6 listopada 2015

XXVI. Decyzje bez odwrotu

Witamy i błagamy o wybaczenie,

Na wstępie przyznajemy się do winy i wiemy, że nasz rozkład rozdziałów może śmiało konkurować z rozkładem PKP. Mamy zaległości u siebie jak i u Was, co nam najbardziej ciąży. Jednak nadszedł weekend, czyli czas nadrabiania wszelkich zaległości.
Studia niesamowicie dają nam w kość, aż same jesteśmy w szoku i obawiamy się przyszłych egzaminów. Wreszcie poznałyśmy, co oznacza prawdziwy brak czasu :D
Rozdział dedykujemy wszystkim, którzy wytrwale czekają i mimo naszej niesubordynacji, wciąż nam towarzyszą. Kochamy Was, jesteście nieocenieni <3
Uściski i zapraszamy do czytania.
Wasze ~ Rogacz i Łapa





         Remus, James i Peter zmierzali właśnie do wieży Gryfonów. Na samo wspomnienie swojego epickiego dowcipu wybuchali gromkim śmiechem. Ich zachowanie wzbudzało rozżalenie wśród reszty szkolnej społeczności. Pozostali uczniowie, zdawali sobie sprawę z tego, co było przyczyną tak świetnego samopoczucia Huncwotów i w duchu żałowali, że nie zobaczyli ich najnowszego kawału. Cały Hogwart znał przecież poczynania chłopaków i wszyscy doskonale wiedzieli o tym, że ich dowcipom zawsze towarzyszy nieziemska zabawa. Remus i Rogacz wybuchnęli śmiechem na widok Glizdogona, który parodiował uciekających przed kąsającymi insektami Ślizgonów. Peter, z wymalowanym na twarzy obrzydzeniem pomieszanym z przerażeniem, przeskakiwał z nogi na nogę, piszcząc jak dziewczyna. Potter i Lupin nie mogli już wytrzymać, trzymali się za bolące od śmiechu brzuchy. Ich dobrego humoru nie mógł popsuć nawet szlaban, który dała im McGonagall. W końcu nie byliby sobą, gdyby nie zarobili kolejnej kary. Wciąż zaśmiewając się do łez, dotarli w końcu do portretu Grubej Damy. Kobieta spojrzała na nich z reprymendą w oczach. Uważała bowiem, że takie zachowanie jest nieprzyzwoite. Remus rzucił w jej stronę hasło, dzięki czemu przyjaciele mogli wejść do salonu Gryfonów. Nie zaprzątając sobie głowy tym, co się w nim działo, udali się od razu na schody prowadzące do sypialni. Weszli do dormitorium i stanęli jak wryci. Ich pokój przypominał pobojowisko. Nie żeby na co dzień byli czyściochami. Przeciwnie, w ich królestwie zawsze panował bałagan. Jednak to, co zobaczyli teraz, przeszło ich najśmielsze oczekiwania. Na podłodze leżało pełno książek, ubrań, miotła Syriusza, czekoladowe żaby Petera, kilka poduszek, zwoje pergaminu, przewrócone krzesła i stół. Lunatyk sięgnął do prawej kieszeni swoich znoszonych dżinsów, wyciągnął z niej różdżkę, mruknął pod nosem zaklęcie i w huncwockiej sypialni zapanował nienaturalny dla niej porządek. Ich dobry humor rozpłynął się w jednej chwili. Peter nie do końca wiedział, o co chodzi, ale Remus i James w mig pojęli, kto i dlaczego stoi za tym bałaganem. Domyślili się, że związek Syriusza i Dor właśnie się zakończył. Łapa, dając upust emocjom, stworzył ten artystyczny nieład. Potter i Lupin od jakiegoś czasu obawiali się, że właśnie tak to się skończy. Wieczne kłótnie i wzajemna zazdrość nie wróżyły niczego dobrego nawet w najbardziej zgranym związku. Kilkakrotnie rozmawiali z Blackiem, żeby trochę odpuścił i na spokojnie porozmawiał z Dorcas, bo przecież to nie jej wina, że ten napuszony McAlister dał jej szlaban, ale długowłosy ich nie słuchał. James zastanawiał się, czy można to jeszcze jakoś naprawić. Zawarł przecież z Lily umowę. Mieli ich pogodzić. Tylko jak to zrobić, kiedy prawdopodobnie jest już po wszystkim? A może jednak nie? Może po prostu się pokłócili i stąd ta złość Syriusza? Potter bardzo chciał w to wierzyć, ale znał swojego przyjaciela od lat i wiedział, że nie zareagowałby tak po zwykłej kłótni. Musi koniecznie z nim pogadać. Nagle drzwi łazienki otworzyły się i stanął w nich Syriusz, owinięty jedynie ręcznikiem. Ignorując kumpli, podszedł do swojego kufra i wyciągnął z niego czarne spodnie i koszulkę w tym samym kolorze, i znów zniknął za drzwiami łazienki. Peter, czując że coś się święci, poinformował przyjaciół, że umówił się z Kate. Czuł, że za chwilę dojdzie do jakieś poważnej rozmowy, a on nie miał teraz ochoty w niej uczestniczyć. Był w tak dobrym nastroju i nie miał ochoty z niego rezygnować. Wyszedł z Pokoju Wspólnego i udał się na poszukiwania swojej dziewczyny. Miał nadzieję, że Marywale nie jest aż tak bardzo pochłonięta nauką i zechce pójść z nim na romantyczny spacer po błoniach. Remus i James usiedli na łóżku Łapy, i czekali, aż ten wyjdzie w końcu z łazienki. Syriusz świadomie odwlekał ten moment. Wiedział, że jego przyjaciele prawdopodobnie domyślają się, co się stało i będą chcieli z nim porozmawiać. On natomiast nie miał pewności, czy ma ochotę na zwierzenia. Po co to robić? Przecież i tak przepadło. Dorcas definitywnie przekreśliła to, co między nimi było, a on musiał to zaakceptować. Wiedział, że nie może wiecznie tu siedzieć, bo w końcu ile można się ubierać? Nacisnął klamkę i wyszedł do sypialni. Chciał usiąść na swoim łóżku, kiedy spostrzegł, że siedzą na nim jego kumple, przyglądając mu się uważnie.
- No co? - zapytał – Mam coś na twarzy, że się tak gapicie? - zapytał niby obojętnym tonem i zaczął pocierać ręką policzek, usuwając nieistniejący brud.

- Powiesz nam, co się stało? - zapytał wprost James.

- A co się miało stać? - odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Chyba nie powiesz nam, że tak po prostu zrezygnowałeś z kawału i nie przyszedłeś, chociaż byliśmy umówieni, i nie zdemolowałeś dormitorium dla zabawy – powiedział Rogacz.
- No nie.
- Więc co się stało? - odezwał się milczący dotąd Lupin.
- Dorcas ze mną zerwała. - rzucił szybko. Chciał mieć to już za sobą, nie zamierzał tego roztrząsać, bo i po co?
- Jak to zerwała?  - Remus i James zapytali jednocześnie.
- Normalnie. Powiedziała, że to koniec i już.
- I nic z tym nie zrobiłeś? - zapytał zdumiony Potter?
- A co miałem zrobić? Związać ją, zawiesić nad ogniskiem i opiekać dopóki nie zmieni zdania?
- No nie, ale...
- Żadnego ale, Rogaś. Mówi się trudno. Skończmy już ten temat. Nie ta, to inna – powiedział, udając, że niewiele obeszła go cała ta sytuacja. Przyjaciele nie dali się na to nabrać. Wiedzieli, jak bardzo to przeżywa. Postanowili jednak nie drążyć tematu. Syriusz i tak już nic więcej im nie powie.
- Powiedzcie lepiej, jak nasze robaczki? Zaprzyjaźniły się ze Ślizgonami? - zapytał Łapa, siląc się na uśmiech. Lupin zaczął opowiadać o tym, jak wyglądało cało zajście. Powiedział o tym, jak dostali się do dormitorium, opisał panikę uczniów ze Slytherinu, musiał także opowiedzieć o interwencji opiekunki Gryffindoru:
- A potem przyszła McGonagall i wlepiła dwutygodniowy szlaban całej naszej czwórce.
- Jak to czwórce? Przecież mnie tam nie było!
- Chyba z przyzwyczajenia rzuciła od razu cztery nierozerwalne nazwiska – powiedział James z błyskiem w oku.


*


Lily Evans szła korytarzem na piątym piętrze. Czasami nienawidziła być prefektem. Właśnie interweniowała w magicznym pojedynku pierwszorocznych. Dwoje chłopców z Hufflepuffu postanowiło się ze sobą zmierzyć. Starszy brat jednego z nich opowiedział im o pojedynkach czarodziejów i ci postanowili spróbować. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że obaj dopiero co przybyli do Hogwartu i znali tylko kilka zaklęć. Rzucali więc nimi w siebie na oślep, nie do końca pamiętając, za co dane czary były odpowiedzialne. I tak jednemu z nich wyrosły bycze rogi, a ciało drugiego z nich pokryły wielkie, kolorowe kropki. Evans nie była w stanie odwrócić skutków tego pojedynku, musiała zaprowadzić chłopców do pani Pomfrey. Wcześniej oczywiście dała im srogą reprymendę i odebrała każdemu pięć punktów. Uważała, że surowsza kara nie będzie potrzebna. Obaj i tak nieźle się przestraszyli, kiedy zauważyli, co się z nimi stało. Mieli szczęście, że znalazła ich Lily, a nie McGonagall czy Filch. Ruda zastanawiała się, co strzeliło młodym Puchonom do głowy. Nie było trzeba przecież być geniuszem, żeby domyślić się, jak to wszystko się skończy, biorąc pod uwagę fakt, że chłopcy rzucali w siebie zwłaszcza zaklęciami służącymi do transmutacji. Jak dobrze, że pojawiła się tam w miarę szybko. Lily wyszła zza rogu korytarza i zderzyła się z czymś, a raczej z kimś. Upadła na ziemie i zasyczała z bólu. Uderzyła łokciem w kamienną podłogę.
- Nic ci nie jest, Lily? - usłyszała tak dobrze znany jej głos. Momentalnie pozbierała się i stanęła prosto, wysoko unosząc głowę. Postanowiła wyminąć swego towarzysza bez słowa. Gdy go mijała, ten złapał ją za nadgarstek, próbując zmusić do rozmowy.
- Puść mnie, Snape – wysyczała.
- Porozmawiajmy, proszę. Pozwól mi wyjaśnić... - zaczął, ale nie pozwoliła mu dokończyć:
- Tu nie ma czego wyjaśniać, Snape. Tacy jak ty nie zadają się ze szlamami, czyż nie? - zapytała lodowatym tonem i wyrwała się z jego uścisku. Poszła prosto przed siebie. To spotkanie jeszcze bardziej wytrąciło ją z równowagi. Że też akurat na niego musiała wpaść. Kiedyś sądziła, że nie można znienawidzić kogoś w przeciągu kilku sekund. Teraz jednak wiedziała, że jest to możliwe. Po tym wszystkim, co Severus zrobił nie tylko jej, ale także Jamesowi, nie chciała go znać. On wybrał swoją drogę, z którą ona nie chciała mieć nic wspólnego. Nigdy, ale to nigdy nie poprze Voldemorta, nigdy nie dołączy do jego armii, nigdy nie zacznie zabijać, choćby sama miała zginąć. Zdenerwowana dotarła w końcu do Pokoju Wspólnego Gryfonów. Weszła do dormitorium, w którym panowała zupełna ciemność. Zastanawiała się, gdzie są jej współlokatorki. Zapaliła różdżką światło i zobaczyła, że na jednym z łóżek leży zwinięta w kłębek Dorcas. Lily nie wiedziała, czy dziewczyna śpi, czy tylko leży, ale takie zachowanie było do niej niepodobne. Zazwyczaj piątkowe wieczory spędzała w towarzystwie Syriusza i reszty Huncwotów. Evans zastanawiała się, czy powinna podejść do przyjaciółki. Przecież ostatnio ich relacje nie wyglądały najlepiej. Wszystkie jej wątpliwości zostały jednak rozwiane, kiedy Dorcas usiadła na łóżku. Jej krótkie włosy były splątane, oczy zapuchnięte od płaczu, a na policzkach widniały rozmazane ślady po tuszu do rzęs. Lily natychmiast doskoczyła do łóżka Dorcas, usiadła obok niej i zapytała:
- Na Merlina, Dorcas! Co ci się stało?
- Syriusz i ja... To koniec. Lily, co ja najlepszego zrobiłam? - zapytała i wybuchnęła płaczem. Ruda przytuliła łkającą dziewczynę.
- Jak to koniec?
- No-no-normalnie – powiedziała – Zerwałam z ni-nim, już nie mogłam. Ciągle się kłóciliśmy.
- Spokojnie. Może można to jeszcze jakoś odkręcić? - Lily próbowała pocieszyć przyjaciółkę.
- Jak odkręcić? Lily, jemu to chyba na rękę, nawet nie próbował mnie przekonywać, żebym to odwołała. Byłam tylko kolejną do odhaczenia na jego liście  – powiedziała i znów wybuchnęła płaczem. Lily nie wiedziała, co ma powiedzieć, więc po prostu milczała, gładząc przyjaciółkę po plecach. Dorcas z kolei wiedziała, że to nieprawda. Miała świadomość, że Syriusz bardzo chciał, żeby to odwołała. Właśnie dlatego pytał ją o to, czy jest pewna swojej decyzji. Oczywiście, że była pewna. Pewna, że zrobiła źle. Nie powinna z nim zrywać. Nie powinna robić awantur o Ellie, przecież nie było jej tam, niczego nie widziała. Nie wiedziała, czy rzeczywiście do czegoś między nimi doszło. Dlaczego mu nie zaufała, kiedy powiedział, że kuzynka Pottera wcale go nie interesuje? Przecież nigdy jej nie okłamał. Nigdy nie dał jej powodu do zwątpienia, więc dlaczego teraz miałby to zrobić? Czemu nie pozwoliła mu wytłumaczyć? Dlaczego nie porozmawiali? Gdyby to się stało, wyjaśniliby sobie wszystko i wciąż byliby razem. Dlaczego była taka głupia? Na jej zazdrość Łapa odpowiedział tym samym, wściekając się o Dana. Ona była zbyt urażona zachowaniem swojego ówczesnego chłopaka, żeby wyjaśnić mu całą sytuację. Mało tego jeszcze na niego nawrzeszczała, komplikując ich relację jeszcze bardziej. Oboje byli bezbrzeżnie głupi i zachowali się jak dzieci. Dlaczego ze sobą nie porozmawiali? Po co wysnuwali coraz bardziej irracjonalne oskarżenia i obrzucali się nimi? Czemu żadne z nich nie okazało się mądrzejsze od drugiego i nie zastopowało tego? Dlaczego nikt nie odpuścił?


*


Syriusz długo nie mógł zasnąć. Przekręcał się z boku na bok, ale to w żaden sposób mu nie pomagało. Milion razy roztrząsał w swojej głowie rozmowę, którą odbył z Dorcas. Dlaczego ona to zrobiła? Wiedział, że wcale tego nie chciała. Usta mówiły jedno, a oczy drugie. One nie potrafiły kłamać. Widział w nich wahanie i przymus. Mimo to, zrobiła to. Zakończyła to, co dla nich obojga było tak ważne i wyjątkowe. Dlaczego? Dlaczego on nie zareagował inaczej? Dlaczego po prostu odszedł bez słowa, wiedząc, że żadne z nich tego nie chce. Czemu nie wykazał się rozsądkiem? Mógł przecież właśnie wtedy powiedzieć, jak to było z Ellie i rozwiać wątpliwości Dorcas. Powinien ją przeprosić za swoje zachowanie względem tego Puchona. To, że spędzali razem czas, jeszcze niczego nie dowodziło. Dlaczego zachował się wtedy jak kretyn, naskakując na tego chłopaka? Nawet go nie znał. Wiedział tylko, że jest prefektem naczelnym. Nie mógł się z tym pogodzić. Nie dość, że stracił swoją ukochaną, to stracił także przyjaciółkę. Przecież nie mogli się teraz przyjaźnić. Jakby to wyglądało? Oboje siebie zranili, a teraz mieliby udawać, że nic się nie stało? Jak miałby spojrzeć jej w oczy? Jak miałby z nią rozmawiać? Gdyby jeszcze tydzień temu ktoś mu powiedział, że to wszystko tak się skończy, zaśmiałby mu się w twarz. Był pewien, że jego i Dorcas łączy coś naprawdę wyjątkowego, ale widocznie wcale tak nie było. Podobno miłość zwycięży wszystko. Łapa wiedział, że to bzdura. Gdyby tak było, ich związek nie rozpadłby się. Drugi raz  w życiu zakochał się tak naprawdę i drugi raz ta miłość przyniosła mu rozczarowanie. Widocznie tak miało być. Poważne związki nie są dla niego. Zrezygnowany przycisnął głowę do poduszki i usiłował zasnąć.


*


W Wielkiej Sali panowało jakieś ogólne poruszenie. Podekscytowani uczniowie dyskutowali między sobą. Na ich twarzach gościły szerokie uśmiechy, oczy błyszczały im jakimś nieokreślonym blaskiem, na policzkach kwitły czerwone rumieńce. Za tym powszechnym rozgardiaszem stała niewątpliwie perspektywa wyjścia do Hogsmeade. Właśnie dzisiaj miało się odbyć pierwszy tegoroczny wypad do magicznej wioski. Uczniowie czekali na niego z utęsknieniem. Chcieli zaopatrzyć się w czarodziejskie gadżety od Zonka czy słodycze z Miodowego Królestwa. Największe podniecenie odczuwali jednak trzecioklasiści, którzy dzisiaj po raz pierwszy mieli odkryć dobrodziejstwa, jakimi dysponowało Hogsmeade.
Nie wszyscy jednak podzielali ten przeogromny entuzjazm. Dorcas Meadowes siedziała ze spuszczoną głową i grzebała łyżką w misce z owsianką. Wcale nie chciała tu siedzieć. Po pierwsze – nie była głodna, po drugie – ten rozgardiasz działał jej na nerwy. Miała ochotę wrócić do dormitorium, rzucić się na łóżko i leżeć tak do wieczora. Niestety Lily i Anne miały zupełnie inne plany, i najpierw zaciągnęły ją na śniadanie, później zapewne będą próbowały wyciągnąć ją do Hogsmeade. Ona oczywiście ulegnie, bo nie potrafi im czegokolwiek odmówić. Zresztą nikt tego nie umie. Kiedy Evans i Loran się na coś uprą, to nie ma takiej siły, która byłaby w stanie je od tego odwieść. No może z wyjątkiem McGonagall. Niestety Meadowes nie była tak asertywna jak opiekunka Gryfonów, więc za każdym razem ulegała namowom przyjaciółek. Dzisiaj pewnie też nie powie im „nie” i będzie zmuszona udawać, jak to świetnie się bawi, wybierając cukierki w Miodowym Królestwie. Miała już tego dojść. Wcale nie miała nastroju do spacerowania po wiosce, ale wiedziała, że nie może za to winić przyjaciółek. One po prostu starały się odciągnąć jej myśli od Syriusza, który zdawał się nie przejmować całą tą sprawą. Dorcas przyglądała mu się uważnie od samego rana. Myślała, że Black będzie w równie podłym nastroju, co ona. Jakże bardzo się myliła! Chłopak siedział z Alice Ryan i Nicky Crump – dwiema piątoklasistkami z Gryffindoru. Cała trójka co chwilę wybuchała gromkim śmiechem, zwracając na siebie uwagę całego, skupionego w Wielkiej Sali, towarzystwa. Na ten widok Dorcas zrobiło się po prostu przykro. Wiedziała, że Syriusz w końcu znajdzie sobie inną dziewczynę, ale nie sądziła, że pocieszy się tak szybko. Nie wiedziała jednak, że Black wcale nie zamierza wiązać się z żadną ze swoich uroczych towarzyszek. Obie dziewczyny, choć nie były tego świadome, odkrywały tylko rolę w misternie przygotowanym dziś rano, przez Łapę i Rogacza, planie. Przyjaciele byli przekonani, że gdy tylko Meadowes zauważy Blacka w towarzystwie innych dziewcząt, zobaczy, jak wiele straciła i zechce odwołać swoją decyzję. Syriusz i James byli przekonani, że to świetny plan, więc od razu wcielali go w życie. Nie przewidzieli jednak tego, że przyniesie on zupełnie odwrotny skutek.


*


Jesień w tym roku rozpieszczała wszystkich przyjemnym ciepłem. Mimo tego, że za oknem już jakiś czas temu zagościł październik, na niebie widniało piękne słońce. Żółta kula błyskała promieniami, które przyjemnie ogrzewały twarze uczniów i nauczycieli magicznej szkoły. Niebo, na którym nie zawisła ani jedna chmurka, miało dzisiaj cudownie niebieski kolor. Od strony jeziora wiał delikatny wiatr, ale nawet on nie zepsuł tej cudownej, jesiennej aury. Uczniowie i nauczyciele Hogwartu stali właśnie na schodach przed zamkiem. Profesor McGonagall zbierała od swych podopiecznych podpisane formularze. Gdy upewniła się, że wszyscy posiadają zgodę swoich opiekunów, grupa ruszyła naprzód. Syriusz, z uwieszoną na prawym ramieniu Alice i z Nicole przyklejoną do lewej ręki, wyminął ostentacyjnie Anne, Lily i Dorcas, pogwizdując wesoło. Meadowes przestała zwracać na to uwagę. Przecież wczoraj zwróciła mu wolność, więc ma prawo z niej korzystać. Jej nie powinno to już obchodzić.
Evans nie mogła już patrzeć na to, jak przyjaciółka się zadręcza. Zastanawiała się, co powinna zrobić, żeby pomóc Dor. Nie wiedziała, czy w ogóle może wtrącać się między Blacka i Meadowes. W końcu doszła do wniosku, że musi porozmawiać na ten temat z Potterem. Przecież zawarli w tej sprawie coś na kształt układu, więc chyba w końcu czas go zrealizować. Zadowolona z rozwiązania, na jakie wpadła, zaczęła rozglądać się dookoła, szukając w tłumie Jamesa. Niestety nigdzie go nie widziała. Wspięła się na palce i jeszcze raz rozejrzała się uważnie, ale tym razem także go nie znalazła. Jej dziwne zachowanie zwróciło jednak uwagę Dorcas.
- Kogo tak szukasz? – zagadnęła Meadowes.
- Pottera – odparowała Evansówna bez zastanowienia.
- POTTERA? - Anne i Dor spytały razem, nie kryjąc swojego zdziwienia.
- Lily, od kiedy dobrowolnie szukasz kontaktu z Rogatym? - zapytała Dor, przyglądając się uważnie przyjaciółce.
- Sama mówiłaś, że traktowałam go niesprawiedliwie, więc ostatnio z nim porozmawiałam i zos...
- Tylko mi nie mów, że zostaliście przyjaciółmi – przerwała jej krótkowłosa – Przyjaźń damsko-męska nie istnieje! Prędzej czy później któraś ze stron się zakocha.
- Ej, wypraszam sobie! - oburzyła się Anne.
- No dobra. Przyjaźń damsko-męska ma szansę na przetrwanie tylko pomiędzy Loran i Lupinem – uściśliła swoje myśli brunetka.
- Nie zostaliśmy przyjaciółmi. Nie upadłam jeszcze na głowę! - powiedziała w końcu Evans. - Póki co zawiesiliśmy topór wojenny.
- A czego chcesz od Pottera, że tak usilnie go poszukujesz, co? - zagadnęła Anne.
- Eee... - zaczęła koślawo Lily – Po prostu przypomniało mi się, że miałam mu coś powiedzieć.
- Spójrz, Dor. Ledwo zaczęli ze sobą rozmawiać jak cywilizowani ludzie, a już mają tajemnice – zaśmiała się Loran. Po chwili zawtórowała jej także Dorcas. Lily postanowiła po prostu to przemilczeć.


*


Meadowes ze zdumieniem odkryła, że jej wcześniejsze obawy odnośnie eskapady do Hogmeade były zupełnie bezpodstawne. Wcale nie musiała udawać, że jej się podoba, bo w rzeczywistości doskonale bawiła się w towarzystwie swoich przyjaciółek. Teraz wszystkie trzy wracały do zamku. Zadowolone z rzeczy, które udało im się kupić, zaśmiewały się co chwilę. Wszystko to za sprawą Dorcas i Anne, które snuły różne teorie dotyczące tego,  co też Lily chce powiedzieć Jamesowi. Ich propozycje były tak surrealistyczne, że nawet Evans wybuchała perlistym śmiechem.
- Rogacz… – zaczęła Anne, chcąc przedstawić swą kolejną wizję, kiedy za jej plecami rozległ się głos:
- Co?
- James? - zapytała zdziwiona i jednocześnie przerażona pani prefekt, odwracając się w stronę chłopaka. Zastanawiała się, od jakiego czasu Gryfon podąża za nimi i ile usłyszał.
- Cześć, Lily – przywitał się, a na jego twarzy pojawił się ogromny uśmiech. - Anne, chciałaś coś ode mnie? - zapytał.
- Ja? N-nie - powiedziała niepewnie.
- Wołałaś mnie – zauważył.
- Lily chciała ci coś powiedzieć – rzekła szybko Loran i wypchnęła przyjaciółkę przed szereg. - Szuka cię od rana – dodała. Zdumiony chłopak spojrzał na swoją ukochaną, która teraz w duchu przeklinała głupotę przyjaciółek.
- Znajdziesz dla mnie chwilę, Pot... James? - zapytała. Ten w odpowiedzi kiwnął tylko głową i odeszli na bok.
- O co chodzi, Lily?
- Rozmawiałeś z Syriuszem? Wiesz, że on i Dorcas...
- Wiem – przerwał jej – Ale nic z tym nie zrobimy.
- Jak to nic z tym nie zrobimy? Mieliśmy spróbować ich pogodzić.
- No właśnie – pogodzić. Planowaliśmy załagodzić ich kłótnię o Ellie i tego Puchona. Nie przewidzieliśmy, że sprawy przybiorą taki obrót. Żadne z nas nie zmusi Dorcas do tego, żeby zmieniła zdanie.
- Sądzisz, że to wina Dor? A Syriusz niby lepszy? Szybko się pocieszył! - Evans zaciekle broniła przyjaciółki.
- Spokojnie, Lily. Nie obwiniam o nic Meadowes. Właściwie jest w tym wszystkim trochę mojej winy, niepotrzebnie opowiadałem o mojej kuzynce. Trudno. Stało się. Oni sami muszą podjąć decyzję, co zrobią z tym wszystkim dalej.
- Ale Dorcas wcale nie chciała...
- Wiem. Syriusz też nie chciał, chociaż żadne z nich się do tego nie przyzna. Oboje żałują i wszyscy doskonale o tym wiedzą, ale nie możemy organizować im życia. Teraz wybacz, Luniek na mnie czeka i zdaje się, że twoje koleżanki także się niecierpliwią. Do zobaczenia, Lily! - powiedział i tak po prostu odszedł. Evans stała zdumiona. Przez chwilę zastanawiała się, czy aby na pewno rozmawiała z Potterem. Może ktoś wypił eliksir wielosokowy i się pod niego podszywa? Od kiedy Rogaty sypie mądrościami życiowymi jak z rękawa i dobrowolnie rezygnuje z możliwości spędzenia z nią czasu?


*


Syriusz Black zbiegał właśnie z siódmego piętra. Przed chwilą porozumiał się z Jamesem przez swoje dwukierunkowe lusterko i wiedział, że jego przyjaciele za chwilę pojawią się w zamku. On sam wrócił z Hogsmeade już jakiś czas temu. I szczerze się z tego powodu cieszył. Nie pamiętał już, kiedy ostatni raz czas spędzony w wiosce wcale mu się nie podobał. Chyba nigdy nie bawił się tam tak źle jak dzisiaj. Jego towarzyszki wprawdzie były ładne, ale niesamowicie męczące. Miał już dość ich ciągłej gadaniny i licytacji, która to bardziej do niego pasuje. Oprócz tego wiedział, że zupełnie na darmo się z nimi użerał, bo na Dorcas i tak nie zrobiło to żadnego wrażenia. Gdy teraz o tym myślał, zastanawiał się, jak wraz z Rogaczem wpadli na tak idiotyczny pomysł. Zachował się jak skończony idiota. Tylko jeszcze bardziej zraził do siebie swoją byłą dziewczynę. Syriusz tak szybko biegł po schodach, że nawet nie zauważył idącej wprost na niego dziewczyny. Wpadł na nią i ta zachwiała się niebezpiecznie. Szybko chwycił ją w talii, żeby się nie przewróciła i nie spadła ze schodów. Po chwili spostrzegł, że trzyma w swoich ramionach Dorcas. Jego czarne oczy spotkały się z brązowymi tęczówkami Meadowes. Przez chwilę zastanawiał się, czy jej nie pocałować. Miał na to ogromną ochotę. W końcu jednak się opamiętał. Rozluźnił uścisk, wyszeptał krótkie „przepraszam” i pognał na dół.


*


Minerwa McGonagall siedziała w swoim gabinecie i popijała swoją ulubioną fiołkową herbatę. Zastanawiała się, w jaki sposób ukarać Huncwotów za ich ostatni wybryk. Wiedziała, że wspólny szlaban nie wchodzi w grę, bo byłby dla nich kolejną okazją do wykręcenia jakiegoś numeru. Poza tym, spędzając czas razem, wcale nie poczuliby się ukarani. Choćby mieli czyścić nocniki w skrzydle szpitalnym. Minerwa czasami zastanawiała się nawet, czy karanie tej czwórki ma jakikolwiek sens. Nieważne, jak surowy szlaban by otrzymali i tak nie powstrzymywało ich to od psocenia. Wicedyrektorka upiła kolejny łyk herbaty i wtedy do jej głowy wpadło genialne rozwiązanie sprawy związanej z ukaraniem Huncwotów. Musiała tylko poprosić o pomoc pannę Evans, pana McAlistera i pana Filcha.


*


Glizdogon, Lunatyk, Łapa i Rogacz stali właśnie przed opiekunką Gryffindoru. Oprócz nich w gabinecie byli jeszcze Evans, McAlister i Filch, na którego twarzy malował się wyraz ogromnego zadowolenia. Huncwoci doskonale wiedzieli, po co zostali wezwani. Nie do końca jednak mieli pojęcie, po co przyszła tu pozostała część towarzystwa. McGonagall zabrała w końcu głos i tym samym rozwiała ich wątpliwości:
- Potter, Lupin, Black, Pettigrew pewnie się domyślacie, dlaczego was wezwałam. Czas w końcu wyznaczyć wam szlaban. James pójdzie z panem Filchem, Peterem zajmie się panna Evans, Remus zostaniesz tutaj, Syriusz pójdzie z panem McAlisterem.
Black słowem nie skomentował decyzji zastępczyni dyrektora. Wiedział jednak, że przydzieliła go w sposób najgorszy z możliwych i miał zamiar udowodnić to temu nadętemu Puchonowi.

17 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Nie mogę uwierzyć, że jestem pierwsza. Rozdział cudowny zresztą, jak zwykle. Wzbudził we mnie wiele emocji. Złościłam się z Syriuszem i Dorcas, śmiałam ze Ślizgonów i głowiłam z McGonagal. Trochę długo każecie czekać na kolejny rozdział, ale poczekam.


      Czarna Dama
      z bloga
      http://hp-ksiezniczka-ciemnosci.blogspot.com/
      http://tajemnice-i-potega-lilly-evans.blogspot.com/
      http://inna-lily-evans.blogspot.com/

      Usuń
    2. Czarna Damo,
      dziękujemy bardzo za odwiedziny i komentarz. Cieszymy się, że jesteś z nami. Postaramy się w najbliższym czasie odwiedzić i Ciebie.
      Pozdrawiamy!

      Usuń
  2. Cześć!
    Kurczę, dopiero co was pochwaliłam za niestandardowe rozdzielenie Syriusza i Dorcas, a wy już w następnym rozdziale się z tego wycofujecie? Nieładnie :) Znacznie ciekawiej i oryginalniej byłoby, gdyby jednak się nie schodzili, ale to oczywiście wasza decyzja.
    Oczywiście w sytuacji kryzysowej Syriusz i James wpadli na najgorszy z możliwych pomysłów, czyli usilne wzbudzanie zazdrości. Nie wiem, co oni mają w tych głowach, że wymyślają takie bzdury.
    Cała ta sytuacja ma jeden duży plus, a mianowicie – zbliżenie Lily i Jamesa :) Już udało mu się zrobić na niej dobre wrażenie, a to pierwszy krok do romansu, hurra! Proszę o więcej Jily :)
    Profesor McGonagall, obmyślając szlaban, raczej nie spodziewała się, że najwyraźniej dała impuls do katastrofy pod tytułem Dan vs Syriusz. Bardzo jestem ciekawa, co też z tego wszystkiego wyniknie.
    Z pozdrowieniami
    Eskaryna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Droga Eskaryno,
      wcale nie wycofujemy z rozdzielenia Dorcas i Syriusza. Para rozstała się, ale to wcale nie oznacza, że już nic do siebie nie czują. Oboje naprawdę się kochali i nie zapomną o tym tak po prostu. Spotkanie na schodach było przypadkowe, ale jak widać Łapa w ostatniej chwili się opamiętał. :)

      Jeżeli chodzi o McGonagall, to ona raczej nie wiedziała, że Black i McAlister się nie lubią. Bardziej zależało jej na przydzieleniu Rogatego do kogoś innego niż Lily, bo akurat tutaj wspólny szlaban mógłby zakończyć się katastrofą i wszyscy o tym wiedzą.

      Dziękujemy za komentarz i serdecznie pozdrawiamy! ;)
      ~ Ł&R

      Usuń
  3. Kochane,
    Rozdział cudnie napisany, ale taki smutny :c No i moje gratulacje dla Łapy i Rogacza, za ich wspaniałomyślnie beznadziejny plan wzbudzenia zazdrości...
    Cieszę się, że w sprawie Rogacza i Lily się coś pojawiło.
    Peter wyjdź i nie wracaj. Jak mógł opuścić swojego przyjaciela w tak ważnym okresie?

    Życzę moża weny i do następnego rozdziału! ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Droga Żono Syriusza,
      właśnie łapiemy się na tym, że ostatnio u nas same dramaty.. Musimy trochę nad tym popracować :D
      Między Lily a Jamesem zacznie się coś dziać, ale nie powiedziane co ;)
      Peter uciekł, bo bał się tragedii. Nie potrafi tak się wczuwać w emocje innych i to nie z jego winy. Kate mu nieźle miesza...
      Dziękujemy bardzo za komentarz i odwiedziny <3
      Pozdrawiamy!

      Usuń
  4. Rozdział super. Trochę smutny, ale super. Mam nadzieję, że się pogodzą.~Dorcas

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Droga Dorcas,
      cieszymy się, że rozdział Ci się podoba. Nie planowałyśmy tego, żeby był smutny, jakoś tak samoistnie wyszło. W najbliższej przyszłości Dorcas i Syriusz raczej nie dojdą do porozumienia.
      Dziękujemy za komentarz. ;)
      ~ Ł&R

      Usuń
  5. Zapraszam na rozdział 62 http://syriusz-black-i-dorcas-meadowes.blogspot.com/2015/11/rozdzia-62-sto-lat-rogacz.html

    OdpowiedzUsuń
  6. Syriusz odrabia szlaban u PN? Nie mogę się doczekać :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Zapraszam na rozdział 63 http://syriusz-black-i-dorcas-meadowes.blogspot.com/2015/11/rozdzia-63-cisza-przed-burza.html

    OdpowiedzUsuń
  8. Kochane dziewczyny,
    Rozdział jak zawsze cudowny, chociaż tym razem przeważają w nim smutne tony. To takie irytujące, że ludzie, którzy czują do siebie, coś więcej zamiast dążyć do zgody są dumni. Wolą mijać się na korytarzu, cierpieć wewnętrze katusze niż cokolwiek powiedzieć, żeby naprawić to, co wspólnie zniszczyli. Ciekawi mnie, czy dajecie tej dwójce jeszcze szansę, czy po prostu ich wspólna przygoda na tym się zakończy. Szkoda by było tej miłości, która zaczęła się od przyjaźni, czy teraz ta dwójka przejdzie do nienawiści.

    Nie wierzę, że Potter jest tak tępy, że doradził Syriuszowi, żeby otoczył się wianuszkiem panienek. Tu rozmawia w taki mądry sposób z Lily, a tu kumplowi radzi z d*py. Widać, że James dopiero mężnieje, w innym wypadku spróbowałby poradzić co innego przyjaciołom.

    Kochane życzę Wam dużo weny
    Ściskam mocno
    Em

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Droga Em,
      dziękujemy za odwiedziny i komentarz, musimy przyznać, że zawsze niecierpliwie czekamy na Twoją opinię :)
      Jeszcze rozmyślamy w sumie nad wątkiem tej pary, ale mniej więcej ich przyszłość jest już przez nas zaplanowana i będą mieli ze sobą jeszcze dość sporo wspólnego, chociaż niekoniecznie jako para :)
      James niestety przechodzi dopiero swoją dość powolną metamorfozę i jeszcze nie raz zdarzy mu się zrobić dziecinne głupstwo.
      Dziękujemy jeszcze raz i również ściskamy :)
      R&Ł

      Usuń
  9. Hej, kochane!
    Przed chwilą udało mi się przeczytać i skomentować poprzedni rozdział, więc teraz przechodzę do tego :)
    Nadal szkoda mi Syriusza i Dor. Widać, że oboje się zadręczają całą sytuacją i zastanawiają, jak mogli inaczej postąpić, ale nie powinni ciągle o tym myśleć, a raczej skupić się na przyszłości, bo czasu nie cofną. (No, w sumie mogliby, ale pewnie tego nie zrobią ^^). W każdym razie, widać, że zarówno Dorcas, jak i Syriusz żałują tego, co się stało, więc może uda im się w jakiś sposób dojść do porozumienia.
    Faktycznie, ten pomysł Blacka, żeby otoczyć się jakimiś dwoma dziewczynami nie był zbyt przemyślany.
    Rozmowa Lily i Jamesa znowu mi się spodobała. Evans zaczyna zwracać się do niego po imieniu, a to już jakiś postęp. Mam nadzieję, że wkrótce jeszcze bardziej się do siebie zbliżą.
    Tutaj jeszcze dodam, że bardzo dobrze, że Lily zignorowała Snape'a, bo po tym, co jej zrobił, nie może mu tak łatwo wybaczyć.
    McGonagall nie rozegrała tego najlepiej, bo nie wiadomo, jak skończy się szlaban Syriusza z Danielem. Oby Black wykazał się dojrzałością i nie zrobił krzywdy prefektowi :)
    Czekam na następny rozdział, żeby dowiedzieć się, jak to się potoczy.
    Pozdrawiam gorąco i życzę weny :*
    Całusy,
    Optimist

    OdpowiedzUsuń
  10. Witajcie!
    Na Merlina u Was też mam zaległości... Wybaczcie ale czasem się pewnych rzeczy nie da ani obejść ani przeskoczyć.
    Mam wrażenie, że w dalszym ciągu ratowanie związku Łapy i Meadowes jest ważniejsze dla ich przyjaciół niż dla samych zainteresowanych. Jak się nie wezmą w garść i nie porozmawiają to nic z tego nie będzie. Podobała mi się dojrzała postawa Pottera, podzielam jego zdanie i ciesze się, że Lily również to zauważyła. To chyba mój ulubiony moment w tym rozdziale.
    Nie można jednak wymagać żeby z dnia na dzień stał się odpowiedzialny, więc pomysł jego i Syriusza o wzbudzeniu zazdrości jest adekwatny do ich jeszcze niedorosłych rozumków:)
    Szlaban... zapewne będzie burzliwy, zwłaszcza w przypadku ostatniem pary^^
    Chciałam jeszcze raz podziękować za komentarz i okazane w nim wsparcie:) ogromnie dziękuje:*♡
    Lecę czytać dalej!
    Rogata

    OdpowiedzUsuń
  11. Faceci są tacy tępi (jeśli o ratowanie związku chodzi) :D Wiadomo było, że Dorcas odbierze to inaczej i nie będzie leciała do niego, gdy tylko go zobaczy z jakąś laską.
    Przydałoby się ich gdzieś zamknąć na długi czas (dopóki się nie zejdą :D)
    Syriusz niewątpliwie jest największym przegranym tego szlabanu :D nie dość, że jest to szlaban za nic, to jeszcze z tym prefektem :D

    Buziaki! :*

    OdpowiedzUsuń