14 marca 2015

XI. Przyjaźń zawsze niesie pewne ryzyko

Kochani, najdrożsi Czytelnicy,

na wstępie zaczniemy od ogromnego - PRZEPRASZAMY!!! Rozdział miał być na środę, a jest sobota i w dodatku późny wieczór. Klapa na całej linii. Naprawdę ciężko było znaleźć czas na wysmarowanie czegokolwiek, a jeszcze doskwierał nam kompletny brak weny. Wiec jeszcze raz bardzo przepraszamy i mamy nadzieję, że nie macie nam tego opóźnienia bardzo za złe.Żeby ta sytuacja się więcej nie powtórzyła, nie wyznaczymy na razie terminu następnego rozdziału. Nie chcemy być niesłowne. Ale myślimy, że co dwa tygodnie będzie się pojawiała nowa notka :)
A ten rozdział chciałyśmy zadedykować Oli W., ponieważ już jutro kończy swoje 19 urodziny! Sto lat, sto lat, żyj nam wiecznie i uprzykrzaj nasz żywot jak najdłużej! Kochamy Cię!!! :*
A teraz zapraszamy Was do przeczytania nowego rozdziału i życzymy miłych wrażeń! :D
Wasze ~ Rogacz i Łapa




*

Kolejny miesiąc minął uczniom Hogwartu i nawet nie spostrzegli, a kalendarz wskazywał na grudzień. Wszystkie drzewa zostały już dawno ogołocone ze swojego wielobarwnego przystrojenia. Zimny wiatr hulał po błoniach, pukając do okien dormitoriów i szukając najmniejszej szczeliny, aby wkraść się do wnętrza pokoju. Już nikt nie przesiadywał dla przyjemności poza zamkiem. Opuszczano go tylko w ramach przymusu, udając się na lekcję zielarstwa lub do sowiarni w poszukiwaniu ptaka, który przekaże list do rodziny. Uczniowie wkładali na siebie cieplejsze ubrania, opatulali grubymi szalikami i popijali z rana gorące napoje, aby jak najdłużej utrzymać ciepło, wyniesione spod kołdry. Osoby znające zaklęcie pozwalające się ogrzać, radziły sobie lepiej niż młodsi uczniowie, którzy kichali i prychali na każdym kroku, czekając, kto następny padnie ofiarą grypy. W skrzydle szpitalnym pani Pomfrey, szkolna pielęgniarka, miała ręce pełne roboty.
James leżąc w łóżku, powoli przekręcił się na bok, raz i drugi, aż w końcu otworzył oczy. Potarł je swoimi knykciami, chcąc pozbyć się resztek snu. Odsłonił kołdrę, podniósł się na łokciach i rozejrzał się po pokoju. Wszyscy jeszcze spali. Rozczochraniec zastanowił się chwilę, jaki jest dzisiaj dzień tygodnia, po czym doszedł do wniosku, że to sobota! W jednej chwili zwlókł się z łóżka. Dotarło do niego, że dzisiaj Mikołajki! Za chwilę śniadanie, a muszą jeszcze przygotować z Syriuszem prezent dla Regulusa. Chwycił swoją wymiętą poduszkę i z całej siły rzucił nią w twarz długowłosego chłopaka, która teraz była wykrzywiona w nieokreślonym bliżej, sennym grymasie. Jasiek wylądował na pysku Syriusza, zgodnie z planami Rogacza, ale Gryfon jedynie głośniej zachrapał. Tym razem Potter podniósł swojego buta i wycelował w to samo miejsce. Tak jak poprzednim razem, przedmiot trafił tam, gdzie miał wylądować, ale Black chwycił buta i przytulił go do siebie. James widząc to, zaczął się chichrać, co obudziło Remusa, który nigdy nie miał twardego snu. Spojrzał pytająco na okularnika, a ten wskazał palcem na Łapę. Lupin uśmiechnął się sennie, potargał się po przerzedzonych włosach i poszedł do łazienki. Szukający Gryfonów postanowił wziąć sprawę obudzenia przyjaciela w swoje ręce – dosłownie. Podszedł do chłopaka, odgarnął z niego kołdrę i zaczął łaskotać po brzuchu. Znał ten słaby punkt i wiedział też, jak bardzo Łapa tego nie lubi. Wbrew oczekiwaniom Rogacza, Syriusz się nie obudził, ale za to chwycił Jamesa w pasie, powalił na łóżko i przytulił do siebie, mrucząc pod nosem „Dorcas”. Potter nie wytrzymał. Zaczął się szarpać i wyrywać z wężowego uścisku Blacka.
- Syriusz, ty pedale jeden! Obudź się w końcu do cholery! Puszczaj! – okularnik zaczął się wierzgać niczym dziki zwierz, spadając przy okazji na ziemię, kiedy Łapa w końcu się obudził i puścił przyjaciela. Przetarł zaspaną twarz, ziewnął rozdzierająco i siadając na posłaniu, spuścił nogi na podłogę, depcząc tym samym Rogacza, który jeszcze nie zdążył się podnieść z posadzki.
- O, wybacz, stary – powiedział zachrypniętym głosem Gryfon, kiedy poczuł pod stopami ciało chłopaka – Czemu nie obudziłeś mnie prędzej? I co twój cholerny but robi na moim łóżku? – spytał Black, rzucając ubrudzony bucior w strefę pokojową Jamesa, który od razu postanowił go założyć. Włożył na siebie jeszcze granatowy sweter, czarne spodnie i szatę czarodzieja.
- Starałem się, serio – mówił, przecierając brudne okulary skrawkiem prześcieradła – Ale wolałeś sobie marzyć o Dorcas – skończył okularnik radośnie, rzucając jakieś pudełko w stronę kolegi.
- Ja? O Dorcas? – spojrzał zszokowany na Rogacza, chwytając zręcznie pudełko i otwierając je – A skąd ty niby o tym wiesz, panie Kopytko? – zadał pytanie ze swoim huncwockim uśmiechem i przyglądał się przedmiotowi z opakowania, który leżał na szyfonowej, zielonej poduszeczce.
- A wiesz Łapciu, słodziaśnie mruczałeś jej imię przez sen – zaczął się droczyć z przyjacielem, na co Syriusz rzucił w niego brudnymi od miesiąca skarpetkami. Szukający zręcznie zrobił unik przed skażonym przedmiotem i podszedł do kumpla. Teraz oboje wpatrywali się w zawartość pudełeczka.
- To co z tym robimy? – spytali jednocześnie i westchnęli. W kartoniku znajdował się złoty, ręcznie zdobionymi szlachetnymi kamieniami, medalion*. Na środku znajdowała się wygrawerowana zielona litera „S”. Był to medalion ojca Syriusza, Oriona, który Regulus miał dostać na siedemnaste urodziny, ale ktoś, czytaj – Black, zręcznie go schował. A teraz miał zamiar go wykorzystać i odbić sobie nieudany żart z Mistrzostw Świata w Quidditchu. James sięgnął właśnie po obdartą z okładki książkę, którą dzień wcześniej zabrał ze schowka Filcha. Zaczął ją wertować i otworzył na chybił trafił. Było tam zaklęcie, powodujące starzenie się ciała oraz łysienie i gubienie zębów. Szeroki uśmiech wypełzł na twarz rozczochrańca.
- Syriusz! To jest to! – krzyknął i szarpnął długowłosego za rękaw szaty, którą ten właśnie włożył. Krzyk obudził Petera i zdezorientowany wpatrywał się w dwójkę Huncwotów. Łapa wziął książkę od Rogacza, przeczytał zastosowanie zaklęcia i oboje chłopcy przybili sobie piątki. Wiedzieli, że to będzie coś.

*

Śniadanie przebiegało w radosnej atmosferze. Niektórzy chodzili w mikołajowych czapkach, inni wyczarowywali padające płatki śniegu, a na talerzu przed każdym z nich czekał słodki prezent od Mikołaja, a raczej Dumbledora. Skaczące drażetki śpiewały właśnie jakąś zimową piosenkę, wtrącając między wierszami „zjedz mnie”, na co Peter od razu przystał. Nawet Ślizgoni mieli mniejsze grymasy niezadowolenia na twarzy niż zwykle. Od stołu Slytherinu wstały dwie postacie. Jedna była szczupłą dziewczyną i miała na głowie burzę czarnych loków, głęboko osadzone oczy i wydatne usta. Druga osoba była mężczyzną o ciemnych, krótkich włosach, szczupłej i kwadratowej szczęce oraz chłodnych oczach. Byli to Bellatriks Black**, starsza o rok kuzynka Regulusa Blacka oraz on we własnej osobie. Oboje szli teraz w stronę wyjścia nie odzywając się do siebie ani słowem. Głowy nieśli uniesione wysoko, a twarz wykrzywiał arogancki grymas, gdy wodzili wzrokiem po stole Gryfonów. Jak na zawołanie w ich stronę podbiegło dwóch chłopaków. Jeden uśmiechnięty, rozczochrany i w okularach, drugi podobny nieco do Regulusa, tyle, że bardziej przystojny i rozpromieniony radosną aurą. James razem z Syriuszem stanęli przed dwójką Ślizgonów, aby się z nimi przywitać. Tamci stanęli jak wryci. Pierwszy raz dobrowolnie się do nich odezwali i nie były to wyzwiska, ani żadne przygadywania.
- Witaj braciszku złoty i moja piękna kuzyneczko – zagadnął wesoło Łapa, trzymając za plecami małe pudełeczko. Bella prychnęła pogardliwie na te słowa. Nie cierpiała drugiego Blacka, zdecydowanie wolała młodszego, nad nim przynajmniej miała władzę. Młodszy z braci za to dalej nie wiedział, co ma powiedzieć.
- Czego chcesz? – spytał w końcu, nie starając się nawet silić na uprzejmy ton. Wiedział, że nie jest to nagły przypływ miłości w ich relacji. Za dobrze go zna i za bardzo oboje się nie cierpią.
- Jakiś ty nieuprzejmy Regiś – odpowiedział smutno Syriusz – Dzisiaj Mikołajki, a ty jesteś moim młodszym braciszkiem – mówił dalej, a Jamesowi, który stał dwa kroki dalej, brakowało już powoli siły, by powstrzymywać śmiech. – Mam dla ciebie prezent! – kontynuował dalej starszy Black i wepchnął ładnie opakowany kartonik w ręce Regulusa. Ten spojrzał na Gryfona, jakby stał przed nim centaur w stroju baletnicy. Nie za bardzo pewny co ma zrobić, spojrzał na swoją kuzynkę, szukając pomocy. Ta tylko kiwnęła głową, wskazała na pudełko i poleciła mu je otworzyć. W końcu Ślizgon pociągnął za wstążkę, odwinął papier i otworzył pudełeczko. W środku był medalion, któremu rano przyglądali się Gryfoni. Regulus spojrzał na brata.
- Skąd to masz?! Przecież to należy do ojca! – krzyknął przerażony tym co zobaczył. – Nie wolno mi tego mieć ani tym bardziej tobie! – mówił dalej, a jego twarz przybrała kolor białej kartki papieru.
- Wiem, wiem Regi, dlatego to będzie nasz braterski sekret – powiedział szeptem w jego stronę, po czym puścił oczko do kuzynki i zrobił w tył zwrot. Po kilku sekundach usłyszał brzęczenie medalionu, głośny wybuch i krzyk. Dwójka Huncwotów zatrzymała się jak na komendę i wpatrywała w efekt swojego eksperymentu. Na twarzy Bellatriks pojawiły się liczne zmarszczki, kąciki ust obwisły bez życia, oczy wpadły jeszcze głębiej do środka głowy. Włosy stały się rzadkie i białe, widoczne były plamy łysiny, a po chwili wypluła w dodatku na posadzkę dwa czarne zęby. Regulus wcale nie wyglądał lepiej. Policzki opadły jak u buldoga, oczka stały się wodniste, a z nosa ściekała mu niezbyt przyjemna z widoku wydzielina. Głowę pokrywał szary puszek, tworząc cieniutki wianek od ucha do ucha. Otworzył usta chcąc coś powiedzieć, ale wydał z siebie tylko niewyraźny bełkot, ponieważ zabrakło mu zębów, aby powiedzieć cokolwiek tak, by inni to zrozumieli. Syriusz i James na trzy, dwa, jeden ryknęli śmiechem. Było ich chyba słychać w całym zamku, ludzie przyglądali się im z lekkim rozbawieniem, ale gdy zobaczyli dwójkę pięknych Ślizgonów, sami nie byli w stanie utrzymać emocji na wodzy. Do Łapy i Rogacza podchodzili teraz inni uczniowie i klepali ich po plecach, w ramach uznania dla tak dobrego dowcipu.
- Ty plugawy zdrajco! Kochasiu szlam! Zobaczymy jak się będziesz śmiał, kiedy wujek Black się o tym dowie! Zabiję cię! Rozumiesz? Zabiję! – krzyczała jak opętana Bella, wypluwając resztki pozostałych zębów i podchodząc coraz bliżej tarzających się ze śmiechu chłopaków. Wyciągnęła różdżkę i już miała rzucić na nich zaklęcie, kiedy na scenie pojawiła się McGonagall. Przyjrzała się całej sytuacji, potem jej wzrok padł na chichrających się Gryfonów.
- Panna Bellatrisk z Regulusem – zwróciła się do nich – Macie natychmiast udać się do skrzydła szpitalnego – rozkazała, co oni posłusznie uczynili. – Potter, Black, wstańcie – jej ton nie wróżył niczego dobrego – W czwartek widzę was o dziewiętnastej w moim gabinecie. Rozejść się! – krzyknęła do reszty uczniów i przepchnęła się z powrotem do stołu nauczycielskiego. Łapa i Rogacz wstali dalej zaśmiewając się do rozpuku. Przybili sobie piątki z pozostałymi Huncwotami i razem wrócili do pokoju wspólnego Gryfonów.

*

Ogromnymi krokami zbliżała się kolejna pełnia. Remus chodził coraz bardziej przygaszony, Peter nawet mniej jadł z wysiłku nad swoimi przemianami, James wyszukiwał nowych sposobów, żeby mu pomóc, a Syriusz starał się wykręcić od kolejnych korków z eliksirów, które miał spędzić w towarzystwie rudej Evans. Jak każdego sobotniego wieczoru większość uczniów siedziała w małych zgrupowaniach na fotelach, kanapie, na dywanie lub w swoich pokojach i cieszyli się wolnymi chwilami od nauki. Jakieś pierwszaki grały właśnie w magiczne szachy czarodziejów, tylko nieco zmodyfikowane, bo jeden z nich opluł swojego właściciela za to, że ten pozwolił mu zostać przegranym na polu walki. Inna grupka nieco starszych przyjaciół siedziała na fotelach opowiadając sobie straszne historie, czemu towarzyszyły głośne piski słuchających tego dziewcząt. Jednak ani Huncwoci, ani trójka przyjaciółek z piątego roku, nie spędzali tego wieczoru we wspólnym towarzystwie. W sali od eliksirów unosił się teraz dym i swąd spalenizny. Black spędzał kolejny wieczór w towarzystwie Lily, męcząc się nad wywarami i wściekając się na siebie, że po raz kolejny nie udało mu się znaleźć żadnej porządnej wymówki. Musi nad tym popracować. Zauważył, że ich relacje stają się coraz lepsze i nawet mógłby się trochę zaprzyjaźnić z tą wiewiórą, ale ona zachowywała się ostatnio dziwnie. Ciągle się do niego uśmiecha, przypatruje spod rzęs, przechodzi blisko niego, tak że czuje ciągnący się za nią zapach kwiatowych perfum. Miał już tego powoli dość, zamiast się cieszyć, raczej irytowało go to, a i jego przyjaciel, James, nie był szczęśliwy z tego powodu. Musiał coś koniecznie wymyślić… i to szybko.
- O czym myślisz? – spytała chłopaka Evans, machając swoją ręką przed jego nosem.
- Co? – spytał nieprzytomnie Gryfon – Przepraszam, chyba się zamyśliłem – powiedział wymijająco i przybrał na twarzy głupkowaty uśmiech.
- To zauważyłam – odpowiedziała wesoło, ukazując rząd równych zębów – w ogóle mnie nie słuchałeś. – kontynuowała, próbując udawać, że jest urażona, ale widać było, że w jej oczach tańczą rozbrykane iskierki. – Ja też ostatnio dużo myślę Syriusz. – zbliżyła się do niego i usiadła naprzeciwko chłopaka, sadowiąc się na stole.
- I rozumiem, że bardzo chcesz się tym ze mną podzielić? – spytał Łapa, nie bardzo wiedząc, jak ma się teraz zachować. Chciał się odsunąć, ale wiedział, że to nie będzie dobrze wyglądać, zamierzał usiąść obok niej, ale to też nie jest dobry pomysł, więc stał w tym samym miejscu, wpatrując się w jej delikatny rumieniec i spuszczone oczy.
- O tym… - szepnęła miękko Lily i zbliżyła się do twarzy długowłosego z zamiarem pocałowania go.
- Hola! Stop! – odsunął się od niej szybko i przytrzymał za ramiona, nie mogąc uwierzyć w to, co właśnie panna prefekt chciała zrobić. – Nie możemy Lily i doskonale o tym wiesz – mówił szybko Syriusz z zamiarem jak najszybszego ulotnienia się. Gryfonka zeskoczyła ze stołu, jej twarz pokryła się czerwienią znakującą zażenowanie i wbiła wzrok w bulgocącą zawartość kociołka.
- Dlaczego? – spytała cicho, bojąc się, że od nadmiaru emocji głos jej się zachwieje.
- Wiesz dobrze, że James by mnie ukatrupił, to po pierwsze, a po drugie nic do ciebie nie czuję. Lubię cię, ale nie w ten sposób. Wybacz. – powiedział do niej i tym samym zakończył ich spotkanie. Wyszedł szybko z pomieszczenia i zostawił Rudą samą z jej słonymi, toczącymi się wolno po policzkach, łzami.
W tej samej chwili Remus spacerował po korytarzach zamku z zamiarem udania się na wierzę astronomiczną. Lubił tam przesiadywać, to miejsce koiło jego nadwyrężone zmysły przed przemianą. Po drodze spotkał Anne, która się do niego przyłączyła i nie bardzo chciała się odczepić, więc zabrał ją ze sobą i teraz razem wpatrywali się w migające gwiazdy, które obficie zdobiły atramentowe niebo. Księżyc był już niemal całkiem okrągły, dzięki czemu odbijał on skutecznie promienie słoneczne i oświetlał pogrążone w mroku błonia. Lupin spoglądał na Bijącą Wierzbę, oganiającą się od przysiadujących na niej ptaków. Nie chciał myśleć o jutrzejszym dniu. Anne przypatrywała mu się z boku, próbując coś wyczytać z wyrazu jego twarzy, ale nie było to takie łatwe. Mimo jarzących się bajecznie ciał niebieskich, o tej porze było już bardzo ciemno i nie mogła dostrzec szczegółów.
- Remus! – krzyknęła, wyrywając go z transu – Spadająca gwiazda! – zaczęła skakać i zachwycać się wspaniałością tego zjawiska. Jak to jest, że wszechświat tworzy idealnie spójną całość? Każdy mały fragment tego układu tworzy część układanki, jak puzzle, gdzie bez jednego kawałka, obraz nie tworzyłby niepowtarzalnego całokształtu. Jak to wszystko powstało? Kto to stworzył? Teorii jest tyle, ile jest pytań i jeszcze więcej domysłów. Ale czy to ważne? To co obserwujemy na niebie, poza granicą naszej bezpiecznej przystani, mimo że wydaje się codzienną i konieczną rutyną, posiada swoje niepowtarzalne piękno. Każda gwiazdka, źdźbło trawy, tocząca się szyszka, tworzą unikatowy obraz całości i właśnie wszystko to, tworzy ten niepojęty Wszechświat. – Widziałeś? – spytała się, licząc na jakikolwiek kontakt z jego strony.
- Nie, przepraszam. Patrzyłem w dół. – odpowiedział cicho i dalej milczał.
- Remus, mogę cię o coś spytać? – zaczęła niepewnie szatynka, nigdy nie czuła się zbyt pewnie w towarzystwie tego chłopaka.
- Śmiało – zachęcił ją Lunatyk i uśmiechnął się ciepło dla dodania otuchy. Loran stanęła przodem do niego i spojrzała jego miodowe oczy.
- Gdzie znikasz co miesiąc? – spytała już teraz odważnie – I proszę, nie mów, że znowu ktoś jest chory, bo nie uwierzę w to – uprzedziła, zanim blondyn zdążył ułożyć w myślach odpowiedź.
- Anne, czy to ważne? Muszę, to wyjeżdżam – odparł wymijająco. Nie miał zamiaru powiedzieć jej prawdy, wolał, by traktowała go normalnie.
- Ale tak co miesiąc? – nie dawała za wygraną. Nie miała zamiaru tak łatwo odpuścić. Przyszła tu z zamiarem wyciągnięcia z niego prawdy i nie odejdzie bez uzyskania jej. – Jeśli to coś osobistego, to przecież nikomu nie powiem. Znasz mnie, Remus! – zakończyła i wpatrywała się uparcie w jego stężałą twarz, która aktualnie nie wyrażała żadnych emocji.
- Nie cierpię, jak ktoś mnie ciągnie za język, więc daj sobie spokój. – widząc, że chciała jeszcze coś powiedzieć, dodał szybko – Nie chcę się z tobą kłócić Anne,  nie ma powodu. -  dokończył zdanie, po czym poprosił, by razem wrócili do Pokoju Wspólnego. Loran co prawda niechętnie, ale w końcu przystała na to. Kiedy Lunatyk wszedł do swojego dormitorium, został przywitany przez przyjaciół krzykami, śmiechami, uściskami, poklepywaniami po plecach. Stanął jak wryty. Przed nim widniał istny armagedon. Puste butelki po piwach kremowych, jakieś mieniące się serpentyny, James w makijażu, Syriusz w spódniczce, Peter jedzący marchewkę. „Co tu się stało?” zastanawiał się w myślach, nie wierząc w to, co widzi.
- Ktoś mi wytłumaczy skąd ta cała głupawka? – spytał nieco rozbawiony, ale i zniecierpliwiony. Tylko on o czymś nie wiedział, a oni nie kwapili się by mu o tym powiedzieć. Usiadł na swoim łóżku i wpatrywał się w przyjaciół z miną typu „Może wreszcie mnie oświecicie”. W końcu Glizdogon nie wytrzymał i wypalił
- Idziemy jutro z tobą! – wykrzyczał zbyt podniecony, by powiedzieć to normalnie. Zaczął się serdecznie śmiać i zagryzać ochoczo marchewkę. Ale Lupin dalej wpatrywał się w nich, jakby wylądował właśnie w wariatkowie.
- Niby gdzie iść? Jutro jest niedziela – tłumaczył jakby miał przed sobą czteroletnie dzieciaki. Starał się znaleźć jakiś haczyk w ich zachowaniu, ale nic mu nie przychodziło do głowy.
- Do Wrzeszczącej Chaty, a gdzie Luniaczku kochany? – zdradził radosną nowinę Rogaty i z bananem na twarzy wyczekiwał reakcji przyjaciela. Remus powoli łączył fakty. Ogólna radość, atmosfera podniecenia, Peter jedzący marchewkę, Wrzeszcząca Chata, niedziela… Pełnia! I nagle go olśniło. Najpierw nie dowierzał. Myślał, że robią sobie z niego jaja, ale nic na to nie wskazywało. Teraz zaczął się śmiać. Dawno tak bardzo się nie chichrał. Był to śmiech prawdziwego szczęścia. Nie spodziewał się po swoich przyjaciołach takiej niespodzianki. To najlepszy prezent, jaki dostał w całym swoim życiu. Podszedł do każdego z nich osobno, ściskając i dziękując za ich starania, aby on, wilkołak, Remus Lupin, nie musiał spędzać samotnie swoich koszmarów. Pierwszy raz pomyślał, że nie może się doczekać pełni, ale zaraz do jego umysłu wkradł się lęk. A jeśli coś im się stanie?

*

Huncwoci cały następny dzień chodzili podekscytowani do granic możliwości. Pierwszy raz przeżyją wspólną pełnię, może przyczynią się do zmniejszenia bólu Lupina, nowa przygoda stworzy kolejną nić przyjaźni, które ich łączą i oczywiście, złamią ważny punkt regulaminu. To wszystko razem sprawiało, że nie mogli usiedzieć spokojnie na jednym miejscu. James nawet nie zaczepiał dzisiaj panny Evans, która w sumie i tak nie zwracała uwagi na jego osobę. Lily była bardziej zajęta unikaniem długowłosego osobnika. Wciąż było jej wstyd i nie była w stanie spojrzeć w oczy Blackowi, co w sumie chłopak przyjął z niemałą ulgą. Wieczór, a co się z tym wiążę i pełnia, zbliżał się milowymi krokami. W końcu Lunatyk został wyprowadzony z zamku przez panią Pomfrey i razem poszli do Wrzeszczącej Chaty. Trzy czwarte składu Huncwotów odczekała chwilę i kiedy uznali, że spokojnie mogą wyjść, ruszyli w stronę dziury w portrecie w ich pokoju wspólnym.
- Gdzie wy idziecie o tej porze? – zatrzymał ich damski głos, kiedy już byli jedną nogą na zewnątrz – Nie wolno wam wychodzić tak późno – dziewczyna wstała z fotela, trzymając cienką książeczkę w ręku. Dorcas podeszła blisko chłopaków, by nikt ich nie mógł usłyszeć. – Co wy kombinujecie tym razem? – zwróciła się w ich stronę, miała nadzieję, że Syriusz jako jej przyjaciel powie jej prawdę, ale niestety Meadowes się przeliczyła
- Cii, Dor – szeptał Łapa, przykładając palec do ust na znak ciszy. – To ścisła tajemnica Huncwotów, więc wybacz – puścił jej oczko i przeszedł przez dziurę, gdzie czekali na niego przyjaciele, ale dziewczyna złapała go jeszcze za rękaw
- Dorcas, musimy… - nie dokończył, bo przyjaciółka mu przerwała
- Bądź ostrożny – powiedziała, przybierając bardzo poważny wyraz twarzy, na co Black spojrzał zszokowany, przecież ona nie mogła wiedzieć – Ktoś musi mi odkupić Ognistą whisky na moje urodziny – uśmiechnęła się promiennie i puściła szatę chłopaka, pomachała im na pożegnanie i wróciła na miejsce, gdzie wcześniej siedziała.
James wyjął spod szaty pelerynę niewidkę, którą ojciec dał mu w prezencie i narzucił na całą trójkę. Biegli razem przez opustoszałe korytarze Hogwartu, a kroki niosły się takim echem, że i tak bez problemu każdy by namierzył miejsce ich pobytu. Przyjaciele wybiegli na błonia zamku i pomknęli w stronę ogromnej wierzby. Ale nie była to taka zwykła wierzba. Nazywali ją Bijącą Wierzbą, pewnie spytacie, dlaczego? Otóż drzewo to, nie pozwoliło nigdy nikomu blisko siebie podejść, a każdy śmiałek, który się na to odważył, ponosił sromotną i bolesną klęskę, gdyż konary tego drzewa skutecznie się broniły przed ciekawskimi. Teraz już troje nie ludzi, tylko zwierząt, a dokładnie ogromny jeleń, groźny wilczur i prawie niewidoczny szczur stali przed napastniczym drzewem. Najmniejsze ze zwierząt przebiegło pomiędzy szalejącymi gałęziami i dotknęło łapką pnia, co spowodowała natychmiastowe unieruchomienie drewna, jakby było w stanie otępienia. Jeleń i pies podbiegli teraz swobodnie do drzewa i szukali wejścia do wnętrza pnia, jak przekazał im Lunatyk. Łapa zaszczekał dwa razy na znak, że znalazł to, czego szukali. Każde ze zwierząt weszło do środka, jeleń musiał się nieco schylić, by nie haczyć swoimi rogami. Tunel, którym szli był długi i kręty, wokół panowała nieprzenikniona ciemność, a wnętrze było pełne wilgoci i wiszących zakończeń korzeni roślin. Nagle pojawiła się przed nimi delikatna łuna światła, przyśpieszyli w końcowym odcinku drogi i znaleźli się nagle w skromnym, drewnianym pomieszczeniu. Z góry dochodził ich łoskot rozwalanych mebli, więc jak najszybciej weszli pod schodach na górę i otworzyli drzwi do następnego pokoju. Pomieszczenie było całe obdrapane, łóżko było w strzępach, sprężyny z materaca walały się po podłodze, gdzieniegdzie leżały kawałki desek, które wcześniej były chyba krzesłem. Przez jedyne okno w tym pokoju wpadała delikatna łuna światła, pochodząca od księżyca. W tej poświacie stało ogromne zwierze, a raczej Remus Lupin. Wilkołak obrócił się w ich stronę, podszedł powoli i zaczął każde zwierze po kolei obwąchiwać. Atmosfera nie wydawała się ani trochę groźna, zwierzęta zachowywały się swobodnie, lęk, który chowali, całkiem z nich wyparował. Zaczęli zachęcać wilkołaka, by ten z nimi opuścił budynek. Ten chętnie na to przystał i wszystkie zwierzęta zgodnie ruszyły do wyjścia. Kiedy znaleźli się na zewnątrz, Lunatyk jakby nagle zdziczał, zaczął biegać, wszystko drapać, szarpać. Wilczur podbiegł do niego w celu  uspokojenia, ale wilkołak obnażył tylko swoje kły i pobiegł prosto na psa. Łapa nie bardzo wiedząc co ma zrobić, stał w miejscu. Przecież to jego przyjaciel, nic mu nie zrobi. I w tym momencie księżycowa postać Lupina podniosła łapę z pazurami i drapnęła bok Syriusza. Pies upadł na ziemie, skomląc cicho z bólu. Jeleń podbiegł szybko do Lunatyka i zaczął go strofować swoimi rogami. Udało mu się zagonić wilkołaka z powrotem do budynku i zamknąć go tam. Wrócił do psa, który leżał w kałuży krwi i płytko oddychał. Rogacz wziął wilczura na rogi i szalonym pędem pognał w stronę zamku. Kiedy znaleźli się na błoniach, Huncwoci wrócili do swoich ludzkich ciał. James krzyknął do Petera, by ten został z Blackiem, na co Glizdogon zaczął panikować.
- Ale James, będziemy mieć kłopoty – krzyknął za chłopakiem w nadziei, że znajdzie się jakieś inne wyjście z tej całej sytuacji.
- Szczerze? Mam w dupie to, że będziemy mieć przesrane – odpowiedział James ostro i pognał do skrzydła szpitalnego, jakby goniła go sama śmierć. Szkolna pielęgniarka biegła do rannego chłopaka. W biegu wyczarowała nosze i umieściła na nich Gryfona. Prawa strona Syriusza na wysokości żeber, była rozdarta przez trzy podłużne rozcięcia. Kiedy Łapa leżał już spokojnie w skrzydle szpitalnym, pani Pomfrey poleciła pozostałym chłopakom iść do pokoju i położyć się spać, na pytania przyjdzie czas później. Następnego dnia po rozmowach z opiekunką domu Gryffindoru i opowiedzeniu jej jakiejś zmyślonej bajeczki o Zakazanym Lesie i potworze z mroku, cała sytuacja zakończyła się tylko poważną naganą od profesor McGonagall, tygodniowym szlabanem i listem do rodziców. Remus został wysłany na kilka dni do domu, by mógł odpocząć po tej piekielnej nocy. Rogacza ucieszyła ogromnie ta wiadomość, bo nie chciał, by dowiedział się o tym całym wypadku. James wszedł właśnie do skrzydła szpitalnego i skierował się do łóżka, na którym leżał jego ranny przyjaciel. Zdziwił się na widok tego, co zobaczył. Przy łóżku Syriusza siedziała Dorcas Meadowes, a raczej kiwała się w sennym transie. Na jej policzkach widniały ślady po zaschniętych łzach, oczy miała podkrążone, a usta sine. Wyglądała jakby nie spała cały tydzień. Potter podszedł do niej cicho i położył swoją dłoń na jej ramieniu.
- Dor, idź do pokoju, odpocznij. Ja z nim posiedzę. – powiedział delikatnie i pomógł koleżance wstać. Spojrzała na niego smutno i otworzyła usta, by coś powiedzieć, ale zrezygnowała jednak z tego zamiaru. Kiwnęła tylko głową na znak, że się zgadza i wyszła z pomieszczenia. W jej głowie kotłowało się od pytań, ale nie chciała jeszcze znać odpowiedzi, była zbyt zmęczona, by je poznać. Teraz marzyła tylko o ciepłym łóżku i o tym, by Syriusz cały i zdrowy siedział obok niej, i by mogła czuć ciepło jego oddechu. Weszła do pokoju, w którym nikogo nie było. Nie mogła marzyć o lepszej sytuacji. Weszła do łazienki, wzięła ciepły prysznic, zmyła rozmazany makijaż i położyła się spać. Jej sny były niespokojne. Uciekała przed czymś ogromnym, nie wiedziała co to jest, ale bała się. Nagle we śnie wpadła na Syriusza, który nagle stanął przed nią i osłonił ją własnym ciałem przed napastnikiem. Chłopak leżał teraz w kałuży krwi i wpatrywał się w Dorcas martwymi oczami. Meadowes obudziła się z krzykiem. Kiedy zdała sobie sprawę, że to był tylko wymysł jej wyobraźni, zaczęła gorzko płakać. I tak wtulona w poduszkę, topiąca się we własnym smutku, zasnęła ponownie.

*

Wyjaśnienia:
* Medalion Oriona Blacka, to nie jest ten sam, który był horkruksem, po prostu      tak jakoś wyszło
** Bellatriks Black według Wiki jest grubo starsza od naszych głównych                  bohaterów, ale na potrzeby tego opowiadania, pozwoliłyśmy sobie ją                  odmłodzić :)

34 komentarze:

  1. Droga Łapo i Rogaczu.
    Rozdział jak zwykle niesamowity. Jednak zabije was za to ze Lily próbował pocałować Blacka. Fajnie ze chłopaki postanowili iść z Remusen, to najlepszy prezent jaki mogli mu dać. Szkoda tylko że to tak się skończyło. Szkoda mi strasznie Dorcas która cierpi z powodu zraniongo Syriusza. Trochę brakowało mi tu wątku Evans x Potter. Mam nadzieje ze Lily wybije sobie szybko Syriusza z głowy z zacznie spotykać się z Jamesem a Dor będzie z Łapą.
    Pozdrawiam serdecznie, życzę wam bardzo dużo weny i zapraszam do mnie :http://lost-in-dreamsss.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Droga Astorio,
      dziękujemy bardzo za przeczytanie rozdziału i ten cudowny komentarz :)
      Wiemy, że ostatnio mało jest wątku "Jily", ale tak samo mało jest wątku Remus i Anne, więc nie możemy skupiać się tylko na Potterze i pannie Evans, zwłaszcza, że chcemy skupić się na historii wszystkich Huncwotów, ale spokojnie! Niedługo słynna para wróci do akcji :)
      Pozdrawiamy

      Usuń
  2. Evans chciała pocałować Syriusza xD Lepiej sobie tej sceny nie mogłam wyobrazić! Jej mina musiała być bezcenna, kiedy dostała kosza. Cieszę się, że chłopakom, w końcu udało się być z Remusem w tych trudnych dla niego chwilach, szkoda że tak to się skończyło, ale przynajmniej obserwujemy jak Dorcas przejmuje się jego stanem, co jest w pewnym sensie urocze :) Co do braku weny, skądś to znam... Pozdrawiam i czekam na next :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Droga Repesco,
      nigdy nie dopuściłybyśmy do tego, żeby coś więcej zaszło między Łapą a Lily. Nie zniosłybyśmy tego :D
      Czekamy niecierpliwie na Twoją miniaturkę, ale rozumiemy... brak weny jest szatański...
      Pozdrawiamy! :)

      Usuń
  3. Rozdział genialny. Szkoda mi trochę Lily choć wiedziała że Syriusz jest przyjacielem Rogacza i że nie da jej się pocałować. Juuuhuu!! Glizdogonowi nareszcie udało się przemienić. O mój boże mam nadzieję że Syriusz szybko z tego wyjdzie.
    Pozdrawiam
    Gabriela Black

    OdpowiedzUsuń
  4. Kochane Łapo i Rogaczu!
    Rozdział jak zawsze genialny. Nie rozumiem zachowania Lily. Wie, że Syriusz jest najlepszym przyjacielem Jamesa, który jakby nie było cały czas się za nią ugania. Po drugie przecież Dorcas kocha się w Łapie, a skoro Lilka o tym wie nie powinna tak postępować. Po za tym skoro nie chce zaakceptować tego jaki jest James to jakim cudem chciała zaakceptować Syriusza, który jest podobny to Pottera.
    Jeśli chodzi o Huncwotów... Peterowi w końcu udało się przemienić! I mogli z nim pójść. Biedny, Łapa. Boże mój biedny Syriusz. Mam nadzieję, że nic poważnego mu się nie stało. No i Dor siedziała przy nim przez cały czas. To takie urocze.
    Pozostaje mi życzyć Wam weny i czekać na nową notkę. Pozdrawiam.
    Dorcas

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Droga Dorcas,
      zachowanie Lily wobec Syriusza zostanie wyjaśnione już w następnym rozdziale, tak myślimy, a co do tego, że jej przyjaciółka podkochuje się w Syriuszu to.... nie jest to do końca potwierdzone. Evans jedynie podejrzewa, a sama Dorcas nie wie co czuje. Na razie uznaje go za przyjaciela :)
      I myślimy, że może podkusiło ją do tego to, że Syriusz jej nie uprzykrza tak życie i jest przystojniejszy ^^
      Pozdrawiamy! :)

      Usuń
  5. Drogie dziewczyny,
    To wszytko jest cudowne! Te opisy są rewelacyjne! Też bym tak chciała opisywać przyrodę *.* Czyżby Syriusz kochał Dor? Mmmm...Tak bym chciała, żeby byli razem. Nie no sposoby budzenia Łapy przez Rogacza, spowodowały na moich ustach wielki uśmiech ala banan. Hahah ten medalion i jego skutek jest bombowy! Nie szkoda mi tej dwójki Ślizgonów, ale jedynie się dziwię, że okazali się tak łatwo wierni. Lily! Co ty kobieto robisz! Syriusza mi tu całować się zachciało! On nie jest twój! Twój jest James i to sobie wbij do tej mądrej, a jednak pustej głowy! Syriusz nie jest twój kobieto!!! Dobrze, że Łapa myśli racjonalnie i wie jakie były konsekwencje. Anne coś chyba podejrzewa w dobrym kierunku. Ciekawe czy sama się dowie, czy zmusi Remusa do wyjawienie prawdy. Jeju, jak fajnie, że chłopacy będą razem z razem podczas pełni, ale to co się tam stało to mnie przeraziło. Syriusz został ranny :0 Dor się martwi, biedna dziewczynka. BLACK, wracaj do zdrowia :) To chyba wszytko, ale wybaczcie mi jak coś pomknęłam. Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo weeeenny!
    Panienka Livvi :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana Livvi,
      dziękujemy za Twoje komentarze! Na sam widok się mordka cieszy, są zawsze takie pozytywne i pełne energii! :)
      Co do uczuć Syriusza i Dor, to są one bliżej nieokreślone :D
      Co do Ślizgonów, to do czego nie skusi ich chciwość, zwłaszcza jak zobaczyli tak cenny, rodzinny skarb :)
      Jeszcze raz dziękujemy i pozdrawiamy! :)

      Usuń
  6. Kochane Łapo i Rogaczu,
    Na wstępie chciałabym bardzo przeprosić Was za to, że tak późno komentuję. Jest to za sprawą dwóch rzeczy po pierwsze: mój internet. Chodzi tak jakby był na dobrej imprezie to jest zatacza się pomiędzy "być, albo nie być" więc ciągle mi mruga i dostaję szału. Druga sprawa wypadły mi studia i niedawno wróciłam...

    Rozdział jak zawsze genialny. Przyznam, że czatowałam u Was od środy. I tak podziwiam Was Kochane, że dajecie radę pisać tym bardziej, że macie teraz gorący okres związany z wystawianiem ocen, maturami. Dziewczyny trzymam mocno kciuki.

    Dobra przechodzę do rozdziału, bo zanudzam. Jak wspomniałam notka genialna. Lily pocałowała Syriusza o w mordę... a on ją w odrzucił. Mam nadzieję, że po tym incydencie wybije sobie Black'a z głowy. Bardzo podobała mi się scena budzenia Łapy. Myślałam, że padnę ze śmiechu. Szczególnie przypadł mi do gustu fragment, w którym to Syriusz tuli do siebie buta. Cieszę się, że Łapcia znalazł swoją "Dorcas" - szkoda tylko, że wyglądała ona jak Potter, zachowywała się jak Potter i była Potterem :)
    Chłopcy się przemienili. No nareszcie. Podziwiam ich, że od razu następnego dnia zdecydowali się iśc do Wrzeszczącej Chaty. Nie wiem kogo jest mi bardziej żal. Lupina, czy Black'a? Lunio pewnie będzie się obwiniał i nie puści na następną pełnię chłopaków. W ogóle Syriusz wyliże się z tego? Czy będzie sie wściekał na Luniaczka?

    Pozdrawiam, życzę weny, kocham tęsknię i czekam na nexta
    Em

    PS. Przepraszam, że tak krótko :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Kochane dziewczyny,

    Rozdział jak zawsze genialny. Początek.. to jest pobudka Syriusza. O B Ł Ę D N A! Motyw z butem rozbawił mnie niemal do łez. Dobrze, że nasz kochany Łapcia nie przytulił go sobie do twarzy, ani nie pocałował. Najlepszy moment to kiedy Syriusz znalazł swoją "Dorcas" , która niestety nie wyglądała tak ładnie jak Doris, ale grunt, że zastepstwo się znalazło. Może i James powinien w chwilach samotności przytulić do siebie zamiast Evans to Syriusza? Wybaczcie, ale trochę mnie ponosi.

    Juhu! Chłopcy się przemienili! Nareszcie będą mogli towarzyszyć Lunatykowi, chociaż po pierwszej pełni pewnie Lunio będzie trzymał ich na dystans. Zastanawiam się kogo bardziej mi żal... czy samego poszkodowanego, czy raczej Remusa, który zapewne będzie bardzo cierpieć.

    W ogóle nie mogę uwierzyć, że Lily pocałowała Syriego! Niech ona się raczej weźmie za Rogacza. On na pewno jej nie odepchnie, wręcz przeciwnie. Black nie będzie się wściekał na Lilkę? Pewnie bedą się teraz wzajemnie unikać. Jestem ciekawa, czy Potter dowie się o pocałunku.

    Kochane kończę... wybaczcie, że tak skąpo, ale weekend na uczelni wyssał ze mnie energię.

    Pozdrawiam i życzę Wam weny, wytrwałości i powodzenia w szkole. Teraz macie gorący okres ostatnie okazje do poprawiania ocen. Także trzymam kciuki dacie radę :*

    Całuję, Em

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Droga Em,
      odpowiemy tutaj na oba komentarze :D
      Właśnie chyba powoli przestajemy dawać radę z dodawaniem rozdziałów, co pewnie sama zauważyłaś, ale nie mamy nawet czasu, żeby czytać Twoją historię, co osobiście ogromnie nam doskwiera :(
      Lily już niedługo zrozumie skąd się wziął ten pociąg do Blacka i o co w tym chodzi i myślimy, że na tym skończymy i dłużej tego wątku nie będziemy już ciągnąć.
      Syriusz miałby się wściekać na Lunia? A w życiu! W końcu to pomysł chłopaków był, by opuścić Chatę, co nie było ani trochę rozsądne z ich strony. A zdrowienie troszkę mu zajmie, ale nie odczujesz tego :)
      A Remus... jak Remus... na pewno będzie mu przykro, mimo, że nie było to całkiem świadomie, to jednak dość poważnie zranił przyjaciela. A co z dalszymi pełniami to się okaże :)
      I poprawka, Lily nie pocałowała Syriusza, tylko zamierzała :D I owszem, oboje będą się raczej nawzajem unikać.
      Pozdrawiamy!

      Usuń
  8. Kochane Dziewczyny,
    co ja mogę powiedzieć? Znowu, że rozdział świetny i genialny? To już powinnyście wiedzieć :)
    Pobudka Syriusza cudowna. I to jego gadanie przez sen o Dorcas. Cudo.

    Świetny kawał chłopaków. Szkoda, że nie mogłam na żywo zobaczyć nowego starego wyglądu Regulusa i jego kuzynki. Nie przejmujcie się takimi niedociągnięciami, jak wiek bohaterów. Ja też wcisnęłam ich kilka, chociaż są już za starzy na Hogwart. Po prostu jakoś lepiej pisze się chyba o znanych postaciach, które mają wpływ na dalszy ciąg fabuły. Bynajmniej tak mi się wydaje.

    Super, że chłopacy w końcu będą mogli towarzyszyć Remusowi podczas pełni. Chociaż nie wiem, czy Lupin będzie chciał z nimi chodzić, jeśli dowie się o tym, co zrobili. Czy oni są totalnymi kretynami? Pierwszy raz widzą wilkołaka, pierwszy raz są z nim podczas pełni i dla zabawy wyciągają go z chaty? Powinni wiedzieć, czym to grozi. Liczę na to, że Lunatyk się wścieknie tak bardzo, że reszta przemyśli swoje bezmyślne zachowanie. Tyle dobrego, że Syriusz przeżył. A tak swoją drogą to słodkie było to siedzenie Dorcas przy łóżku Blacka. Niby mają się przyjaźnić, a ewidentnie ich do siebie ciągnie :)

    I na koniec fragment, który (wybaczcie) wzbudził u mnie negatywne odczucie. Chęć pocałunku Evans z Blackiem. Sama kiedyś zastanawiałam się nad takim rozwiązaniem, ale zrezygnowałam z tego pomysłu. Ja nie wiem, ale jakoś takie wątki, jeśli dochodzi do nich głębsze zainteresowanie Lily Syriuszem, nie bardzo mi się podobają. Pocałunek z czystej spontaniczności, bez żadnych uczuć, coś jak próba przyjaciół, bez żadnych zobowiązań - ok. Nawet mi się to podoba, ale jeśli Evans zaczyna się do Blacka szczerzyć, trzepotać rzęsami i wgl jestem stanowczo na nie, co nie znaczy, że was krytykuję. Co to, to nie :)

    Ale swoją drogą jestem bardzo ciekawa, do czego potrzebny jest wam ten wątek. Bo mówiłyście, że coś będzie się z nim wiązać, tak? I mam nadzieję, że Potter się o tym nie dowie. Szkoda by mi go było.

    Znowu rozpisałam się, nie wnosząc nic konstruktywnego, ale tak już mam, więc wybaczcie.

    Oczywiście z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.

    Pozdrawiam, życzę weny oraz więcej wolnego czasu (wiem, że zapewne teraz jest z nim u was krucho, ale będzie dobrze) :)

    Luthien

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Droga Luthien,
      na wstępie dziękujemy za tak cudowne słowa i opinie, uwielbiamy się w nich pławić :D
      I tak, zgadzamy się, chłopacy są kompletnymi kretynami pod tym względem, że myśleli, że tak od razu upilnują wilkołaka, troszkę nie przemyśleli tego. Remus raczej nie będzie szczęśliwy z tego powodu.
      A Dorcas i Syriusz... na razie ta relacja między nimi nie jest pewna. Łapa na razie traktuje ją dalej jak przyjaciółkę, a sama Meadowes czuje się raczej zagubiona w tym co czuje.
      I Kochana, my liczymy na krytykę, której jest tak mało! Zawsze mów co myślisz, zawsze! I owszem, ta historia też nie należy do naszych ulubionych wątków, ale tak jak mówiłyśmy, będzie do tego nawiązanie w dwóch kolejnych rozdziałach.
      Jeszcze raz dziękujemy Ci ogromnie z całego serca za wszystko!
      Pozdrawiamy ciepło!

      Usuń
  9. Hej :)
    Przepraszam, że nie skomentuje, ale czasu brak :( Zapraszam jedynie na nowy rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Hejka! Nominowałam Was do LBA. Więcej na www.burzliwa-milosc-lily-evans.blogspot.com, w zakładce LBA ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Hejka!
    Dziewczyny rozdzialik cudowny, zgadzam się, że brakowało wątku Jily, ale godnie wypełniłyście go innymi.
    Dorcas i Syriusz- Szczerze uwielbiam ten paring, cieszę się, że i u was on występuje.
    Ten kawał Huncwotów mega poprawił mi humor! :D
    Syriusz i Lily?! O nie! 3 razy nie, dziękujemy.
    Rozumiem, że jak większość płci pięknej Hogwartu chce poznać smak jego ust, ale bez przesady, żeby mieszać w to Lilkę :D
    (Sama fabuła jednak bardzo udana i nawet jeśli nie jestem zadowolona z tego faktu, wątek Ruda-Black, naprawdę niezły :))
    Lunio popadnie pewnie w załamanie i dostanie syndrom "mamusi";
    "Nie, nie będziecie animagami, mogę was zabić, wy do reszty zwariowaliście?" itp...
    Cieszę się, że Syriuszowi nic nie jest, czekam na kolejny rozdział (Zapraszam do siebie: http://narcyzia-pisze.blogspot.com/2015/03/rozdzia-5-drzwi-drzwiczki-wrota.html ) i życzę weny.
    Cyzia.

    OdpowiedzUsuń
  12. No dziewczynki! Wybaczam, że tak długo trzeba było czekać :) Wspaniały rozdział^^ Uśmiałam się jak czytałam o pobudce Łapy :D
    Dziękuję za dedykację ♥

    OdpowiedzUsuń
  13. HEJ! Nominowałam cię do Liebster Blog Award! Szczegóły na syriusz-black-i-dorcas-meadowes.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  14. Zapraszam na na rozdział 27.http://syriusz-black-i-dorcas-meadowes.blogspot.com/2015/03/rozdzia-27-bal.html

    OdpowiedzUsuń
  15. Hej :-)

    Nominowałam was do LBA. Szczegóły na moim blogu ----> http://magia-czai-sie-wszedzie.blogspot.com/p/lba.html .

    Pozdrawiam
    Mała Czarna ^^

    P.S Jest to pierwsza nominacja od końca.

    OdpowiedzUsuń
  16. Świetnie opisałyście scenę pobudki Syriusza :D. Musiał naprawdę być pogrążony w głębokim i zapewne miłym śnie, skoro James miał takie problemy ze sprowadzeniem go do świata żywych. I żart z medalionem też był genialny ;).
    Mam nadzieję, że wątek Syriusza i Lily nie rozejdzie się po kościach. Taki trójkącik zależności Syriusz-Lily-James może być całkiem ciekawy ;).
    Lunatyk pewnie się załamie, jak dowie się, że zaatakował przyjaciela...
    http://nocturne.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  17. Kochane Łapo i Rogaczu!
    Rozdział świetny!.
    Jeśli chodzi o Huncwotów--Peterowi w końcu udało się przemienić! Mam nadzieję, że nic poważnego się nie stało Syriuszowi-biedak. No i Dor siedziała przy nim przez cały czas. To pokazuje jak bardzo go kocha i jest dla niej ważny :) Nie rozumiem Lilki-ona wogóle ma dziwny charakter no ale cóż...
    Czekam na kolejną notkę. Życzę weny
    Pozdrawiam Rose

    OdpowiedzUsuń
  18. Hej :)
    Nominowałam Was do LBA, więcej informacji tutaj: evansowna-lily.blogspot.com
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  19. Kochane,

    U mnie nowe notki. Zapraszam Was serdecznie :)

    Pozdrawiam i tęsknię :*

    Wasza Em

    OdpowiedzUsuń
  20. Drogie Rogaczu i Łapo!
    U mnie nowa notka, zapraszam was
    i czekam na wasz następny rozdział
    Pozdrawiam,
    Wasza Astoria *-*

    OdpowiedzUsuń
  21. Melduję się jak zwykle spóźniona: ( i bardzo skruszona: ( mam nadzieję, że wybaczycie mi moje Drogie tę niesubordynacje.
    Rozdział jak zawsze wspaniały, genialny, cudowny! Obawiałam się gdy Lily zaczęła dostrzegać w Syriuszu materiał na swojego chłopaka. Trochę mi jej nawet szkoda, jednak bardzo się cieszę, że ich sprawa właśnie tak, a nie inaczej, się potoczyła. Chyba bym nie zniosła, jako zagorzala fanka Jamesa, gdyby jego potencjalna przyszła dziewczyna, była z jego najlepszym przyjacielem. Nie mieści się to w moim światopoglądzie, dlatego cieszę się, że Black, choć może zbyt obsesowo, postawił sprawę jasno i dał do zrozumienia jakie relacje mogą ich łączyć: )
    Intrygująca jest Dorcas tu niby z nim żartuje, dokucza mu, mimo to pomaga i martwi się, żeby ostatecznie wyplakiwac sobie oczy przy jego szpitalnym łóżku.
    Opis pełni przyćmił wszystko, ciekawie ze wszelkimi szczegółami, nie brakowało niczego: )
    Pozdrawiam Rogata

    OdpowiedzUsuń
  22. Hej ;-)

    Rozdział był niesamowity.... Świetne opisy rzuciły mnie na kolana tak że dopiero po ostatnim słowie w rozdziale zdałam sobie sprawę że podczas czytania wylałam na zeszyt od biologii kakao. Słodka sprawa xD. Prezent Jamesa i Syriusza był trafny z chęcią bym taki podarowała wiecznie ,,młodej'' nauczycielce biologii. By się kobiecina zdziwiła. W ogóle co ma znaczyć to że Lily chciała pocałować Syriusza? o-O wybaczcie ale wciąż jestem zdezorientowana tym co się stało podczas korków z eliksirów. Szanowna profesor McGonagall chociaż w Mikołajki mogła odpuścić Huncwotom lecz przecież to jest surowa obrończyni praw Hogwartu xD. Nareszcie Peterowi udała się przemiana Juhhuu teraz będą mogli sobie hasać z wilkołakiem. James w makijażu i Syriusz w spódniczce... to musiał być widok xD Hehh .

    Pozdrawiam
    Mała Czarna ^^

    OdpowiedzUsuń
  23. Nie! Lily chciała pocałować Syriusza!!! Nie pozwalam! Jily♥!
    Skąd Rogacz miał makijaż? Skąd Łapa miał spódniczkę? XD Pedały jakieś? xd
    Mam nadzieję, że Remus się nie dowie że spkrzywdził Blacka :(
    Rozdział bardzo fajny, dobrze napisany, poza powtarzającym się ciągle błędem. CHŁOPCY, a nie CHŁOPACY.
    Wiem, muszę jak zawsze marudzić :P
    Lecę czytac dalej ^^
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdajemy sobie sprawę z tego, że piszemy to słowo z błędem, ale jest to zabieg celowy. Miałyśmy w związku z tym pewien dylemat, ale stwierdziłyśmy, że słowo "chłopcy" kojarzy nam się z uroczymi dwulatkami i nijak nie pasuje do Jamesa i Syriusza, dlatego zdecydowałyśmy się na błędną pisownię.
      Pozdrawiamy! :)

      Usuń
  24. Jestem zachwycona. Cudny blog. Osobiście nawet cieszę się że nie pojawia się zbyt dużo jily. Podoba mi się ten fragment z syriuszem. Macie super wyczucie nie przesładzacie i nie ma w tym za dużo romantyzmu (jestem nieczułą osobą mdli mnie na myśl o romansidłach ). Jutro czytam dalej. Częściej upijajcie huncwotów :) Idę spać od rana będę czytać resztę wpisów:)

    OdpowiedzUsuń
  25. Hej,
    wspaniały, Huncwoci rozrabiają, dobrze, że Syriusz powiedział, że nie kocha Lily, towarzyszyli Remusowi podczas pełni...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  26. Zastanawiałam się jak szybko chłopcy staną się towarzyszami Remusa w czasie pełni.
    Szkoda, że Syriuszowi się oberwało.
    Mam nadzieję, że Dorcas już coś podejrzewa, a jej sen nie jest snem proroczym. :)

    Och! Zapomniałam o Lily. Dobrze, że Syriusz dał jej kosza. Swoją drogą, przecież ona wie, że Dorcas coś do niego czuje, to raczej powinna nieco dystansować się od niego w imię solidarności jajników. :D

    Buziaki! :*

    OdpowiedzUsuń