Kochani czytelnicy!
Przychodzimy dzisiaj do Was z kolejnym rozdziałem i pewnie jak już niektórzy zauważyli, zbliżamy się do końca piątej klasy!
Ten rozdział jest nieco krótszy, ponieważ słyszałyśmy, że ten ostatni był aż za długi, więc udało nam się trochę skrócić tym razem :D
Jak pewnie zauważyliście zaszło kilka zmian na blogu, poza szablonem oczywiście. Na górnym pasku umieściłyśmy spis treści, a także krótkie opisy bohaterów. Z boku będzie się pojawiała planowana data następnego rozdziału i... To chyba tyle.
Siedemnasty rozdział chciałyśmy zadedykować bezcennej Em, która zawsze wspiera nas dobrym słowem i dodaje siły do pisania następnej części historii. Wiemy, że jesteś teraz zawalona egzaminami, ale wiedz, że trzymamy kciuki! Tak samo oczywiście jak za pozostałych studentów, którzy wytężają swoje umysły na sesji. Powodzenia i połamania długopisów!
Tymczasem nie zanudzamy Was dalej i zapraszamy do czytania. Enjoy!
Wasze ~ Rogacz i Łapa
*
Wielu
ludzi szuka miejsca, gdzie można by nieco odpocząć, zatrzymać się czy pomyśleć.
Powinno to być coś, co da możliwość ukrycia się przed wścibskim wzrokiem
ciekawskich „sępów”. Ale dlaczego by nie spróbować poszukać w tej skrytce odpowiedzi
na dręczące nas pytania? Dlaczego nie moglibyśmy odpocząć gdzieś, gdzie zbiór
wiedzy przewyższa wszystkie inne dostępne źródła? Takim czymś dla uczniów
Hogwartu była na pewno ich szkolna biblioteka. Ile to przecież razy niektórzy
udają się tam tylko po to, by uciec od dręczycieli, a ci, którzy rządni są
wiedzy wertują kartki starych i okurzonych ksiąg. Niestety często jest to także
sala, gdzie głowy parują od wytężania przemęczonych umysłów nad zbiorami
materiałów potrzebnych do pracy szkolnej. Uroku temu wnętrzu nadaje strażnik
ciszy i porządku, niezawodna, w każdym miejscu i czasie sztywna, pani Pince.
Każdy, kto nie uszanuje narzuconych reguł zostaje w trybie natychmiastowym
wydalony z tej krainy wiedzy i wyrzucony na zatłoczony korytarz, gdzie zaraz
taka osoba zostaje porwana przez nurt biegających dzieci, nieco starszych
psotników, lub przez dziewczyny latające za wyjątkowo przystojnym okazem. Mimo
to dla wielu jest to miejsce pełne magii i potrafią znaleźć tu czas na osobisty
relaks. Zapach starych księgozbiorów, dźwięk szeleszczących kartek, które
szeptem chcą przekazać zainteresowanym swoją skrywaną zawartość. Książki
pokryte grubą warstwą kurzu, które nieraz wywołują niechciane i zbyt głośne
kichnięcie, wyjątkowo przyciągają uwagę ciekawskich i niezaspokojonych.
Labirynt regałów i półek dźwiga ciężar lat doświadczeń zebranych i spisanych
przez wieki dzięki wybitnym naukowcom, filozofom, mówiąc ogólniej – zasłużonym
czarodziejom. Wszystko to składało się na starą i bogatą bibliotekę, która swoją
zawartością mogłaby zawstydzić większość światowych zbiorów.
Jednym z uczniów, który
szczególnie uległ magii tego miejsca, był Remus Lupin. Każdą wolną chwilę,
której nie poświęcał na lekcje, pilnowanie swoich przyjaciół czy bardziej wspomaganiu
huncwockich dowcipów, spędzał właśnie tutaj. Odprężał się zaczytując się w
powieściach, wdychając kojący zapach kartek, pławiąc się w lekko zmąconej ciszy
i spoglądając na zżółknięte karty historycznych ksiąg. Lunatyk uwielbiał
zgłębiać wiedzę, nawet jeśli aktualnie nie była mu ona potrzebna. Był głodny
nowości, pragnął być mądry, inteligentny, tego uczyła go matka i on sam w to
uwierzył, aż w końcu stało się to jego
własną prawdą. Siedział teraz na swoim ulubionym miejscu przy oknie, gdzie miał
widok na jezioro. Ten krajobraz zawsze go uspokajał i w dziwny sposób motywował
do nauki, zwłaszcza teraz, kiedy SUMy zbliżały się już wielkimi krokami. Na
stoliku leżały książki z zaklęciami i inne pozycje polecone przez profesora
Flitwicka. Lupin spojrzał na zegar, który wskazywał godzinę dziesięć po
siedemnastej. Już myślał, że przyszedł tu na darmo, kiedy nagle ktoś delikatnie
otworzył drzwi od biblioteki i pojawiła się w nich blondwłosa, drobna
dziewczyna. Rozejrzała się uważnie po pomieszczeniu i po znalezieniu Remusa
szybko podeszła do miejsca, w którym siedział.
-
Przepraszam cię bardzo – szepnęła Anne, sadowiąc się obok Gryfona – Ale
przysnęłam po zajęciach i nie, nie było to zamierzone – dodała widząc drgający
kącik ust swojego przyjaciela.
-
W porządku, ale powiem Ci, że masz uroczy wzór na policzku.
Loran
przejrzała się w szybie okna i zobaczyła odciśnięty materiał od swetra, który
robił jej za poduszkę. Dziewczyna zaczęła śmiać nieco za głośno, przez co
dostała reprymendę od pani Pince.
-
To od czego zaczniemy? – spytała dziewczyna, kiedy udało się jej złapać oddech.
Od dwóch miesięcy Lupin udzielał jej drobnych korepetycji, co miało wymiar
zarówno faktycznej nauki, ale także żartów i przyjemnego spędzania czasu w
swoim towarzystwie.
-
Na początku powiedz mi czy udało Ci się wreszcie zmusić pokój, żeby sam się
posprzątał?
Było
to zadanie domowe, które zadał jej przy ostatniej okazji. Tak trwała nauka,
tłumaczenie przez Lunatyka kwestii niezrozumiałych dla Loran, zdarzało się, że
nagle oboje wybuchali radosnym śmiechem, ale w tym pomieszczeniu na nic więcej
nie mogli sobie pozwolić. Po godzinie uznali, że na dzisiaj przerobili
dostateczną ilość materiału i zajęli się przyjemniejszą rzeczą, czyli po prostu
rozmową o wszystkim i o niczym.
-
Dalej nie mogę uwierzyć w to, że Dor jest z Syriuszem. Wiem, że się
przyjaźnili, ale związek? Z Blackiem? – dziewczyna spojrzała niepewnie na
Lupina. Wiedziała, że chłopacy się przyjaźnią i nie bardzo wiedziała, na ile
może sobie pozwolić w tym temacie – Lubię go, ale nie chcę, żeby zranił ją tak
jak mnóstwo innych dziewczyn przed nią.
-
Nie wiem, Anne – Remus westchnął ciężko – Ale tym razem nie przechwala się na
prawo i lewo swoją zdobyczą, a to bardzo dobry znak. – oboje zaczęli się śmiać
i zastanawiać się po jakim czasie wybuchowy temperament ich przyjaciół
doprowadzi do pierwszej wojny w tym ryzykownym związku.
-
Wyobrażasz sobie, gdyby James nagle miał być z Lilką? – zapytała ni stąd, ni
zowąd Loran – Świat by stanął na głowie.
-
Tylko nie to, roznieśliby całą wieżę – zaśmiał się – Już teraz rzadko są dni,
kiedy w pokoju wspólnym nie słyszy się jęczenia Jamesa i krzyku Lily. Ale gdyby
nie to, byłoby za nudno.
Oboje
zamilkli nie zdając sobie sprawy, że ich myśli dążą teraz w tym samym kierunku.
-
Remus?
Chłopak
spojrzał na dziewczynę pytająco i ponaglił ją gestem ręki.
-
Pamiętasz naszą obietnicę? – dziewczyna spytała nieco niepewnie. Od kiedy
poprzysięgli sobie, że nigdy się w sobie nie zakochają, nie poruszali tego
tematu. Rozmawiali o tym na samym początku ich przyjaźni, czyli jakieś cztery
lata temu, kiedy jeszcze byli młodzi i nie widzieli szans na to by mogło ich
połączyć coś więcej niż przyjaźń. Lunatyk spojrzał na dziewczynę, nie bardzo
pojmując o którą obietnicę chodzi.
-
Chodzi ci o… tą pierwszą i najważniejszą? – Anne pokiwała na to twierdząco
głową. – To pamiętam. I co z tym?
-
Nic, nic – nieco speszona spuściła wzrok – Tylko się upewniam, bo patrząc na
Syriusza i Dor… po prostu… rozumiesz.
Remus
zaczął się śmiać jak opętany. Patrząc na zmieszanie swojej przyjaciółki i
widząc, do czego zmierza nie potrafił się opanować. Jej tłumaczenie było tak
urocze, że nie mógł się nie roześmiać. Gryfonka rzuciła w niego zwiniętą kartką
papieru i sama zaczęła się śmiać. Nie wiedziała tylko, że nie ma pojęcia o
najważniejszej tajemnicy swojego przyjaciela.
*
Dwie rozgadane uczennice wracały
właśnie z kolacji i okrężną drogą szły do swojego domu, chcąc uniknąć tłumu,
który ich tam poniesie. Poza tym w ten sposób mogły spokojnie porozmawiać bez
dodatkowych świadków. Lily i Dorcas zaśmiewały się właśnie z czegoś do rozpuku.
Jedna usiadła pod ścianą i zwijała się z bólu brzucha, a druga nie mogąc
wytrzymać, była pięściami w ścianę. Evans dalej nie mogła uwierzyć, że jej
najlepsza przyjaciółka związała się z jednym Huncwotów. Mogła być
niezadowolona, ale nie miała prawa jej oceniać, a jedynie życzyć im szczęścia.
Chciała być dobrej myśli. Skoro Meadowes była szczęśliwa, to pozostaje jej
kibicować temu związkowi, aby Black wytrzymał w wierności jak najdłużej. Kiedy
dziewczyny się uspokoiły ruszyły dalej na siódme piętro, ale nagle usłyszały,
że ktoś je woła. To wcześniej wspomniany Łapa truchtał w ich stronę, a za nim
powoli szedł Potter z nadzieją, że w końcu uda im się porozmawiać. Jednak kiedy
zobaczył Dorcas, wiedział, że znowu zostanie niezauważony. Dostrzegł jednak
Evans, więc nie cofnął się i szedł powoli w jej stronę. Ciemnowłosa dziewczyna
zatrzymała się i stanęła, aby zaczekać na swojego ukochanego. Ruda chcąc nie
chcą musiała zrobić to samo, mimo tego, że sam widok okularnika czającego się
nieco z tyłu, działał jej na nerwy. Tym bardziej kiedy widziała, że specjalnie
czochra te swoje włosy, by wyglądały na jeszcze bardziej nieuczesane. Ten gest
stopniowo doprowadzał ją do białej gorączki. Liczyła w myślach do dziesięciu,
aby od razu nie wybuchnąć furią.
-
Witaj, kochanie – Syriusz podszedł i ucałował delikatnie swoją ukochaną, na co
ta spłonęła delikatnym rumieńcem, i uśmiechnęła się promiennie. – Muszę cię na
chwilę porwać. – Black złapał Gryfonkę za rękę i nie oglądając się na Rudą,
ruszył w kierunku odwrotnym niż zmierzały dziewczęta. Dorcas wykrzyczała
przeprosiny w stronę swojej towarzyszki i podążyła za chłopakiem. Teraz na
korytarzu w niezręcznej ciszy stali znienawidzony wróg i niedostępna dziewczyna.
Chłopak szedł szybko w jej kierunku, nie chcąc pozwolić jej uciec.
-
Cześć, Evans – przywitał się Rogacz ze swoim głupkowatym uśmiechem, na co Lily
tylko prychnęła, odwróciła się na pięcie i szybkim marszem ruszyła przed
siebie. Byle z dala od tego pyszałka. Jednak James nie dał się tak łatwo zbyć i
złapał dziewczynę za rękę.
-
Czego ode mnie chcesz, Potter? – syknęła Ruda nienawistnie.
-
Możemy pogadać?
-
Nie mamy o czym – odpowiedziała Gryfonka, próbując wyrwać swoją rękę z uścisku
– Puść mnie, Potter.
-
Nie, dopóki nie umówisz się ze mną na randkę.
Pani
prefekt poczerwieniała ze złości na twarzy, przez co zaczęła się ona powoli
zlewać z kolorem jej włosów.
-
Nie zaczynaj znowu, chyba że chcesz oberwać upiorogackiem!
-
Wiem, że twoje upiorogacki są słynne, ale nie będą konieczne. – Okularnik
mówiąc to przybliżył się powoli i uśmiechnął czarująco. Pewnie nie jednej
dziewczynie zmiękłyby nogi na ten widok, ale nie jej. Wręcz wprawiało ją to w
jeszcze większą furię.
-
Odsuń się – powiedziała Ruda cicho, ale chłopak, nic sobie nie robiąc z jej
słów, prowokacyjnie zrobił krok do przodu, przez co Lily czuła jego oddech na
swojej twarzy. – Ostrzegam cię, Potter! – krzyknęła, na co on podniósł rękę do
jej policzka, którą ona z siłą odepchnęła. Rogaczowi zrzedła mina i odsunął się
nieco od dziewczyny.
-
Dlaczego musisz zawsze zgrywać niedostępną? Wiesz, ile dziewczyn chciałoby być
na twoim miejscu?
-
Na szczęście nie jestem jedną z tych naiwnych dziewczynek, które wzdychają do
słynnego Huncwota. Niedobrze mi jak na ciebie patrzę. – Lily zrobiła minę,
jakby zobaczyła coś zepsutego. Podjęła się kolejnej próby uwolnienia z uścisku
Rogacza, ale bez skutku. Powoli jej cierpliwość zaczynała się kończyć, a wokół
nich zebrało się już kilka osób, przyglądających się zaistniałej sytuacji.
James puścił jej słowa mimo uszu i brnął dalej.
-
Puszczę cię, Evans jak mnie pocałujesz.
Na
te słowa przebrała się miarka. Wszelkie hamulce cierpliwości Rudej puściły w
jednej chwili, przelewając całą jej furię na stojącego przed nią chłopaka.
Nienawidziła go. Od trzeciego roku ugania się za nią, uprzykrzając jej życie i
nie pozostawiając miejsca na prywatność. Miała go serdecznie dość. Nigdy nie
spotkała kogoś tak irytującego i nadętego jak ten okularnik. Jednym
szarpnięciem wyrwała się z uścisku, podeszła krok bliżej i wyrzuciła z siebie
wszystko co leżało jej na sercu względem tego chłopaka.
-
ZOSTAW MNIE W SPOKOJU! Dlaczego nie możesz zostawić mnie w spokoju?! Co ja ci zrobiłam?! Idź i uprzykrzaj życie
komuś innemu! Nienawidzę cię, rozumiesz?! Z całego serca cię nienawidzę! Jesteś
arogancki, dziecinny, napuszony i fałszywy! Traktujesz dziewczyny jak zabawki!
Ty i ten Black jesteście siebie warci! Nie wiem co wy w nim widzicie?! –
krzyknęła teraz w stronę dziewczyn, które zebrały się i słuchały tego monologu
– Jest zwykłym palantem, który myśli, że wszyscy będą tańczyli pod jego
dyktando! Brzydzę się tobą, Potter! Nigdy nie będziesz nikim ważnym w moim
życiu! Prędzej pójdę i rzucę się z Wieży Astronomicznej, niż… - Nie zdążyła
dokończyć zdania, ponieważ nagle poczuła, jak czas wokół niej zwalnia. Wszystko
zaczęło się zatrzymywać. Domyśliła się, że rzucono na nią zaklęcie. Zauważyła
różdżkę w ręku okularnika. Zbliżył się do niej szybko i pocałował w rozchylone
do krzyku usta. Lily nie mogła nic zrobić, była całkowicie bezsilna, ale za to
poczuła dziwne uczucie. Nie miała pojęcia, co to jest, ale chwile później na to
miejsce pojawił się jeszcze silniejszy gniew niż kiedykolwiek przedtem. Potter
za to tryumfował. Wiedział, że będzie tego żałował, ale przez tą chwilę mógł
wreszcie zasmakować ust walecznej pani prefekt. Wszyscy na korytarzu wstrzymali
oddech, a dziewczyny pisnęły z zazdrości. James odsunął się od Rudej,
uśmiechnął się zwycięsko i niewiele myśląc zdjął z niej zaklęcie. Lily nic nie powiedziała.
Stała jak wryta i spoglądała na Gryfona. On, zdziwiony, podszedł bliżej pełen
nadziei, że jednak w końcu coś w niej pękło i jednak dobrze się to skończy. Ta
myśl nie trwała jednak długo, ponieważ po korytarzu poniósł się odgłos
uderzenia. To Evans bez żadnego ostrzeżenia, uderzyła Rogacza w twarz,
wyrażając tym jednym gestem wszystkie uczucia, jakie teraz wobec niego żywiła.
Starała się powstrzymać napływające łzy, nie chcąc dać mu satysfakcji, ale nie
było to wcale takie łatwe.
-
Warto było… - James, mimo szoku, odezwał się przybierając na twarzy swój
zadowolony uśmiech. Po tych słowach Lily, nie mogąc dłużej wytrzymać, odwróciła
się szybko i pobiegła w miejsce, gdzie mogła schować się przed wszystkimi.
James stał patrząc na odchodzącą Evans na środku korytarza, obserwowany przez
gapiów, którzy tak samo zdziwieni jak on, stali ciągle w jednym miejscu.
Szukający dotknął miejsca po uderzeniu. Czuł pieczenie na policzku, ale zaraz
poczuł inny ból. Był to żal i gniew. Z jednej strony pomyślał, że mógł to
zrobić inaczej, ale był wściekły na Lily. Nigdy nie pomyślał, że uderzy go przy
tylu świadkach. Ruszył się w końcu z miejsca i poszedł do Wieży Gryffindoru.
*
W tym samym czasie Syriusz Black
prowadził Dorcas do miejsca, gdzie chodź przez chwilę będą mogli być sami, bez
żadnych świadków. Pierwszy raz tak się starał. Mając inne dziewczyny nigdy nie
organizował randek. Wystarczała mu zawsze jakaś wnęka w korytarzu, aby
zaciągnąć tam dziewczynę i się nią nacieszyć. Tym razem jednak sam siebie nie
poznawał. Nie dość, że zorganizował spotkanie, to jeszcze się tym przejmował.
Martwił się, że może jej się nie spodobać, trochę przerażała go ta zmiana, ale
mimo to czuł się dobrze. Wiedział, że ona zasługuje na wysiłek z jego strony.
Meadowes była nieco zaskoczona. Nie
oczekiwała ze strony Syriusza żadnych niespodzianek czy romantyzmu, a
najwidoczniej coś dla niej przyszykował, bo był bardzo tajemniczy i za nic nie
chciał jej zdradzić, dokąd ją prowadzi. Krążyli po szkole, chodzili nieznanymi
jej dotąd korytarzami, przejściami. Domyślała się, że to jedne z cudownych
odkryć Huncwotów, bo wiedziała, że gdyby nie to, iż jest prowadzona, to już
dawno by się zagubiła w tym labiryncie. W końcu się zatrzymali, a Syriusz
stuknął trzy razy różdżką w cegłę, na której była przedstawiona jakaś dziwna
chimera. Ściana stała się nagle przezroczysta, a z wnętrza pomieszczenia
wyleciała gromadka kolorowych ptaszków, które zawirowały wokół zakochanych.
Dorcas zaskoczona krzyknęła, ale zaraz potem zaczęła się śmiać. Nie wiedziała,
skąd one się wzięły, były jednak śliczne. Oboje przekroczyli powoli wejście i
kiedy znaleźli się już w tym tajemniczym wnętrzu, Black przejechał różdżką
wzdłuż ściany i w miejscu gdzie jeszcze przed chwilą był otwór, na powrót wróciły
mury. Pierwsze, co uderzyło dziewczynę, to ogromna łuna ciepłego światła. Kiedy
oczy przyzwyczaiły się do tego półmroku zauważyła, że są to dziesiątki świec
poumieszczanych na świecznikach, parapetach czy zawieszonych pod sufitem.
Drugim elementem wystroju były klatki z tymi samymi ptaszkami, które przedtem
tak zaskoczyły Gryfonkę. Teraz jednak mogła im się spokojnie przyjrzeć. Były
one w najróżniejszych kolorach. Jedne były czerwono – zielone, inne niebieskie
z żółtymi skrzydełkami. Jednak wszystkie miały wspólny element. Długi,
delikatny ogon, z którego sypał się turkusowy pył. Nie wiedziała czemu to
służy, więc odwróciła się, aby spytać o to Łapę, ale on tylko nakazał jej
gestem ciszę i powiedział coś w niezrozumiałym języku. W tej chwili rozbrzmiała
piękna pieśń składająca się z różnych głosów, jednak wszystkie razem tworzyły
doskonałą harmonię. To te ptaszki wydawały z siebie takie anielskie głosy. Kiedy śpiewały, ich piórka mieniły się na
wszystkie kolory tęczy. Zafascynowana wydała z siebie ciche westchnienie
zachwytu i obróciła się dookoła osi, aby przyjrzeć się temu zjawisku. Nie
wiedziała, co to za czary ani skąd Syriusz je znał, ale wiedziała, że na długo
pozostaną w jej pamięci. Black złapał ją za rękę i objął od tyłu.
-
Podoba ci się? – szepnął jej do ucha, bojąc się, że każdy głośniejszy odgłos
może zakłócić tą magiczną chwilę.
-
Jest… piękne…
Dziewczyna
nie była w stanie nic więcej z siebie wydusić, wzruszenie ściskało jej gardło.
Chłopak wciąż ją obejmując, poprowadził ukochaną na gruby i puchaty koc,
którego wcześniej nie zauważyła. Oboje byli pochłonięci sobą do reszty. Black
był z siebie dumny. Widział, że jego dziewczynie spodobała się niespodzianka.
Fakt, że nie wymyślił tego sam, sięgnął po poradę do Lunatyka, ale… od czego są
przyjaciele. Sama Dorcas była szczęśliwa, była nawet w stanie stwierdzić, że
nigdy nie czuła się tak spełniona i kochana jak w tym momencie. Syriusz
pokazał, że mu zależy, a że znała go nie od dziś, to wiedziała, że taki gest z
jego strony naprawdę wiele znaczy. Oboje pochłonięci rozmową, żartami i sobą
nawzajem spędzili w tym pokoju czas do kolacji, po czym razem udali się do
Wielkiej Sali.
*
Evans już dawno nie czuła się tak
nieszczęśliwa. Nawet po długim spacerze po błoniach wzdłuż jeziora, który
zawsze koił jej nerwy, nie zdołała się uspokoić. Była wściekła i rozgoryczona.
Jak ten palant mógł jej to zrobić? I to na oczach tylu ludzi! Od zawsze
wiedziała, że nie darzy go sympatią, ba! Najchętniej rzuciłaby go hipogryfom na
pożarcie, ale dopiero dzisiaj poczuła jak w jej sercu zagnieździło się ziarnko
prawdziwej nienawiści. Postanowiła poszukać Severusa, wiedziała, że on ją
zrozumie i będzie z nią w tej chwili. Zwłaszcza, że oboje tak samo nie
cierpieli tego napuszonego łba. Jednak przeszła większą część Hogwartu,
zawitała nawet w lochach, pytając o niego Regulusa, ale on także nie wiedział,
gdzie podział się Snape. Lilka zrezygnowana powlokła się w końcu do wieży
Gryffindoru. Miała tylko ogromną nadzieję, że nie spotka swojego prześladowcy w
pokoju wspólnym, bo w tym stanie nie mogłaby ręczyć za siebie i za swoje
reakcje. Kiedy już dotarła na miejsce, wypowiedziała hasło Grubej Damie i
weszła do środka. Rozejrzała się po pomieszczeniu, ale na szczęście nie
zauważyła okularnika. Nie zwracając uwagi na powitania, czym prędzej pobiegła
do swojego dormitorium. Ku jej zadowoleniu pokój był pusty. Rzuciła się na
swoje łóżko i w końcu wybuchła tak długo hamowanym płaczem.
Anne i Dorcas zmartwione tym, że
nie zastały Rudej na kolacji szybko pobiegły do dormitorium sprawdzić czy Evans
w ogóle tam jest. Kiedy wbiegły do pokoju zastały przyjaciółkę skuloną na
łóżku. Myślały, że śpi, więc podeszły cicho do niej, żeby spojrzeć na twarz.
Zobaczyły jednak, że dziewczyna ma otwarte i zaczerwienione, a także
podejrzanie mokre oczy.
-
Lily, kochana! – Loran zaraz klęknęła przy dziewczynie, a Dorcas usiadła przy
Rudej na łóżku – Co się stało? Czemu płakałaś?
-
Nic wielkiego, spokojnie.
-
Jak to nic wielkiego? – oburzyła się Meadowes – Przecież widzimy, że jesteś
przybita! Kto to zrobił?
Ruda
przygryzła dolną wargę chcąc zahamować znów napływające łzy i powiedziała
szeptem tylko nazwisko:
-
Potter…
Dor
i Anne spojrzały na siebie porozumiewawczo. Jak tylko Lily była przybita, to
przeważnie była to jego sprawka. Jednak nigdy nie widziały jej aż tak
zrozpaczonej. Widziały, że dziewczyna zaraz się rozklei, więc przytuliły ją
delikatnie i podniosły do pionu, aby mogła usiąść z nimi.
-
Powiedz co ten kretyn znowu zrobił?
-
On… on mnie… - Ruda zawiesiła się na chwilę nie bardzo wiedząc jak to
powiedzieć i popłynęła kolejna fala łez. Dziewczyny bezsilne mogły tylko czekać
aż ich przyjaciółka się uspokoi i pocieszać słowami typu: „wszystko będzie
dobrze”. Ale Lily wiedziała już, że na pewno nie będzie w porządku. Zbyt dużo
osób to widziało, zaraz plotka rozniesie się po całej szkole. Bała się utraty
reputacji, krzywych spojrzeń, a najbardziej nienawistnych komentarzy
zazdrosnych fanek Jamesa. Po upłynięciu kilku minut Evans wzięła w końcu
głęboki oddech i uspokoiła się nieco.
-
Obiecajcie tylko, że zachowacie to dla siebie.. Chociaż i tak pewnie cała
szkoła będzie o tym gadać.
Gryfonki,
mimo że nie bardzo wiedziały o czym mówi zielonooka, to i tak pokiwały
twierdząco głowami i złożyły obietnicę milczenia.
-
Bo widzicie, Potter mnie…. pocałował – zaraz po wypowiedzeniu tych słów Ruda
spąsowiała jak róża. Dziewczyny wydały z siebie głośne okrzyki nie kryjąc
zaskoczenia. Spojrzały na siebie, lekko się uśmiechając, ale zaraz poważniejąc,
gdy napotkały groźny wzrok Evansównej.
-
Ale… jak to się stało? Myślałyśmy, że go nienawidzisz.
-
Bo go nienawidzę, a teraz tym bardziej!
Przyjaciółki
czuły się lekko zdezorientowane. Lily całowała się z Rogaczem, nie mówi, że go
odepchnęła i płacze z tego powodu.
-
To czemu… mu na to pozwoliłaś? – spytała Dor niepewnie
-
Pozwoliłam… Pozwoliłam?! Naprawdę myślisz, że jestem aż tak ograniczona, żeby
dać się pocałować temu pacanowi?!
-
To jak…
-
Rzucił na mnie zaklęcie! Unieruchomił mnie, nie mogłam mu się przeciwstawić,
ale za to zostawiłam na jego twarzy piękny odcisk moje ręki.
Gryfonki
spojrzały na siebie wielkimi oczami. Zamurowało je, nie były w stanie uwierzyć
w tą historię.
-
Och, Lily… tak na przykro. – Anne spoglądała na przyjaciółkę współczująco.
Wiedziała, że Potter przeskrobał sobie na wieki wieków u panny prefekt. Chwilę
ciszy przerwało ciche skrzypienie drzwi. Do pokoju pewnym krokiem weszła Kate
Marywale i wzrokiem ogarnęła sytuację w pomieszczeniu. Podeszła do swojego
łóżka szukając czego w kufrze, który wyciągnęła spod skrzyni. Czuła na sobie
spojrzenie współlokatorek, co strasznie ją irytowało. Ona też nie była
szczęśliwa, że z nimi mieszka, ale miała pełne prawo tu być.
-
Na co się gapicie? – warknęła dziewczyna do Gryfonek.
-
A to już jest taki zakaz? – spytała lekceważąco Dorcas.
-
Uważaj Meadowes, twoja czysta krew cię nie uratuje, po zadawaniu się ze szlamą.
– Marywale wskazała wzrokiem na Lily. – Poza tym słyszałam, że jednak uległaś
urokowi sławnego Blacka?
-
Myślę, że to nie twój interes.
-
Właśnie, że mój. Poprawił się w łóżku? Bo jak ja z nim byłam, to szału nie
robił. – Kate zaśmiała się gardłowo, zadowolona ze swojej krytyki. Dorcas
wściekła wyciągnęła różdżkę i w mgnieniu oka znalazła się przed dziewczyną.
-
Jeszcze jedno słowo, a pożałujesz. – wycedziła przez zęby.
-
Meadowes nie tak groźnie, bo się jeszcze wystraszę. Poza tym… pamiętaj, że
chodzę z przyjacielem twojego Syriuszka, więc… ty też uważaj.
Kate
już chciała wyjść do pokoju wspólnego, kiedy usłyszała głos Anne.
-
Co ty planujesz zrobić z Peterem, Marywale? Bo nie uwierzę, że nagle się w nim
zakochałaś.
Wszystkie
zdziwione spojrzały na Loran, która nigdy nie zabierała głosu w dyskusjach z
Kate. Była przecież z reguły cichą i bezkonfliktową dziewczyną, a teraz zadała
pytanie, które od dawna i dziewczyny, i Huncwotów męczyło. Niestety nie
uzyskała ona odpowiedzi. Blondynka uśmiechnęła się tylko tajemniczo i opuściła
pokój. „Gryfonka przez pomyłkę” uważała swój plan za doskonały. Męczyło ją
towarzystwo Petera, ale wiedziała, że jeśli wszystko pójdzie po jej myśli, to zgarnie
za to liczne zasługi, które będą tylko i wyłącznie dla niej. Wreszcie ludzie ją
dostrzegą, będą błagać ją o litość, klękać przed nią. Tak… marzyła jej się władza. Ktoś mógłby
zapytać jak u licha Pettigrew ma ją doprowadzić na szczyt? Mimo jego nikłej
inteligencji i tchórzostwa, zadawał się z Huncwotami, a to była jego wielka
zaleta.
Gryfonka weszła do pokoju Huncwotów
tak jak się umówiła ze swoim pseudo-chłopakiem. Zastała go siedzącego na łóżku
i objadającego się paluszkami maczanymi w karmelu. Marywale podeszła do niego
zmysłowo i usiadła za nim, rozmasowując jego barki. Brzydziło ją to, ale była
silna, wiedziała, że wytrzyma.
-
Cześć kochanie – Peter przywitał się i przyciągnął dziewczynę do siebie
namiętnie ją całując. Kate po kryjomu wytarła okolice ust od śliny, a kiedy
chłopak się na nią spojrzał, to uśmiechnęła się promiennie.
-
Gdzie twoi koledzy? – spytała dziewczyna, wtulając się tłuste ciało Huncwota.
-
Nie wiem, ale na szczęście ich nie ma. Nie byliby szczęśliwi, gdyby cię tu
zobaczyli.
-
O, a dlaczego to? – spytała Marywale, udając zaskoczenie.
-
Syriusz powiedział mi dziwne rzeczy o tobie…
Dziewczyna
spojrzała na speszonego chłopaka. Była ciekawa czy wierzy w to wszystko, czy
już tak go omamiła, że będzie w stanie wmówić mu, że to kłamstwo.
-
Co o mnie powiedział?
-
Nic, nic kochanie… To na pewno same bzdury, bo nie może znieść tego, że mam tak
piękną dziewczynę.
Peter
nachylił się i ponownie pocałował swoją ukochaną, przygniatając ją swoim
ciężkim ciałem. Mimo tego, Kate tryumfowała. Domyślała się, że Black
przestrzegł swojego przyjaciela, ale ten na szczęście uznał to za kłamstwo.
Czyli pierwsza faza planu przebiega
pozytywnie. Marywale okręcała sobie Petera wokół małego paluszka. Teraz
postanowiła przejść do części drugiej.
-
Dlaczego ty się w ogóle z nimi zadajesz? – spytała dziewczyna, jeżdżąc palcem
po torsie Glizdogona.
-
Ale z kim, Pączuszku?
-
Z Blackiem, Potterem i Lupinem. Przez ich gwiazdorzenie ciągle żyjesz w cieniu tej trójki. A ja wiem, że jesteś o
wiele zdolniejszy niż myślisz. Gdybyś tylko chciał, mógłbyś się wybić ponad
nich.
Widziała,
że trybiki w mózgu Petera poruszają się leniwie, więc postanowiła mówić dalej.
-
Przecież oni tobą pomiatają. Wykorzystują cię. Nie mają cię za nikogo ważnego.
Martwię się o ciebie kochanie, nie chcę żeby oni cię zranili. Masz zbyt
wrażliwe uczucia i jesteś zbyt zdolny, by dać się stłamsić… - przerwała na
chwilę, by Glizdogon przyswoił spokojnie to co powiedziała, a kiedy dalej się
nie odzywał, to ujęła jego dużą dłoń w swoje ręce, spojrzała w jego wodniste
oczka i spytała:
-
Nie sądzisz tak, kochanie?
Nie
dane jednak było Peterowi odpowiedzieć na to pytanie, ponieważ do pokoju wszedł
właśnie Syriusz. Kiedy zobaczył, kto znajduje się w ich dormitorium, stanął jak
wryty.
-
Marywale.
-
Black.
Ich
zimne powitanie doskonale pokazywało, jakie łączą ich relacje i każdy od razu
wiedział, że nie jest to nic dobrego.
-
Mogłabyś wyjść?
-
Jak grzecznie, nie poznaję cię – powiedziała arogancko – Zobaczymy się później,
kotku.
Kate
podeszła do Pettigrewa i ucałowała go na pożegnanie, jednak on nie był zbyt
wylewny, bo bał się reakcji Łapy na jej obecność. Kiedy Gryfonka wyszła,
Syriusz zaraz przeszedł do pytań.
-
Co ona tu robiła? Chyba wiesz, co ci o niej mówiłem, prawda?
Glizdek
skwapliwie pokiwał twierdząco głową na znak, że doskonale pamięta ich rozmowę.
-
Nie rozumiem co w niej widzisz, to twoja sprawa – kontynuował długowłosy – Ale
nie sprowadzaj jej tutaj nigdy więcej.
W
tej samej chwili drzwi od dormitorium otworzyły się i do środka weszli
roześmiani Rogacz i Lunatyk. Kiedy spojrzenia Blacka i Pottera się skrzyżowały
nastała krępująca cisza, żaden nie wiedział, co ani jak ma powiedzieć. W końcu
pierwszy odezwał się Remus, który nie mógł już znieść takiego zachowania.
-
Co tu robiła Marywale? Minęliśmy ją właśnie.
-
Właśnie… - potwierdził Potter – Myślałem, że ma tu zakaz wstępu.
-
Bo ma – potwierdził Black – Tylko Glizdek nieuważnie słuchał.
Jednak
nikt nie miał teraz ochoty o tym rozmawiać. Wszyscy czekali co się zaraz
wydarzy, bo Rogacz z Łapą wciąż nie spuszczali z siebie wzroku.
-
Jak randka z Dorcas? – zapytał James z nadzieją, że nie będą musieli
przechodzić przez kolejne dni milczenia.
-
W porządku, podobało jej się. W skrócie romantycznie i namiętnie – Black
wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu. – A jak spotkanie z Evans?
-
Cudownie! Pocałowałem ją, a potem odczułem na swojej twarzy, jak bardzo ma
delikatną dłoń
James
też przybrał na twarzy uśmiech, masując miejsce po „liściu”. Na tą wiadomość
oczy Łapy zrobiły się wielkie jak piłki do ping – ponga.
-
Ona cię zabije, stary.
-
Wiem, ale warto było.
Oboje
zaczęli się śmiać, podeszli do siebie i uściskali się, jakby nie widzieli się
całe lata. Wiedzieli, że spór został właśnie zażegnany i, że oboje żałują
swoich czynów, i słów. Nie były potrzebne żadne wylewności, nic nie mogło
zniszczyć ich braterskiej przyjaźni, nigdy by na to nie pozwolili. Poklepali
się przyjacielsko po plecach i zaczęli przekomarzać jeden z drugim. Syriusz
poczochrał przyjaciela po włosach w ramach gratulacji, a James nie chcąc
pozostać dłużnym imitował sceny Syriusza z Dorcas z pomocą Lunatyka. Remus
tylko śmiał się i zadziwiał nad tym, jak ci dwoje szybko dochodzą do
porozumienia. Reszta wieczoru minęła chłopakom na nadrabianiu tej długiej ciszy
między Łapą i Rogaczem. Mieli sobie wiele do opowiedzenia.
Zajmuję miejsce i wracam za chwilę :)
OdpowiedzUsuńKochane Dziewczyny,
Usuńjak ja się cieszę, że dodałyście nowy rozdział. Uratowałyście mnie tym dzisiaj, bo akurat ten dzień nie należał do udanych. Rozdział jak zwykle cudowny, ale tym razem wydał mi się za krótki :) Zaczytałam się i musiałam już kończyć, ale w sumie długość jest nieważna, kiedy jakość rozdziału jest na najwyższym poziomie :)
Wasze opisy są genialne. Uwielbiam te części waszych rozdziałów, które się na nich opierają. Przyznam szczerze, że sama kocham biblioteki i najchętniej przesiadywałabym w nich całymi dniami ;)
Przyjaźń Anne i Remusa bardzo mnie ciekawi pod kątem tego, czy ich młodzieńcza obietnica ma rację bytu czy jednak nie będzie jej miała. Powiem szczerze, że osobiście byłabym za tym, aby zostali przyjaciółmi do końca, nie zranili siebie nawzajem i znaleźli sobie partnerów spoza "elitarnej" siódemki głównych bohaterów. Gdybym moją wersję pisała od początku, poszłabym właśnie w tą stronę, ale oczywiste, że wybór należy do was i zapewne macie już ułożone do końca historie poszczególnych bohaterów. Zawsze cieszę się z faktu, że przyjaźń w wykonaniu Lupina sprowadza się do pomocy w nauce, sprawach sercowych i innych powiązaniach przyjacielskich. Jego można nazwać stuprocentowym przyjacielem, bo ma wszystko to, co przyjaciel mieć powinien. Wysłucha, poradzi, pomoże i zmusi do działania :)
W sumie jestem zadowolona z podejścia Evans. Może nie jest zadowolona z tego, że jej przyjaciółka związała się z Blackiem, ale nic nie mówi i po cichu, w samotności dusi swoje żale względem tego. Wiem, że po tym, co wyprawiają moi bohaterowie nie powinnam tego pisać, ale chyba bym ją udusiła, gdyby nagle zaczęła na każdym kroku zniechęcać Dor do tego związku.
Powiem szczerze, że jestem mega zaskoczona tym, co się stało na linii frontu Evans-Potter. Po pierwsze dziękuję wam, że uwzględniłyście w tym rozdziale ich sprzeczkę, jeśli to, co się stało, da się w ten sposób nazwać. Po drugie w końcu doczekałam się tego, na co zawsze czekam. Po trzecie jestem mega zła na Rogacza. Dokładnie jestem wściekła. Ja rozumiem, że mógł ją pocałować nawet z przymusu, jest od niej silniejszy i wątpię, by ta mu się wyswobodziła, ale nigdy w życiu nie pomyślałabym, że jest zdolny do czegoś takiego. Jak on mógł rzucić na nią zaklęcie? Dla mnie to ewidentnie jest wykorzystanie człowieka i wcale nie dziwię się Lilce, że tak zareagowała. W moim przypadku zapewne nie skończyłoby się tylko na uderzeniu w twarz. Chamskie, niedojrzałe posunięcie i tyle. Pocałunek z musu, ale z możliwością, nawet niewielką, na reakcję, ok. W tym przypadku uważam jednak, że tylko Potter pokazał, że nie jest wart uwagi Rudej. Zawiodłam się na nim. Mimo to mam nadzieję, że ta nowa nienawiść, która zakiełkowała w dziewczynie szybko jej przejdzie ;)
Black i romantyzm... W sumie to jest to bardzo urocze. Nieważne, że zorganizowane z pomocą Remusa, ważne, że Łapa naprawdę się postarał, a to dużo, jeśli chodzi o niego. Widać, że bardzo mu zależy i to trzeba wziąć pod uwagę. James mógłby teraz brać od niego lekcje. Chociaż w sumie Potter ma teraz tak przerąbane, że na chwilę obecną radzę mu nie wchodzić w pole widzenia Evans. Liczę na to, że nie skłócicie Dor i Syriusza, i że ta para dotrwa do końca. Niech chociaż raz Black będzie szczęśliwy.
Przepraszam, ale musiałam dodać ten komentarz w dwóch częściach, bo był za długi :(
UsuńJedno pytanko. Nie wiem, czy coś przegapiłam, czy po prostu nie zrozumiałam problemu, ale Kate jest Gryfonką, prawda? To dlaczego chłopacy się zdziwili, że była w wieży i dlaczego ma niby zakaz przebywania tam? Chodzi o ich własny zakaz, który dla niej ustanowili?
Jeśli już przy niej jestem to muszę powiedzieć, jak bardzo jej nie znoszę. Nie wiem, czy dobre jest to, że wszyscy dookoła widzą, że ona wykorzystuje Petera, a nic nie próbują z tym zrobić czy nie. Z jednej strony nie powinni się wtrącać do jego związku, z drugiej ewidentnie każdy wie, że taka dziewczyna jak ona nie poleciałaby na Glizdka. Nie jest to więc ich obowiązkiem spróbować mu pomóc? Nawet, jeśli ten trochę przez to pocierpi? Teraz zapewne wyniknie z tego jeszcze coś gorszego. Sama nie wiem, co bym w takie sytuacji zrobiła. Może na miejscu dziewczyn nic, ale na miejscu chłopaków już coś. Wiem, że Syriusz go ostrzegał, ale jak widać nieskutecznie. Przecież oni dobrze znają Petera i powinni wiedzieć, jak do niego dotrzeć. Moje przeczucie podpowiada mi, że Kate chce się zaciągnąć do Śmierciożerców i przez Pettigrew'a dostać się z powrotem do chłopaków. Czekam więc z niecierpliwością na dalszy rozwój wypadków.
Liczyłam jeszcze na rozmowę Syriusza i Jamesa, ale powiem szczerze, że chyba brak tej rozmowy "wyrażał więcej niż tysiąc słów" :) Po tym właśnie było widać, jakie relacje łączą tą dwójkę. Nie potrzebują nic mówić, żeby się porozumieć, bo dobrze wiedzą, co ten drugi chciałby powiedzieć. To się nazywa prawdziwa przyjaźń. Cieszę się, że w końcu się pogodzili i nie wchodząc w zbędne tłumaczenie wzajemnych pretensji, dogadali się.
Przepraszam, że ten komentarz taki jakiś nijaki, ale czekają na mnie książki, więc niestety muszę do nich wracać.
Oczywiście niezmiennie i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział (teraz już wiem, kiedy się zjawić).
Pozdrawiam was serdecznie
Luthien
Kochana Luthien!
UsuńPrzede wszystkim dziękujemy za tak cudowny komentarz.Jest tak wspaniały, że aż brak nam słów, co nieczęsto się zdarza. :)
Cieszymy się ogromnie, że chociaż w jakimś stopniu mogłyśmy uratować Twój dzień. Chociaż nie zrobiłyśmy tego świadomie, udało nam się coś dobrego.
Przyjaźń Anne i Remusa w najbliższej przyszłości nie zostanie zachwiana. Co będzie potem,czas pokaże. Niedługo Loran pozna kogoś nowego, więcej nie zdradzimy.
Evans nie będzie robiła Dor wyrzutów, bo wie, że przyjaciółka jest szczęśliwa. Może nie uważa, że Black jest najlepszym kandydatem na chłopaka, ale swoje myśli zachowa raczej dla siebie i będzie wspierać Dorcas.
Potter zachował się jak skończony idiota, zresztą nie pierwszy raz. Gdyby tego mało, jest dumny z tego, co zrobił. Na szczęście na jakiś czas odpuści z głupimi zagrywkami względem Rudej.Na froncie Potter-Evans wydarzy się jeszcze więcej. Nienawiść Lily osiągnie apogeum, ale ostatecznie wyjdzie z tego coś pozytywnego.
Jeżeli chodzi o sprawę z Kate...Ona faktycznie jest Gryfonką, a chłopakom, a właściwie Syriuszowi, chodzi tylko o to, aby nie pałętała się po ich sypialni. Łapa, mimo tego że już dawno przestał ją kochać, nie zapomniał o tym, co mu zrobiła.
Peter nie będzie chciał słuchać innych. W końcu Kate to jego pierwsza dziewczyna i nie chce tak szybko z niej zrezygnować.
Darowałyśmy sobie jakieś wielkie przepraszanie i wybaczanie, jeżeli chodzi o Łapę i Rogacza. Stwierdziłyśmy, że nie bardzo pasuje do nich takie zachowanie, dlatego pogodziłyśmy ich w dość spontaniczny sposób, co też pokazuje, jaka jest ich przyjaźń. Prawdziwa i niezachwiana.
Cieszymy, że się podobało. Również ściskamy gorąco i pozdrawiamy!
~ Łapa i Rogacz
Sorry że tak krótko ale żadne słowa nie są w stanie tego opisać chociaż...znajdę takie:
OdpowiedzUsuńZajebiste, rewelacyjne i fantastyczne
Pozdrówka czekam na next i weny!
Cieszymy się, że Ci się podoba. Dziękujemy, że wpadłaś. ;)
UsuńBo wiecie do super blogów zawsze się wraca :-)
UsuńKochane Łapo i Rogaczu!
OdpowiedzUsuńWybaczcie, że dopiero teraz komentuje, rozdział przeczytałam już w piątek, ale nie miałam czasu skomentować no i miałam małe problemy z komputerem. Ale jestem.
Rozdział jak zwykle cudowny. Nie spodziewałam się po Łapie tego, że będzie taki opiekuńczy. Zaskoczył mnie tym pozytywnie. No i James... Nie wiem czy mam się cieszyć czy nie. Pocałował Lilkę. Czy nie popełnił błędu. No i Kate. O co jej tak właściwie chodzi?
Pozostaje mi życzyć Wam weny i czekac na next.
Łapa jest naprawdę zakochany w Dorcas, dlatego się tak o nią troszczy, chociaż on sam nigdy nie przypuszczał, że byłby zdolny do czegoś takiego. James zachował się jak pajac, a niedługo jego relacja z Evans pogorszy się jeszcze bardziej. Kate ma swój konkretny plan, który stopniowo realizuje.
UsuńCieszymy się, że Ci się podobało. Pozdrawiamy! :)
Cudo *-* zakochałam się w końcówce. I ta randka Syriusza I Dorcas nwm jak wy to wymyślacie... <3 Współczuję Rogaczowi bo Lilka go zabija :') Życzę morza weny i pozdrawiam ;**
OdpowiedzUsuńCieszymy się, że Ci się podobało. Dziękujemy, że wpadłaś i również pozdrawiamy. ;)
Usuń~ Ł&R
Ajajaj czemu ja dopiero teraz tu zajrzalam? :( rozdział jak zawsze zajebisty <3 kocham to odpowiadanie :) Syriusz taki romantyczny że ojeeej *.* to chyba mój ulubieniec z Huncwotów :) James, brawo za odwagę. Nietrudno było przewidzieć, że Lilka za takie zagranie Cię zabije, ale propsy za to, że zaryzykowałes :D wgl scena ich spotkania tak się Wam udała, tak idealnie ją opisalysci... ppragnę więcej :3 opisy macie cudowne, dobrse oddzialywuja na wyobraźnię i wprowadzają czytelników w odpowiedni nastrój. Peter i Kate.. no nie mogę, tak mnie to brzydzi że masakra.. jeszcze te jego "tłuste ciałko" "ślina"... przygniótl ją swoim ciężarem :D to akurat dobrze jej tak XD niech się lala nie miesza między Syriusza i Dor.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Serdecznie i przesyłam ogromne pokłady weny :*
/Annabeth
Syriusz jest zakochany, stąd jego romantyzm i troska o Dorcas. James może i był odważny, ale faktycznie nie pomyślał nad tym, co robi. Całkowicie zraził do siebie Lily.
UsuńWątek Petera i Kate to dość skomplikowana sprawa, zważywszy na to, że ze strony Marywale nie jest to miłość ani nawet sympatia.
Cieszymy się, że Ci się podobało i również serdecznie Cię pozdrawiamy! :)
~ Ł&R
Zapraszam na rozdział 41 http://syriusz-black-i-dorcas-meadowes.blogspot.com/2015/06/rozdzia-41-zdrada.html oraz na http://dorcas-pisze.blogspot.com/2015/06/rozdzia-1-nowe-dowody.html
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowy rozdział!
OdpowiedzUsuńWgl przepraszam, że nie skomentowałam, ale nie mam do tego głowy. Ale rozdział jest świetny i nie mogę się doczekać następnego! Nawet nie wiecie jak się cieszę, że się wreszcie pogodzili :')
Pozdrawiam!
Droga Gabby,
Usuńrozumiemy, czas również nie jest ostatnio naszym sprzymierzeńcem przez co mamy wiele zaległości. Jednak dziękujemy bardzo, że i tak odwiedziłaś naszego bloga i dałaś radę się pokazać. To wieeele znaczy :)
Już wpadamy do Ciebie!
Dziękujemy bardzo i pozdrawiamy!
Kochane Łapo i Rogaczu,
OdpowiedzUsuńMiałam już iść spać, ale przez przypadek przeczytałam, że rozdział jest dla mnie i nie mogłam tego odpuścić. Musiałam przeczytać i od razu skomentować.
Dziękuję bardzo za dedykację, na którą nie zasłużyłam, gdyż ostatnio nie jestem wzorowym czytelnikiem, ani komentatorem. Postaram się, żeby ten komentarz miał przyzwoitą długość, ponieważ zasługujecie na to.
Zacznę od skomentowania związku z Kate. Przeraża mnie to. Nie ma nic gorszego, niż taka "miłość", kiedy człowiek staje się ślepy i głuchy. Przecież gołym okiem widać, że dziewczyna nie jest zainteresowana Peterem, że robi wszystko żeby poróżnić chłopaków. Zaintrygowała mnie ta dziewczyna. Czy to właśnie ona sprowadzi Petera na złą drogę? Czy to będzie coś innego. Zresztą jak ona mogła powiedzieć, że przyjaciele drwią sobie z Glizdogona. Owszem podśmiewują się czasem, ale nie drwią. Przecież są fajną paczką przyjaciół.
Potter rzeczywiście przegiął. Zeby używać magii. Powinno mu być wstyd, że jego podryw jest tak beznadziejny, że musi posuwać się do przemocy, żeby pocałować Lily. Na miejscu Evans zafundowałabym mu jakąś zemstę, bo jedno uderzenie w twarz to za mało.
Jestem dumna z naszej Rudej, że nie popłakała się przy Jamesie. Wtedy bufon popadłby w euforię, że nie dość iż pocałował swoją ukochaną to jeszcze zadziałał na nią tak mocno, że dziewczyna się przejęła.
Syriusz zrobił się romantykiem no no no. Doris będzie mieć z nim naprawdę dobrze, chyba, że Kate w jakiś sposób zniszczy ich szczęscie. Pomysł Black'a na randkę był naprawdę cudowny, genialny i uroczy. Wierzę, że będzie się starał zawsze, a nie tylko na początku.
Najbardziej jednak poruszyło mnie zakończenie. Bez zbędnych ceregieli po prostu chłopcy się pogodzili. To cudownie, bo nie ma nic gorszego niż kłótnia Łapy i Rogacza.
Pozdrawiam
Wasza Em
Ps. Mam nadzieję, że komentarz wyszedł w miarę przyzwoity
Kochana Em,
Usuńnawet nie wiesz jak się cieszymy z Twojej wizyty i jesteśmy pełne nadziei, że możesz wreszcie odpocząć, bo na pewno w pełni na to zasłużyłaś!
Jak już zauważysz w następnym rozdziale, Kate będzie miała swój udział w przemianie Petera i owszem, częściowo ona się do tego przyczyni. Niestety Marywale tak owinęła sobie chłopaczka wokół palca, że jest w stanie wmówić mu wiele nieprawdziwych rzeczy, ale póki co Glizdek będzie starał się jeszcze używać rozumu.
Lily nigdy nie podarowałaby sobie, gdyby okazała swoją słabość przy kimś, kogo tak bardzo nienawidzi. Potter zbyt mocno uraził tym razem jej dumę.
Związek Dorcas i Syriusza wydaje się wręcz idealny i na razie tak będzie, a potem okaże się co dalej :)
I właśnie o to nam chodziło! Nie wyobrażałyśmy sobie, że Huncwoci będą przerabiali jakieś ckliwe przeprosiny, zbyt długo się znają i oboje wiedzieli, że są winni, więc co im więcej pozostawało jak puścić tamto wydarzenie w niepamięć? :)
Kochana Em, rozdział jest cudowny i nawet nie myśl, że TY mogłabyś nie podołać. Kochamy kiedy piszesz nam swoją opinię i przemyślenia, dają nam one wiele radochy i takiego... hm... ciepła? :D
Dziękujemy bardzo i pozdrawiamy!!!
Jej, Rogacz i Łapa znowu w zgodzie :D
OdpowiedzUsuńJames ma pamiątkę po Lily, nie powinien teraz myć twarzy :P
Rozdział cudowny, Glizdogon głupi, a ja lecę czytać dalej ;)
Pozdrawiam serdecznie.
Znów ja, moje Wspaniałe!
OdpowiedzUsuńNie wiem kto Wam nawypisywał takich głupot! Jak to za długi?! Poprzedni rozdział był cudowny i jak dla mnie, mógł być jeszcze dłuższy. Proszę Was nie słuchajcie takich dyrdymałów. Im więcej Waszej twórczości tym lepiej!:)
Jako fanka Jamesa zacznę od niego! Żal mi go było jak Syriusz go zlewał i nie dał nawet dojść do słowa i wyjaśnić, ale ale sam sobie na to zasłużył. Co do jego postępowania względem Lily. No masakra, ale przecież za to kochamy Pottera, za jego głupotę i nieustępliwość. Przyznam, że ten "zabójczy" pocałunek wprawił mnie w zadowolenie i poprawił nastrój, od dawna wyczekiwałam czegoś takiego. Kłótni i słodkiej głupoty Jamesa. Aż boję się pomyśleć, co go spotka jak Evans ochłonie, dojdzie do siebie i postanowi mu odpłacić pięknym za nadobne:) Podziwiam go za odwagę, znając charakterek Lily powinien prosić Dumbledore`a żeby przysłał mu obstawę z ministerstwa:D
Syriusz się na prawdę stara i to widać. Wiadomo, że każdemu czasem potrzebne wsparcie jeśli chce coś przygotować, więc myślę, że malutka pomoc Remusa nie umniejsza zasług Łapy, który postanowił pokazać Dorcas, że mu zależy, jaka jest dla niego ważna. Dziewczyna znająca go nie od dziś doskonale docenia jego wysiłek i myślę, że nawet gdyby się przyznał i wspomniał o udziale Lunatyka nie zrobiłoby to dla niej żadnej różnicy,w końcu liczy się gest, prawda? Także Łapo, moje uszanowanie. Czapki z głów! Oboje zasługują na siebie i szczęście:)
Glizdogon, brak słów. Chociaż każdy kto nie jest zauważany przez dziewczyny i traktowany jako potencjalny kandydat na chłopaka, ma prawo do zwątpienia w siebie i swój wygląd. Nie dziwota, że chłopaczyna poleciał na ładne ciało i oczy, w końcu przecież nie jest gorszy niż James czy Syriusz i należy mu się, co nie? Szkoda tylko, że czyny i zamiary Kate nie są tak piękne jak ona. Tutaj nawet mi go szkoda, mimo że go nie trawię.
Pozwolę sobie, skoro zwracacie uwagę na życzenia czytelników, zauważyć, że ROZDZIAŁ ZA KRÓTKI! :D :D
Pozdrawiam Was cieplutko!
Rogata
Hej,
OdpowiedzUsuńSyriusz bardzo się stara, kibicuję mu, ale szkoda mi Jamesa, ciekawa jestem jak dalej to poprowadzisz...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Anne i Remus są tacy uroczy. Z jednej strony widać, że trochę ich ciągnie do siebie i kibicuję im, a z drugiej ta przyjaźń jest taka fajna i przyjemna, że aż się nie chce, żeby z tego było coś więcej. Jestem ciekawa swoich odczuć w poźniejszych rozdziałach :D
OdpowiedzUsuńCóż... Scenę między Jamesem a Lily pozostawię bez komentarza i spróbuję wymazać ją z pamięci. Napiszę tylko jeszcze, że ciekawi mnie co potem będzie myślał Rogacz i Lily. Oj, jestem bardzo ciekawa.
Cieszę się z sielanki między Dorcas i Syriuszem, i och jak dobrze że chłopak się stara i jednak nie traktuje jej tak jak innych :D
Poniekąd reakcja Lily mnie nieco zadowoliła, ale Jamesa nadal nie skomentuję.
Wybaczcie, że to napiszę, ale to co tu się dzieje między Jamesem a Lily jest po prostu złe.
Jejku, ja dopiero teraz się zastanawiam, czy Wam przychodza powiadomienia na meila o komentarzach, bo jakiś czas temu był problem z tym na blogspocie i z tego co wiem, to w ustawieniach trzeba było się bawić.
Myślę, że jak ochłonę, to pod najnowszą notką wrócę do tego tematu.
I tutaj też dodam, że przeczytałam sobie komentarze innych i jest mi smutno, że jedynie ze 3 osoby dostrzegają w jego zachowaniu coś złego, a inne, niestety, gratulują mu odwagi.
Ja rozumiem, opowiadanie ma dostarczać rozrywki, ale niech też ma jakiś przekaz.
Kurczę... Zawiodłam się tymi scenami między Lily i Jamesem. :/
Mam nadzieję, że ten temat nie rozejdzie się po kościach.
Buziaki! :*