Na początku chcemy Was ogromnie przeprosić. Wiemy, że mamy na Waszych blogach straszne zaległości, nad czym same ubolewamy i bijemy się w pierś. Mamy nadzieję, że nam wybaczycie i zrozumiecie, że ostatnio krucho u nas z czasem, mimo tego, iż mamy wakacje. Mamy masę obowiązków, które walą nam się na głowę - praca, prawo jazdy, rekrutacja na studia, szukanie mieszkanie. Uroczyście przysięgamy, że jutro nadrobimy wszystkie zaległości. Jeszcze raz strasznie przepraszamy i liczymy na wyrozumiałość.
Dzisiejszy rozdział jest o wszystkim i o niczym, ale i takie notki są potrzebne. Dedykujemy go Dorcas, która jest autorką 300. komentarza na naszym blogu. Dziękujemy Wam, jesteście wielcy!
Jeszcze raz obiecujemy poprawę i zapraszamy do lektury!
~ Łapa i Rogacz
Młody,
rozczochrany chłopak otworzył właśnie oczy. Obraz, który ujrzał
był bardzo nieostry, toteż wyciągnął swą prawą dłoń w
poszukiwaniu okularów. Gdy znalazł czarne, okrągłe oprawki, od
razu umieścił je na swoim nosie. Rozejrzał się uważnie dookoła.
Nadal przebywał w Skrzydle Szpitalnym. Na stoliku, który znajdował
się po lewej stronie jego łóżka stała taca z eliksirami różnej
maści. Miał ich serdecznie dość. Były ohydne, a on musiał
codziennie je zażywać. Nie rozumiał tylko po co. Jego rany już
parę dni temu się zagoiły. Po niektórych pozostały mu szpetne
blizny, ale był już przecież zdrowy. Nie miał więc pojęcia,
dlaczego ciągle siedzi tutaj, a nie w swoim dormitorium wraz z
swoimi. Czuł się trochę samotny. Oczywiście koledzy odwiedzali go
codziennie. Przychodzili nawet kilka razy w ciągu dnia, o ile pani
Pomfrey im tego nie zabraniała, ale Jamesowi to nie wystarczało.
Wiedział, że wiele rzeczy go omija i nie umiał się z tym
pogodzić. Czuł, że przez to zbyt długie, jego zdaniem, siedzenie
w szpitalu, traci dobrą zabawę. Ile punktów szkolnego regulaminu
mógłby wraz z Syriuszem złamać w tym czasie? Jednak było coś, a
właściwie ktoś, kto jeszcze bardziej denerwował Pottera. Tą
osobą była szkolna pielęgniarka, która teraz opiekowała się
Rogaczem. Kobieta równo co dwie godziny przychodziła do swojego
pacjenta i uważnie sprawdzała stan jego zdrowia. Poprawiała
poduszki, przynosiła jedzenie, pilnowała, by łykał lekarstwa i
przeganiała wszystkich, którzy odwiedzali chorego. James czuł się
odrobinę osaczony. Czasami powstrzymywał się, żeby na nią nie
nakrzyczeć. Tyle razy powtarzał jej, że ma się świetnie i
chciałby już opuścić Skrzydło Szpitalne, ale pani Pomfrey za
każdym razem tłumaczyła mu, że jeszcze nie jest na tyle zdrowy.
Rogaty czuł się jak pięciolatek, z którym obchodzą się jak z
jajkiem. Przecież nie był małym chłopcem. Umiał o siebie zadbać
i nie potrzebował w tym niczyjej pomocy. Jakby tego było mało, od
finałowego meczu Lily nie odwiedziła go ani razu. Miał nadzieję
na to, że teraz, kiedy Snape poszedł w odstawkę, ich relacje
ulegną poprawie. Chciał z nią porozmawiać i wyjaśnić sytuację,
która miała miejsce nad jeziorem, ale nie mieli okazji porozmawiać.
Najpierw Lily się obraziła, a później Smark go zaatakował i
wylądował w szpitalu. Oczywiście o tym, że zrobił to Snape
powiedział tylko Huncwotom. Nie chciał, żeby Evans pomyślała, że
oskarżając Severusa, próbuje ugrać coś dla siebie, toteż
uparcie powtarzał, iż nie ma pojęcia, kto go zaatakował. To
kłamstwo sprzedał nawet Dumbledore'owi, który oczywiście
odwiedził swojego ucznia. Dyrektor starał się wyjaśnić całą
sprawę, dlatego postanowił porozmawiać z głównym
zainteresowanym. James powiedział mu tylko, że wracał z treningu,
kiedy ktoś go zaatakował. Twierdził, że nie rozpoznał sprawcy i
że niewiele pamięta z całego zajścia. Wie tylko tyle, że obudził
się w Skrzydle Szpitalnym. Potter nie zastanawiał się nad tym, czy
to, co mówi brzmi wiarygodnie. Nie myślał nad tym, czy dyrektor
uwierzy w te historię, jednak za wszelką cenę starał się nie
zdradzić prawdy. Oczywiście nie zdawał sobie sprawy z tego, że
Albus wie o tym, co tak naprawdę się wydarzyło. James sądził, że
cała ta sytuacja, to sprawa między nim i Smarkiem, nikt nie
powinien się do tego mieszać. On sam sobie z tym poradzi i we
właściwym czasie wyrówna rachunki ze swoim wrogiem. Nie chciał
załatwiać tego przez dyrektora. Obawiał się, że cała szkoła, w
tym Lily, dowie się o wszystkim, a do tego nie mógł dopuścić.
Sprawa z Severusem i tak dostatecznie już ją przybiła. Nie miał
zamiaru dokładać jej zmartwień. Oprócz tego nie chciał, żeby
Smarkerus pomyślał, że on, James się go boi, dlatego od razu
skarży dyrektorowi. Potter był przekonany, że sam rozwiąże
sytuację. Nie miał jeszcze pomysłu, jak to zrobi, ale wiedział,
że tak tego nie zostawi. Łapa nie pochwalał jego zachowania.
Uważał, że Rogacz powinien powiedzieć o wszystkim i raz na zawsze
pozbyć się Severusa ze szkoły. Jego rozmyślania przerwała
szkolna pielęgniarka, która nagle zjawiła się tuż obok jego
łóżka.
- Dobrze, panie Potter – rzekła – Jest pan wolny –
dodała. Wydawała się jednak nie być do końca przekonana.
Wyglądała, jakby miała ochotę wlać mu do gardła wszystkie
eliksiry, jakie ma w swoich zapasach. Uradowanemu Jamesowi nie było
trzeba dwa razy powtarzać. Zeskoczył szybko z łóżka. Zgarnął w
pośpiechu swoje rzeczy i czym prędzej opuścił pomieszczenie, w
którym spędził ostatnio całkiem sporo czasu.
*
Severus
Snape siedział właśnie w Pokoju Wspólnym Ślizgonów. Od paru dni
wydawał się być jakiś nieswój, co zgodnie potwierdzali wszyscy
jego koledzy. Chłopak zachowywał się dziwnie. Wyglądał, jakby
nic go nie interesowało. Nie przejął się przegranym meczem, który
w efekcie pozbawił Slytherin nie tylko wygranej Pucharu Quidditcha,
ale także szans na zdobycie Pucharu Domów. Gryffindor wyszedł na
prowadzenie, a przewaga punktowa, którą zdobył, była niemal nie
do odrobienia. Ślizgoni byli niewyobrażalnie źli, zwłaszcza, że
od zwycięstwa odsunęła ich ta mała, wredna, brudna szlama -
Evans. Snape jednak nie zwracał na to uwagi, a prędzej przecież
tak się starał, by Slytherin zdobył puchar. Severus sam zdobył
ogromne ilości puntów za eliksiry, które przygotowywał, a teraz
zupełnie nie przejął się przegraną. Do tego wydawał się być
dziwnie poddenerwowany. Wzdrygał się niespokojnie za każdym razem,
gdy ktoś go zawołał. Nikt z przyjaciół chłopaka nie znał
jednak przyczyn tego niecodziennego zachowania. Nikt nie wiedział
przecież o wydarzeniach, które miały miejsce ostatnio. Severus nie
przyznał się nikomu do tego, że to on stoi za dziwnym atakiem,
któremu uległ Potter. Ślizgon zastanawiał się, dlaczego jeszcze
nikt nie wezwał go na rozmowę. Był pewien, że ten napuszony łeb
od razu pobiegnie na skargę do Dumledore'a. Dlaczego więc dyrektor
jeszcze z nim nie porozmawiał? Dlaczego w żaden sposób go nie
ukarał? Przecież już dawno powinien wylecieć ze szkoły! Minęło
już tyle czasu, a nikt się tym nie zainteresował. Może Potter
siedział cicho? Snape'owi nie mieściło się to jednak w głowie.
Był pewien, że ten pacan na pewno wykorzystał okazję do tego, by
w końcu się go pozbyć, odsunąć go raz na zawsze od Lily. Jej też
na pewno powiedział o wszystkim, dlatego nie chce z nim rozmawiać.
Ba! Nie chce nawet na niego patrzeć. Teraz przyjaźni się z
Potterem. Zagrała za niego w ostatnim meczu. Wsiadła na jego
miotłę. Założyła jego szaty, miała na plecach jego nazwisko!
Pewnie był niesamowicie szczęśliwy, kiedy się o tym dowiedział.
A potem jeszcze Lily odwiedziła go w szpitalu. Tak, Severus wiedział
o tym. Widział, jak cała drużyna Gryfonów poszła odwiedzić
swojego szukającego, a Evans poszła razem z nimi. Potter pewnie
opowiedział jej o tym, co się stało. Ale nie powiedział jej
wszystkiego. Pewnie przedstawił jej tylko część faktów, które
miały miejsce. Oczywiście zataił to, że to on sprowokował cały
ten pojedynek. Pewnie całą winę zrzucił na niego, na Snape'a. Tak
nie może być. On musi powiedzieć o wszystkim Lily. Musi jej
wyjaśnić, co tak naprawdę się stało. Może wtedy spojrzy na
niego nieco bardziej przychylnie. Jak pomyślał, tak też zrobił.
Wybiegł energicznie z pomieszczenia. Miał tylko nadzieję, że
znajdzie dziewczynę i że ta zechce z nim porozmawiać.
*
Lily
Evans wyszła właśnie z chatki gajowego. Stwierdziła, że warto
byłoby się pożegnać z przyjacielem. Już jutro miała przecież
wraz z przyjaciółmi jechać do domu na letnie wakacje. Pierwszy raz
w życiu pani prefekt wcale nie cieszyła się z faktu, iż nadeszło
lato. Miała przecież otrzymać wyniki egzaminów. Jak w takiej
sytuacji zachować spokój i cieszyć się wakacjami? Zwłaszcza, że
Lily Evans nie była pewna, czy napisała swoje egzaminy tak, jakby
chciała. Zastanawiała się nawet czasem, czy w ogóle je zda. Im
dłużej i częściej o nich myślała, tym gorsze myśli ją
nachodziły. Jednak nie tylko wyniki egzaminów sprawiały, że Evans
wcale nie cieszyła się z lata. Obawiała się, że spędzi je
samotnie. Oczywiście miała zamiar spotkać się z przyjaciółmi,
ale wiedziała, że ich spotkanie będzie trwało zaledwie kilka dni.
Co miała zrobić z resztą wakacji? Co roku towarzyszył jej
Severus, teraz nawet to miało się zmienić. Jak miała sobie z tym
poradzić? Całkiem sama w świecie, do którego wcale nie pasowała?
Oczywiście kochała swoją rodzinę, ale odkąd rozpoczęła naukę
w Hogwarcie, czuła się zupełnie obco w świecie pozbawionym magii.
Gdyby chociaż mogła porozmawiać z Petunią, ale na to także nie
mogła liczyć. Ich relacje były zbyt pogmatwane. Evans, jeszcze
bardziej pogrążając się w czarnych myślach, skierowała swe
kroki w stronę jeziora. Usiadła przy brzegu wodnej toni. Ściągnęla
buty i skarpetki, po czym zanurzyła stopy w przyjemnie chłodnej
wodzie. Zamknęła oczy. Wyciągnęła twarz w stronę słońca i
głęboko odetchnęła. Jednak długo nie cieszyła się tym błogim
stanem, ponieważ chwilę później tuż obok niej pojawił się
czarnowłosy chłopak.
-
Lily, jak dobrze, że cię znalazłem. Możemy porozmawiać? -
zapytał niespokojny. Miał nadzieję, że się zgodzi.
-
Nie mamy już o czym rozmawiać, Severusie – powiedziała
chłodno.
- Dobrze – powiedział – Więc nie musimy rozmawiać. Wystarczy tylko, że mnie wysłuchasz, wcale nie musisz się odzywać. - Na te słowa dziewczyna nie wydała z siebie żadnego dźwięku, więc chłopak uznał to jako zgodę na jego monolog.
- Lily, naprawdę nie mam pojęcia, co dokładnie powiedział ci Potter, ale na pewno nie powiedział ci całej prawdy. Wszystko było zupełnie inaczej. On nie jest niewinny, chociaż próbuje za takiego uchodzić. Może nie powinienem go atakować, a już na pewno nie powinien używać akurat tego zaklęcia. Sam je wymyśliłem parę miesięcy temu i dokładnie nie sprawdziłem jego działania, ale to teraz nieważne. To Potter mnie zaczepił, sprowokował i zaatakował. Ja tylko się broniłem – powiedział pospiesznie, nie dając jej dojść do słowa. Lily podniosła się z miejsca. Nie zważała na to, że kamienie i drobne gałązki, które leżały na ziemi, raniły jej gołe stopy. Jej twarz niesamowicie pobladła, usta złożyły się w cienką linię, a oczy ciskały piorunami.
- Dobrze – powiedział – Więc nie musimy rozmawiać. Wystarczy tylko, że mnie wysłuchasz, wcale nie musisz się odzywać. - Na te słowa dziewczyna nie wydała z siebie żadnego dźwięku, więc chłopak uznał to jako zgodę na jego monolog.
- Lily, naprawdę nie mam pojęcia, co dokładnie powiedział ci Potter, ale na pewno nie powiedział ci całej prawdy. Wszystko było zupełnie inaczej. On nie jest niewinny, chociaż próbuje za takiego uchodzić. Może nie powinienem go atakować, a już na pewno nie powinien używać akurat tego zaklęcia. Sam je wymyśliłem parę miesięcy temu i dokładnie nie sprawdziłem jego działania, ale to teraz nieważne. To Potter mnie zaczepił, sprowokował i zaatakował. Ja tylko się broniłem – powiedział pospiesznie, nie dając jej dojść do słowa. Lily podniosła się z miejsca. Nie zważała na to, że kamienie i drobne gałązki, które leżały na ziemi, raniły jej gołe stopy. Jej twarz niesamowicie pobladła, usta złożyły się w cienką linię, a oczy ciskały piorunami.
-
To ty? - zapytała – Ty? Severusie, jak mogłeś? - zapytała z
wyrzutem.
- Myślałem, że wiesz. Byłem pewien, że Potter ci coś powiedział. Sądziłem, że to dlatego ze mną nie rozmawiasz – odparł zmieszany.
- Myślałem, że wiesz. Byłem pewien, że Potter ci coś powiedział. Sądziłem, że to dlatego ze mną nie rozmawiasz – odparł zmieszany.
-
Nie rozmawiałam z Potterem na temat tego, co się stało –
powiedziała – I myślałam, że ostatnio wyjaśniliśmy sobie,
dlaczego nie chcę z tobą rozmawiać! Nawet, gdyby stał za tym
James, nie miałeś prawa miotać w niego zaklęciami! Wiesz, co by
się stało, gdyby Judy go nie znalazła?!
-
Od kiedy przejmujesz się Potterem?! - zapytał zadziornie.
-
Sev, tu wcale nie chodzi o niego. Chodzi o ciebie i o to, co
zrobiłeś. Mogłeś go zabić. Nieważne czy to był Potter, czy
ktoś inny. Mogłeś zabić człowieka. Użyłeś czarnoksięskiego
zaklęcia. Ty naprawdę jesteś jednym z nich. Jesteś Śmierciożercą.
Pewnie już nie możesz się doczekać, kiedy skończysz szkołę i w
końcu na stałe dołączysz do szeregów Sam-Wiesz-Kogo, prawda? A
może już to zrobiłeś? Może już masz na przedramieniu Mroczny
Znak? Jak mogłam być taka głupia, Severusie? Wszyscy mnie przed
tobą ostrzegali. Mówili, jaki jesteś naprawdę, ale ja w to nie
wierzyłam, zawsze lojalnie cię broniłam. Co takiego się z tobą
stało? Gdzie podział się ten chłopak, który powiedział mi, że
jestem czarownicą? Wiesz co? Przez to, co zrobiłeś Potterowi,
uświadomiłeś mi, że żałuję każdego momentu, który ci
poświęciłam! - powiedziała, zgarnęła swoje rzeczy i pobiegła w
stronę zamku. Nawet nie założyła butów. Boso wbiegła do
Skrzydła Szpitalnego. Chciała porozmawiać z Rogaczem. Musiała
poznać prawdę. Zastanawiała się tylko, dlaczego nie powiedział
jej o wszystkim. Czemu nie powiedział jej, że za tym wszystkim stoi
Snape? Powinien to zrobić! Miała prawo wiedzieć! Lily podbiegła
do łóżka, na którym leżał rozczochraniec, ale chłopaka tam nie
było. Pomyślała, że pani Pomfrey wypuściła go w końcu ze
szpitala. Evans pobiegła więc do wieży Gryfonów. Miała nadzieję,
że właśnie tam znajdzie swojego kolegę. Wszyscy, których mijała,
spoglądali na nią, jakby postradała zmysły. Ona jednak nie
zwracała na to uwagi. W pośpiechu rzuciła Grubej Damie hasło i
przeskoczyła przez dziurę pod portretem. Nie zważając na nic i na
nikogo, od razu skierowała swe kroki w stronę dormitorium
chłopaków.
-
Hej, Evans – zawołał za nią Syriusz – Gdzie tak pędzisz? -
Lily momentalnie się zatrzymała i spojrzała w stronę Blacka.
Towarzyszyli mu pozostali Huncwoci. Na to pani prefekt nie była
przygotowana. Nie pomyślała o tym, że Jamesowi mogą towarzyszyć
przyjaciele. Przecież nie mogła z nim rozmawiać przy świadkach.
-
Eeee... - wyjąkała – Szłam właśnie do... - mówiła dalej
nieskładnie – Lunatyka. Remus – tu zwróciła się do chłopaka
– Mógłbyś mi pożyczyć tę książkę o magicznych roślinach,
o której ostatnio mi opowiadałeś? - w duchu sama pogratulowała
sobie doskonałej wymówki.
-
Nie ma problemu. Mogłabyś jednak chwilkę poczekać? - zapytał
uprzejmie Lupin – Właśnie kończymy partię czarodziejskich
szachów.
-
To ja przyjdę za chwilę – powiedziała Lily. W tym momencie James
posłał jej jakieś nieodgadnione spojrzenie. Pod jego wpływem na
twarzy Evans wykwitł uroczy rumieniec. Speszona dziewczyna odwróciła
się na pięcie i udała się do swojej sypialni.
*
Wieczorem
wszyscy uczniowie i pracownicy Szkoły Magii i Czarodziejstwa zebrali
się na uroczystej kolacji, kończącej rok szkolny. Szkarłatno-złota
Wielka Sala zachwycała swym pięknem. Nie bez przyczyny w
pomieszczeniu dominowały właśnie te barwy. Dzisiejszy wieczór
należał bowiem do Gryfonów, którzy w tym roku wygrali Puchar
Domów. Huncwoci, ubrani w swoje odświętne, szkolne szaty zeszli na
dół. Wszyscy byli w doskonałych humorach, ten wieczór planowali
spędzić na doskonałej zabawie, nie chcieli myśleć o tym, że
jutro rozstaną się na prawie dwa długie miesiące. Dzisiaj jeszcze
byli razem i to było najważniejsze.
Nie
tylko oni wybierali się na ucztę. Z Pokoju Wspólnego Gryfonów
wyszły właśnie Anne, Dorcas i Lily. Loran i Meadowes głośno się
z czegoś zaśmiewały, natomiast Evans wydawała się nie podzielać
entuzjazmu i wesołego nastroju przyjaciółek. Wyglądała, jakby
myślami odpłynęła gdzieś bardzo daleko i faktycznie tak było.
Ruda cały czas roztrząsała to, co powiedział jej dzisiaj Snape.
Analizowała jego słowa setki razy, ale jak dotąd cały czas
dręczyło ją jedno, to samo pytanie, na które wciąż nie
potrafiła znaleźć odpowiedzi. Dlaczego James nic jej nie
powiedział?
-
Hej, Lily – zagadnęła Anne – Co z tobą?
-
Co? - zapytała wyrwana z rozmyślań Evans, w ogóle nie słuchała
paplaniny dziewczyn.
- Zachowujesz się dzisiaj jakoś dziwnie – powiedziała Dorcas, lustrując ją wzrokiem. - Stało się coś?
- Zachowujesz się dzisiaj jakoś dziwnie – powiedziała Dorcas, lustrując ją wzrokiem. - Stało się coś?
-
Nie, nie. Nic się nie stało – powiedziała Lily, a na jej twarzy
pojawił się teraz sztuczny, wymuszony uśmiech. - Jestem po prostu
zmęczona. Idziemy? - zapytała i wyprzedzając przyjaciółki, udała
się do Wielkiej Sali. Meadowes i Loran spojrzały po sobie. Ich miny
wyraźnie świadczyły o tym, że nie wierzą w tłumaczenia i
zapewnienia Evans. Postanowiły jednak nie naciskać na dziewczynę.
Znały ją od ładnych paru lat i wiedziały, że to w niczym nie
pomoże. Jeżeli Lily zechce porozmawiać, sama się do nich zgłosi.
Zrezygnowane podążyły za panią prefekt.
Przyjaciółki
usiadły tuż obok Huncwotów, z czego Evans nie była zbytnio
zadowolona, ponieważ przypadło jej miejsce naprzeciw Jamesa, który
bez najmniejszego skrępowania na nią spoglądał. Jeszcze parę dni
temu, takie bezczelne zachowanie podziałałoby na dziewczynę jak
płachta na byka. Teraz jednak nie odczuwała ona gniewu. Uczucie,
które jej towarzyszyło, było zgoła inne. Nie umiała do końca go
określić. Głębokie spojrzenie orzechowych tęczówek sprawiało,
że Lily czuła się nieswojo, jednak nie była zła. Może
zawstydzona? Tak, chyba właśnie tak się czuła, kiedy Potter
obdarzał ją przenikliwym spojrzeniem. Speszona Evans poczęła
wpatrywać się w swoje kolana. Ostatnie wydarzenia sprawiły, że
jej uczucia względem Gryfona uległy znacznej zmianie. Sama do końca
nie wiedziała czy przemiana ta poszła w dobrą stronę. Wiedziała
jednak, że jest teraz zupełnie inaczej i nie umiała sobie z tym do
końca poradzić. Rogacz zawsze działał jej na nerwy, teraz jednak
tak nie było i było to przytłaczające. Ruda zupełnie nie
wiedziała, jak ma się teraz zachowywać. Po prostu przywykła do
tego, że na sam widok rozczochranej czupryny okularnika, ogarniała
ją niepohamowana złość i gdy to się zmieniło, czuła się,
jakby była inną osobą. Bała się do tego przyznać, ale chyba
trochę polubiła Jamesa. Może to zbyt duże słowo. Nie była
jeszcze gotowa na to, aby zostać jego najlepszą przyjaciółką,
ale ostatnie wydarzenia pozwoliły jej dostrzec pewien istotny fakt.
James Potter był tylko człowiekiem, takim samym jak ona. Był
człowiekiem, który ma uczucia. Człowiekiem, którego łatwo można
zranić. Człowiekiem, który popełnia błędy. Było to dla niej
niesamowite odkrycie, które pozwoliło jej spojrzeć na swojego
dotychczasowego wroga nieco inaczej. Ostatnio sporo o nim myślała i
to była kolejna rzecz, która ją przerażała. W ciągu całych
pięciu lat nauki w Hogwarcie nie poświęciła Jamesowi tyle uwagi,
ile w ostatnich tygodniach, kiedy ten leżał w szpitalu. Za każdym
razem, kiedy o nim myślała, czuła względem niego jakieś
cieplejsze uczucie. Nie była to oczywiście miłość. Nie była to
nawet troska. Było to po prostu bliżej nieokreślone COŚ, co
zastąpiło nienawiść, którą do niego odczuwała. Próbowała to
zabić. Myślała o wszystkich przykrościach, których doświadczyła
za sprawą Jamesa, ale nawet to nie pomogło. Gdy wspominała jego
przewinienia, widziała w nich teraz mniej lub bardziej śmieszne
wybryki młodego chłopaka, który po prostu starał się zwrócić
na siebie uwagę. Sama przyznała się przed sobą, że w większości
wypadków nie miała nawet, o co się obrażać. Czasem zachowywała
się jak głupia gąska. Lily nie za bardzo wiedziała, co począć z
tym wszystkim. Nie miała pojęcia, jak będzie wyglądać teraz jej
relacja z Potterem, ale nie chciała snuć w tym kierunku żadnych
planów. Nie czuła takiej potrzeby. Może los, może przeznaczenie,
a może Merlin. Coś lub ktoś zadecydował o tym, że ich relacja ma
ulec zmianie. Evans nie miała pojęcia, co takiego miałaby
przynieść jej ta zmiana, ale postanowiła podjąć to ryzyko i
spróbować spojrzeć na Jamesa od nowa. Podniosła wzrok ku górze.
Orzechowe tęczówki nieustannie poszukiwały tych zielonych, a kiedy
w końcu je spotkały, na twarzy ich właściciela pojawił się
delikatny uśmiech. Lily również odpowiedziała Jamesowi uśmiechem.
To niewerbalne porozumienie było początkiem ich nowej, miejmy
nadzieję, lepszej relacji.
-
Kochani uczniowie! - zagrzmiał głos profesora Dumbledore'a.
Wszystkie twarze zwróciły się w stronę starca, który rozpoczął
właśnie ucztę kończącą rok szkolny.
*
W
Pokoju Wspólnym Gryfonów odbywała się właśnie impreza.
Szczęśliwi uczniowie świętowali swoje zwycięstwo w tegorocznej
klasyfikacji Pucharu Domów. Ich radość słyszała co najmniej
połowa zamku, jednak wszyscy, do których dobiegł ten zgiełk, nie
zwracali na to uwagi. Nawet sama McGonagall nie pokwapiła się
uciszyć swoich podopiecznych. Rozumiała ich doskonale. W końcu
wygrana w tak ważnej rywalizacji miała swoje prawa, a jednym z nich
było właśnie świętowanie. Ona sama cieszyła się ogromnie z
sukcesów swojego domu i była niesamowicie dumna ze swoich
podopiecznych, czego oczywiście nie zamierzała im mówić. Bez
cienia zażenowania czy poczucia porażki mogła spojrzeć w oczy
Horacemu, w końcu to właśnie jej dom zwyciężył!
*
Wszyscy
uczniowie magicznej szkoły w Hogwarcie tłoczyli się właśnie na
stacji w Hogsmeade. Towarzyszył temu niemały zgiełk. Wszyscy
bowiem obładowani byli kuframi, walizkami, klatkami, w których
mieszkały przeróżne zwierzęta. Adepci biegali wraz ze swoimi
bagażami, poszukując niezajętej przestrzeni w pociągu. Huncwoci
znaleźli wolny przedział i zajęli miejsca. Po pewnym czasie Peter
zrezygnował ze wspólnej podróży. Wolał towarzyszyć Kate. Lupin
także opuścił przyjaciół. Musiał wykonywać obowiązki
prefekta. Obiecał jednak, że odwiedzi ich później. Łapa i Rogacz
zostali więc sami, jednak nie trwało to długo, bo gdy tylko pociąg
wyjechał z Hogsmeade, drzwi ich przedziału otworzyły się i
stanęły w nich Dorcas i Anne.
-
Można? - zapytała z uśmiechem Meadowes i zajęła miejsce obok
swojego chłopaka. Loran usiadła przy oknie. Gryfoni rozmawiali o
wszystkim i o niczym. O SUMach, o tym, jaki zawód zamierzają
wykonywać w przyszłości, planach na wakacje, ostatnim zwycięskim
meczu Goblinów z Grodziska. Ich rozmowom towarzyszył gromki śmiech.
Zgodnie z obietnicą, Lupin dołączył do swoich przyjaciół.
Zrobił to jednak dopiero w połowie podróży. Miał bowiem pewien
kłopot z dwoma Ślizgonami z pierwszego roku, którzy nieustannie
dokuczali jakiejś Krukonce. Dopiero, kiedy zagroził im, że we
wrześniu poinformuje o wszystkim Filcha, a ten w ramach kary powiesi
ich pod sufitem w lochach, młodzi chłopcy uspokoili się. Remus nie
przyszedł jednak sam. Wziął ze sobą Lily, która początkowo
chciała mu odmówić. Później jednak zrozumiała, że jeżeli to
zrobi, będzie podróżować samotnie. Była przekonana, że Dorcas
na pewno chce wykorzystać ostatnie chwile, które może spędzić z
Blackiem, a Anne także nie gardzi towarzystwem Huncwotów. Evans
nieśmiało weszła do przedziału i usiadła koło Loran. Lunatyk
wyjaśnił Gryfonom, co przyczyniło się do tego, że nie mógł
dołączyć do nich wcześniej
-
Nie podejrzewałem cię o takie okrucieństwo, Luniaczku – rzucił
James – Ładnie to tak zastraszać nieletnich? - zapytał, a gdy to
zrobił, całe towarszytwo wybuchło śmiechem. Podróż do domu
mijała im w radosnej i przyjaznej atmosferze, co początkowo
zaskoczyło Lily. Dziewczyna nie spodziewała się, że w
towarzystwie Huncwotów tak miło spędzi czas. Chłopacy co chwila
opowiadali jakieś anegdoty, które wszystkich rozbawiały. Po jakimś
czasie zjawiła się pani z wózkiem pełnym słodyczy. Rogacz kupił
fasolki wszystkich smaków i Gryfoni zajadali się tym smakołykiem,
prosząc w duszy Merlina, aby udało im się wylosować jakiś dobry
smak.
*
Hogwart
Ekspres wtoczył się w końcu na stację King's Cross w Londynie. Z
pociągu wylała się fala młodych czarownic i czarodziejów, którzy
mieli teraz na sobie mugolskie ubrania. Uczniowie Szkoły Magii i
Czarodziejstwa żegnali się ze swoimi przyjaciółmi, obiecując
sobie spotkanie w wakacje, by zaraz potem przywitać się wraz ze
swoimi rodzinami.
-
Luniaczku, pisz często – powiedział James.
-
Pochwal się, jak zgarniesz „W” z wszystkich egzaminów –
rzucił Syriusz
- Tradycyjnie spotkamy się na Pokątnej, prawda? - zapytał Remus, po czym wyściskał przyjaciół i ruszył w kierunku matki, która czekała na niego. Łapa i Rogacz udali się w stronę Dorei i Charlusa. Syriusz nie zamierzał witać się ze swoimi rodzicami, a i oni najwyraźniej nie mieli na to ochoty. Kiedy przeszedł obok nic, udawali, że wcale go nie widzą. Matka tuliła Bellatriks, a ojciec klepał Regulusa z troską po ramieniu. Łapa ominął ich bez słowa i postanowił przywitać się z Potterami.
- Tradycyjnie spotkamy się na Pokątnej, prawda? - zapytał Remus, po czym wyściskał przyjaciół i ruszył w kierunku matki, która czekała na niego. Łapa i Rogacz udali się w stronę Dorei i Charlusa. Syriusz nie zamierzał witać się ze swoimi rodzicami, a i oni najwyraźniej nie mieli na to ochoty. Kiedy przeszedł obok nic, udawali, że wcale go nie widzą. Matka tuliła Bellatriks, a ojciec klepał Regulusa z troską po ramieniu. Łapa ominął ich bez słowa i postanowił przywitać się z Potterami.
-
James! - wykrzyknęła matka chłopaka – Nic ci nie jest? -
zapytała matka chłopaka i zaczęła oglądać go z każdej strony.
Powiedziała coś o sowie od Dumbledore'a i o tym, jak bardzo się
martwiła. Kiedy upewniła się, że jej syn wrócił do niej w
jednym kawałku, zaczęła go ściskać.
-
Mamo... udusisz mnie – wyjąkał Rogacz. Dorea puściła swojego
jedynaka i równie wylewnie zaczęła witać się z Syriuszem.
Charlus poklepał syna po ramieniu.
- To co, Łapciu? - zagadnął okularnik – Tradycyjnie drugi miesiąc wakacji spędzasz u mnie?
- To co, Łapciu? - zagadnął okularnik – Tradycyjnie drugi miesiąc wakacji spędzasz u mnie?
-
Myślisz, że wytrzymam tyle z moją szurniętą rodzinką? -
zapytał.
- Okno mojego pokoju stoi dla ciebie otworem – powiedział Rogaty i uścisnął przyjaciela. Łapa, chcąc nie chcąc, powlókł się w końcu w stronę swoich rodziców i brata, by wraz z nimi wrócić do domu. Potterowie także chcieli już udać się do Doliny Godryka, ale James poprosił ich, by dali mu jeszcze moment. Musiał coś załatwić. Rozejrzał się dookoła. Przed oczami mignęła mu ruda czupryna. Bez chwili namysłu pobiegł w tamtą stronę.
- Okno mojego pokoju stoi dla ciebie otworem – powiedział Rogaty i uścisnął przyjaciela. Łapa, chcąc nie chcąc, powlókł się w końcu w stronę swoich rodziców i brata, by wraz z nimi wrócić do domu. Potterowie także chcieli już udać się do Doliny Godryka, ale James poprosił ich, by dali mu jeszcze moment. Musiał coś załatwić. Rozejrzał się dookoła. Przed oczami mignęła mu ruda czupryna. Bez chwili namysłu pobiegł w tamtą stronę.
-
Hej, Lily! - krzyknął. Dziewczyna przystanęła i obróciła się w
jego stronę. Posłała mu pytające spojrzenie. On głośno
przełknął ślinę i powiedział:
- Chciałem się tylko zapytać, czy mógłbym cię odwiedzić w te wakacje. – jego słowa wprawiły Evans w niemałe zdumienie. Uniosła brwi wysoko, a jej oczy przybrały teraz rozmiar złotego znicza. Co niby miała mu odpowiedzieć? Jakiś cichy głosik w jej głowie podpowiedział, żeby się zgodziła, ale ona nie była tego taka pewna. Potter, widząc wahanie i niepewność malujące się na jej twarzy, postanowił wycofać się ze swojej propozycji:
- Chciałem się tylko zapytać, czy mógłbym cię odwiedzić w te wakacje. – jego słowa wprawiły Evans w niemałe zdumienie. Uniosła brwi wysoko, a jej oczy przybrały teraz rozmiar złotego znicza. Co niby miała mu odpowiedzieć? Jakiś cichy głosik w jej głowie podpowiedział, żeby się zgodziła, ale ona nie była tego taka pewna. Potter, widząc wahanie i niepewność malujące się na jej twarzy, postanowił wycofać się ze swojej propozycji:
-
Przepraszam, jeśli nie chcesz, to nie będę się narzucał –
powiedział smutno.
- Nie o to chodzi, James – powiedziała spokojnie – Musiałabym uprzedzić rodziców. Wyślę ci sowę, dobrze? - Teraz to oczy Rogacza przypominały rozmiarem złotą piłkę. Myślał, że dziewczyna pośle go na drzewo, a tymczasem ona chyba się zgodziła. Może nie powiedziała tego wprost, ale nie powiedziała też „nie”, a to chyba wystarczający powód do radości, prawda? Ruda odwróciła się na pięcie i już miała odejść w kierunku swojej rodziny, kiedy okularnik znów za nią zawołał:
- Nie o to chodzi, James – powiedziała spokojnie – Musiałabym uprzedzić rodziców. Wyślę ci sowę, dobrze? - Teraz to oczy Rogacza przypominały rozmiarem złotą piłkę. Myślał, że dziewczyna pośle go na drzewo, a tymczasem ona chyba się zgodziła. Może nie powiedziała tego wprost, ale nie powiedziała też „nie”, a to chyba wystarczający powód do radości, prawda? Ruda odwróciła się na pięcie i już miała odejść w kierunku swojej rodziny, kiedy okularnik znów za nią zawołał:
-
Hej, Evans! - dziewczyna spojrzała na niego przez ramię – Umówisz
się ze mną? - zapytał. Lily uśmiechnęła się do niego i
pomachała mu ręką na pożegnanie. Te dwa, drobne gesty sprawiły,
że był teraz najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi.
Kochane Dziewczyny,
OdpowiedzUsuńStrasznie was przepraszam. Ja również mam dużo zaległości na innych blogach, w tym waszym, ale obiecuję, że jutro, a właściwie już dzisiaj postaram się uzupełnić dwa brakujące komentarze,także zajmuję miejsce i wracam później.
Pozdrawiam
Kochane Dziewczyny,
Usuńrozdział jak zwykle cudowny, ale to już pewnie wiecie :)
Jestem mega zadowolona, że Potter w końcu postanowił dorosnąć. Zaskoczył mnie swoją decyzją, że nie powie nic Evans, ale uważam, że dobrze postąpił. Lilka zapewne zrobiłaby to, co przeczuwał, czyli stwierdziła, że chce po prostu oczernić Ślizgona, a nie o to mu przecież chodziło. Myślę, że tą decyzją zdobył dużo puntów, chociaż Ruda (czytając kolejny rozdział) i tak miała pretensje. Jej to się chyba nigdy nie dogodzi ;)
Znowu powtórzę to samo, ale nie znoszę Snape'a. Doprawdy go nie rozumiem. Myślał, że takim głupim tłumaczeniem wszystko załatwi? I to nie, że się przyznał z własnej woli, tylko chciał ratować swój tyłek. Według mnie on wcale nie jest lepszy od Pottera, jak zawsze twierdził. James nigdy nie zachowałby się TAK podle w stosunku do nikogo. Ewidentnie widać tutaj wpływ czarnej magii na Severusa. Cieszę się, że Lilka powiedziała mu, co myślała. Najbardziej wkurzył mnie fakt, że Snape chciał znowu zwalić wszystko na Gryfona, próbując ratować swój tyłek i nie rozumie tego, że to, co zrobił, było złe.
Cieszę się, że u was relacje Potter-Evans już zaczynają się poprawiać. (Mam nadzieję, że tak zostanie.) Zaskoczyły mnie przemyślenia Lily, ale w końcu zauważyła, że James jest normalnym człowiekiem, jak każdy i może zostać zraniony. Ogromny plus i postęp w jej wykonaniu.
Zakończenie z kolei było mega urocze :) I Lilka nie powiedziała "nie". Liczę na to, że jednak Potter zjawi się u niej w odwiedziny i nie schrzani spotkania.
Pozdrawiam i przepraszam za zaległości.
Luthien
Kochana Luthien!
UsuńNie masz nas za co przepraszać, same stale mamy wszędzie zaległości, więc doskonale Cię rozumiemy.
Same także nienawidzimy Snape'a, dlatego też właśnie w ten sposób poprowadziłyśmy jego wątek. Teraz nie ma już żadnych szans na odzyskanie przyjaźni Evans, chociaż będzie próbował.
Relacje Evans i Pottera faktycznie wkraczają na nowe, lepsze tory, aczkolwiek nie zawsze będzie tak kolorowo. Jak na razie zmiana ta dla Lily jest dosyć niecodzienna i dlatego sobie z nią nie radzi. Potter faktycznie zdaje się dorastać, ale zanim to nastąpi, minie trochę czasu i jeszcze nie raz, i nie dwa da plamę. :)
Pozdrawiamy serdecznie!
~ Ł&R
Bardzo pięknie piszecie! Dopiero dzisiaj znalazłam waszego bloga i bardzo mi się podoba. A żebyście tylko wiedziały, jaka ja jestem wybredna!
OdpowiedzUsuńTakże ja zabieram się do czytania i komentowania pozostałych postów.
Pozdrawiam serdecznie.
Haha, nie uwierzycie :P Dziś ( o dziwo) nie miałam zbyt wiele do roboty i przeczytałam całego Waszego bloga! Żałuję, że wcześniej go nie odkryłam, bo jest cudowny! Wreszcie znalazłam opowiadania, które przypadają mi do gustu. A mianowicie: wasze rozdziały są pełne humoru, emocji zupełnie jakbyście to przeżywały! Widać, że piszecie to od serca, a nie z nudów.
UsuńNigdy tak nie zachwycałam się blogiem. Nigdy.
Macie bardzo oryginalne pomysły i świetnie ukazałyście wymyślone postacie.
Każdy Wasz post czytałam z satysfakcją i komentowałam. Mam nadzieję, że to was jeszcze bardziej zachęci do pisania.
Weny życzę i gorąco pozdrawiam.
Bardzo Ci dziękujemy za tak miłe słowa i jednocześnie jesteśmy pełne podziwu. Naprawdę przeczytałaś całego bloga od początku? I to w ciągu jednego dnia? Jesteś wielka. Lecimy czytać pozostałe komentarze. Jeszcze raz dziękujemy! :)
UsuńRozdział cudny! Ciekawe czy Lilka i Rogacz naprawdę się spotkają w wakacje. Mam nadzieję, że Dorcas i Łapa też nie będą musieli żyć bez siebie zbyt długo. Chociaż zważając na ich sytuacje rodzinne to może być różnie. No cóż. W każdym razie czekam na next i zapraszam do mnie na nowe notki. ~Dorcas
OdpowiedzUsuńKochana Dorcas!
UsuńMożemy zdradzić tyle, że Lily i James faktycznie spotkają się w wakacje, to samo dotyczy Dorcas i Syriusza. Nie zdradzimy jednak, co z tego wszystkiego wyniknie, na pewno niektóre sprawy ulegną poważnym zmianom. Już pędzimy do Ciebie! :)
Ojeeju! Słodkie te zakończenie <3 Rozdział jak zawsze idealny, haha. Już się boję co im wymyślicie za atrakcje na te wakacje. Komentarz krótki i kompletnie poszedł się walić. Życzę weny i udanych wakacji <3
OdpowiedzUsuńKomentarz wcale nie jest byle jaki i serdecznie Ci za niego dziękujemy. Jeżeli chodzi o wakacje, atrakcji chyba nie zabraknie. Pozdrawiamy serdecznie! :)
UsuńWitajcie, kochane :)
OdpowiedzUsuńBardzo się ucieszyłam, jak tylko zobaczyłam, że dodałyście nowy rozdział, ale dopiero teraz znalazłam czas, żeby go przeczytać, więc przepraszam. Ale otworzyłam go sobie w zakładkach już parę dni temu (to znaczy, w dzień, w którym się pojawił, to chyba przedwczoraj), tylko czekał na przeczytanie ^^
A przechodząc do rzeczy, rozdział bardzo mi się spodobał. Zacznę od początku i mam nadzieję, że o niczym nie zapomnę.
Rozumiem, że James czuł się przytłoczony w tym szpitalu, kiedy pielęgniarka się nim tak zajmowała i żałował, że nie może być teraz z przyjaciółmi. To bardzo w jego stylu. Zaimponował mi tym, że powiedział o Snapie tylko Huncwotom i nikomu więcej, nawet Dumbledore'owi. I Lily. Żeby nie pomyślała sobie, że chce z tego jakichś korzyści i żeby się nie martwiła. To było takie urocze i dojrzałe z jego strony.
Snape, który nawet nie odczuwał żadnych wyrzutów sumienia, wręcz obrażał Jamesa i chciał zrzucić na niego całą winę, w końcu się doigrał. Można powiedzieć, że miał pecha, bo Lily o niczym nie wiedziała. Taka ironia losu, ale mi go nie żal. Dobrze, że Evans się dowiedziała, ale szkoda, że nie porozmawiała o tym z Jamesem. Mogła go poprosić na słówko, a on od razu by z nią odszedł na bok. Szkoda, że tak wyszło.
Jednak Lily zaczęła zmieniać swoje zdanie, co do niego, więc świetnie. Słodkie było to, jak patrzył na nią na uczcie, a ona się do niego uśmiechnęła. I dostrzegła chyba w końcu, że warto dać mu szansę i nie powinna wcześniej tak nerwowo reagować na jego zachowanie. Tak więc prawidłowo, on na to bardzo zasługuje.
Jak ona w ogóle może myśleć, że SUMy źle jej poszły? Pewnie zda śpiewająco!
Fajnie, że usiadła z Huncwotami w przedziale i była zdziwiona tym, że może być z nimi przyjemnie. Widać, że jej nastawienie do nich powoli się zmienia.
Szkoda mi Syriusza, który musi jeszcze mieszkać u swoich rodziców, nie zwracających nawet na niego uwagi, tak jakby nie był ich synem. Biedactwo.
I na koniec: kochany James, pyta Lily czy może do niej wpaść! Ojej, to było cudowne. Jak zrobił się smutny, kiedy myślał, że odmówi. A ona nie dała mu kosza! Mam nadzieję, że coś wyjdzie im z tego spotkania. Jimmy taki uroczy, kiedy myślał, że jest najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi, bo Lily się do niego uśmiechnęła. Jejku ♡ Ciekawe co by zrobił, gdyby go przytuliła? Chyba by oszalał ze szczęścia ♡♡
Czekam na następny rozdział i pozdrawiam gorąco :* Mam nadzieję, że wakacje miło Wam lecą.
Całusy,
Optimist
Rozdział cudny ♥ miło się go czytało. Lily nie powiedziała ,,nie'' Rogaczowi! Jej w końcu. Coś mi się zdaje ,że te wakacje zapadną im w pamięć.
OdpowiedzUsuńStrasznie spodobał mi się opis tak jakby myśli McGonagall o jej domu i ,że się cieszy z wygranej w pucharze domów. Wyszło to niesamowicie.
Komentarz krótki wybaczcie nie mam daru do długiego komentowania. Życzę potoku weny i do następnego rozdziału. :*
Przeczytałam, kocham waszego Jamesa. Jak wiecie, komentarz będzie krótki. Kilka słów i zmykam. Strasznie mi się spodobało i czekam na kolejny rozdział. Tylko tyle na ten temat. Wasza Rose <3
OdpowiedzUsuńOoo ♥ <---- więcej nie napisze
OdpowiedzUsuńZapraszam na rozdział 45 http://syriusz-black-i-dorcas-meadowes.blogspot.com/2015/07/rozdzia-45-upojeni-mioscia.html
OdpowiedzUsuńbardzo mi się podoba :-)
OdpowiedzUsuńKochane dziewczyny,
OdpowiedzUsuńZe wzruszeniem muszę przyznać, że nasz mały Jimmy dorasta. Chłopak spoważniał i wszystko wskazuje na to, że ruda również to dostrzegła.
Czy tak już będzie, aż do siódmej klasy? Ich relacje będą stale się poprawiać, czy to raczej chwilowe?
Jestem oburzona zachowaniem Severusa - jak on mógł być tak glupi, zeby myśleć, że Evans wybaczy mu, że niemal zabił człowieka? Być może dziewczyna by się nie wściekała, gdyby po tym wydarzeniu rzucił czarną magię, ale nie on oczywiście żyje w głupim przekonaniu, że po pierwsze Potter na to zasługiwał, po drugie on nie wiedział, że zaklęcie jest takie silne, a po trzecie Rozczochraniec go sprowokował. Nie ma, co zawiodłam się na Snape'ie. Liczyłam, że osoba z jego inteligencją wymyśli coś bardziej wzruszającego, ale zawiodłam się.
Podsumowując rozdział super jak zawsze, uwielbiam opisy, uwielbiam przemianę w relacji Evans-Potter i po prostu uwielbiam Was.
Pozdrawiam
i przepraszam za zwłokę,
Spóźniona EM
Ufff... Wszystko przeczytane :) Było super, w sumie to jest! Evans, która w końcu nie drze kotów z Potterem. Jej! Mam już dość, że wszędzie ich relacja wygląda tak samo. Naprawdę miła odmiana. Lily na pozycji szukającego też super pomysł, ale już nie pamiętam czy to był ten rozdział. Czekam na następny rozdział!
OdpowiedzUsuń~Oblivion
Wróciłam z buszu dzisiaj rano i już stara sie nadrabiać zaległości :)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że mnie tu chcą, bo to zawsze lepiej niż wpychać się na siłę, a teraz do rozdziału ;)
Cud! Inaczej nie mogę tego ująć. Lily zmienia swój stosunek do Rogacza, a jeśli zauważa, że jego żarty wobec niej były naprawdę żartami ani nie wrzeszczy na niego dlatego, że krzyknął do niej z prośbą o randkę, a na dodatek bierze pod uwagę opcję, że James może ją odwiedzić, to naprawde bardzo, bardzo dużo znaczy.
Gryffindor ma Puchar Domów!
Tylko Syriusza mi żal, że bedzie musiał się urzerać z tą swoja beznadziejna rodzinka, ale pociesza mnie myśl, że juz nie długo :)
Co za Glizdogon! Jak on może nie ogarniać, że toco robi Kate to podstęp?! Rozumiem może być w nią zapatrzony, ale żeby doszczetnie postradalzzmysły?! Jeszcze zostawia dla nuej przyjaciół.
Wakacje, czyli ta część roku, którą większość uczniów lubi najbardziej. Na pewno będzie duzo się działo i właśnie dlatego oszczedzam słowa, lecę nadrabiać dalej :D
Witajcie!
OdpowiedzUsuńSeverus Be
James CACY!
Tak, ciesze się, że Snape sam przyznał się "niechcący" przed Lily, Jamesa postawiło to w bardzo dobrym świetle. Poza tym ciesze się, że zmienił się stosunek Lily do Rogatego:) Sam fakt, że nie krzyczy na niego, uśmiecha się i nie odmawia kategorycznie, a nawet pojawia się cień szansy na spotkanie sprawił, że cieszyłam się jak głupia do monitora. Pewnie tak samo szeroko jak Jim:D
Będzie się działo!
Awww :*! To takie słodkie! Jilly for ever <3. Miłość rośnie wokuł nas!
OdpowiedzUsuńDziewczyny czytam wasz blog od niedawna a ze jetsam kiazkoholiczka czytam bardes szybko. Wczesniej nie komentowalam ale teraz musialam. Rozdzial sliczny Jilly lowe forever. A ja zycze wam duzo weny i... dalszego ❤️ Jamesa i Lily. Pozdrawiam Zo
OdpowiedzUsuńRozumowanie Jamesa, co do Snape jest strasznie niedojrzałe. I ja wiem, strasznie dużo oczekuję po szesnastolatku, ale do tej pory wypadał na dość rozumnego jegomościa, chociaż kilka ostatnich rozdziałów jest dla mnie Rogaczową porażką.
OdpowiedzUsuńSnape to kretyn, doprawdy. I tutaj jestem mega dumna z Lily. Gdybyście ją prowadziły w ten sposób przez całe opowiadanie, to bym ją bardzo lubiła, ale niestety wiadomo jak było i obawiam się, że niedługo znów będzie mnie wkurzać.
Ale tutaj jest bezbłędna. Brawo!
Chociaż nie. Powinna zczaić, że nadal nic nie wiadomo i wymusić na Snapie, żeby się przyznał dyrektorowi, albo zeby przeprosił Jamesa. To byłoby bardziej Lilowate.
Nie, nie wierzę. Spoko, rozumiem rozumowanie Lily o Jamesie, ale dosłownie z godzinę temu czytałam takie rzeczy, że no nie wierzę, ze tak to rozegrałyście.
Tutaj nie będę pisała, szybciutko przelecę te 10 nastepnych rozdziałów i się rozwiodę nieźle pod 30.
Końcówka byłaby świetna, ale to coś między Lily a Jamesem psuje cały efekt. Ruda ot tak mu wybaczyła! Serio, Jamesowi się wszystko upiekło, o Snape go zaataktował i Ruda mu wszystko wybaczyła, i też nagle ojakitoPotterniejestochiach? Wybaczcie za tę ironię, ale to silniejsze. :D
Ich teraźniejsza relacja to jakiś absurd.
Buziaki! :*
Hej,
OdpowiedzUsuńzastanawiam się skąd Dumbledore o tym wie, Severusie po co o tym mówiłeś, czy Lili nie zauważa tego że huncwoci zawsze zawsze go atakowali...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia