Przybywamy do Was z kolejną notką, mamy nadzieję, że Wam się spodoba. Przepraszamy za opóźnienie i za zaległości, które mamy na Waszych blogach. Postaramy się je nadrobić w ciągu tego weekendu. Rozdział dedykujemy wszystkim, którzy tak jak my cierpią na brak czasu. Miłej lektury! :)
*
Lipcowy
poranek niósł mieszkańcom Londynu upalny żar. Słońce od kiedy
tylko ukazało swoje oblicze, częstowało ludzi ostrymi promieniami
światła. Mugole tłoczyli się w swoich autach, które nagrzane do
granic możliwości mogły uchodzić za saunę. Jednak mimo to
wytrwale zdążali do pracy, nie pozwalając runąć gromadzącym się
interesom. W czystych i bardzo schematycznych w swoim układzie
domach pootwierali wszystkie okna, a nawet drzwi, aby odczuć
minimalne ochłodzenie. Wspomagali się dodatkowo maszynami zwanymi
wiatrakami, które przez ruch skrzydełek, napędzały zbawcze
powietrze.
Pewna
młoda czarownica wyobcowana pośród miasta pozbawionego magii,
siedziała w najbardziej zacienionym miejscu w swoim pokoju i
wachlowała się książką. Jeszcze chwilę temu posiadała ten
cudowny wynalazek, jakim niewątpliwie był wentylator, jednak w
końcu nadeszła jej starsza siostra, Petunia Evans i pozbawiła ją
urządzenia stwierdzając, że przecież taki dziwoląg jak ona,
powinien potrafić nawet zmienić pogodę, a co dopiero dostarczyć
sobie odrobiny chłodu. Lily tysiące razy tłumaczyła blondynce, że
poza szkołą nie wolno jej czarować, mimo to nic do niej nie
docierało. A raczej Petunia w duszy za każdym razem uważała taką
potyczkę słowną za swoją wygraną.
Pierwsze
dwa tygodnie minęły Rudej na zamartwianiu się nad wynikami
egzaminów, rozważaniu za i przeciw wszystkich cech charakteru
Jamesa, których była w stanie się dopatrzeć, czytaniu książek i
ciągłym darciu kotów z Petunią. Panna Evans miała już po
dziurki w nosie tej niemagicznej monotonii. Oddałaby wszystko, aby
tylko znów znaleźć się ze swoimi przyjaciółkami. Gdy tak
siedziała i umartwiała się nad sobą, do jej okna zapukała mała,
puchata sówka, która trzymała w dziobie niebieską kopertę. Evans
poderwała się od razu, łapiąc w biegu jakiś smakołyk dla ptaka.
Po odebraniu przesyłki rozerwała kopertę i rozwinęła list. Od
razu rozpoznała drobne i równe pismo Anne. Pogłaskała leciutko
zwierzę i zaczęła czytać.
Kochana
Lily
Wiem,
że od początku wakacji jeszcze się nie odezwałam, ale wyjechałam
do mojej rodziny w Irlandii i nie mogłam doprosić
się
o jakąkolwiek sówkę. Jednak w końcu udało mi się, więc od razu
zapraszam Cię właśnie tutaj, do Irlandii, na małą imprezkę. Mam
ogromną nadzieję, że pasuje Ci za tydzień. Proszę, odeślij
odpowiedź od razu.
Twoja
Anne
Lily
na odwrocie kartki naskrobała twierdzącą odpowiedź, nie pytając
się nawet rodziców o zgodę. Ten list był dla niej prawdziwym
zbawieniem. Już za kilka dni zobaczy się ze swoimi przyjaciółkami
i uwolni się od wyzwisk Petunii i żałosnego widoku Snape’a.
Domyślała się, że Dorcas również została zaproszona, a razem z
nią pewnie przypałęta się Black. A jak Syriusz to i… James.
Lily na samą myśl poczuła przerażenie. Nie zdążyła jeszcze
poukładać swoich uczuć względem niego, ale… może go nie
będzie, a raczej na pewno. Anne nigdy by jej tego nie zrobiła.
*
Cała
czwórka Huncwotów przebywała właśnie w Dolinie Godryka, a
dokładnie na pierwszym piętrze domu Potterów, gdzie znajdował się
pokój Jamesa. Mieli oni się deportować do Limerick pod opieką
Dorei i Charlusa. Loran z początku nie chciała zapraszać Petera,
bo bała się, że ten będzie chciał zabrać ze sobą Kate, jednak
za jej prośbą Remus skutecznie wybił to przyjacielowi z głowy.
Po
chwili cała szóstka stała u podnóża ogromnej skarpy. Z początku
nie widzieli nic poza wielką, omszałą ścianą, jednak po tym jak
Syriusz wydał z siebie okrzyk zachwytu, pozostali również
rozejrzeli się wokół i oniemieli. U ich stóp rozciągała się
kwiecista polana, na której znajdowały się rutewki. Zaraz za tym
widniało małe, lazurowe jeziorko, które było skryte w cieniu
ogromnego i starego lasu. Porastał on podnóże majestatycznych gór,
których szczyty prześcigały się w tym, które z nich pierwsze
sięgnie chmur. Wszystko to składało się na krajobraz rodem z
baśni. Pozostało im tylko odnaleźć dom, do którego zmierzali.
Zaczęli się rozglądać z mieszaniną ciekawości i oczekiwania,
kiedy nagle usłyszeli tarcie głazu o głaz. Cała grupa odwróciła
się w kierunku tego dźwięku i ujrzeli przed sobą roześmianą od
ucha do ucha Anne. Dziewczyna powitała ich bardzo serdecznie, a
rodziców Jamesa zaprosiła do domu na ciepłą herbatę, jednak ci
grzecznie odmówili. Dorea i Charlus pożegnali się z Huncwotami i
deportowali się do domu z charakterystycznym pyknięciem. Chłopacy
ruszyli za Loran w kierunku ciemnej dziury, która pojawiła się w
ścianie. Weszli powoli i zdziwili się na widok jakiegoś dziwnego
pokoju, który czekał na ich wejście.
-
To taka magiczna winda - wyjaśniła szatynka, jednak widząc ich
niezrozumienie, dopowiedziała szybko czym jest winda i wytłumaczyła
skąd taki pomysł.
-
Tak to jest jak ma się jednego rodzica czarodzieja a drugiego
mugola- ciągnęła. - Mama kiedyś stwierdziła, że przydałaby się
tu właśnie oto taka winda, a tata podrasował ją odrobiną magii.
Chłopacy szczerze zachwyceni, podziwiali taką pomysłowość i
mugolskie wynalazki.
W
progu domu zastali ich chrzestna i wujek Anne, którzy właśnie
szykowali się do wyjścia, aby nie przeszkadzać i nie krępować
młodych. Chcieli ich tylko powitać i ulotnić się po tym jak
najszybciej. Dom był ogromny. Hol, w którym teraz przebywali, był
wyłożony przezroczystym kamieniem, dzięki czemu można było
podziwiać widok rozpościerający się na zewnątrz. Salon, do
którego zostali poprowadzeni, był kształtu foremnego sześciokąta.
Ściany na przemian były białe i turkusowe, a pod sufitem wisiała
żarząca się kula światła, wokół której unosiły się
kryształki odbijające promienie w różnistych kierunkach. Huncwoci
rozsiedli się wygodnie na kanapie, która zaraz wyrzuciła z siebie
cztery podnóżki dla siedzących.
-
Loran, ja tu zostaję na wieki. – oznajmił rozanielony James,
popijając schłodzony sok dyniowy – Ale, ale… Gdzie moja Lilka?
Anne
roześmiała się serdecznie. Wiedziała jak Ruda zareagowałaby na
to, jak okularnik zdrabnia jej imię.
-
Powinna być tu całkiem niedługo razem z Dorcas. Myślałam, że
zdążą przed wami, ale…
Przerwało
jej głośne pyknięcie dochodzące z dołu.
-
To pewnie one! – krzyknęła i pognała w stronę wyjścia. Wcale
się nie myliła. Przyjaciółki powitały się z okrzykami i piskami
radości. Miały sobie tak wiele do powiedzenia, zwierzenia, że
rozgadane weszły do salonu i nawet nie zwróciły uwagi na
głupkowato uśmiechających się Huncwotów. W końcu Meadowes jako
pierwsza przypomniała sobie o istnieniu chłopaków i podeszła do
Syriusza, by dać mu powitalny pocałunek. Natomiast Lily stanęła
jak wryta. Fakt, spodziewała się zobaczyć Pottera, ale wciąż
ostatkami nadziei łudziła się, że jednak go tutaj zabraknie. Ale
był tu, siedział i wpatrywał się w nią z jakimś dziwnym
wyrazem… radości? Uwielbienia? Nie, nie, nie! Na pewno to tylko
jej chore wyobrażenia, powstałe na skutek zbyt długiego, samotnego
przebywania w czterech ścianach jej pokoju. Evans została wyrwana z
tych myśli przez Remusa, który podszedł się z nią przywitać.
-
Cześć Lily!
Ta
spojrzała zdumiona. To wykrzyknął Rogacz, a on rzadko zwracał się
do niej po imieniu.
-
Cześć, Po… James. – sprostowała szybko, bo wywołało bardzo
szeroki uśmiech na twarzy chłopaka. Jak dla niego ten dzień
zapowiadał się znakomicie.
*
Anne
musiała przyznać w duchu, że obawiała się, iż towarzystwo może
być z początku nieco drętwe. Na szczęście okazało się to tylko
bezpodstawnym przypuszczeniem. Nawet Lily z Jamesem zachowywali się
przyzwoicie i nie doszło jeszcze do żadnego spięcia. Pierwszy
krzyk został podniesiony, gdy Łapa z Rogaczem wyłożyli na stół
z dwadzieścia butelek kremowego piwa i pięć ognistej whisky. To
było dla Rudej za wiele.
-
Co to ma być?! – wydarła się dziewczyna, przekrzykując głośną
muzykę i śmiechy przyjaciół.
-
Ale o co ci chodzi, kochanie? – spytał przymilnie okularnik.
-
Żadne kochanie, bynajmniej nie dla ciebie, Potter. I skąd macie
tyle alkoholu? Jesteście przecież nieletni!
Oburzona
stopniowo coraz bardziej podnosiła głos. Zaczął ujawniać się
jej władczy i wybuchowy temperament.
-
Dla Huncwotów to nie jest przeszkodą. – Syriusz wypiął dumnie
pierś, za co dostał po głowie od Dorcas. Meadowes nie chciała, by
drażnili się z Evans.
-
Gdyby dowiedzieli się o tym ciocia i wujek Anne…
-
… To nie mieliby nic przeciwko – dokończyła za nią głośno
Loran.
-
Słucham?
Evans
nie była pewna czy dobrze usłyszała. Ta nieśmiała szatynka
swobodnie przymykała oko na taką ilość przemyconego alkoholu? Coś
tu było nie tak.
-
Ale Anne! Chcesz żeby się rozpili?!
-
Chcę żeby wszyscy dobrze się dziś bawili, Lily. Dajmy temu
spokój, dobrze?
Loran
spojrzała na przyjaciółkę błagalnym wzrokiem. Sama nie była za
tak obfitą ilością procentowych napojów, ale jeśli chłopacy to
załatwili, to nie miała nic przeciwko. Lily miała jeszcze wiele do
dodania, ale postanowiła zamilknąć i nie drążyć tej sprawy. To
nie był jej dom ani jej impreza. Była tu gościem i to kazało jej
się opanować. Przeprosiła wszystkich za swój wybuch, co pozostali
przyjęli ze śmiechem i porozumiewawczymi spojrzeniami.
Zabawa
rozkręcała się w miarę upływu czasu i opróżniających się
butelek kremowego piwa oraz wypitych szklanek whisky. Całe
towarzystwo czuło coraz większe rozluźnienie i wszystko powoli
zaczynało ich śmieszyć. Nawet tych najbardziej opornych, czyli
pannę Evans. Cisza nie zalegała nawet na chwilę. W połowie
spotkania Dorcas zniknęła gdzieś z Syriuszem, a Glizdek zasnął
na fotelu, trzymając na kolanach miskę z fistaszkami. W salonie
pozostali tylko Anne, Remus, Lily i James. Rozmowy przybierały coraz
poważniejszy charakter. Evans siedziała tylko i przytakiwała,
wsparta o ramię Pottera zbyt pijana, by cokolwiek sensownego dodać
od siebie. Po jakimś czasie James puścił Lunatykowi
porozumiewawcze spojrzenie, a ten od razu domyślając się o co może
chodzić Rogaczowi, poszedł na górę z Anne do biblioteki.
Okularnik został teraz sam na sam z Lily, dziewczyną swoich marzeń.
Teraz kiedy wreszcie miał okazję, nie bardzo wiedział, co powinien
zrobić z pijaną panią prefekt. Evans jakby otrząsając się z
drzemki, drgnęła lekko i usiadła prosto, patrząc na Jamesa.
Patrzeli sobie przez chwilę w oczy, aż Lily uśmiechnęła się
ciepło do chłopaka i odwróciła wzrok. Dziewczyna próbowała
wstać, ale przy pierwszej próbie ledwo się podniosła i nogi się
pod nią ugięły. Rogacz widząc jej plany, złapał ją za ręce i
pomógł ustać w pionie. Jednak to też nie pomogło i podtrzymując
ją, posadził ją na sofie.
-
Dziękuję, James. – bąknęła Ruda w małym przypływie
trzeźwości. – Ale chyba sobie posiedzę. Potter uśmiechnął na
to również nie w pełni trzeźwy.
-
No to posiedzimy razem.
I
usadowił się blisko dziewczyny tak, że stykali się ramionami.
Evans automatycznie położyła głowę na barku Rogacza. Chłopak
objął ją ostrożnie ramieniem, by było jej wygodniej. Bał się,
że ta zaraz się odsunie, ale została.
-
Lily? – powiedział cicho – Czy ty mnie w ogóle chociaż trochę
lubisz?
Nastała
chwila ciszy. Chłopak bał się, że dziewczyna zasnęła, ale po
chwili odezwała się:
-
Lubię cie, James.
Chłopak oniemiał. Te słowa były więcej
warte niż wszystkie wyznania miłosne innych dziewcząt. Uśmiechnął
się do siebie i oparł swoją głowę na miękkich rudych włosach.
Fakt, że Lily była pijana, ale wierzył, że to, co powiedziała,
było szczere.
- Dziękuję – szepnął dziewczynie do ucha.
Ona lekko zadrżała i wtuliła się mocniej w chłopaka. Serce
zaczęło mu walić ja szalone. Nie wiedział, co zrobić, tak bardzo
rozpierała go radość. Wcale nie jest na straconej pozycji. Był
pewien, że wkrótce zdobędzie serce tej opornej Lily Evans!
Siedzieli tak w milczeniu, gdy pierwsza odezwała się dziewczyna:
-
James... spać... - powiedziała to tak cicho, że Potter ledwo mógł
dosłyszeć. Nie chciał, żeby zasnęła tutaj, gdzie zostałaby
wystawiona na widok wszystkich pozostałych. Gryfon wstał i wziął
dziewczynę na ręce. Była leka jak piórko, taka krucha i
delikatna, a taka zadziorna. Niósł ją do góry po schodach i
wszedł w pierwszy otwarty pokój. Rozejrzał się, czy jest wolny,
zapalił światło i ruszył w kierunku łóżka. Zdjął dziewczynie
buty z nóg i nakrył kołdrą. Jego głowa zawisła nad jej twarzą.
Lily otworzyła oczy i zagubiła się w tak głębokich orzechowych
tęczówkach. Alkohol szumiał jej w głowie. Krew buzowała. Serce
przyspieszyło. Zadrżała, ale nie wiedziała czy to z zimna, czy z
nadmiaru emocji. Rogacz usiadł obok niej i dotknął swoją ciepłą,
silną dłonią jej rozpalonego policzka. Przybliżył się do niej,
ich usta dzieliło tylko kilka centymetrów. Potter widział w tym
niepowtarzalną okazję, kusiło go okropnie. Tak bardzo chciał
zasmakować jej malinowych warg, chociażby je musnąć. Nagle
odsunął się jak oparzony. Nie mógł tego zrobić. Nie potrafił
wykorzystać upojenia Evans. Wiedział, że wszystko by tym zepsuł.
Lily odczuła lekki zawód po tym jak James się odsunął. Nie
wiedziała co za dziwaczne uczucie ją ogarnęło, ale zgoniła to na
alkohol i postanowiła się bardziej nad tym nie rozwodzić. Kiedy
Potter wstał i poszedł w kierunku drzwi, Ruda gwałtownie usiadła.
Momentalnie poczuła zawroty głowy i mdłości.
- Zostań…
Proszę. – wydukała dziewczyna. Rogacz, jakby czekając na te
słowa, odwrócił się, uśmiechnął i podbiegł do dziewczyny.
Poprosił ją, aby zaraz się położyła, ponownie nakrył ją
kołdrą i kazał iść spać, a sam usadowił się na fotelu, oparł
głowę i momentalnie zasnął.
*
Rudowłosa
dziewczyna otworzyła powoli oczy. Od razu odczuła pulsujący ból
głowy i drapiącą suchość gardle. Delikatnie uniosła się na
łokciach, starając się nie wykonywać żadnych gwałtownych
ruchów. Rozejrzała się dookoła i ujrzała nieskazitelnie białe
ściany, mahoniowe, ozdobne meble i fotel, na którym siedział… Na
Merlina! Potter! Lily przeraziła się nie na żarty. Nie pamiętała
nic od kiedy wygrała butelkę ognistej whisky w jakiejś chorej grze
i pociągnęła z niej zdrowego łyka tegoż właśnie palącego
napoju. Gwałtownie podniosła się z łóżka, chcąc umknąć tej
krępującej sytuacji. Skończyło się to jednak niestety ostrymi
mdłościami i wizytą Rudej w łazience.
Jamesa
obudził trzask zamykanych drzwi. Rozejrzał się zaspany i po chwili
usłyszał nieprzyjemny odgłos wymiotów. Zaśmiał się cicho do
siebie, ale chwilę potem spoważniał i ruszył z pomocą w kierunku
toalety. Zapukał do drzwi, czekając na zaproszenie, ale nic nie
usłyszał, więc wszedł ostrożnie do środka.
-
Lily? – spytał – Wchodzę.
Dalej
żadnego odzewu. Potter poszedł dalej i zobaczył bladą jak ściana
Evans, która siedziała obok umywalki. Podbiegł szybko do niej i
spróbował odgarnąć jej włosy z wymęczonej twarzy, ale
dziewczyna odtrąciła jego rękę.
-
Wody – szepnęła.
Rogacz
pognał na dół do kuchni i nalał do szklanki zimnego,
przezroczystego płynu, który stał przygotowany w dzbankach na
stole. Nagle, nie wiadomo skąd, wynurzyła się Anne.
-
Wrzuć jej to do wody. – powiedziała i wyciągnęła Jamesowi
niebieskiego dropsa. Ten aż podskoczył ze strachu. Nie spodziewał
się tu nikogo, raczej myślał, że wszyscy jeszcze śpią.
-
Na Merlina! Loran! Chodzisz jak duch! Co to za gówno? – spytał
nieufnie.
-
Najpierw zobacz, potem narzekaj – powiedziała i wrzuciła tabletkę
do szklanki Lily. Drops rozpuścił się w mgnieniu oka, a roztwór
dalej wyglądał jak woda. James upił łyka i zdziwił się,
ponieważ napój nie zmienił smaku. Rogacz posyłają rozbawione
spojrzenie szatynce, pognał na górę, do skacowanej dziewczyny.
Evans leżała na wznak na łóżku. Okularnik myśląc, że zasnęła,
postawił szklankę na stoliku i usiadł na fotelu. Jednak Lily
podniosła się, porwała szybko napój i duszkiem wypiła zawartość.
Momentalnie poczuła się lepiej. Mdłości minęły, ból głowy
ustał, a ona sama czuła się jakby była najzdrowszą osobą pod
słońcem.
-
Nie wiedziałam, że zwykła woda czyni takie cuda.
Ruda
usiadła i odetchnęła odprężona oraz zadowolona. Potter wybuchnął
niekontrolowanym śmiechem. Zwijał się na fotelu i łapał za
brzuch, starając się nieco opanować. Evans posłała mu wrogie
spojrzenie.
-
A ciebie co tak śmieszy, Potter? – spytała bojowo.
-
Nic, Liluś – odparł, chwytając łapczywie powietrze. – Po
prostu to nie była zwykła woda. Anne dodała do niej tajemniczego
dropsika. – powiedział już nieco spokojniej. Ruda spłonęła
rumieńcem, ale po chwili sama roześmiała się z własnej głupoty.
Po krótkim czasie jednak spoważniała i zwróciła się w stronę
okularnika.
-
Muszę cię o coś spytać, James.
-
Słucham cię, słonko.
Ruda
ostatnie słowo puściła mimo uszu i ostrożnie zaczęła.
-
Czemu mi nie powiedziałeś, że to Severus tak cię zranił?
Pottera
zamurowało. Najbardziej zdziwiło go to, że dostrzegł u niej
autentyczny smutek i zmartwienie. Nie chciał oczerniać go w jej
oczach. Zbyt zależało mu, aby były one zawsze roześmiane.
-
Skąd wiesz o tym? – spytał ciekawy, skąd Ruda ma takie
informacje.
-
Wygadał mi się przez przypadek. Mówił, że to twoja wina, bo go
sprowokowałeś, a on sam nie miał pojęcia, że to zaklęcie
przyniesie taki skutek.
-
Nie było potrzeby by ci o tym mówić. To sprawa pomiędzy mną a
nim. – powiedział twardo i stanowczo, co było do niego tak
niepodobne.
-
Ale to była czarna magia! – wykrzyknęła oburzona.
-
Lily… Dajmy temu spokój. Było i minęło, nie widzę sensu, by to
roztrząsać.
Potter
powiedział to w taki sposób, że Evans nie miała odwagi ciągnąć
tego tematu, ale obiecała sobie, że tego tak nie zostawi. Zapadła
między nimi niezręczna cisza. Ruda była zawiedziona, że tak mało
się dowiedziała, a James zbyt wkurzony, że płomiennowłosa wie o
wszystkim. Jednak po chwili rozczochraniec się w końcu odezwał.
-
Ale muszę ci powiedzieć, że warto było cię upić. – Rogacz
wyszczerzył się do dziewczyny i puścił jej oczko.
-
Co ja robiłam? – spytała przerażona, zdając sobie sprawę, że
nie ma pojęcia jakich głupot mogła się dopuścić. – Czy my
coś… no wiesz. – speszyła się i pokryła czerwienią. James
chcąc jej dodać otuchy i uspokoić, uśmiechnął się delikatnie.
-
Nic się nie wydarzyło. Byłaś bardzo spokojna i zabójczo urocza.
– wyznał chłopak, wracając wspomnieniami do tulącej się do
niego dziewczyny.
-
Ale jak się tu znalazłam?
-
Że w tym pokoju? Przyniosłem cię. – powiedział to tak
spokojnie, jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie.
-
TY?! – wykrzyknęła – Ty mnie… Przyniosłeś? Na rękach?
-
A jak? W zębach? Myślałem, że jesteś bardziej inteligentna,
Evans. – uśmiechnął się o poczochrał włosy w specyficzny dla
siebie sposób.
-
Jak… Jak mogłeś mnie tak… Czemu to zrobiłeś? – miotała się
oburzona, już nie siedząc, a maszerując po pokoju.
-
Bo… Poprosiłaś mnie o to.
Nie
do końca była to prawda, ale on tak to zinterpretował, zresztą
miał nadzieję, że jak zgoni to na nią, to i jemu się mniej
oberwie.
-
Jamesie Potterze – zaczęła Lily oficjalnie, stając naprzeciwko
Rogacza i podpierając się pod boki. – Masz mi w tej chwili
przysiąc że nikt, ale to nikt się nie dowie o tym, co się
wydarzyło. Rozumiesz?!
-
Rozumiem, kochana. Bardzo dokładnie.
Mówiąc
to starał się zachować powagę, ale po chwili znowu zaczął się
trząść ze śmiechu. W tej chwili drzwi od pokoju otworzyły się z
głośnym hukiem, a do pokoju wszedł nie kto inny jak wierny
towarzysz Rogacza.
-
I jak, gołąbeczki? Będą z tego dzieci? – spytał radośnie
dziarskim tonem, stając na środku pokoju. Potargany rozejrzał się
po pokoju i spojrzał na Rudą i swojego przyjaciela. Dziewczyna
oburzona i rozjuszona jak kotka wybiegła z pokoju, na co James
zaczął jeszcze bardziej dusić się ze śmiechu. W końcu oboje z
Blackiem już dowcipkowali na temat zaistniałej sytuacji, przez co
po całym domu niosły się ich radosne głosy.
*
Dorcas
i Anne siedziały w salonie, rozłożone na kanapie z kubkami w
rękach. Rozmawiały o czymś przyciszonymi głosami. Nie chciały
zbudzić wciąż śpiącego w dziwnej pozycji Glizdogona. Tak jak
wczoraj zasnął z twarzą na stole, tak też do teraz nadal
pochrapywał. Nikomu nie chciało się go taszczyć na górę, więc
pozostawiono go samemu sobie.
- Co ty robiłaś z Blackiem sam na
sam całą noc, Dor? - spytała podejrzliwie szatynka, unosząc
zadziornie jedną brew.
- Nic, z czego musiałabym się tobie
spowiadać, Loran – czarnowłosa wytknęła język w odpowiedzi.
-
Lepiej pochwal się, co z Remusem.
- Co z nim? - spytała nie
rozumiejąc, jednak w sekundę po tym pojęła, o co chodzi
przyjaciółce.
- Przestań... Jest dla mnie jak brat. Nic więcej
nigdy między nami nie było, nie ma i nie będzie – powiedziała
to tak stanowczo, jakby znała przyszłość i wszystkie wydarzenia,
jakie ona przyniesie.
- Jesteś pewna?
- Tak, Meaodwes. Jak
tego, że ciebie tu teraz widzę.
- Niech ci będzie. Jestem
strasznie ciekawa, co z Lily i z Potterem. - zamyśliła się
brązowooka.
- A co miałoby z nimi być?
- Anne! Przecież
spędzili noc w jednym pokoju.
- Ale Lily była pijana –
odpowiedziała wzburzona gospodyni.
- Więc nie... - przerwało
jej wtargnięcie do salonu nikogo innego jak właśnie panny Evans.
Poszła w ich kierunku i usadowiła się między nimi na sofie. Nie
odezwała się ani słowem, ale dziewczyny już wiedziały, że coś
jest tak. Lily nie potrafiła ukrywać uczuć, tylko jej się
wydawało, że jej twarz nie wyraża żadnych emocji.
- Eeee...
Lily? - zaczęła delikatnie Dorcas.
- Do niczego nie doszło. -
zapewniła szybko Ruda. Dziewczyny lekko rozbawione tak gwałtownym
wyznaniem, zrobiły wszystko, aby tego nie pokazać. Anne udała, że
musi odkaszlnąć, a Meadowes bardzo zainteresowała się swoimi
butami. Nie wiedziały czy to brzmiało bardziej jak stwierdzenie czy
pytanie. Evans sama nie była tego pewna. Nie miała pojęcia, czy
może ufać zapewnieniom chłopaka, do którego dopiero co zaczęła
się przekonywać. Powiedziała jedno: nigdy więcej jej usta nie
dotkną alkoholu. Na samo wspomnienie porannych mdłości aż się
wzdrygnęła z obrzydzeniem.
- Nikt cię o nic nie podejrzewa,
Lily – zapewniła łagodnie Anne. Dorcas w końcu nie wytrzymała i
parsknęła niepohamowanym śmiechem.
- Wiedziałam, że będziecie
się śmiać! - krzyknęła zdenerwowana i zawiedziona.
- Wybacz,
Lily. Ale to było bezcenne widzieć cię tak pijaną i tulącą się
do Pottera – wyznała prosto Meadowes, co spotkało się z
spostrzegawczym wzrokiem Loran.
- CO?! - oprzytomniała Evans –
Tuląca się? Ja?
- No.. - Dorcas już wiedziała, że tą
wiadomość powinna zachować dla siebie. - Tylko się o niego
opierałaś.
Ruda załamana zakryła twarz dłońmi. Jak ona
miała mu teraz spojrzeć w oczy, któremukolwiek z Huncwotów?
Chciała się zapaść pod ziemię, wymazać z pamięci ten wieczór,
aby okazał się tylko kolejnym koszmarem. Jednak nie był to sen.
Utwierdziło ją w tym wejście Syriusza, Jamesa i Remusa do pokoju z
miską wody, w której pływała spora ilość lodu. Dziewczyny
obejrzały się z zaciekawieniem na chłopaków, którzy podążali w
kierunku śpiącego Petera. Po cichu, na palcach starali się znaleźć
jak najbliżej śpiącego, aby zaraz po tym wylać lodowatą
zawartość na biednego Pettigrewa. Ten zbudził się piszcząc i
krzycząc jak dziewczynka. Nie wiedząc co się dzieje, zaczął
wymachiwać rękoma na prawo i lewo, szukając napastnika. Po chwili
otrząsnął się z tego otępienia i rozejrzał się po otaczających
go osobach. Zaraz spłonął rumieńcem, kiedy zobaczył, że
wszystkie pary oczu są wpatrzone w niego, a w dodatku właściciele
tych spojrzeń śmiali się do rozpuku. Mruknął coś o tym, że są
skończonymi debilami i uciekł szybko do łazienki, by uniknąć
dalszych kpin. Nawet Lily mimo swojego zawstydzenia nie mogła
opanować rozbawionego spojrzenia. Przez chwilę zapomniała o tym co
się wydarzyło i napotkała prześladujące ją orzechowe tęczówki.
Od razu zarumieniła się i spuściła wzrok. Nie chciała go
widzieć, nie chciała go słyszeć, pragnęła uciec jak najdalej od
niego. Przeczuwała, że to będzie ciężki dzień, jednak poczuła
dla niego cień wdzięczności, że nie wykorzystał jej wczorajszej
słabości i unikał tego tematu, tak jak ona sama by tego pragnęła.
Może faktycznie Potter dorasta?
Kochane Dziewczyny,
OdpowiedzUsuńw końcu jestem na czas i jeszcze raz przepraszam za zaległości, których tyle mi się u was narobiło, ale w sumie wszędzie je mam i dopiero teraz nadrabiam.
Pierwsze, co mi się skojarzyło z tytułem to to, że impreza będzie obejmować dziewczyny i Huncwotów i się nie zawiodłam, bo rozdział był genialny. Jak zwykle zresztą, co zawsze powtarzam, a wasze opisy są cudowne.
List od Anne był na pewno bardziej zbawienny dla Lily niż mogła to sobie wyobrazić. Ja to bym chyba nie wytrzymała z kimś takim jak Petunia i już siedziała za kratami ;) Ale Ruda ma dużą cierpliwość jak widać. Zastanawiam się również, jakie poczyniła w wakacje przemyślenia odnośnie szanownego pana Pottera.
Evans chyba jednak trochę zbyt naiwna była, twierdząc, że nie będzie na tej imprezie Rogacza. Swoją drogą jestem pełna podziwu dla tej dwójki, że w końcu doszli do momentu, w którym witają się, używając imion, a nie nazwisk. Podoba mi się to, że naturalnie prowadzicie zmianę ich relacji. Jak już pisałam w komentarzy przy poprzednim rozdziale, mam nadzieję, że tak zostanie.
Co to za impreza, gdyby nie było na niej Huncwotów i alkoholu, co doprowadziło do wybuchu panny Evans. Swoją drogą nie sądziłam, że Lilka pozwoli się upić do tego stopnia, że nie będzie wiedziała, co działo się wieczorem i w nocy. Myślałam, że należy raczej to dej części, która preferuje imprezę bez alkoholu, ale ta wpadka była jak najbardziej na plus. Po pierwsze przyznała, że lubi Jamesa i uważam, że było to wyznanie jak najbardziej prawdziwe, po drugie Rogacz pokazał, że naprawdę zależy mu na Rudej i nie wykorzystał okazji wbrew jej logicznemu myśleniu. Oczywiście wszystko skończyło się wraz z pobudką i ulotnieniem się alkoholu, ale i tak uważam, że wieczór tej dwójki był naprawdę uroczy.
Przepraszam za krótki i beznadziejny komentarz, ale czas mnie goni, więc lecę poprawiać mój rozdział i oglądać przy okazji Harry'ego na TVN :)
Czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam serdecznie
Luthien
Kurczę nie wiem co napisać... Sympatycznie się czytało. Hmm.. Upita Lily tego się po niej nie spodziewałam, ale aż dziwne, że Rogacz nie wykorzystał sytuacji. To do niego nie podobne. Ciekawe też z czego nie musiała się tłumaczyć Meadowes Loran. Pozdrawiam serdecznie i zapraszam przy okazji do siebie http://spojrzenie-syriusza-blacka.blogspot.com/.
OdpowiedzUsuń~Oblivion
Kochane,
OdpowiedzUsuńNaprawdę nieźle się ubawiłam czytając ten rozdział, ale zacznę od początku.
Widzę, że tegoroczne upalne lato zainspirowało Was. Ja również wielbię urządzenia zwane wiatrakami. Gdyby nie one już dawno udusiłabym się.
Ciekawi mnie kiedy wasza Evans zakocha się w Rogaczu, bo widzę, że już coś zaczyna czuć, co mnie dziwi. Raczej obstawiałam, że Wasza Lily jeszcze długo będzie się boczyć na Jamesa, a tu proszę dziewczyna zdaje się być zauroczona Rogaczem.
Fajna ta impreza. Może alkoholu, zero dorosłych. Po prostu typowa domówka. Ruda oczywiście podbiła moje serce na tej imprezie. Niby taka zagorzała przeciwniczka alkoholu a tu proszę urżnęła się jak... nie będę dokańczać wierzę, że się domyślicie.
James jest słodki. Wydaje mi się, że powoli zaczyna dorastać. Jestem pod jego wielkim wrażeniem. Raczej obstawialam, że wykorzysta okazje i zacznie obściskiwać się z Lily, a tu jednak pokazał klasę niczym prawdziwy dżentelmen.
Dobrze, że Peter nie wziął swojej laski do Ann, bo normalnie z tego byłaby wojna. W ogóle dziwię się Glizdkowi, że całą imprę przespał. Ominęło go tyle ciekawych rzeczy...
Dziewczyny jesteście cudne i z niecierpliwością czekam na następną część.
Całuję Wasza
Em
Kolejny wspaniały rozdział! :)
OdpowiedzUsuńSwoja drogą tlumaczenie czarodziejom czystej krwi co to jest winda musiało być przezabawne, juz widzę minę Jamesa czy Syriusza, kiedy Ann mówi o pudełku, ktore jest w stanie jezdzic w dol i w górę, a na dodatek z bagażem :D
Tak to rzeczywiście musiała byc niezapomniana impreza :)
Pijana Evans tulaca sie do Jamesa, to musiał być widok! Bardzo dobrze, że Rogacz pomyslal i nie wykorzystal sytuacji.
Dobrze tak Peterowi, nie dość, że wyrzera, nie dość, że zdradza, to jeszcze zasypia na kanapie w salonie! Co on sobie myśli! :D
Rozdział cudowny i miodowny :D Nie mogę się doczekać kolejnego!
Piszę krotko, poniewaz moj telefon wola ladowarke, a nie za bardzo mam do niej dostep :/
W każdym razie powtorze się, uwielbiam tego bloga, nie mogę sie doczekać następnego rozdzialu :)
Spóźniony komentarz no ,ale oto w końcu ja...
OdpowiedzUsuńSuper rozdział ;3 Ciekawa impreza oczywiście z ognistą no bo inaczej to nie byli by huncwoci.
Lily się upiła?! What?! Co wyście zrobiły z Lilką?? Ale brawo dla Rogacza ,że jej nie wykorzystał. ♥
Łapa i Dor jak zwykle znikają. Pewnie było ciekawie...
Przepraszam za krótki komentarz :c nie mam daru do rozpisywania się. Do następnej notki i życzę dużooo weny. :*
Wróciłam z wakacji, a tu taka miła niespodzianka! Rozdział już od dawna sobie na mnie tu czeka haha :D
OdpowiedzUsuńWakacje Huncwotów zapowiadają się ciekawie, trzeba przyznać. Nie macie pojęcia, jak śmiesznie musiałam wyglądać ciesząc się do monitora, gdy czytałam scenę, gdy Lily była pijana. No nie mogę sobie jej takiej kompletnie wyobrazić :D Słodkie, że James tego nie wykorzystał, trochę rozumu jeszcze mu zostało, ale jest to przez to jeszcze bardziej urocze!
"- Na Merlina! Loran! Chodzisz jak duch! Co to za gówno?" <3
" - TY?! – wykrzyknęła – Ty mnie… Przyniosłeś? Na rękach?
- A jak? W zębach? Myślałem, że jesteś bardziej inteligentna, Evans" - tutaj już kompletnie straciłam panowanie nad sobą ! :D
Boże, jak ja Was uwielbiam! Peter to miał ciekawą pobudkę! Dorcas i Syriusz mmm.. Baardzo ciekawe co oni tam robili? Może ktoś ich nakryje w takiej... jednoznacznej sytuacji? haha. To już pozostawiam wam! :D
Miłych wakacji! :)
Rozdział cudny! Impreza... Nie no brak słów. Nasza grzeczna Lilka zaszalała. I wyszło to całkiem fajnie.
OdpowiedzUsuńZapraszam na rozdział 46 http://syriusz-black-i-dorcas-meadowes.blogspot.com/2015/07/rozdzia-46-z-facetami-jak-z-dziecmi.html
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńAkurat tak się stało, że przez 15 dni byłam odcięta od świata internetu... Ale już powróciłam, więc lecę czytać tak długo wyczekiwany przeze mnie rozdział. Zajmuję sobie miejsce
OdpowiedzUsuńi pozdrawiam serdecznie.
Hahahhahha.... Rozdział cudny :) Świetny pomysł z imprezą... i z pijaną Evans.
UsuńOstatnie zdanie najfajniejsze: ,,Może faktycznie Potter dorasta?".
Bardzo mi się podobało...
To ja czekam na nastepny rozdzial.
Pozdrawiam serdecznie.
Dziewczynki:)
OdpowiedzUsuńJestem zaskoczona, że w ciągu tak niewielu chwil stosunek Lily do Jamesa zmienił się prawie o 180 stopni. Piszę prawie, bo jeszcze nie do końca przekonała się do chłopaka ale są niesamowicie duże postępy w ich relacji. Evans bardzo odreagowała monotonię w domu od razu upijając się na imprezie u Anne:D Cieszy mnie to, bo mam wrażenie, że już niedługo dojdzie do bardziej intymnych sytuacji, między moją ulubioną dwójką, niż tulenie:) Potter zachował się jak prawdziwy gentelmen:) Nie pocałował Lily, co rozczarował mnie i ją, ale to się bardzo chwali:) Widząc, że ma coraz bardziej realne szanse na poderwanie Lilki stara się i faktycznie dorasta:)
SUPER! Czekam na kolejny rozdział.
Doskonale Was rozumiem, dla mnie wakacje też nie są czasem tylko odpoczynku i lenistwa. W każdym bądź razie życzę mnóstwo czasu wolnego abyście mogły pisać ale też spędzać cudownie czas przed nowym, swoim pierwszym, rokiem akademickim:) Nie wiem na jakiej zasadzie śledzicie komentarze ale skomentowałam wszystkie poprzednie rozdział:)
Pozdrawiam Was serdecznie kochane!
Rogata
Kochane dziewczyny!
OdpowiedzUsuńWłaśnie wróciłam i mogę w końcu zacząć nadrabiać zaległości, których się namnożyło podczas mojej nieobecności.
Rozdział jak zwykle cudowny. James był w nim taki uroczy, że mam ochotę się cały czas nad nim rozpływać ♡
Przechodząc do treści:
Ogromnie mi się podoba Wasz styl pisania. Wszystkie opisy są takie rzeczywiste i profesjonalne. Tylko pozazdrościć :)
Och, Petunia musiała zabrać Lily nawet wiatrak. Jaka ona jest okropna.
Pomysł imprezy u Anne - świetny. Od razu zaczęłam się zastanawiać, co się na niej wydarzy.
Lily na początku wzbraniała się przed alkoholem i była oburzona, ale jak przyszło co do czego nie odmówiła Ognistej ^^
Jej zachowanie, gdy była pijana rzeczywiście było urocze, jak to stwierdził James. Przytulała się do niego i powiedziała mu, że go lubi. Cu-do-wnie!
A on... No brak mi słów po prostu. Był taki kochany, zajął się nią, zaniósł do pokoju i nie chciał jej całować w takim stanie. Uwielbiam go ♡♡♡
I to, jak Lily się obudziła i jak jej przyniósł tę wodę. Boże, tak bardzo mi się to podobało.
Dorcas przez przypadek wygadała, że Evans przytulała się do Pottera. Ale to nic strasznego, może to zrozumie :)
I na koniec to wylanie wody na Petera. Zawsze muszą coś wymyślić ^^
Pozdrawiam serdecznie i czekam na następny rozdział.
Optimist :*
Zapraszam na rozdział 47 http://syriusz-black-i-dorcas-meadowes.blogspot.com/2015/08/rozdzia-47-starzy-znajomi.html
OdpowiedzUsuńKochane dziewczyny!
OdpowiedzUsuńNa początek tradycyjnie ogromne przepraszam za to, że regularnie nie komentuję. Wracając zaś do rozdziału to mimo że Petunia jako tako nic nie zrobiła to i tak mam ochotę na nią rzucić upiorogacka. Impreza z udziałem Huncwotów, przecież to było jasne, że bez zapasu ognistej i kremowego nigdzie się nie ruszą, a już zwłaszcza na imprezę. Uhuhu Evans przyznała, że lubi Jamesa jestem pewna, że nie tylko lubi, ale to oddzielna sprawa. Co z tego, że zrobiła to po pijaku, w sumie gdzieś kiedyś usłyszałam, że pijani ludzie mówią, to czego nie mają odwagi powiedzieć na trzeźwo. Czyżby to była prawda? W każdym stwierdzeniu tkwi ziarnko prawdy więc... xD Teksty Łapy pasują do niego idealnie, ponieważ są podobne do niego. Tak masło maślane xD ale tak na serio, to nie wyobrażam sobie Syriusza bez śmiesznych lekko bezczelnych tekstów. Na każdym blogu które obecnie czytam Syriusz Black Casanova Hogwartu jest idealnie stworzony i wykreowany na takiego jaki był. Lily Lily jaka ty jesteś nienormalna każda inna dziewczyna rzuciłaby się na Jamesa i już nie wypuściła, a ty mu tak długo każesz czekać. Ciekawe co Syriusz i Dor robili na osobności... Jezu czemu mam takie brudne myśli? Tak wiedzcie że takie pojawiają się tylko i wyłącznie przy czytaniu waszych rozdziałów. Możecie czuć się zaszczycone. Dla Lily to musiał być ogromny szok, gdy dowiedziała się, że dobrowolnie łasiła się Pottera XD
Pozdrawiam
Mała Czarna ^^
Ps. Obiecuję nadrobić w najbliższym czasie komentowanie :*
Zapraszam na rozdział 48 http://syriusz-black-i-dorcas-meadowes.blogspot.com/2015/08/rozdzia-48-sodka-zemsta.html
OdpowiedzUsuńWitajcie. Chciałam Was zaprosić na mój drugi blog. dorcas-pisze.blogspot.com
OdpowiedzUsuńNicole Lorens jest na pozór zwyczajną dziewczyną. Ma 21 lat. Studiuje dziennikarstwo. Mieszka razem z przyjaciółką w Barcelonie. Musi uporać się z problemami w pracy, z nawałem nauki oraz z nieodwzajemnioną miłością.Jej serce jest jednak rozdarte z innego powodu. Straciła brata, który był jej bardzo bliski. Nie wierzy, że jego śmierć była czystym przypadkiem. Chce za wszelką cenę odkryć prawdę. Pytanie tylko czy ta cena nie będzie zbyt wysoka....
Wszystkie komentarze nadrobie w najbliższym czasie, a tym czasem zapraszam do mnie na nowy rozdział :)
OdpowiedzUsuńWasz blog jest świetny! Strasznie mnie wciągnął. Zaczęłam go czytać dopiero nie dawno, a już skończyłam. Nie mogę się doczekać co będzie dalej!
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejną notkę z niecierpliwością.
Zapraszam na rozdział 49 http://syriusz-black-i-dorcas-meadowes.blogspot.com/2015/08/rozdzia-49-koszmar-na-javie-cz1.html oraz na rozdział 3 http://dorcas-pisze.blogspot.com/2015/08/rozdzia-3-tajemniczy-list.html
OdpowiedzUsuńZapraszam na rozdział 50 http://syriusz-black-i-dorcas-meadowes.blogspot.com/2015/08/rozdzia-50-koszmar-na-javie-cz2.html
OdpowiedzUsuńZapraszam na rozdział 51 http://syriusz-black-i-dorcas-meadowes.blogspot.com/2015/08/rozdzia-51-o-miosc-trzeba-walczyc.html
OdpowiedzUsuńWkurzyłam się tym rozdziałem.
OdpowiedzUsuńWręcz zaśmiałam się gorzko, gdy James nagle zaczął mieć jakieś opory przed pocałowaniem pijanej Evans.
Serio?!
Tak teraz stwierdzam, że rozdział jest nawet spoko, gdyby jednak nie to, że te kilka rozdziałów temu stało się to, co się stało i nie potrafię sobie tego wybić z głowy.
Zachowanie Jamesa jest świetne i znów jest taki kochany i zabawny.
Lily znów mi trochę działa na nerwy, ale to tak ciut ciut :P
Jestem strasznie wymagająca jeśli chodzi o te dwie postacie, bo jednak mam ich wyobrażenie nieco inne i staram się uspokajać, i myśleć, ze się zmienią, ale niestety to nie idzie w dobrą stronę :/
Buziaki! :*
Hej,
OdpowiedzUsuńrozdział wspaniały, trochę mi smutno, że teraz Lili tak traktuje Severusa, tak jakby nigdy nie distrzegała, że ci znecają się nad nim... ach Lili pijana...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia