Kochani, najdrożsi Czytelnicy,
na wstępie zaczniemy od ogromnego - PRZEPRASZAMY!!! Rozdział miał być na środę, a jest sobota i w dodatku późny wieczór. Klapa na całej linii. Naprawdę ciężko było znaleźć czas na wysmarowanie czegokolwiek, a jeszcze doskwierał nam kompletny brak weny. Wiec jeszcze raz bardzo przepraszamy i mamy nadzieję, że nie macie nam tego opóźnienia bardzo za złe.Żeby ta sytuacja się więcej nie powtórzyła, nie wyznaczymy na razie terminu następnego rozdziału. Nie chcemy być niesłowne. Ale myślimy, że co dwa tygodnie będzie się pojawiała nowa notka :)
A ten rozdział chciałyśmy zadedykować Oli W., ponieważ już jutro kończy swoje 19 urodziny! Sto lat, sto lat, żyj nam wiecznie i uprzykrzaj nasz żywot jak najdłużej! Kochamy Cię!!! :*
A teraz zapraszamy Was do przeczytania nowego rozdziału i życzymy miłych wrażeń! :D
Wasze ~ Rogacz i Łapa
*
Kolejny
miesiąc minął uczniom Hogwartu i nawet nie spostrzegli, a kalendarz wskazywał
na grudzień. Wszystkie drzewa zostały już dawno ogołocone ze swojego
wielobarwnego przystrojenia. Zimny wiatr hulał po błoniach, pukając do okien
dormitoriów i szukając najmniejszej szczeliny, aby wkraść się do wnętrza
pokoju. Już nikt nie przesiadywał dla przyjemności poza zamkiem. Opuszczano go
tylko w ramach przymusu, udając się na lekcję zielarstwa lub do sowiarni w
poszukiwaniu ptaka, który przekaże list do rodziny. Uczniowie wkładali na
siebie cieplejsze ubrania, opatulali grubymi szalikami i popijali z rana gorące
napoje, aby jak najdłużej utrzymać ciepło, wyniesione spod kołdry. Osoby
znające zaklęcie pozwalające się ogrzać, radziły sobie lepiej niż młodsi
uczniowie, którzy kichali i prychali na każdym kroku, czekając, kto następny
padnie ofiarą grypy. W skrzydle szpitalnym pani Pomfrey, szkolna pielęgniarka,
miała ręce pełne roboty.
James
leżąc w łóżku, powoli przekręcił się na bok, raz i drugi, aż w końcu otworzył
oczy. Potarł je swoimi knykciami, chcąc pozbyć się resztek snu. Odsłonił
kołdrę, podniósł się na łokciach i rozejrzał się po pokoju. Wszyscy jeszcze
spali. Rozczochraniec zastanowił się chwilę, jaki jest dzisiaj dzień tygodnia,
po czym doszedł do wniosku, że to sobota! W jednej chwili zwlókł się z łóżka.
Dotarło do niego, że dzisiaj Mikołajki! Za chwilę śniadanie, a muszą jeszcze
przygotować z Syriuszem prezent dla Regulusa. Chwycił swoją wymiętą poduszkę i
z całej siły rzucił nią w twarz długowłosego chłopaka, która teraz była
wykrzywiona w nieokreślonym bliżej, sennym grymasie. Jasiek wylądował na pysku
Syriusza, zgodnie z planami Rogacza, ale Gryfon jedynie głośniej zachrapał. Tym
razem Potter podniósł swojego buta i wycelował w to samo miejsce. Tak jak
poprzednim razem, przedmiot trafił tam, gdzie miał wylądować, ale Black chwycił
buta i przytulił go do siebie. James widząc to, zaczął się chichrać, co
obudziło Remusa, który nigdy nie miał twardego snu. Spojrzał pytająco na
okularnika, a ten wskazał palcem na Łapę. Lupin uśmiechnął się sennie, potargał
się po przerzedzonych włosach i poszedł do łazienki. Szukający Gryfonów
postanowił wziąć sprawę obudzenia przyjaciela w swoje ręce – dosłownie.
Podszedł do chłopaka, odgarnął z niego kołdrę i zaczął łaskotać po brzuchu.
Znał ten słaby punkt i wiedział też, jak bardzo Łapa tego nie lubi. Wbrew
oczekiwaniom Rogacza, Syriusz się nie obudził, ale za to chwycił Jamesa w
pasie, powalił na łóżko i przytulił do siebie, mrucząc pod nosem „Dorcas”.
Potter nie wytrzymał. Zaczął się szarpać i wyrywać z wężowego uścisku Blacka.
-
Syriusz, ty pedale jeden! Obudź się w końcu do cholery! Puszczaj! – okularnik
zaczął się wierzgać niczym dziki zwierz, spadając przy okazji na ziemię, kiedy
Łapa w końcu się obudził i puścił przyjaciela. Przetarł zaspaną twarz, ziewnął
rozdzierająco i siadając na posłaniu, spuścił nogi na podłogę, depcząc tym
samym Rogacza, który jeszcze nie zdążył się podnieść z posadzki.
-
O, wybacz, stary – powiedział zachrypniętym głosem Gryfon, kiedy poczuł pod
stopami ciało chłopaka – Czemu nie obudziłeś mnie prędzej? I co twój cholerny
but robi na moim łóżku? – spytał Black, rzucając ubrudzony bucior w strefę
pokojową Jamesa, który od razu postanowił go założyć. Włożył na siebie jeszcze
granatowy sweter, czarne spodnie i szatę czarodzieja.
-
Starałem się, serio – mówił, przecierając brudne okulary skrawkiem
prześcieradła – Ale wolałeś sobie marzyć o Dorcas – skończył okularnik
radośnie, rzucając jakieś pudełko w stronę kolegi.
-
Ja? O Dorcas? – spojrzał zszokowany na Rogacza, chwytając zręcznie pudełko i
otwierając je – A skąd ty niby o tym wiesz, panie Kopytko? – zadał pytanie ze
swoim huncwockim uśmiechem i przyglądał się przedmiotowi z opakowania, który
leżał na szyfonowej, zielonej poduszeczce.
-
A wiesz Łapciu, słodziaśnie mruczałeś jej imię przez sen – zaczął się droczyć z
przyjacielem, na co Syriusz rzucił w niego brudnymi od miesiąca skarpetkami.
Szukający zręcznie zrobił unik przed skażonym przedmiotem i podszedł do kumpla.
Teraz oboje wpatrywali się w zawartość pudełeczka.
-
To co z tym robimy? – spytali jednocześnie i westchnęli. W kartoniku znajdował
się złoty, ręcznie zdobionymi szlachetnymi kamieniami, medalion*. Na środku
znajdowała się wygrawerowana zielona litera „S”. Był to medalion ojca Syriusza,
Oriona, który Regulus miał dostać na siedemnaste urodziny, ale ktoś, czytaj –
Black, zręcznie go schował. A teraz miał zamiar go wykorzystać i odbić sobie
nieudany żart z Mistrzostw Świata w Quidditchu. James sięgnął właśnie po
obdartą z okładki książkę, którą dzień wcześniej zabrał ze schowka Filcha.
Zaczął ją wertować i otworzył na chybił trafił. Było tam zaklęcie, powodujące
starzenie się ciała oraz łysienie i gubienie zębów. Szeroki uśmiech wypełzł na
twarz rozczochrańca.
-
Syriusz! To jest to! – krzyknął i szarpnął długowłosego za rękaw szaty, którą
ten właśnie włożył. Krzyk obudził Petera i zdezorientowany wpatrywał się w
dwójkę Huncwotów. Łapa wziął książkę od Rogacza, przeczytał zastosowanie
zaklęcia i oboje chłopcy przybili sobie piątki. Wiedzieli, że to będzie coś.
*
Śniadanie
przebiegało w radosnej atmosferze. Niektórzy chodzili w mikołajowych czapkach,
inni wyczarowywali padające płatki śniegu, a na talerzu przed każdym z nich
czekał słodki prezent od Mikołaja, a raczej Dumbledora. Skaczące drażetki
śpiewały właśnie jakąś zimową piosenkę, wtrącając między wierszami „zjedz
mnie”, na co Peter od razu przystał. Nawet Ślizgoni mieli mniejsze grymasy
niezadowolenia na twarzy niż zwykle. Od stołu Slytherinu wstały dwie postacie.
Jedna była szczupłą dziewczyną i miała na głowie burzę czarnych loków, głęboko
osadzone oczy i wydatne usta. Druga osoba była mężczyzną o ciemnych, krótkich
włosach, szczupłej i kwadratowej szczęce oraz chłodnych oczach. Byli to
Bellatriks Black**, starsza o rok kuzynka Regulusa Blacka oraz on we własnej
osobie. Oboje szli teraz w stronę wyjścia nie odzywając się do siebie ani
słowem. Głowy nieśli uniesione wysoko, a twarz wykrzywiał arogancki grymas, gdy
wodzili wzrokiem po stole Gryfonów. Jak na zawołanie w ich stronę podbiegło
dwóch chłopaków. Jeden uśmiechnięty, rozczochrany i w okularach, drugi podobny
nieco do Regulusa, tyle, że bardziej przystojny i rozpromieniony radosną aurą.
James razem z Syriuszem stanęli przed dwójką Ślizgonów, aby się z nimi
przywitać. Tamci stanęli jak wryci. Pierwszy raz dobrowolnie się do nich
odezwali i nie były to wyzwiska, ani żadne przygadywania.
-
Witaj braciszku złoty i moja piękna kuzyneczko – zagadnął wesoło Łapa,
trzymając za plecami małe pudełeczko. Bella prychnęła pogardliwie na te słowa.
Nie cierpiała drugiego Blacka, zdecydowanie wolała młodszego, nad nim
przynajmniej miała władzę. Młodszy z braci za to dalej nie wiedział, co ma
powiedzieć.
-
Czego chcesz? – spytał w końcu, nie starając się nawet silić na uprzejmy ton.
Wiedział, że nie jest to nagły przypływ miłości w ich relacji. Za dobrze go zna
i za bardzo oboje się nie cierpią.
-
Jakiś ty nieuprzejmy Regiś – odpowiedział smutno Syriusz – Dzisiaj Mikołajki, a
ty jesteś moim młodszym braciszkiem – mówił dalej, a Jamesowi, który stał dwa
kroki dalej, brakowało już powoli siły, by powstrzymywać śmiech. – Mam dla
ciebie prezent! – kontynuował dalej starszy Black i wepchnął ładnie opakowany
kartonik w ręce Regulusa. Ten spojrzał na Gryfona, jakby stał przed nim centaur
w stroju baletnicy. Nie za bardzo pewny co ma zrobić, spojrzał na swoją
kuzynkę, szukając pomocy. Ta tylko kiwnęła głową, wskazała na pudełko i
poleciła mu je otworzyć. W końcu Ślizgon pociągnął za wstążkę, odwinął papier i
otworzył pudełeczko. W środku był medalion, któremu rano przyglądali się
Gryfoni. Regulus spojrzał na brata.
-
Skąd to masz?! Przecież to należy do ojca! – krzyknął przerażony tym co
zobaczył. – Nie wolno mi tego mieć ani tym bardziej tobie! – mówił dalej, a
jego twarz przybrała kolor białej kartki papieru.
-
Wiem, wiem Regi, dlatego to będzie nasz braterski sekret – powiedział szeptem w
jego stronę, po czym puścił oczko do kuzynki i zrobił w tył zwrot. Po kilku
sekundach usłyszał brzęczenie medalionu, głośny wybuch i krzyk. Dwójka
Huncwotów zatrzymała się jak na komendę i wpatrywała w efekt swojego
eksperymentu. Na twarzy Bellatriks pojawiły się liczne zmarszczki, kąciki ust
obwisły bez życia, oczy wpadły jeszcze głębiej do środka głowy. Włosy stały się
rzadkie i białe, widoczne były plamy łysiny, a po chwili wypluła w dodatku na
posadzkę dwa czarne zęby. Regulus wcale nie wyglądał lepiej. Policzki opadły
jak u buldoga, oczka stały się wodniste, a z nosa ściekała mu niezbyt przyjemna
z widoku wydzielina. Głowę pokrywał szary puszek, tworząc cieniutki wianek od
ucha do ucha. Otworzył usta chcąc coś powiedzieć, ale wydał z siebie tylko
niewyraźny bełkot, ponieważ zabrakło mu zębów, aby powiedzieć cokolwiek tak, by
inni to zrozumieli. Syriusz i James na trzy, dwa, jeden ryknęli śmiechem. Było
ich chyba słychać w całym zamku, ludzie przyglądali się im z lekkim
rozbawieniem, ale gdy zobaczyli dwójkę pięknych Ślizgonów, sami nie byli w
stanie utrzymać emocji na wodzy. Do Łapy i Rogacza podchodzili teraz inni
uczniowie i klepali ich po plecach, w ramach uznania dla tak dobrego dowcipu.
-
Ty plugawy zdrajco! Kochasiu szlam! Zobaczymy jak się będziesz śmiał, kiedy
wujek Black się o tym dowie! Zabiję cię! Rozumiesz? Zabiję! – krzyczała jak
opętana Bella, wypluwając resztki pozostałych zębów i podchodząc coraz bliżej
tarzających się ze śmiechu chłopaków. Wyciągnęła różdżkę i już miała rzucić na
nich zaklęcie, kiedy na scenie pojawiła się McGonagall. Przyjrzała się całej
sytuacji, potem jej wzrok padł na chichrających się Gryfonów.
-
Panna Bellatrisk z Regulusem – zwróciła się do nich – Macie natychmiast udać
się do skrzydła szpitalnego – rozkazała, co oni posłusznie uczynili. – Potter,
Black, wstańcie – jej ton nie wróżył niczego dobrego – W czwartek widzę was o
dziewiętnastej w moim gabinecie. Rozejść się! – krzyknęła do reszty uczniów i
przepchnęła się z powrotem do stołu nauczycielskiego. Łapa i Rogacz wstali
dalej zaśmiewając się do rozpuku. Przybili sobie piątki z pozostałymi
Huncwotami i razem wrócili do pokoju wspólnego Gryfonów.
*
Ogromnymi
krokami zbliżała się kolejna pełnia. Remus chodził coraz bardziej przygaszony,
Peter nawet mniej jadł z wysiłku nad swoimi przemianami, James wyszukiwał
nowych sposobów, żeby mu pomóc, a Syriusz starał się wykręcić od kolejnych
korków z eliksirów, które miał spędzić w towarzystwie rudej Evans. Jak każdego
sobotniego wieczoru większość uczniów siedziała w małych zgrupowaniach na
fotelach, kanapie, na dywanie lub w swoich pokojach i cieszyli się wolnymi
chwilami od nauki. Jakieś pierwszaki grały właśnie w magiczne szachy
czarodziejów, tylko nieco zmodyfikowane, bo jeden z nich opluł swojego
właściciela za to, że ten pozwolił mu zostać przegranym na polu walki. Inna
grupka nieco starszych przyjaciół siedziała na fotelach opowiadając sobie straszne
historie, czemu towarzyszyły głośne piski słuchających tego dziewcząt. Jednak
ani Huncwoci, ani trójka przyjaciółek z piątego roku, nie spędzali tego
wieczoru we wspólnym towarzystwie. W sali od eliksirów unosił się teraz dym i
swąd spalenizny. Black spędzał kolejny wieczór w towarzystwie Lily, męcząc się
nad wywarami i wściekając się na siebie, że po raz kolejny nie udało mu się
znaleźć żadnej porządnej wymówki. Musi nad tym popracować. Zauważył, że ich
relacje stają się coraz lepsze i nawet mógłby się trochę zaprzyjaźnić z tą
wiewiórą, ale ona zachowywała się ostatnio dziwnie. Ciągle się do niego
uśmiecha, przypatruje spod rzęs, przechodzi blisko niego, tak że czuje ciągnący
się za nią zapach kwiatowych perfum. Miał już tego powoli dość, zamiast się cieszyć,
raczej irytowało go to, a i jego przyjaciel, James, nie był szczęśliwy z tego
powodu. Musiał coś koniecznie wymyślić… i to szybko.
-
O czym myślisz? – spytała chłopaka Evans, machając swoją ręką przed jego nosem.
-
Co? – spytał nieprzytomnie Gryfon – Przepraszam, chyba się zamyśliłem –
powiedział wymijająco i przybrał na twarzy głupkowaty uśmiech.
-
To zauważyłam – odpowiedziała wesoło, ukazując rząd równych zębów – w ogóle
mnie nie słuchałeś. – kontynuowała, próbując udawać, że jest urażona, ale widać
było, że w jej oczach tańczą rozbrykane iskierki. – Ja też ostatnio dużo myślę
Syriusz. – zbliżyła się do niego i usiadła naprzeciwko chłopaka, sadowiąc się
na stole.
-
I rozumiem, że bardzo chcesz się tym ze mną podzielić? – spytał Łapa, nie
bardzo wiedząc, jak ma się teraz zachować. Chciał się odsunąć, ale wiedział, że
to nie będzie dobrze wyglądać, zamierzał usiąść obok niej, ale to też nie jest
dobry pomysł, więc stał w tym samym miejscu, wpatrując się w jej delikatny
rumieniec i spuszczone oczy.
-
O tym… - szepnęła miękko Lily i zbliżyła się do twarzy długowłosego z zamiarem
pocałowania go.
-
Hola! Stop! – odsunął się od niej szybko i przytrzymał za ramiona, nie mogąc
uwierzyć w to, co właśnie panna prefekt chciała zrobić. – Nie możemy Lily i
doskonale o tym wiesz – mówił szybko Syriusz z zamiarem jak najszybszego
ulotnienia się. Gryfonka zeskoczyła ze stołu, jej twarz pokryła się czerwienią
znakującą zażenowanie i wbiła wzrok w bulgocącą zawartość kociołka.
-
Dlaczego? – spytała cicho, bojąc się, że od nadmiaru emocji głos jej się
zachwieje.
-
Wiesz dobrze, że James by mnie ukatrupił, to po pierwsze, a po drugie nic do
ciebie nie czuję. Lubię cię, ale nie w ten sposób. Wybacz. – powiedział do niej
i tym samym zakończył ich spotkanie. Wyszedł szybko z pomieszczenia i zostawił
Rudą samą z jej słonymi, toczącymi się wolno po policzkach, łzami.
W
tej samej chwili Remus spacerował po korytarzach zamku z zamiarem udania się na
wierzę astronomiczną. Lubił tam przesiadywać, to miejsce koiło jego nadwyrężone
zmysły przed przemianą. Po drodze spotkał Anne, która się do niego przyłączyła
i nie bardzo chciała się odczepić, więc zabrał ją ze sobą i teraz razem
wpatrywali się w migające gwiazdy, które obficie zdobiły atramentowe niebo.
Księżyc był już niemal całkiem okrągły, dzięki czemu odbijał on skutecznie
promienie słoneczne i oświetlał pogrążone w mroku błonia. Lupin spoglądał na
Bijącą Wierzbę, oganiającą się od przysiadujących na niej ptaków. Nie chciał
myśleć o jutrzejszym dniu. Anne przypatrywała mu się z boku, próbując coś
wyczytać z wyrazu jego twarzy, ale nie było to takie łatwe. Mimo jarzących się
bajecznie ciał niebieskich, o tej porze było już bardzo ciemno i nie mogła
dostrzec szczegółów.
-
Remus! – krzyknęła, wyrywając go z transu – Spadająca gwiazda! – zaczęła skakać
i zachwycać się wspaniałością tego zjawiska. Jak to jest, że wszechświat tworzy
idealnie spójną całość? Każdy mały fragment tego układu tworzy część układanki,
jak puzzle, gdzie bez jednego kawałka, obraz nie tworzyłby niepowtarzalnego
całokształtu. Jak to wszystko powstało? Kto to stworzył? Teorii jest tyle, ile
jest pytań i jeszcze więcej domysłów. Ale czy to ważne? To co obserwujemy na
niebie, poza granicą naszej bezpiecznej przystani, mimo że wydaje się codzienną
i konieczną rutyną, posiada swoje niepowtarzalne piękno. Każda gwiazdka, źdźbło
trawy, tocząca się szyszka, tworzą unikatowy obraz całości i właśnie wszystko
to, tworzy ten niepojęty Wszechświat. – Widziałeś? – spytała się, licząc na
jakikolwiek kontakt z jego strony.
-
Nie, przepraszam. Patrzyłem w dół. – odpowiedział cicho i dalej milczał.
-
Remus, mogę cię o coś spytać? – zaczęła niepewnie szatynka, nigdy nie czuła się
zbyt pewnie w towarzystwie tego chłopaka.
-
Śmiało – zachęcił ją Lunatyk i uśmiechnął się ciepło dla dodania otuchy. Loran
stanęła przodem do niego i spojrzała jego miodowe oczy.
-
Gdzie znikasz co miesiąc? – spytała już teraz odważnie – I proszę, nie mów, że
znowu ktoś jest chory, bo nie uwierzę w to – uprzedziła, zanim blondyn zdążył
ułożyć w myślach odpowiedź.
-
Anne, czy to ważne? Muszę, to wyjeżdżam – odparł wymijająco. Nie miał zamiaru
powiedzieć jej prawdy, wolał, by traktowała go normalnie.
-
Ale tak co miesiąc? – nie dawała za wygraną. Nie miała zamiaru tak łatwo
odpuścić. Przyszła tu z zamiarem wyciągnięcia z niego prawdy i nie odejdzie bez
uzyskania jej. – Jeśli to coś osobistego, to przecież nikomu nie powiem. Znasz
mnie, Remus! – zakończyła i wpatrywała się uparcie w jego stężałą twarz, która
aktualnie nie wyrażała żadnych emocji.
-
Nie cierpię, jak ktoś mnie ciągnie za język, więc daj sobie spokój. – widząc,
że chciała jeszcze coś powiedzieć, dodał szybko – Nie chcę się z tobą kłócić
Anne, nie ma powodu. - dokończył zdanie, po czym poprosił, by razem
wrócili do Pokoju Wspólnego. Loran co prawda niechętnie, ale w końcu przystała
na to. Kiedy Lunatyk wszedł do swojego dormitorium, został przywitany przez
przyjaciół krzykami, śmiechami, uściskami, poklepywaniami po plecach. Stanął
jak wryty. Przed nim widniał istny armagedon. Puste butelki po piwach
kremowych, jakieś mieniące się serpentyny, James w makijażu, Syriusz w
spódniczce, Peter jedzący marchewkę. „Co tu się stało?” zastanawiał się w
myślach, nie wierząc w to, co widzi.
-
Ktoś mi wytłumaczy skąd ta cała głupawka? – spytał nieco rozbawiony, ale i
zniecierpliwiony. Tylko on o czymś nie wiedział, a oni nie kwapili się by mu o
tym powiedzieć. Usiadł na swoim łóżku i wpatrywał się w przyjaciół z miną typu
„Może wreszcie mnie oświecicie”. W końcu Glizdogon nie wytrzymał i wypalił
-
Idziemy jutro z tobą! – wykrzyczał zbyt podniecony, by powiedzieć to normalnie.
Zaczął się serdecznie śmiać i zagryzać ochoczo marchewkę. Ale Lupin dalej
wpatrywał się w nich, jakby wylądował właśnie w wariatkowie.
-
Niby gdzie iść? Jutro jest niedziela – tłumaczył jakby miał przed sobą
czteroletnie dzieciaki. Starał się znaleźć jakiś haczyk w ich zachowaniu, ale
nic mu nie przychodziło do głowy.
-
Do Wrzeszczącej Chaty, a gdzie Luniaczku kochany? – zdradził radosną nowinę
Rogaty i z bananem na twarzy wyczekiwał reakcji przyjaciela. Remus powoli
łączył fakty. Ogólna radość, atmosfera podniecenia, Peter jedzący marchewkę,
Wrzeszcząca Chata, niedziela… Pełnia! I nagle go olśniło. Najpierw nie
dowierzał. Myślał, że robią sobie z niego jaja, ale nic na to nie wskazywało.
Teraz zaczął się śmiać. Dawno tak bardzo się nie chichrał. Był to śmiech
prawdziwego szczęścia. Nie spodziewał się po swoich przyjaciołach takiej
niespodzianki. To najlepszy prezent, jaki dostał w całym swoim życiu. Podszedł
do każdego z nich osobno, ściskając i dziękując za ich starania, aby on,
wilkołak, Remus Lupin, nie musiał spędzać samotnie swoich koszmarów. Pierwszy
raz pomyślał, że nie może się doczekać pełni, ale zaraz do jego umysłu wkradł
się lęk. A jeśli coś im się stanie?
*
Huncwoci
cały następny dzień chodzili podekscytowani do granic możliwości. Pierwszy raz
przeżyją wspólną pełnię, może przyczynią się do zmniejszenia bólu Lupina, nowa
przygoda stworzy kolejną nić przyjaźni, które ich łączą i oczywiście, złamią
ważny punkt regulaminu. To wszystko razem sprawiało, że nie mogli usiedzieć
spokojnie na jednym miejscu. James nawet nie zaczepiał dzisiaj panny Evans,
która w sumie i tak nie zwracała uwagi na jego osobę. Lily była bardziej zajęta
unikaniem długowłosego osobnika. Wciąż było jej wstyd i nie była w stanie
spojrzeć w oczy Blackowi, co w sumie chłopak przyjął z niemałą ulgą. Wieczór, a
co się z tym wiążę i pełnia, zbliżał się milowymi krokami. W końcu Lunatyk
został wyprowadzony z zamku przez panią Pomfrey i razem poszli do Wrzeszczącej
Chaty. Trzy czwarte składu Huncwotów odczekała chwilę i kiedy uznali, że
spokojnie mogą wyjść, ruszyli w stronę dziury w portrecie w ich pokoju
wspólnym.
-
Gdzie wy idziecie o tej porze? – zatrzymał ich damski głos, kiedy już byli
jedną nogą na zewnątrz – Nie wolno wam wychodzić tak późno – dziewczyna wstała
z fotela, trzymając cienką książeczkę w ręku. Dorcas podeszła blisko chłopaków,
by nikt ich nie mógł usłyszeć. – Co wy kombinujecie tym razem? – zwróciła się w
ich stronę, miała nadzieję, że Syriusz jako jej przyjaciel powie jej prawdę,
ale niestety Meadowes się przeliczyła
-
Cii, Dor – szeptał Łapa, przykładając palec do ust na znak ciszy. – To ścisła
tajemnica Huncwotów, więc wybacz – puścił jej oczko i przeszedł przez dziurę,
gdzie czekali na niego przyjaciele, ale dziewczyna złapała go jeszcze za rękaw
-
Dorcas, musimy… - nie dokończył, bo przyjaciółka mu przerwała
-
Bądź ostrożny – powiedziała, przybierając bardzo poważny wyraz twarzy, na co
Black spojrzał zszokowany, przecież ona nie mogła wiedzieć – Ktoś musi mi
odkupić Ognistą whisky na moje urodziny – uśmiechnęła się promiennie i puściła
szatę chłopaka, pomachała im na pożegnanie i wróciła na miejsce, gdzie
wcześniej siedziała.
James
wyjął spod szaty pelerynę niewidkę, którą ojciec dał mu w prezencie i narzucił
na całą trójkę. Biegli razem przez opustoszałe korytarze Hogwartu, a kroki
niosły się takim echem, że i tak bez problemu każdy by namierzył miejsce ich
pobytu. Przyjaciele wybiegli na błonia zamku i pomknęli w stronę ogromnej wierzby.
Ale nie była to taka zwykła wierzba. Nazywali ją Bijącą Wierzbą, pewnie
spytacie, dlaczego? Otóż drzewo to, nie pozwoliło nigdy nikomu blisko siebie
podejść, a każdy śmiałek, który się na to odważył, ponosił sromotną i bolesną
klęskę, gdyż konary tego drzewa skutecznie się broniły przed ciekawskimi. Teraz
już troje nie ludzi, tylko zwierząt, a dokładnie ogromny jeleń, groźny wilczur
i prawie niewidoczny szczur stali przed napastniczym drzewem. Najmniejsze ze
zwierząt przebiegło pomiędzy szalejącymi gałęziami i dotknęło łapką pnia, co
spowodowała natychmiastowe unieruchomienie drewna, jakby było w stanie
otępienia. Jeleń i pies podbiegli teraz swobodnie do drzewa i szukali wejścia
do wnętrza pnia, jak przekazał im Lunatyk. Łapa zaszczekał dwa razy na znak, że
znalazł to, czego szukali. Każde ze zwierząt weszło do środka, jeleń musiał się
nieco schylić, by nie haczyć swoimi rogami. Tunel, którym szli był długi i
kręty, wokół panowała nieprzenikniona ciemność, a wnętrze było pełne wilgoci i
wiszących zakończeń korzeni roślin. Nagle pojawiła się przed nimi delikatna
łuna światła, przyśpieszyli w końcowym odcinku drogi i znaleźli się nagle w
skromnym, drewnianym pomieszczeniu. Z góry dochodził ich łoskot rozwalanych
mebli, więc jak najszybciej weszli pod schodach na górę i otworzyli drzwi do
następnego pokoju. Pomieszczenie było całe obdrapane, łóżko było w strzępach,
sprężyny z materaca walały się po podłodze, gdzieniegdzie leżały kawałki desek,
które wcześniej były chyba krzesłem. Przez jedyne okno w tym pokoju wpadała
delikatna łuna światła, pochodząca od księżyca. W tej poświacie stało ogromne
zwierze, a raczej Remus Lupin. Wilkołak obrócił się w ich stronę, podszedł
powoli i zaczął każde zwierze po kolei obwąchiwać. Atmosfera nie wydawała się
ani trochę groźna, zwierzęta zachowywały się swobodnie, lęk, który chowali,
całkiem z nich wyparował. Zaczęli zachęcać wilkołaka, by ten z nimi opuścił
budynek. Ten chętnie na to przystał i wszystkie zwierzęta zgodnie ruszyły do
wyjścia. Kiedy znaleźli się na zewnątrz, Lunatyk jakby nagle zdziczał, zaczął
biegać, wszystko drapać, szarpać. Wilczur podbiegł do niego w celu uspokojenia, ale wilkołak obnażył tylko swoje
kły i pobiegł prosto na psa. Łapa nie bardzo wiedząc co ma zrobić, stał w
miejscu. Przecież to jego przyjaciel, nic mu nie zrobi. I w tym momencie
księżycowa postać Lupina podniosła łapę z pazurami i drapnęła bok Syriusza.
Pies upadł na ziemie, skomląc cicho z bólu. Jeleń podbiegł szybko do Lunatyka i
zaczął go strofować swoimi rogami. Udało mu się zagonić wilkołaka z powrotem do
budynku i zamknąć go tam. Wrócił do psa, który leżał w kałuży krwi i płytko
oddychał. Rogacz wziął wilczura na rogi i szalonym pędem pognał w stronę zamku.
Kiedy znaleźli się na błoniach, Huncwoci wrócili do swoich ludzkich ciał. James
krzyknął do Petera, by ten został z Blackiem, na co Glizdogon zaczął panikować.
-
Ale James, będziemy mieć kłopoty – krzyknął za chłopakiem w nadziei, że
znajdzie się jakieś inne wyjście z tej całej sytuacji.
-
Szczerze? Mam w dupie to, że będziemy mieć przesrane – odpowiedział James ostro
i pognał do skrzydła szpitalnego, jakby goniła go sama śmierć. Szkolna
pielęgniarka biegła do rannego chłopaka. W biegu wyczarowała nosze i umieściła
na nich Gryfona. Prawa strona Syriusza na wysokości żeber, była rozdarta przez
trzy podłużne rozcięcia. Kiedy Łapa leżał już spokojnie w skrzydle szpitalnym,
pani Pomfrey poleciła pozostałym chłopakom iść do pokoju i położyć się spać, na
pytania przyjdzie czas później. Następnego dnia po rozmowach z opiekunką domu
Gryffindoru i opowiedzeniu jej jakiejś zmyślonej bajeczki o Zakazanym Lesie i
potworze z mroku, cała sytuacja zakończyła się tylko poważną naganą od profesor
McGonagall, tygodniowym szlabanem i listem do rodziców. Remus został wysłany na
kilka dni do domu, by mógł odpocząć po tej piekielnej nocy. Rogacza ucieszyła
ogromnie ta wiadomość, bo nie chciał, by dowiedział się o tym całym wypadku.
James wszedł właśnie do skrzydła szpitalnego i skierował się do łóżka, na
którym leżał jego ranny przyjaciel. Zdziwił się na widok tego, co zobaczył.
Przy łóżku Syriusza siedziała Dorcas Meadowes, a raczej kiwała się w sennym
transie. Na jej policzkach widniały ślady po zaschniętych łzach, oczy miała
podkrążone, a usta sine. Wyglądała jakby nie spała cały tydzień. Potter
podszedł do niej cicho i położył swoją dłoń na jej ramieniu.
-
Dor, idź do pokoju, odpocznij. Ja z nim posiedzę. – powiedział delikatnie i
pomógł koleżance wstać. Spojrzała na niego smutno i otworzyła usta, by coś
powiedzieć, ale zrezygnowała jednak z tego zamiaru. Kiwnęła tylko głową na
znak, że się zgadza i wyszła z pomieszczenia. W jej głowie kotłowało się od
pytań, ale nie chciała jeszcze znać odpowiedzi, była zbyt zmęczona, by je
poznać. Teraz marzyła tylko o ciepłym łóżku i o tym, by Syriusz cały i zdrowy
siedział obok niej, i by mogła czuć ciepło jego oddechu. Weszła do pokoju, w
którym nikogo nie było. Nie mogła marzyć o lepszej sytuacji. Weszła do
łazienki, wzięła ciepły prysznic, zmyła rozmazany makijaż i położyła się spać.
Jej sny były niespokojne. Uciekała przed czymś ogromnym, nie wiedziała co to
jest, ale bała się. Nagle we śnie wpadła na Syriusza, który nagle stanął przed
nią i osłonił ją własnym ciałem przed napastnikiem. Chłopak leżał teraz w
kałuży krwi i wpatrywał się w Dorcas martwymi oczami. Meadowes obudziła się z
krzykiem. Kiedy zdała sobie sprawę, że to był tylko wymysł jej wyobraźni,
zaczęła gorzko płakać. I tak wtulona w poduszkę, topiąca się we własnym smutku,
zasnęła ponownie.
*
Wyjaśnienia:
* Medalion Oriona Blacka, to nie jest ten sam, który był horkruksem, po prostu tak jakoś wyszło
** Bellatriks Black według Wiki jest grubo starsza od naszych głównych bohaterów, ale na potrzeby tego opowiadania, pozwoliłyśmy sobie ją odmłodzić :)
Droga Łapo i Rogaczu.
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle niesamowity. Jednak zabije was za to ze Lily próbował pocałować Blacka. Fajnie ze chłopaki postanowili iść z Remusen, to najlepszy prezent jaki mogli mu dać. Szkoda tylko że to tak się skończyło. Szkoda mi strasznie Dorcas która cierpi z powodu zraniongo Syriusza. Trochę brakowało mi tu wątku Evans x Potter. Mam nadzieje ze Lily wybije sobie szybko Syriusza z głowy z zacznie spotykać się z Jamesem a Dor będzie z Łapą.
Pozdrawiam serdecznie, życzę wam bardzo dużo weny i zapraszam do mnie :http://lost-in-dreamsss.blogspot.com/?m=1
Droga Astorio,
Usuńdziękujemy bardzo za przeczytanie rozdziału i ten cudowny komentarz :)
Wiemy, że ostatnio mało jest wątku "Jily", ale tak samo mało jest wątku Remus i Anne, więc nie możemy skupiać się tylko na Potterze i pannie Evans, zwłaszcza, że chcemy skupić się na historii wszystkich Huncwotów, ale spokojnie! Niedługo słynna para wróci do akcji :)
Pozdrawiamy
Evans chciała pocałować Syriusza xD Lepiej sobie tej sceny nie mogłam wyobrazić! Jej mina musiała być bezcenna, kiedy dostała kosza. Cieszę się, że chłopakom, w końcu udało się być z Remusem w tych trudnych dla niego chwilach, szkoda że tak to się skończyło, ale przynajmniej obserwujemy jak Dorcas przejmuje się jego stanem, co jest w pewnym sensie urocze :) Co do braku weny, skądś to znam... Pozdrawiam i czekam na next :*
OdpowiedzUsuńDroga Repesco,
Usuńnigdy nie dopuściłybyśmy do tego, żeby coś więcej zaszło między Łapą a Lily. Nie zniosłybyśmy tego :D
Czekamy niecierpliwie na Twoją miniaturkę, ale rozumiemy... brak weny jest szatański...
Pozdrawiamy! :)
Rozdział genialny. Szkoda mi trochę Lily choć wiedziała że Syriusz jest przyjacielem Rogacza i że nie da jej się pocałować. Juuuhuu!! Glizdogonowi nareszcie udało się przemienić. O mój boże mam nadzieję że Syriusz szybko z tego wyjdzie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Gabriela Black
Kochane Łapo i Rogaczu!
OdpowiedzUsuńRozdział jak zawsze genialny. Nie rozumiem zachowania Lily. Wie, że Syriusz jest najlepszym przyjacielem Jamesa, który jakby nie było cały czas się za nią ugania. Po drugie przecież Dorcas kocha się w Łapie, a skoro Lilka o tym wie nie powinna tak postępować. Po za tym skoro nie chce zaakceptować tego jaki jest James to jakim cudem chciała zaakceptować Syriusza, który jest podobny to Pottera.
Jeśli chodzi o Huncwotów... Peterowi w końcu udało się przemienić! I mogli z nim pójść. Biedny, Łapa. Boże mój biedny Syriusz. Mam nadzieję, że nic poważnego mu się nie stało. No i Dor siedziała przy nim przez cały czas. To takie urocze.
Pozostaje mi życzyć Wam weny i czekać na nową notkę. Pozdrawiam.
Dorcas
Droga Dorcas,
Usuńzachowanie Lily wobec Syriusza zostanie wyjaśnione już w następnym rozdziale, tak myślimy, a co do tego, że jej przyjaciółka podkochuje się w Syriuszu to.... nie jest to do końca potwierdzone. Evans jedynie podejrzewa, a sama Dorcas nie wie co czuje. Na razie uznaje go za przyjaciela :)
I myślimy, że może podkusiło ją do tego to, że Syriusz jej nie uprzykrza tak życie i jest przystojniejszy ^^
Pozdrawiamy! :)
Drogie dziewczyny,
OdpowiedzUsuńTo wszytko jest cudowne! Te opisy są rewelacyjne! Też bym tak chciała opisywać przyrodę *.* Czyżby Syriusz kochał Dor? Mmmm...Tak bym chciała, żeby byli razem. Nie no sposoby budzenia Łapy przez Rogacza, spowodowały na moich ustach wielki uśmiech ala banan. Hahah ten medalion i jego skutek jest bombowy! Nie szkoda mi tej dwójki Ślizgonów, ale jedynie się dziwię, że okazali się tak łatwo wierni. Lily! Co ty kobieto robisz! Syriusza mi tu całować się zachciało! On nie jest twój! Twój jest James i to sobie wbij do tej mądrej, a jednak pustej głowy! Syriusz nie jest twój kobieto!!! Dobrze, że Łapa myśli racjonalnie i wie jakie były konsekwencje. Anne coś chyba podejrzewa w dobrym kierunku. Ciekawe czy sama się dowie, czy zmusi Remusa do wyjawienie prawdy. Jeju, jak fajnie, że chłopacy będą razem z razem podczas pełni, ale to co się tam stało to mnie przeraziło. Syriusz został ranny :0 Dor się martwi, biedna dziewczynka. BLACK, wracaj do zdrowia :) To chyba wszytko, ale wybaczcie mi jak coś pomknęłam. Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo weeeenny!
Panienka Livvi :*
Kochana Livvi,
Usuńdziękujemy za Twoje komentarze! Na sam widok się mordka cieszy, są zawsze takie pozytywne i pełne energii! :)
Co do uczuć Syriusza i Dor, to są one bliżej nieokreślone :D
Co do Ślizgonów, to do czego nie skusi ich chciwość, zwłaszcza jak zobaczyli tak cenny, rodzinny skarb :)
Jeszcze raz dziękujemy i pozdrawiamy! :)
Kochane Łapo i Rogaczu,
OdpowiedzUsuńNa wstępie chciałabym bardzo przeprosić Was za to, że tak późno komentuję. Jest to za sprawą dwóch rzeczy po pierwsze: mój internet. Chodzi tak jakby był na dobrej imprezie to jest zatacza się pomiędzy "być, albo nie być" więc ciągle mi mruga i dostaję szału. Druga sprawa wypadły mi studia i niedawno wróciłam...
Rozdział jak zawsze genialny. Przyznam, że czatowałam u Was od środy. I tak podziwiam Was Kochane, że dajecie radę pisać tym bardziej, że macie teraz gorący okres związany z wystawianiem ocen, maturami. Dziewczyny trzymam mocno kciuki.
Dobra przechodzę do rozdziału, bo zanudzam. Jak wspomniałam notka genialna. Lily pocałowała Syriusza o w mordę... a on ją w odrzucił. Mam nadzieję, że po tym incydencie wybije sobie Black'a z głowy. Bardzo podobała mi się scena budzenia Łapy. Myślałam, że padnę ze śmiechu. Szczególnie przypadł mi do gustu fragment, w którym to Syriusz tuli do siebie buta. Cieszę się, że Łapcia znalazł swoją "Dorcas" - szkoda tylko, że wyglądała ona jak Potter, zachowywała się jak Potter i była Potterem :)
Chłopcy się przemienili. No nareszcie. Podziwiam ich, że od razu następnego dnia zdecydowali się iśc do Wrzeszczącej Chaty. Nie wiem kogo jest mi bardziej żal. Lupina, czy Black'a? Lunio pewnie będzie się obwiniał i nie puści na następną pełnię chłopaków. W ogóle Syriusz wyliże się z tego? Czy będzie sie wściekał na Luniaczka?
Pozdrawiam, życzę weny, kocham tęsknię i czekam na nexta
Em
PS. Przepraszam, że tak krótko :*
Kochane dziewczyny,
OdpowiedzUsuńRozdział jak zawsze genialny. Początek.. to jest pobudka Syriusza. O B Ł Ę D N A! Motyw z butem rozbawił mnie niemal do łez. Dobrze, że nasz kochany Łapcia nie przytulił go sobie do twarzy, ani nie pocałował. Najlepszy moment to kiedy Syriusz znalazł swoją "Dorcas" , która niestety nie wyglądała tak ładnie jak Doris, ale grunt, że zastepstwo się znalazło. Może i James powinien w chwilach samotności przytulić do siebie zamiast Evans to Syriusza? Wybaczcie, ale trochę mnie ponosi.
Juhu! Chłopcy się przemienili! Nareszcie będą mogli towarzyszyć Lunatykowi, chociaż po pierwszej pełni pewnie Lunio będzie trzymał ich na dystans. Zastanawiam się kogo bardziej mi żal... czy samego poszkodowanego, czy raczej Remusa, który zapewne będzie bardzo cierpieć.
W ogóle nie mogę uwierzyć, że Lily pocałowała Syriego! Niech ona się raczej weźmie za Rogacza. On na pewno jej nie odepchnie, wręcz przeciwnie. Black nie będzie się wściekał na Lilkę? Pewnie bedą się teraz wzajemnie unikać. Jestem ciekawa, czy Potter dowie się o pocałunku.
Kochane kończę... wybaczcie, że tak skąpo, ale weekend na uczelni wyssał ze mnie energię.
Pozdrawiam i życzę Wam weny, wytrwałości i powodzenia w szkole. Teraz macie gorący okres ostatnie okazje do poprawiania ocen. Także trzymam kciuki dacie radę :*
Całuję, Em
Droga Em,
Usuńodpowiemy tutaj na oba komentarze :D
Właśnie chyba powoli przestajemy dawać radę z dodawaniem rozdziałów, co pewnie sama zauważyłaś, ale nie mamy nawet czasu, żeby czytać Twoją historię, co osobiście ogromnie nam doskwiera :(
Lily już niedługo zrozumie skąd się wziął ten pociąg do Blacka i o co w tym chodzi i myślimy, że na tym skończymy i dłużej tego wątku nie będziemy już ciągnąć.
Syriusz miałby się wściekać na Lunia? A w życiu! W końcu to pomysł chłopaków był, by opuścić Chatę, co nie było ani trochę rozsądne z ich strony. A zdrowienie troszkę mu zajmie, ale nie odczujesz tego :)
A Remus... jak Remus... na pewno będzie mu przykro, mimo, że nie było to całkiem świadomie, to jednak dość poważnie zranił przyjaciela. A co z dalszymi pełniami to się okaże :)
I poprawka, Lily nie pocałowała Syriusza, tylko zamierzała :D I owszem, oboje będą się raczej nawzajem unikać.
Pozdrawiamy!
Kochane Dziewczyny,
OdpowiedzUsuńco ja mogę powiedzieć? Znowu, że rozdział świetny i genialny? To już powinnyście wiedzieć :)
Pobudka Syriusza cudowna. I to jego gadanie przez sen o Dorcas. Cudo.
Świetny kawał chłopaków. Szkoda, że nie mogłam na żywo zobaczyć nowego starego wyglądu Regulusa i jego kuzynki. Nie przejmujcie się takimi niedociągnięciami, jak wiek bohaterów. Ja też wcisnęłam ich kilka, chociaż są już za starzy na Hogwart. Po prostu jakoś lepiej pisze się chyba o znanych postaciach, które mają wpływ na dalszy ciąg fabuły. Bynajmniej tak mi się wydaje.
Super, że chłopacy w końcu będą mogli towarzyszyć Remusowi podczas pełni. Chociaż nie wiem, czy Lupin będzie chciał z nimi chodzić, jeśli dowie się o tym, co zrobili. Czy oni są totalnymi kretynami? Pierwszy raz widzą wilkołaka, pierwszy raz są z nim podczas pełni i dla zabawy wyciągają go z chaty? Powinni wiedzieć, czym to grozi. Liczę na to, że Lunatyk się wścieknie tak bardzo, że reszta przemyśli swoje bezmyślne zachowanie. Tyle dobrego, że Syriusz przeżył. A tak swoją drogą to słodkie było to siedzenie Dorcas przy łóżku Blacka. Niby mają się przyjaźnić, a ewidentnie ich do siebie ciągnie :)
I na koniec fragment, który (wybaczcie) wzbudził u mnie negatywne odczucie. Chęć pocałunku Evans z Blackiem. Sama kiedyś zastanawiałam się nad takim rozwiązaniem, ale zrezygnowałam z tego pomysłu. Ja nie wiem, ale jakoś takie wątki, jeśli dochodzi do nich głębsze zainteresowanie Lily Syriuszem, nie bardzo mi się podobają. Pocałunek z czystej spontaniczności, bez żadnych uczuć, coś jak próba przyjaciół, bez żadnych zobowiązań - ok. Nawet mi się to podoba, ale jeśli Evans zaczyna się do Blacka szczerzyć, trzepotać rzęsami i wgl jestem stanowczo na nie, co nie znaczy, że was krytykuję. Co to, to nie :)
Ale swoją drogą jestem bardzo ciekawa, do czego potrzebny jest wam ten wątek. Bo mówiłyście, że coś będzie się z nim wiązać, tak? I mam nadzieję, że Potter się o tym nie dowie. Szkoda by mi go było.
Znowu rozpisałam się, nie wnosząc nic konstruktywnego, ale tak już mam, więc wybaczcie.
Oczywiście z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam, życzę weny oraz więcej wolnego czasu (wiem, że zapewne teraz jest z nim u was krucho, ale będzie dobrze) :)
Luthien
Droga Luthien,
Usuńna wstępie dziękujemy za tak cudowne słowa i opinie, uwielbiamy się w nich pławić :D
I tak, zgadzamy się, chłopacy są kompletnymi kretynami pod tym względem, że myśleli, że tak od razu upilnują wilkołaka, troszkę nie przemyśleli tego. Remus raczej nie będzie szczęśliwy z tego powodu.
A Dorcas i Syriusz... na razie ta relacja między nimi nie jest pewna. Łapa na razie traktuje ją dalej jak przyjaciółkę, a sama Meadowes czuje się raczej zagubiona w tym co czuje.
I Kochana, my liczymy na krytykę, której jest tak mało! Zawsze mów co myślisz, zawsze! I owszem, ta historia też nie należy do naszych ulubionych wątków, ale tak jak mówiłyśmy, będzie do tego nawiązanie w dwóch kolejnych rozdziałach.
Jeszcze raz dziękujemy Ci ogromnie z całego serca za wszystko!
Pozdrawiamy ciepło!
Hej :)
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że nie skomentuje, ale czasu brak :( Zapraszam jedynie na nowy rozdział ;)
Hejka! Nominowałam Was do LBA. Więcej na www.burzliwa-milosc-lily-evans.blogspot.com, w zakładce LBA ;)
OdpowiedzUsuńHejka!
OdpowiedzUsuńDziewczyny rozdzialik cudowny, zgadzam się, że brakowało wątku Jily, ale godnie wypełniłyście go innymi.
Dorcas i Syriusz- Szczerze uwielbiam ten paring, cieszę się, że i u was on występuje.
Ten kawał Huncwotów mega poprawił mi humor! :D
Syriusz i Lily?! O nie! 3 razy nie, dziękujemy.
Rozumiem, że jak większość płci pięknej Hogwartu chce poznać smak jego ust, ale bez przesady, żeby mieszać w to Lilkę :D
(Sama fabuła jednak bardzo udana i nawet jeśli nie jestem zadowolona z tego faktu, wątek Ruda-Black, naprawdę niezły :))
Lunio popadnie pewnie w załamanie i dostanie syndrom "mamusi";
"Nie, nie będziecie animagami, mogę was zabić, wy do reszty zwariowaliście?" itp...
Cieszę się, że Syriuszowi nic nie jest, czekam na kolejny rozdział (Zapraszam do siebie: http://narcyzia-pisze.blogspot.com/2015/03/rozdzia-5-drzwi-drzwiczki-wrota.html ) i życzę weny.
Cyzia.
No dziewczynki! Wybaczam, że tak długo trzeba było czekać :) Wspaniały rozdział^^ Uśmiałam się jak czytałam o pobudce Łapy :D
OdpowiedzUsuńDziękuję za dedykację ♥
Proszę Cię bardzo Kochana, zawsze do usług :*
UsuńHEJ! Nominowałam cię do Liebster Blog Award! Szczegóły na syriusz-black-i-dorcas-meadowes.blogspot.com
OdpowiedzUsuńZapraszam na na rozdział 27.http://syriusz-black-i-dorcas-meadowes.blogspot.com/2015/03/rozdzia-27-bal.html
OdpowiedzUsuńHej :-)
OdpowiedzUsuńNominowałam was do LBA. Szczegóły na moim blogu ----> http://magia-czai-sie-wszedzie.blogspot.com/p/lba.html .
Pozdrawiam
Mała Czarna ^^
P.S Jest to pierwsza nominacja od końca.
Świetnie opisałyście scenę pobudki Syriusza :D. Musiał naprawdę być pogrążony w głębokim i zapewne miłym śnie, skoro James miał takie problemy ze sprowadzeniem go do świata żywych. I żart z medalionem też był genialny ;).
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że wątek Syriusza i Lily nie rozejdzie się po kościach. Taki trójkącik zależności Syriusz-Lily-James może być całkiem ciekawy ;).
Lunatyk pewnie się załamie, jak dowie się, że zaatakował przyjaciela...
http://nocturne.blog.pl/
Kochane Łapo i Rogaczu!
OdpowiedzUsuńRozdział świetny!.
Jeśli chodzi o Huncwotów--Peterowi w końcu udało się przemienić! Mam nadzieję, że nic poważnego się nie stało Syriuszowi-biedak. No i Dor siedziała przy nim przez cały czas. To pokazuje jak bardzo go kocha i jest dla niej ważny :) Nie rozumiem Lilki-ona wogóle ma dziwny charakter no ale cóż...
Czekam na kolejną notkę. Życzę weny
Pozdrawiam Rose
Hej :)
OdpowiedzUsuńNominowałam Was do LBA, więcej informacji tutaj: evansowna-lily.blogspot.com
Pozdrawiam ;)
Kochane,
OdpowiedzUsuńU mnie nowe notki. Zapraszam Was serdecznie :)
Pozdrawiam i tęsknię :*
Wasza Em
Drogie Rogaczu i Łapo!
OdpowiedzUsuńU mnie nowa notka, zapraszam was
i czekam na wasz następny rozdział
Pozdrawiam,
Wasza Astoria *-*
Melduję się jak zwykle spóźniona: ( i bardzo skruszona: ( mam nadzieję, że wybaczycie mi moje Drogie tę niesubordynacje.
OdpowiedzUsuńRozdział jak zawsze wspaniały, genialny, cudowny! Obawiałam się gdy Lily zaczęła dostrzegać w Syriuszu materiał na swojego chłopaka. Trochę mi jej nawet szkoda, jednak bardzo się cieszę, że ich sprawa właśnie tak, a nie inaczej, się potoczyła. Chyba bym nie zniosła, jako zagorzala fanka Jamesa, gdyby jego potencjalna przyszła dziewczyna, była z jego najlepszym przyjacielem. Nie mieści się to w moim światopoglądzie, dlatego cieszę się, że Black, choć może zbyt obsesowo, postawił sprawę jasno i dał do zrozumienia jakie relacje mogą ich łączyć: )
Intrygująca jest Dorcas tu niby z nim żartuje, dokucza mu, mimo to pomaga i martwi się, żeby ostatecznie wyplakiwac sobie oczy przy jego szpitalnym łóżku.
Opis pełni przyćmił wszystko, ciekawie ze wszelkimi szczegółami, nie brakowało niczego: )
Pozdrawiam Rogata
Hej ;-)
OdpowiedzUsuńRozdział był niesamowity.... Świetne opisy rzuciły mnie na kolana tak że dopiero po ostatnim słowie w rozdziale zdałam sobie sprawę że podczas czytania wylałam na zeszyt od biologii kakao. Słodka sprawa xD. Prezent Jamesa i Syriusza był trafny z chęcią bym taki podarowała wiecznie ,,młodej'' nauczycielce biologii. By się kobiecina zdziwiła. W ogóle co ma znaczyć to że Lily chciała pocałować Syriusza? o-O wybaczcie ale wciąż jestem zdezorientowana tym co się stało podczas korków z eliksirów. Szanowna profesor McGonagall chociaż w Mikołajki mogła odpuścić Huncwotom lecz przecież to jest surowa obrończyni praw Hogwartu xD. Nareszcie Peterowi udała się przemiana Juhhuu teraz będą mogli sobie hasać z wilkołakiem. James w makijażu i Syriusz w spódniczce... to musiał być widok xD Hehh .
Pozdrawiam
Mała Czarna ^^
Nie! Lily chciała pocałować Syriusza!!! Nie pozwalam! Jily♥!
OdpowiedzUsuńSkąd Rogacz miał makijaż? Skąd Łapa miał spódniczkę? XD Pedały jakieś? xd
Mam nadzieję, że Remus się nie dowie że spkrzywdził Blacka :(
Rozdział bardzo fajny, dobrze napisany, poza powtarzającym się ciągle błędem. CHŁOPCY, a nie CHŁOPACY.
Wiem, muszę jak zawsze marudzić :P
Lecę czytac dalej ^^
Pozdrawiam serdecznie.
Zdajemy sobie sprawę z tego, że piszemy to słowo z błędem, ale jest to zabieg celowy. Miałyśmy w związku z tym pewien dylemat, ale stwierdziłyśmy, że słowo "chłopcy" kojarzy nam się z uroczymi dwulatkami i nijak nie pasuje do Jamesa i Syriusza, dlatego zdecydowałyśmy się na błędną pisownię.
UsuńPozdrawiamy! :)
Jestem zachwycona. Cudny blog. Osobiście nawet cieszę się że nie pojawia się zbyt dużo jily. Podoba mi się ten fragment z syriuszem. Macie super wyczucie nie przesładzacie i nie ma w tym za dużo romantyzmu (jestem nieczułą osobą mdli mnie na myśl o romansidłach ). Jutro czytam dalej. Częściej upijajcie huncwotów :) Idę spać od rana będę czytać resztę wpisów:)
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńwspaniały, Huncwoci rozrabiają, dobrze, że Syriusz powiedział, że nie kocha Lily, towarzyszyli Remusowi podczas pełni...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Zastanawiałam się jak szybko chłopcy staną się towarzyszami Remusa w czasie pełni.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że Syriuszowi się oberwało.
Mam nadzieję, że Dorcas już coś podejrzewa, a jej sen nie jest snem proroczym. :)
Och! Zapomniałam o Lily. Dobrze, że Syriusz dał jej kosza. Swoją drogą, przecież ona wie, że Dorcas coś do niego czuje, to raczej powinna nieco dystansować się od niego w imię solidarności jajników. :D
Buziaki! :*