo zaraz sam przyjmiesz rozmiar niedogotowanego
kopytka – zagroził Syriusz, na co pozostała trójka parsknęła ściszonym śmiechem
– Reducto! – krzyknął szarooki. Jaja przyjaciół wraz ze stołem rozpadły się na
strzępy, a oni sami wylądowali na posadzce. Huncwoci szybko wstali z ziemi,
ocierając z twarzy spływające żółtko. Rozejrzeli się wokół siebie. Podłoga była
osmolona i pokryta lepiącym się białkiem. Pozostałości stołu w postaci
drewienek i drzazg wylądowały na ich sąsiadach. Ucierpiało wszystko w promieniu
pięciu metrów.
-
Syriusz, miałeś to zmniejszyć, a nie zrobić jajecznicę! – krzyknął Remus
wyjmując z palca drzazgę, na co Łapa tylko uśmiechnął się głupkowato. Profesor
Flitwick od razu przybiegł na swoich krótkich nóżkach i zajął się sprzątaniem
szkód, przy okazji wygłaszając wykład na temat skupienia na lekcji i wyraźnego
wypowiadania zaklęć. Dorcas z przyjaciółkami, które siedziały na drugim końcu
sali, śmiały się głośno z ich nadzwyczajnych uzdolnień
-
James! Już wiesz jaki jest najlepszy preparat na ugładzenie Twoich strąków na
głowie! – śmiała się przez łzy czarnowłosa wskazując na zaschłe żółtko na
włosach rozczochrańca. Wróć, gładkoulizańca.
Ten długi dzień powoli dobiegał
końca. Większość uczniów siedziała już w pokojach wspólnych swojego domu lub
dormitoriach i odrabiała prace domowe, lub co mniej ambitni, siedzieli i
leniuchowali, ciesząc się wolnym wieczorem. Przenieśmy się teraz do pokoju
wspólnego Puchonów. Młoda Olivia była sama w swoim dormitorium. Leżała skulona
na łóżku i pogrążała się w rozpaczy. Cały dzień spędziła na uciekaniu przed
Peterem. Widziała jak Syriusz się z niej śmiał i w dodatku podpuszczał
przyjaciela, do coraz śmielszych podchodów. Miała serdecznie dość. Trzeba wziąć
sprawy w swoje ręce! Wstała, podbiegła do szafki i wyjęła z niej rolkę pergaminu,
pióro, i kałamarz. Usiadła przy biurku i wpatrywała się w chmurne niebo
widoczne za oknem. Zamyśliła się
-
Co ja mam mu napisać? – powiedziała cichutko do siebie blondynka.
Chwyciła
za pióro i zaczęła coś skrobać. Przyczyna zgniecenia i wyrzucenia pierwszego
arkusza papieru była prosta – źle zaczęła, nie podobało jej się pierwsze
zdanie. Potem zrobiła kleksa, następnie podpis wyszedł nierówny. Przy siódmej
próbie udało jej się napisać bez błędów i plam.
Drogi Syriuszu
Nie wiem czy widzisz
jak na Ciebie patrzę. Pewnie nie zwróciłeś
nigdy na mnie uwagi.
Nie wyróżniam się niczym
tak jak Ty. Nie
potrafię być taka spontaniczna i
swobodna.
To właśnie mnie w Tobie
urzeka. To sprawia, że chcę przy Tobie
spędzać wieczory. Przy Tobie płakać i śmiać się. Może uważasz mnie za
głupią ze względu na mój młody wiek. Ale przecież różnica wieku
nie ma znaczenia
prawda? Liczy się miłość dwojga ludzi.
Ich namiętne uczucie, którym pałają do siebie.
Proszę, spotkajmy się dzisiaj pod schodami sowiarni.
Będę czekać na Ciebie o 20:00.
Twoja kochająca
Olivia Wilde
Zwinęła liścik w rulonik i
przywiązała go do nóżki swojej puchatej sówki. Otworzyła okno nad biurkiem, w
które się wcześniej wpatrywała i wysłała ptaka w kierunku swojego ukochanego.
Syriusz wpuścił sowę stukającą w
ich szybkę. Puchacz pofrunął nad jego łóżko i usiadł na poręczy, czekając aż
Łapa odwiąże liścik. Chłopak rozwinął go szybko i przeczytał snując wzrokiem po
kaligraficznym piśmie. Kiedy skończył uśmiechnął się tylko triumfalnie, wziął
różdżkę z szafki i nie zważając na pytania kolegów, poszedł na spotkanie z
trzecioklasistką. Szedł szybko korytarzem. Był podniecony. Nie myślał, że tak
szybko będzie mógł wprowadzić swój plan w życie. Zbiegł po szkolnych schodach i
wyszedł na błonia. Wiał ciepły, jesienny wietrzyk, przesiąknięty wilgocią.
Ciężkie chmury wisiały nad Hogwartem zapowiadając ulewę. Ale czarnowłosy nie
zwracał teraz na to uwagi. Widział już wieżę sowiarni, a także małą osóbkę
czekającą u stóp schodów. Podszedł do niej powoli i uśmiechnął się szarmancko.
Postanowił wykorzystać cały swój urok, a wiedział, że matka natura mu go nie
poskąpiła.
-
Witaj Olivio. Długo czekałaś? – spytał głosem głębszym niż zwykle. Stali teraz
na wyciągnięcie ręki. Syriusz odgarnął z twarzy dziewczyny zabłąkany kosmyk
włosów i podszedł jeszcze bliżej.
-
N… nie – zarumieniła się – d..dopiero przyszłam – serce waliło jej jak szalone.
Patrzyła w te głębokie, burzowe oczy. Jak ona o tym marzyła! Żeby znaleźć się z
nim sam na sam. Zarumieniła się na dotyk ręki chłopaka i spuściła twarz na dół.
„Ogarnij się dziewczyno”, wołały jej myśli. Łapa odsunął się od niej i
przyglądał bacznie. Teraz już widział, jak na nią działa i jak bardzo może to
wykorzystać.
-
Dostałem twój list – powiedział – może pójdziemy się przejść kawałek? Nie
będziemy przecież stać jak kołki – zaśmiał się perliście i objął blondynkę w
talii. Szli w milczeniu przez jakiś czas, aż znaleźli się nad jeziorem. Black
wyczarował szybko koc w kratkę i usiedli na nim.
-
Widzisz Olivio, czytając twój list, zastanawiałem się czy jest sens, abym
przychodził – zaczął – Myślałem, że to może młodzieńcze zauroczenie, fantazja. Bałem
się, że chcesz zrobić sobie ze mnie zabawkę…
-
Nie mogłabym! – przerwała chłopakowi – Syriuszu… – spojrzała na niego, a łzy
zaczęły powoli napływać do jej morskich oczu – ja cię… ja ciebie… k… ko… Kocham
cię! – wyrzuciła z siebie ostatnie słowa, a łzy delikatnie popłynęły po jej
zaróżowionych policzkach. „ Kurczę, ładna jest” pomyślał Syriusz, „tylko co z
tego, skoro w główce ma siano”. Udał, że ta wiadomość go zamurowała. Spojrzał
najpierw przed siebie, potem ukradkiem na nią. W końcu chwycił ją za rękę i
przyciągnął do siebie. Odległość między nimi zmniejszyła się do minimum.
Syriusz zanurzył rękę we włosach dziewczyny i zbliżał swoje usta do jej ust. Ale
dziewczyna nie doczekała się pocałunku. Huncwot zatrzymał się, odsunął
dziewczynę od siebie stanowczo i zaczął się głośno śmiać. Ale nie był to śmiech
radości, to był śmiech satysfakcji, pogardy.
-
Oj Oliś… naprawdę myślałaś, że pokochałbym takie dziecko jak ty? – spojrzał na
nią z góry bez cienia sympatii – Nie chciałem się do tego posuwać, ale ty się
do tego przyczyniłaś. Wiem, że laski szaleją na moim punkcie, ale gardzę tymi,
które chcą mnie przywłaszczyć siłą! – patrzył na jej zszokowaną i zapłakaną
buźkę. Coś go chwyciło za serce. „ Nie mogę teraz się wycofać” – Tak, wiem o
eliksirze, który mi dolałaś – kontynuował – i pewnie musiało być ci strasznie
przykro, że to nie ja go wypiłem, prawda? To był piękny widok jak uciekałaś
przed Glizdkiem. - zamilkł. Spojrzał
przed siebie, pomyślał chwilę i dodał – Nie baw się czyimiś uczuciami. Rzucił
jej ostatnie spojrzenie i odszedł. „Może byłem dla niej trochę zbyt szorstki?
Jednak coś czuła do mnie… ale przecież zasłużyła!”. Szedł na siódme piętro bijąc
się z własnymi myślami. Wspominał swoją pierwszą miłość z czwartej klasy, jak pewna
dziewczyna bezczelnie igrała z jego uczuciami. Nie pozwoli na to drugi raz.
Jak dla mnie rozdział jest fenomenalny ! Bardzo dużo śmiechu, ach ta kanapka z sercem...bezcenne ! :D
OdpowiedzUsuńCo do Olivii.... kurde szkoda mi jej. Nieszczęśliwie zakochana, lecz nie ma powodu żeby szprycowała nam Łapę eliksirem !!!
We dług mnie Syriusz zachował się dobrze...dziewczynie się należało ! Może ją to czegoś nauczy,albo i nie...
Rozdział czytało mi się bardzo dobrze i czekam na ciąg dalszy !!!
Dziękujemy bardzo Arvis! :D Już myślałyśmy, że wyparowałaś gdzieś :P
UsuńŻadnego nowego rozdziału, nic! Ale ogromnie cieszymy się, że jesteś z nami i, że podobało Ci się :)
Pozdrawiamy!!!
Rozdział genialny! Rogaś nie próżnuje. Tak myślałam, że odbije sobie ten tydzień milczenia!
OdpowiedzUsuńOlivia. Z jednej strony jest mi jej szkoda, ale może gdyby się rak Łapie nie narzucała to by się z nią umówił. Dobrze, zrobił, że dał jej nauczkę. Dolewanie komuś eliksiru miłosnego to nie fair. Szczególnie, że to i tak nie byłaby prawdziwa miłość.
Rozdział cudowny. Ciekawa jestem co dalej. Weny życzę ~Dorcas
Hej, odpowiadam na zaproszenie:) najpierw chciałam podziękować za komentarz u mnie:)
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze napisane rozdziały, macie talent do opisów, zdarzało się kilka powtórzeń ale to przecież nie zbrodnia:) Ciekawe pomysły, zwłaszcza ten dowcip z mandragorami oraz zakładem i straszeniem niewinnej staruszki.
Szkoda było mi Rogacza, kiedy nie mógł odezwać się do Lilki, a ona go dodatkowo męczyła:) Podoba mi się kreacja Łapy i Rogacza:) Tacy zapewne byli Huncwoci, beztroscy i psotni:) Podoba mi się bardzo i na pewno będę zaglądać w wolnych chwilach:)
Pozdrawiam Rogata
Dziękujemy bardzo mocno, że wpadłaś do nas! :D
UsuńOgromnie cieszy nas to, że Ci się podoba i możemy na Ciebie liczyć, a Ty na nas!
Pozdrawiamy!
Rozdział bardzo fajny. Coś dziewczynie się plan z eliksirem miłosnym nie powiódł. Widzę że Syriusz był zakochany a jakaś dziewczyna bawiła jego uczuciami. Wiem że ta Olivia źle zrobiła ale mógł być bardziej delikatny w końcu sam wie jak to jest.
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i miło spędzonych wkrótce nadchodzących dla was (zresztą dla mnie też) feri
Gabriela Black
Rozdział jest wspaniały. Ta akcja z eliksirem jest bezbłędna. Ale szkoda mi Olivii, może dlatego że to moja imienniczka :/ Mimo to ze dziewczyna zachowała się nie fajnie, to Syriusz postąpił chamsko. Jak można być aż taki nieczuły,przecież takie zachowanie boli i to bardzo, a zwłaszcza jeśli jest się w tej osobie zakochanym. Kolejna akcja tym razem z jajkiem wywołała na moich ustach szeroki uśmiech. A tekst Dor o włosach mnie powalił. Nic tylko czekać na koleiny rozdział i Życzyć dużo weny i jeszcze raz weny ;))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Panienka Livvi :}
Dziewczyny!
OdpowiedzUsuńŻyczę Wam udanej studniówki, żebyście zapamiętały ten wyjątkowy wieczór do końca życia, żebyście się zarąbiście wybawiły i przede wszystkim, żeby nie bolały Was nogi po kilkugodzinnym tańczeniu :*
Co do notki, to jak zwykle świetnie, tak świetne, że nie potrafiłam oderwać się od czytania i rozładował mi się laptop :P .Rozumiem, że Rogacz może się już odzywać do Lily i teraz będzie ją męczył... (i dobrze, uwielbiam jak za nią gania). Olivia zachowała się chamsko, jak można komuś dolać eliksiru miłosnego? Dobrze, że nie trafiło na Syriusza. Właśnie, co do niego to mam mieszane uczucia. Z jednej strony zachował się chamsko w stosunku do niej, z drugiej jednak mimo tego chamskiego zachowania nie upokorzył jej przy całej szkole, ale pokazał jej co ONA CHCIAŁA mu zrobić.
Pozdrawiam i życzę duuuużo weny i jeszcze raz udanej imprezki :)
Em
Ps. U mnie nowa notka (www.ruda-i-huncwoci.blog.pl)
Drogie Łapa i Rogaczu
OdpowiedzUsuńrozdział jest świetny. Szkoda mi Jamesa, nie mógł się odezwać do Lily a ona tak to wykorzystywała :)
Może następnym razem James pomyśli za nim się założy...
Kocham twojego Syriusza, jest taki...syriuszowaty i za to go uwielbiam.
Rogacz i keczupowe serce mnie rozwaliło :D
Pozdrawiam i czekam na następną notatkę,
EKP
Zapraszam do mnie na rozdział 21.
OdpowiedzUsuńDziewczyny,
OdpowiedzUsuńrozdział jak zwykle genialny. Szkoda tylko, że tak mało Lily i Jamesa, no ale ja mam zawsze niedosyt w tych sprawach, także nie przejmujcie się moją opinią :) Kanapka z sercem to był super pomysł, a jeszcze lepszą odpowiedź miała Evans xD
Ta Olivia trochę działa mi na nerwy. Ja rozumiem, że zakochana w Syriuszu, ale takie 13-letnie dzieci nie pasują mi do kanonu wielkiej miłości. Mam nadzieję, że szybko sobie odpuści, szczególnie po tym, jak ją potraktował Black.
I dochodzę to najlepszego zdania w tym rozdziale: "Rogaty albo się przymkniesz, albo zaraz sam przyjmiesz rozmiar niedogotowanego kopytka". Padłam i nie wstaję, śmiejąc się jak głupia. Tekst genialny po prostu.
Czekam na następny rozdział i przy okazji zapraszam do mnie na nową notkę.
Pozdrawiam
Dziękujemy bardzo za tak miły komentarz :D Właśnie nam się wydaje, że ciągle gdzieś jest Lily z Jamesem, a za mało jest innych, ale to chyba zależy od gustów xD
UsuńPozdrawiamy i wpadniemy do Ciebie niedługo!
żal mi tej młodej Łapo i Rogaczu! Czekam na kolejny rozdział! :)
OdpowiedzUsuńKara się skończyła i już nasz kochany James wkroczył do akcji ;-) co do tej Olivii to brak mi słów! Dolać eliksir miłosny Syriuszowi... Beszczelna! Dobrze, że to Glizdek go wypił! Dobrze jej tak! Końcówka po prostu genialna! Juz myślała, że bedzie miała Syriusza! Niedoczekanie!
OdpowiedzUsuńRozdział wręcz cudowny.. Postanowiłem się w końcu ujawnić w komentarzu, wyrazić swoje zdanie. Pięknie! Nie wyłapałem żadnych niedociągnięć, wszystko ładnie i pięknie dopięte... Czekam z niecierpliwością na nową notkę!
OdpowiedzUsuńTymczasem, nominowałem was do LBA, choć... no cóż, nie wiem, czy wam się przyda :D
http://draco-ginny-nowa-historia.blogspot.com/2015/02/liebster-award-2.html - szczegóły tutaj.
Tak szybko i niecierpliwie czytałam, że zrozumiałam, że to Rogacz ma ketchupowe serce, a nie kanapka! :D
OdpowiedzUsuńA potem, kiedy wpadł w tą sałatkę z dziesięć minut się chichrałam!
Glizdogon zakochany jak głupi, znaczy się jak Rogacz, a Syriusz spławia Olivię - BEZCENNE!
Idę czytać dalej ^^
Pozdrawiam serdecznie.
Hej,
OdpowiedzUsuńtrochę żal mi Olivi, ale nie tędy droga... ta kanapka z sercem była boska...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Och, nie.
OdpowiedzUsuńNie zrozumcie mnie źle, bo piszecie fajnie i zabawnie, ale psujecie mi moje wyobrażenie Lily.
Tutaj już się orientuję, że James już może do niej gadać i jednak spodziewałam się, że po tym co było ostatnio, to będzie choćby miła, a tu nie.
No nie lubię takiej "w kratkę" Lily.
Akcja przy śniadaniu też trochę taka nie jej. Zbyt przesadzona.
Ojeju, nie spodziewałam się, że Olivia będzie mieszała. I już myślałam, że Łapa naprawdę wypije to, ale uff... padło na Glizdogona. :P
Ciekawe co też zrobi Syriusz, ale podoba mi się plan zemsty na Puchonce.
Ej, serio odczuwałam, że między Syriuszem a Lily jest jakiś cień przyjaźni choćby, a tu się okazuje, iż nie i na nią fuczy. No ale ma rację, co do niej. :D
Myślałam, że nieco pogra na uczuciach Oivii i tu się miło zaskoczyłam, że jednak powiedział jej co powiedział, a nie przygotował bardziej wyrafinowanej zemsty.
Uch, a ktożto mu złamał serce?
Buziaki! :*
Hej,
OdpowiedzUsuńta kanapka w kształcie serca była po prostu cudowna, żal mi bardzo Olivi...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, ta kanapka w kształcie serca.... wspaniały gest, bardzo żal jest mi Olivi...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza