Nasi Drodzy i Bezcenni,
wróciłyśmy do Was po trzytygodniowej przerwie. Wszystkie matury już za nami i z tego miejsca, chcemy gorąco podziękować wszystkim tym, którzy na różne sposoby nas wspierali i dopingowali. Na razie możemy powiedzieć, że ustne egzaminy zaliczyłyśmy, a pisemne... to się okaże.
Mamy nadzieję, że teraz rozdziały będą pojawiały się co piątek, a w razie jakichś komplikacji i zmian będziemy Was informowały o zmianie terminu, ale jednak jesteśmy dobrej myśli i sądzimy, że nie będzie takiej potrzeby.
Ten rozdział chcemy zadedykować wszystkim tym, którzy nas wspierali w tych zabieganych dniach i trzymali za nas kciuki. Gdyby nie Wy, to na pewno nie poszłoby nam tak dobrze. Jesteście wielcy i cudowni! Nie wiemy co byśmy bez Was zrobiły :)
Zanim przejdziecie do rozdziału, to chcemy Was poinformować, że w tym rozdziale wchodzimy w kanon, wymyślony przez panią Rowling i sądzimy, że sami domyślicie w trakcie czytania o czym mówimy,
Tymczasem nie zanudzamy już i pragniemy Was zaprosić na następny rozdział. Mamy nadzieję, że pozostawi po sobie dobre odczucia.
Pozdrawiamy ciepło i kłaniamy się nisko,
Wasze ~ Rogacz i Łapa
*
W
pokoju wspólnym panowała aktualnie tak rzadko spotykana, ale jakże kojąca
zmysły, cisza. Na parapecie siedziała dwójka dziewcząt z drugiego roku,
rozprawiająca o czymś szeptem i śmiejąca się z czegoś cichutko. Poza nimi
siedział jeszcze przy stoliku wysoki brunet z
nienagannie ułożoną fryzurą i dwudniowym zarostem. Ten siódmoklasista
przygotowywał właśnie referat na temat starożytnych, walijskich runów. Książki
prawie całkowicie przysłaniały jego męską i dość zmęczoną fizjognomię. Na
ulubionym miejscu większości Gryfonów siedziała teraz czarnowłosa dziewczyna.
Miała zamknięte powieki i powolny oddech. Większość pomyślałaby, że po prostu
uśpiło ją ciepło cicho strzelającego kominka, jednak nie, Meadowes rozmyślała,
a raczej rozpamiętywała ostatnie wydarzenia. Wreszcie coś zadziało się w jej
sercu, poczuła coś do kogokolwiek pierwszy raz. Na samo wspomnienie tamtego
wieczoru „motyle” w jej brzuchu wykonywały
zwariowane salta. Mimo tak pozytywnych uczuć Dorcas wcale nie była dumna z
obiektu, który się do tego przyczynił. Nigdy nie spodziewałaby się po sobie, że
akurat ON wywoła w niej taką falę emocji i zrewolucjonizuje jej pogląd na płeć
przeciwną i wymarzoną miłość. Od kiedy tylko pamięta, zawsze opisywała swoim
przyjaciółkom swój ideał mężczyzny, jako wysokiego, szarmanckiego bruneta z
delikatnym zarostem, szczerym uśmiechem i zielonymi oczyma. Dodatkowo musiał
być inteligentny, chodzić z nią często na spacery, zabierać ją na romantyczne
randki i nie widzieć świata poza nią. Tymczasem zainteresował ją chłopak, który
jest prawie całkowitym przeciwieństwem tego wszystkiego. Chłopak o długich,
ciemnych włosach i równie ciemnych oczach. Radosny czy też zalotny uśmiech
zawsze towarzyszył jego obecności. Na daną chwilę nie miał żadnego zarostu, co
wcale nie znaczy, że nigdy go nie będzie miał. Fakt, był inteligentny, chociaż
nie zawsze umiejętnie to wykorzystywał. Nie wyobrażała sobie, by potrafił on
zorganizować romantyczną kolację czy też skupiać swoją uwagę tylko i wyłącznie
na niej. Przecież praktycznie każdą dziewczynę mógł mieć na pstryknięcie
palcami. Jak więc doszło do tego, że ona, Dorcas Meadowes, zafascynowała się
Syriuszem Blackiem? Na początku to zauroczenie zganiała na klimat ówczesnego
walentynkowego balu. Wszystko sprzyjało temu, by każdy dostrzegł zaletę w
osobie towarzyszącej i wynikło z tego coś magicznego. Tak właśnie było podczas
jednego z tańców przyjaciół. Wcale nie towarzyszył im romantyczny i powolny
utwór. Był to szybki, skoczny twist. Wtedy Dor pierwszy raz miała wrażenie, że
Syriusz przed nikim niczego nie udaje. Kroki mu się myliły, nogi plątały, ale
nie przejmował się tym, śmiał się sam z siebie i wcale nie robił tego ku
uciesze swoich namolnych fanek, ale za każdym razem śmiał się do niej,
przekazywał komentarze na ucho, od czego Meadowes dostawała przyjemnych dreszczy
wzdłuż kręgosłupa. Po balu jeszcze długo rozmawiali. Do dormitoriów wrócili
dopiero o wschodzie słońca. Po tym jak wspólnie wpatrywali się w nieprzeniknioną
czerń jeziora, tylko we dwoje, Gryfonka była pewna, że Syriusz chciał
powiedzieć jej wtedy coś ważnego. Kiedy już zaczął formować zdanie, nagle z
toni wynurzył się jeden z trytonów i zaczął śpiewać jakąś skrzekliwą,
niezrozumiałą pieśń. Całkowicie zbiło to Blacka z pantałyku i od razu przeszedł
do innego tematu. Jednak ona wiedziała, była wręcz pewna, że po tej nocy coś
między nimi uległo zmianie. W chwili kiedy podniosła się z siedzenia z zamiarem
pójścia do dormitorium, do salonu Gryffindoru wpadli nagle roześmiani Huncwoci.
Jeden z nich, noszący długie włosy spojrzał na nią, otworzył usta, ale nie
wydobył się z nich żaden dźwięk, następnie znowu je rozwarł i dziewczyna
usłyszała tylko speszone „cześć”, po czym Łapa wraz z kolegami wszedł do
dormitorium, nie oglądając się za siebie.
-
O co wam chodzi? – zagadnęła czarną ciekawsko Evans, podchodząc do niej od
tyłu, co spowodowało lekkie podskoczenie Meadowes.
-
Ale komu o co? – odpowiedziała pytaniem na pytanie zaskoczona Gryfonka. Po
chwili jednak zrozumiała o co chodziło, ale nie chciała się z tym zdradzać,
więc dalej wpatrywała się z niezrozumieniem w swoją przyjaciółkę.
-
Wiesz do czego zmierzam. - Lily przekręciła oczami - Syriusz i ty. Od balu
zachowujecie się dziwnie. Jakoś nie rozmawiacie i nie głupkujecie już razem. –
spostrzegła Ruda pewna tego, że od balu coś jest między tym dwojgiem na rzeczy.
Dor spuściła głowę, nie bardzo wiedząc, jak się wyprzeć tej prawdy, jednak z
drugiej strony nie chciała kłamać swojej współlokatorce w żywe oczy.
-
To prawie tak jakbym ja przestała się kłócić z Potterem - Evans postanowiła rozładować
napięcie, jakie się utworzyło między nimi. Uzyskała zamierzony efekt, w czym
utwierdził ją śmiech jej niebieskookiej przyjaciółki.
*
Mieszkańców
Hogwartu powitał pierwszy dzień astronomicznej wiosny. Śnieg w ostatnim
tygodniu ostatecznie stopniał, a w Zakazanym Lesie nieśmiało wychylały głowy
pierwsze kwiaty. Wszystko powoli budziło się do życia, pokazując tę lepszą
stronę natury. Kończyły się nareszcie dni mrozów, różnych opadów i
przenikającego wiatru. Teraz pogoda wkroczyła w okres ciągłych wahań i
niespodzianek. Ten dzień oznaczał także kolejną Lupinowską pełnię, a co za tym
idzie Huncwocką, nocną eskapadę. Zajęcia lekcyjne minęły szybko, ale również
stresująco dla większej części Gryfonów i Puchonów, którzy tym razem zmagali
się z zawiłym testem, z transmutacji martwej natury. Większość społeczności
szkolnej udała się teraz na długo wyczekiwany obiad i rozprawiała radośnie o
wszystkim, co tylko przyszło im na myśl. Trójka Huncwotów nachylała się właśnie
ku sobie przez stół i szeptali konspiracyjnie o czymś do siebie, dzięki czemu
niektórzy już mogli podejrzewać, że być może dojdzie do
kolejnego dowcipu w ich wykonaniu. Zauważyła to także trójka przyjaciółek,
które teraz przysunęły się do chłopaków w celu wyłowienia kluczowych wyrazów.
Niestety nie dane im to było, bo Gryfoni od
razu je zauważyli i zakończyli tą cichą dyskusję.
-
Słuchamy dziewczyny, – zaczął przymilnie James – Jaką macie do nas sprawę? A
może to panna Evans pragnie wreszcie wyznać mi swe uczucia? – zapytał,
uśmiechając się przesłodko do Lily i przesyłając jej buziaka, co Ruda
zignorowała. Od tamtego wieczoru, gdy była dla niego miła, uznała, że teraz
musi to nadrobić, bo jeszcze sobie ten okularnik coś ubzdura.
-
Wybacz Potter, ale gdybym chciała umawiać się z napuszonymi narcyzami, to
poprosiłabym o rękę Panią Norris – odparła dumnie czarownica, co spotkało się
ze śmiechem i aprobatą ze strony Anne i Dorcas. Rozczochraniec już szukał
jakiejś ciętej riposty, kiedy głos zabrał Remus.
-
Zanim rozkręci się kolejna kłótnia, chcę wam zadać jedno pytanie – wszyscy
swoją uwagę skupili teraz na Lupinie. – Wiecie, gdzie tak ciągle znika ostatnio
Peter? – wszyscy zgodnie pokręcili przecząco głowami, uświadamiając sobie
jednocześnie, że Lunatyk ma rację. Od balu Glizdogona widywali tylko na posiłkach,
lekcjach i w dormitorium wieczorami. Poza tymi krótkimi chwilami, krępy chłopak
wciąż się gdzieś ulatniał i nikt nie wiedział gdzie.
-
Ej, a może nasz Glizdek znalazł sobie dziewczynę? – zakpił Syriusz, na co
wszyscy poza Remusem wybuchnęli głośnym śmiechem. Kiedy każdy się już uspokoił
blondwłosy chłopak ponownie kontynuował dyskusję.
-
A może Łapa ma rację? – stanął w obronie przyjaciela. Przecież każdy ma prawo
do miłości.
-
Nawet jeśli, – odparował James – To czemu miałby to przed nami ukrywać? – to
pytanie przesądziło sprawę. Nikt nie potrafił znaleźć na to logicznej
odpowiedzi, więc Huncwoci obmyślili plan śledczy pod kryptonimem „Glizdolove”.
Podczas hogwarckiej kolacji
nareszcie zjawił się Pettigrew, ku uciesze swoich przyjaciół. Był on w ogromnym
szoku, że tak bardzo się za nim stęsknili, ale zaraz został zasypany nawałem
pytaniem o swoje zniknięcia. Unikał odpowiedzi jak tylko mógł, zganiał to na
naukę, problemy w rodzinie, korki u Slughorna. Po tym jak Huncowci zdali sobie
sprawę, że nic nie wyciągną z Petera, postanowili przystąpić do działania.
-
Hej, Glizdek! – krzyknął Syriusz za nim, kiedy ten zaczął cichaczem się
oddalać. – Idziesz z nami do Jęczącej Marty? Potter musi się spotkać ze swoją
ukochaną! – jednak ten pokiwał poziomo głową i wyszedł chybcikiem z Wielkiej
Sali. Gryfoni zdziwieni, że to także nie zadziałało, gdzie Peter przecież
uwielbiał nabijać się ze związku Jamesa i Marty, skryli się pod peleryną
niewidką, którą Rogacz zapobiegawczo schował pod swoją szatą, i ruszyli śladami
czwartego Huncwota. Trójka przyjaciół bezszelestnie podążała za czwartym z nich
w kierunku Zakazanego Lasu. Coraz bardziej zdziwieni chłopcy przystanęli przy
grządce, znajdującej się zaraz obok chatki Hagrida i przypatrywali się z daleka,
kim jest osoba, która zaabsorbowała Glizdka bardziej niż jedzenie. Zdecydowali
się jednak podejść nieco bliżej w celu dokładniejszego rozpoznania sytuacji.
Peter w tym momencie przywitał się z tą osobą, którą jak już zdążyli dostrzec
pozostali Huncwoci, była dziewczyna z Gryffindoru! Para pocałowała się raz i
drugi, po czym Gryfonka stanęła przodem do Jamesa, Syriusza i Remusa. Black
momentalnie odczuł mdłości na widok aż nazbyt znajomej twarzy, Lupin z Potterem
spojrzeli niepewnie na swojego przyjaciela i widząc jego reakcję, postanowili
jak najszybciej się stamtąd ulotnić, by Łapa nie musiał na to wszystko patrzeć.
Po dojściu do dormitorium i ochłonięciu z pierwszych emocji, dalej nie byli w
stanie uwierzyć, że osobą, która podoba się Pettigrewowi, jest nie kto inny jak
dobrze znana, arogancka Kate Marywale*. Przecież to ona była pierwszą
dziewczyną, przy której Syriusz pragnął tworzyć prawdziwy i poważny, jak na ich
młody wiek, związek. Prawdą jest, że Black nigdy nie powiedział Huncwotom, co
się między nim a tą dziewczyną wydarzyło, ale nie odczuwał przez ten cały czas
takiej potrzeby. Jednak teraz, kiedy Glizdogon zaczął pakować się w tą samą
rzekę, postanowił, że kiedy tylko Peter wróci ze swojej schadzki, powie im
wszystko ku przestrodze swojego przyjaciela.
-
Mam tylko nadzieję, że Glizdek nie zapomniał, że dzisiaj pełnia. – Lunatyk wyrwał
wszystkich z zamyślenia – Za trzy godziny przyjdzie pani Pomfrey, a
jeszcze mieliśmy ustalić plan na dzisiaj. – Lupin zaczął się zamartwiać nad
wieczorem. Po wypadku z Łapą wolał mniej więcej zaplanować ciąg wydarzeń i
wiedzieć, co przede wszystkim jego przyjaciele planują i czy pamiętają
wszystkie zasady ostrożności, które muszą przestrzegać.
*
Pół
godziny przed „godziną policyjną”
Severus cały rozpromieniony odprowadzał Lily ze spaceru pod sam portret
Grubej Damy. Ostatnio coraz rzadziej spędzali ze sobą czas przez wzgląd na
przygotowania do egzaminów, a także przez to, że Snape coraz częściej spotykał
się z najbardziej podejrzanymi Ślizgonami, czyli z Averym i Mulciberem. Evans
ciągle wypytywała, gdzie jej przyjaciel znika z nimi na całe dnie, ale nigdy
nie pozwolił jej rozkręcić tego tematu, ponieważ zawsze, kiedy Ruda starała się
z niego coś wyciągnąć, ten automatycznie rozpoczynał temat Pottera i jego dziecinnych
wybryków. Ostatecznie Gryfonka dawała za wygraną i kończyło się na tym, że
oboje wyszukiwali coraz to nowych określeń na ważniactwo szukającego
Gryffindoru. Kiedy pokonywali ostatnie schody wiodące na siódme piętro, Severus
zauważył całą znienawidzoną czwórkę, która rozglądała się właśnie wokół siebie.
Snape wskazał ręką Lilce, że ta ma się zatrzymać.
-
O co chodzi, Sev? – spytała zaskoczona jego nagłą zmianą zachowania.
-
Ciiii… - Ślizgon przyłożył palec do ust, nakazując ciszę swojej przyjaciółce – Czy mi się wydaje, czy ta kretyńska gromadka
nie chce być śledzona? – zapytał czarnowłosy z chytrym uśmieszkiem na twarzy –
Idziesz ze mną?
-
Gdzie mam iść? Za chwilę będzie cisza nocna, musimy iść do swoich domów, Sev! –
starała się przyprowadzić przyjaciela do porządku, ale Snape’a za bardzo
zafascynowało podejrzane zachowanie Huncwotów. Może w końcu znajdzie na nich
niepodważalnego haka, a nie przepuści on żadnej okazji, by w jakikolwiek sposób
im zaszkodzić.
-
W takim razie dobrej nocy – Severus uścisnął Rudą na pożegnanie i najciszej jak
potrafił, podążył za Gryfonami. Chłopacy nieświadomi Ślizgona deptającego im po
piętach, schowali się do najbliższej, nieuczęszczanej przez uczniów ani
nauczycieli, klasy. Snape stanął jak najbliżej drzwi pomieszczenia i przyłożył
ucho do szpary pomiędzy drzwiami a framugą. Nie był on w stanie usłyszeć
wszystkiego, ale wyłapywał, ku jego zadowoleniu, pojedyncze wyrazy, a czasami
nawet dłuższe wypowiedzi.
-
Nie możecie mnie… - mówił głos Remusa, który na chwilę się urwał – …skończy się
tak samo jak ostatnio. – Ślizgon nie był w stanie usłyszeć kluczowej części
zdania, chociaż starał się jak najbardziej wcisnąć ucho w szparę.
-
A ty jak zwykle dramatyzujesz Luniaczku – powiedział Syriusz normalnie, na co
spotkał się ze skarceniem ze strony przyjaciela.
-
A może mów głośniej, niech cały Hogwart się dowie. – Lupin nieco zirytowany
również podniósł głos.
-
Chłopaki, dajcie spokój. – przerwał im Potter – Musimy już iść.
Głosy
ucichły, a kroki zbliżały się do wyjścia klasy. Snape puścił się pędem wzdłuż
korytarza, chcąc uciec przed przyłapaniem, ale w tym momencie dostrzegł go
Black i zatrzymał zaklęciem „Impedimento”. Huncwoci przerażeni spojrzeli na
znienawidzonego wroga, zastanawiając się co mają z nim zrobić. Nie wiedzieli, ile usłyszał, bali się, że tajemnica Remusa może
wyjść na jaw, chociaż ani razu nie powiedzieli kluczowego słowa, ani nie
nawiązali do tej sprawy. Wspólnie zdecydowali, że tym razem z braku czasu muszą
mu odpuścić. Huncwoci zaczęli schodzić w dół, kiedy Łapa udał, że musi jeszcze
pójść do toalety. Jednak zamiast tego podszedł do Snape’a i powiedział cicho.
-
Jeśli chcesz poznać nasz sekret, przyjdź za trzy godziny pod Bijącą Wierzbę.
Wiesz jak ją zatrzymać, prawda? – Severus pokiwał przecząco głową – Nie? – Syriusz udał
zdziwienie i roześmiał się drwiąco. – Spodziewałem się po tobie
większej spostrzegawczości, Smarku. – Gryfon zaczął się naigrywać ze Ślizgona,
ale zaraz przeszedł do rzeczy – Musisz dotknąć pnia Wierzby, żeby ją
unieruchomić. To już chyba wiesz jak zrobić? – Black dostrzegł cień zrozumienia
przemykający po twarzy swojego odwiecznego wroga. Cofnął on zaklęcie i zbiegł
do swoich przyjaciół, zadowolony ze swojego niezbyt przemyślanego czynu.
*
W
lochach panował mrożący krew w żyłach bezgłos, ktoś mógłby uznać, że to cisza
przed burzą. Jednak mimo tego powierzchownego spokoju na korytarzach, kilka
osób z domu Salazara Slytherina nie zamierzało jeszcze podporządkować się
panującym powszechnie regułom. W pokoju wspólnym Ślizgonów Avery dyskutował
właśnie żywo o czymś z młodszym Blackiem. Regulus, widocznie zmęczony z trudem
słuchał wywodu kolegi, który snuł go swoim monotonnym i lekko zachrypniętym
głosem. W pewnym momencie starszy podniósł głos w celu obudzenia swojego
słuchacza, co tylko na chwilę przyniosło pożądany skutek. To był znak dla
Severusa, że nie wszyscy spokojnie śpią, a on nie może swobodnie wymknąć się na
zewnątrz. Nie mógł jednak dłużej zwlekać, niedługo nadejdzie wyznaczona godzina,
czuł, że nie może się spóźnić ani chwili. Mimo uczucia lęku wyszedł lekko
przygarbiony z pokoju, zaszczycił Avery’ego i Regulusa przelotnym spojrzeniem,
i zanim zdążyli cokolwiek powiedzieć, wyzwolił się szybko z objęć mało
przytulnego pomieszczenia. Idąc korytarzem, co chwila rozglądał się wokół
siebie, prosząc w duchu, by nie spotkał na swojej drodze żadnego namolnego
prefekta. Po kilku minutach dotarł do drzwi wyjściowych, których otwarcie
wiązało się ze sporym hałasem, ze względu na ich kilkumetrowy rozmiar. Jednak
Snape wszystko dokładnie przemyślał, użył zaklęcia „Muffliato” i wyszedł bez
szmeru w bezchmurną noc. Wszystko na zewnątrz, również jak i wewnątrz zamku
jakby zamarło. Nie dało się odczuć najmniejszego muśnięcia wiatru, żaden liść
na drzewie nie tańczył w porywie tchnienia. Na błoniach panowała głucha i
nieprzenikniona cisza, jednak Ślizgon nie miał czasu, aby dłużej nad tym
rozmyślać. Sunął w czarnej szacie przez ciemność, przez co do złudzenia
przypominał ogromnego nietoperza. Już tylko
kilka metrów dzieliło go od Bijącej Wierzby, która tak samo jak całe otoczenie
zastygła w bezruchu. Nie trwało to jednak długo. Po tym jak Severus wkroczył na
terytorium drzewa, to nagle rozszalało się i z dziką mocą uderzało na oślep
długimi gałęziami. Konary przedstawiały swój nieskładny taniec, ukazując swoją
niedostępność. Snape rozejrzał się wokół i dostrzegł leżący nieopodal badyl, co
przypomniało mu słowa Syriusza. Za pomocą magii uniósł kij i skierował go w
stronę pnia wierzby. Po tym jak jedno drewno dotknęło drugiego, Bijąca Wierzba,
jak na zawołanie znieruchomiała, pozwalając uczniowi swobodnie podejść do pnia.
Stanął przy samym drzewie ale nic nie widział, wyciągnął swoją chudą rękę i
dłonią dotknął kory. Od razu wyczuł jakieś drgania, wystraszony cofnął dłoń. W
klatce piersiowej czuł przyjemnie szybkie kołatanie serca i szum krwi, która z
niesamowitą siłą płynęła przez jego ciało. Jak w amoku szybko obszedł drzewo
dookoła i nagle dostrzegł to. W pniu drzewa widniała czarna pustka – wejście.
Uśmiech tryumfu zagościł na jego żylastej twarzy i niesiony adrenaliną wszedł
niecierpliwie do środka drzewa. Snape nie był w stanie nic dostrzec, nie
widział nawet własnej dłoni. Sięgnął po różdżkę i rozświetlił pomieszczenie.
Okazało się, że stoi on w tunelu, na tyle długim i krętym, że na razie nie
widział końca. Zaczął szybko iść, momentami zniecierpliwiony truchtał w
miejscach, gdzie wyższy strop korytarza mu na to pozwalał. Nie wiedział jak
długo mu to zeszło, ani gdzie teraz może być. Zastanawiał się dlaczego Black mu
o tym powiedział? Przecież ten napuszony typek, który tak zawsze wiernie
obnosił się ze swoimi Huncwotami, nie posunąłby się do zdrady. A może jednak?
Nie domyślając się nawet prawdziwego powodu tego, dlaczego Syriusz kazał mu tu
przyjść, szedł dalej z nadzieją, że w końcu odkryje największą tajemnicę
Lupina. Domyślał się, Severus nie był głupi, zwłaszcza, że dzisiaj była pełnia,
jednak gdyby bez potwierdzenia zaczął o tym mówić, mógłby ponieść ogromne
konsekwencje, a na to nie mógł sobie pozwolić. Droga już zaczynała powoli go
nużyć, kiedy nagle to zobaczył. Nikłe światło na końcu tunelu. Teraz Snape już
biegł, nie przejmując się tym, że zachowuje się zbyt głośno. Ręcę zaczęły mu
drżeć z podniecenia, oddech przyśpieszył, a źrenice rozszerzyły się. Nagle
korytarz się skończył, stał teraz na podłodze wyłożonej spróchniałymi deskami i
rozglądał się po pomieszczeniu. Podszedł do okna i wyjrzał przez nie. Poznawał
to miejsce, nie raz siadał z Lily na kamieniu, który znajdował się na skraju
polany i… spoglądali na Wrzeszczącą Chatę. Nagle wszystkie pogłoski o duchach
nabrały głębszego znaczenia. Z zamyślenia wyrwał go głośny łomot dochodzący z
pomieszczenia wyżej. Snape miał wrażenie, że serce podeszło mu do gardła.
Odsunął od siebie uczucie strachu i ostrożnie zaczął wchodzić po schodach. Z
każdym skrzypnięciem drewna czuł, że zaraz nie wytrzyma i zacznie biec. Kiedy
był już prawie na górze, drzwi od pomieszczenia nagle wyleciały z zawiasów na
odległość kilku metrów. Ślizgon stanął jak wryty, szybko skierował swój wzrok w
stronę tego, co wywołało tą szkodę. Kurz powstały na skutek zniszczenia
zasłaniał mu widok na pomieszczenie. Różdżką usunął pył i wtedy zobaczył… Żółte
ślepia wpatrujące się w niego, bez znaku żadnej litości. Snape wiedział już, że
nie zdoła uciec, nogi odmówiły mu posłuszeństwa. W jednej chwili został
powalony na ziemię, a w drugiej uniesiony w górę przez… Pottera za pomocą
magii! Jeszcze bardziej zszokowany zaczął się wierzgać, więc James puścił go,
ale zaraz kazał wstać i biec. Oboje wbiegli w czarny tunel, którym przyszedł tu
Severus, jakby goniła ich sama śmierć, co w sumie nie było dalekie od prawdy.
Wilkołaki nie krzywdziły zwierząt, ale żaden człowiek nigdy nie przeżył
spotkania z nimi. Syriusz w postaci psa starał się zatrzymać przemienionego
Lupina, ale był zbyt mały, by poradzić sobie z ogromną siłą wilkołaka. Peter
przerażony biegał od ściany do ściany, starając się coś szybko wymyśleć, ale w
głowie miał kompletną pustkę. Remus dotarł do tunelu, ale ku uldze Pottera i
Snape’a, był zbyt duży aby zmieścić się w korytarzu. Chłopacy na chwilę
zwolnili, aby złapać oddech i dopiero teraz Severus poczuł piekący ból nodze.
Przyświecił sobie różdżką bolące miejsce i zobaczył ściekającą krew, i ogromne
rozdarcie w spodniach, nie chciał teraz patrzeć na ranę, wiedział, że Gryfon go
obserwuje.
-
Uratowałeś mi życie – powiedział suchym tonem Snape, a wypowiedziana głośno ta
myśl, jeszcze boleśniej mu to uświadomiła – Dlaczego akurat ty? – spytał
nienawistnym głosem. Nie rozumiał. Potter, który zawsze robił wszystko, aby
zniszczyć mu reputację, odebrać najcenniejszą osobę w jego życiu, którą była
Lily, teraz uratował mu życie. Dlaczego nie pozwolił mu umrzeć? Pozbyliby się
go raz na zawsze, jednak w tej chwili dotarła do niego prawda. To dlatego Black
kazał mu tu przyjść, a Potter po prostu ratował skórę swojego przyjaciela. Tu
wcale nie chodziło o niego. Nienawiść zawładnęła do reszty jego sercem, w tej
chwili miał ochotę rzucić się na Jamesa i udusić go gołymi rękami, jednak ból w
nodze nie pozwalał mu na to.
-
Wolałeś zginąć? – spytał go Gryfon ciężko oddychając. Bał się, wiedział, że
skoro Snape widział Remusa, to teraz wszystko się wyda, ale skąd ten Ślizgon
się o tym dowiedział? Domyślił się? Ale skąd? Natłok pytań spowodował, że
Potter miał nieprzyjemny mętlik w głowie. – Trzeba to opatrzyć – rzucił
spoglądając na ranę swojego wroga – lepiej chodźmy.
-
Nigdzie z tobą nie idę Potter! – warknął Severus – wracaj do swojego
przyjaciela wilkołaczka – James zachłysnął się przerażony. Ostatkami nadziei
łapał się tego, że Snape w szoku nie zauważył Lupina, ale teraz przestał się
łudzić.
-
Nie powiesz o tym nikomu. Idziemy teraz do pani Pomfrey i ona zdecyduje co
dalej. – powiedział James głosem nie znoszącym sprzeciwu. Wiedział, że zrobi
wszystko, aby tajemnica jego przyjaciela nie wyszła poza ich okrąg, nawet jeśli
musiałby wyczyścić Ślizgonowi pamięć.
-
Nie będziesz mi rozkazywał – Severus uniósł różdżkę i ułożył usta w celu
wypowiedzenia zaklęcia, jednak James był szybszy i wytrącił wrogowi różdżkę z
ręki.
-
Nie masz za bardzo wyboru – Rogacz wycelował w Snape’a różdżką i dał głową
znak, że ma iść przodem. Ślizgon obrzucił go najbardziej mrocznym
spojrzeniem, na jakie było go stać i
upokorzony w końcu szedł ku wyjściu.
*
Dumbledore
stał spokojnie, spoglądając badawczo to na Gryfona, to na Ślizgona. Miał przed
sobą dwóch przedstawicieli całkiem innych wartości, całkiem różnych od siebie
domów i priorytetów, i wobec każdego z nich musiał inaczej postąpić. Jednak
wiedział o nich więcej niż sobie wyobrażali. Mimo że Albus nie brał często
udziału w życiu szkolnym, to doskonale znał uczniów Hogwartu, a już tym
bardziej Gryfona, który wszędzie grał pierwsze skrzypce i Ślizgona, który
ostatnio zachowywał się coraz bardziej podejrzliwie. Niedaleko niego stali
także opiekunowie domów, Minerwa McGonagall i Horacy Slughorn. Kobieta w
ciasnym koku i ze ściągniętymi w wąską linię ustami spoglądała przed siebie,
zbyt pełna gniewu i troski, by cokolwiek powiedzieć. Zaś nauczyciel eliksirów z
zakłopotanym wyrazem twarzy wodził to po uczniach, to po dyrektorze lub innych
ciekawych obiektach znajdujących się w pomieszczeniu przedstawiciela magicznej
szkoły.
-
Chciałbym z wami porozmawiać osobno panowie – Albus zwrócił się do uczniów i
dał znak Horacemu, że ma na chwilę zabrać stąd swojego wychowanka. Rozmowa nie
trwała długo, Dumbledore bardziej chciał się skupić na Snapie, wiedział, że
chłopak zaczyna się gubić i póki może coś zrobić w celu naprowadzenia go na
właściwą drogę, chciał spróbować
-
Co o tym wszystkim myślisz, Severusie? – dyrektor zapytał zmęczonego i
zagniewanego Ślizgona, kiedy ten został z nim sam na sam. Badawczo świdrował go
swoimi niebieskimi oczami, splatając swoje starcze ręce i opierając się o
biurko. James już mu opisał, jak wyglądała sytuacja, jednak wiedział, że też
coś ukrył, ale nie miał zamiaru tego z niego wyciągać. Teraz skupiał się na
Severusie, wiedział, że trawi go nienawiść przez to, że ten ma teraz dług wobec
Gryfona, którego nigdy nie darzył sympatią. Chciał jakoś załagodzić jego wybuchowy
temperament, a także zadbać o to, by wiadomość o chorobie Remusa nie wyszła na
jaw.
-
O tym, że w naszej szkole jest potwór? – Ślizgon wyrzucał z siebie te słowa,
będąc zbyt zmęczonym, by silić się na jakąkolwiek grzeczność
-
Dlaczego nazywasz człowieka potworem? – Snape spojrzał na niego z
niedowierzaniem. Jak ten starzec mógł być aż tak głupi, mimo jego wielkich
osiągnięć i rzekomej mocy.
-
Człowiek? Który co miesiąc zmienia się w krwiożerczego stwora? – zaczął
wykpiwać Snape – Bardzo ludzko wyglądał, kiedy chciał mnie pożreć. –
kontynuował czując w sobie wzbierający w nim gniew wobec dyrektora, wszystkich
Gryfonów i swojej naiwności.
-
Wiem co myślisz, Severusie – Dumbledore jak zawsze mówił swoim spokojnym i
opanowanym głosem, jakby w każdej sytuacji miał gotowe rozwiązanie. – Muszę cię
jednak poprosić, abyś nikomu o tym nie mówił. Zachowałem wszelkie środki
ostrożności, więc nie wiem w jaki sposób dowiedziałeś się o tym miejscu, ale
nie będę cię o to teraz pytał. – Albus spokojnym krokiem podszedł bliżej ucznia
i ściągnął z nosa swoje okulary-połówki po czym zaczął wycierać je o skraj
swojej szaty. – Nie wyczyszczę ci pamięci, jeśli o tym myślisz – mówiąc to
widział, że Ślizgon się nieco zmieszał, po czym wywnioskował, że ten widocznie
o to go podejrzewał.- Ufam ci Severusie i wiem, że niczego głupiego nie
zrobisz. Pamiętaj, że to nie jego wina, że Remus taki jest. Wierzę, że
rozważysz to w swoim sercu i pozwolisz mu na dalsze, normalne życie. –
uśmiechnął się ciepło do chłopaka i pokazał mu gestem, że może już odejść.
Kiedy Snape otwierał drzwi, zatrzymał go jeszcze głos Dumbledore.
-
Severusie, pamiętaj, że najbardziej bestialskie są osoby, które nigdy nie
kochały i nie były kochane. Pomyśl chwilę nad tym. – rzucił patrząc gdzieś w
przestrzeń – Dobrej nocy – Albus pożegnał z uśmiechem Snape’a, pozostawiając go
z mnóstwem niepoukładanych myśli. Nie wiedział, co ma zrobić. Z jednej strony
chciał, aby Huncwoci doznali wreszcie cierpienia, ale z drugiej strony
wiedział, że narazi się tym samym nie gniew osoby, którą szczerze kocha. I
jeszcze Dumbledore, który powiedział, że mu ufa. Pierwszy raz ktoś, poza Lily,
okazał mu zaufanie. Zamyślony i rozgoryczony wrócił do swojego pokoju i nie
ściągając szaty położył się na swoje łóżko, od razu zasypiając.
*
Trójka
Gryfonów siedziała w dormitorium, pogrążona każdy w swoich myślach. Lunatyk
odpoczywał u Pani Pomfrey po wyjątkowo ciężkiej pełni, ale chłopacy nie byli teraz u
niego. Przerażeni myśleli nad tym, co przekazał im James. Po jego rozmowie z
Dumbledorem nie mógł uwierzyć, że on po prostu zaufał temu zasmarkanemu
Ślizgonowi. Obmyślał plan, aby użyć na Smarkerusie zaklęcia „Obliviate”, ale
dyrektor jakby czytając mu w myślach, zabronił mu tak postąpić. Pozostało im
więc tylko zamartwianie się i życie w nadziei, że nikt więcej się o tym nie
dowie. Jednak Pottera męczyła jeszcze jedna rzecz. Skąd Snape się o tym
dowiedział? Wątpił czy po prostu przez przypadek wybrał się w nocy na spacer
pod Bijącą Wierzbę. I jeszcze skąd wiedział jak unieruchomić drzewo? W końcu przerwał
grobową ciszę, nie mogąc wytrzymać z pytaniami, które cisnęły mu się na usta.
-
Nie rozumiem ciągle jednego – zaczął Rogacz, wstając przy tym z łóżka i chodząc
w tą i z powrotem po pokoju. – Skąd Smark o tym wiedział? Nie mógł ot tak
wybrać się na spacer do Wierzby. – Jego uwagę przykuło zachowanie Syriusza.
Odwrócił on twarz i widać było, że jest niespokojny. James próbował pochwycić
jego spojrzenie, ale Black ciągle odwracał wzrok. Sam Syriusz bał się, ogromnie
bał się tego, co się z nim stanie, kiedy przyzna się przyjaciołom. Przecież nie
chciał, żeby tajemnica Luniaczka wyszła na jaw, chciał tylko dać nauczkę
Ślizgonowi, że nie powinien wtykać swojego długiego nochala w sprawy innych. A
jednak najbardziej zaszkodził swoim kolegom.
-
Łapo, chcesz nam coś powiedzieć? – wzrok Petera powędrował ku przyjacielowi,
nie wiedząc o co chodzi Jamesowi. Syriusz przerażony w końcu spojrzał na
Rogacza i przełknął głośno ślinę. Zdecydował. Jest Gryfonem, a każdy
podopieczny tego domu cechuje się odwagą i męstwem. Nie stchórzy.
-
Tak, James. – Black wstał pewnie i podszedł bliżej okularnika – Powiedziałem
Snape’owi o Wierzbie i jak się do niej dostać – Potter poczuł jakby ktoś uderzył go w twarz, Pettigrew wyłupił z niedowierzaniem oczy na Łapę. Pierwszy raz
widział u niego taki żal, wiedział już, że pewnie Syriusz w swojej porywczości,
nie przemyślał tego, co zrobił.
-
Przepraszam, co zrobiłeś? – spytał czarnowłosy głucho, nie dowierzając temu co
usłyszał.
-
Chciałem dać Smarkowi nauczkę za jego podsłuchiwanie. Nie myślałem, że się
odważy. Nie chciałem, żeby zobaczył Remusa, nie myślałem o tym w ogóle. Po
prostu… - W tej chwili przerwał mu Rogacz
-
No właśnie! Nie pomyślałeś! – Jamesa ogarnęła furia. Pierwszy raz czuł się tak
wściekły i zarazem bezsilny. Nigdy by nie podejrzewał, że jego najlepszy
przyjaciel jest w stanie wpaść na tak idiotyczny pomysł – Czy ty w ogóle
kiedykolwiek używasz mózgu, Black? – pierwszy raz zwrócił się do niego po
nazwisku, okazując tym jak bardzo poważnie traktuje sprawę. Łapa próbował dojść
do głosu i jakoś się usprawiedliwić, ale nie było mu to dane. – Co ty chciałeś
w ten sposób pokazać?! – Gryfon kontynuował swoją tyradę – Popisać się swoimi
jakże świetnymi pomysłami? – spytał Potter z ironicznym uśmieszkiem – Przykro
mi Black, ale tym razem pokazałeś kompletny ich brak. Jak… jak ty w ogóle
mogłeś? Jesteś skończonym debilem! – Rogacz
przestał już nad sobą panować, nie liczył się ze słowami
-
James, posłuchaj… - próbował Syriusz
-
Nie! To ty posłuchaj! – Potter podszedł bliżej i wskazał palcem na pierś Łapy –
Właśnie pokazałeś ile masz w sobie krwi szlachetnej rodzinki Blacków – James
wypluł te słowa w stronę drugiego Gryfona. Nie wiedział czy przesadził, czy
nie, ale w tej chwili mało go to obchodziło, krew w nim buzowała. Syriusz stanął
jak wryty, nie był w stanie wydusić z siebie żadnego słowa, krew odpłynęła z
jego twarzy. Usiadł na łóżku i ukrył twarz w dłoniach. Nigdy nie myślał, że
jego przyjaciel tak bardzo go kiedykolwiek skrzywdzi. Ale czy nie zasługiwał na
to? Może faktycznie od zepsutej krwi nie da się uciec.
Potter widząc, że powiedział dość, wyszedł z pokoju w celu ukojenia
nerwów. Tym razem nie podszedł nawet do Lily, tylko wybiegł z wieży Gryffindoru
i udał się na długi spacer.
Peter położył się na łóżko, nie wiedząc,
co ma powiedzieć Syriuszowi. Wiedział, że Black źle zrobił, ale on nie potrafił go moralizować, przecież zawsze go podziwiał. Jego i Jamesa, a także Remusa.
Kim on był, żeby go pouczać?
Syriusz poszedł do łazienki, nie
chciał, żeby ktokolwiek widział go w tym stanie. Wiedział, że wszystko
spieprzył i nie miał pojęcia jak to naprawić. Pierwszy raz widział, żeby Rogacz
był tak wściekły, a i on nigdy nie czuł tak piekącego żalu. Nawet po wielu
kłótniach z rodzinką nie czuł takiego rozdarcia emocjonalnego jak teraz. Bał
się, że nie będzie już jak dawniej, że zniszczył ich braterską przyjaźń.
*
Na
zewnątrz zamku panował już mrok, deszcz siąpił z nieba leniwie, a wiatr
zawodził rzewnie. Pogoda doskonale odwzorowywała aktualny stan ducha Syriusza.
Wyszedł on z dormitorium. Nie mógł znieść oskarżycielskich spojrzeń swoich
współlokatorów, więc kiedy pokój wspólny
opustoszał, wziął on koc i rozłożył się przed kominkiem. Wspominał właśnie
wszystkie chwile, podczas których zaśmiewali się tu z Huncwotami. Teraz nagle
wszystko to wydało mu się takie odległe. Niespodziewanie usłyszał ciche
skrzypienie otwieranych drzwi, a na schodach wiodących do dormitorium dziewcząt
zobaczył zdziwioną Dorcas. W jednej ręce trzymała lawendowy koc, a w drugiej
małą książkę. Jednak zobaczywszy Blacka nie była pewna czy ma zejść do niego,
czy może jednak wrócić do pokoju. Mimo lęków i ostatnich wspomnień podeszła do
Syriusza i usadowiła się wygodnie obok niego. Nie wypowiadając ani słowa
otworzyła książkę i udawała, że czyta.
-
Który to już raz czytasz to samo zdanie? – Łapa spojrzał rozbawiony na swoją
przyjaciółkę. Ona odpowiedziała mu tylko miażdżącym spojrzeniem. Uwielbiał się
z nią droczyć, spędzać z nią wolny czas, a teraz wydała mu się wręcz
zbawieniem. Wiedział, że już dawno przegrał. Nie zdawał sobie prędzej sprawy
jak wiele czuje do tej dziewczyny, zawsze myślał, że to po prostu przez to, że
jest mu bliska, jednak po ostatniej ich rozmowie uświadomił sobie, że pierwszy
raz od związku z Kate, wreszcie obdarzył kogoś prawdziwym uczuciem.
-
Odezwiesz się do mnie? – Gryfon nie dawał dziewczynie spokoju.
-
O co ci właściwie chodzi, Black? – spytała Meadowes,
nie podnosząc głowy i dalej uparcie wpatrując się w tekst.
-
Mi? O nic – mówił swobodnie – Pamiętasz naszą ostatnią rozmowę? – spytał z
nadzieją na kontynuację. Potrzebował w tej chwili jej bliskości i uśmiechu.
-
Tą od której mnie unikasz? – spytała beznamiętnie, na co Syriusz parsknął
śmiechem. Gryfonka w końcu zamknęła książkę i zdzieliła nią po głowie swojego
przyjaciela, po czym obdarzyła go swoim promiennym uśmiechem. Łapa wyrwał jej
powieść z ręki, odłożył na bok i zaczął łaskotać. Pamiętał, że w pierwszych
latach szkoły zawsze to robił, a ona tego nie znosiła.
-
Nie… przestań, Syriusz! – nastolatka płakała ze śmiechu, starając się nie
pobudzić wszystkich Gryfonów. Błagała Łapę, żeby przestał, nie mogąc dłużej
znosić tortur w jego wykonaniu. Nagle oboje znaleźli się niebezpiecznie blisko
siebie, Syriusz patrzył w oczy Dorcas, a ona dostrzegała w jego wzroku
pożądanie, ale i cień skrywanego cierpienia. Czuła jego oddech na swojej skórze
i nagle zapragnęła zrobić coś, na co czekała od dawna, jednak on był szybszy.
Poczuła jak jego wargi musnęły jej usta. Kiedy dziewczyna się nie opierała i
oddała pocałunek, Black wpił się z mocą w jej usta i zaczął namiętnie całować.
Dorcas zaskoczona tą nagłą zmianą dała się całkowicie ponieść pożądaniu. Nie
była w stanie mu się oprzeć, czuła, że w tej chwili, póki on nie przestanie,
pozwoli mu na wszystko. Po dłużej chwili poczuła, że Syriusz zaczyna się od
niej odsuwać.
-
Wybacz, ale jeśli to zabrnie dalej, to nie odpowiadam dzisiaj za siebie –
spojrzał na nią, a ona widziała jak walczy sam ze sobą, mówiąc jej to. –
Przepraszam – szepnął dotykając dłonią jej policzka i musnął delikatnie jej
usta, po czym wstał i poszedł do dormitorium. Dorcas zarumieniona i potargana
poprawiła ubranie, okryła się kocem i spoglądała w płomień, który podobnie jak
jej serce odstawiał dziki taniec radości. Jednak mimo tego miała lekki mętlik w
głowie. Cieszyła się z tego, co się wydarzyło, ale nie spodziewała się takiej
gwałtowności z jego strony. W tym momencie poczuła lekkie ukłucie zawodu.
Dlaczego po tak intymnym spotkaniu, nagle zostawił ją samą? Coś źle zrobiła?
Nie rozumiała, ale tej chwili nie
chciała o tym myśleć. Pławiła się we wspomnieniach i zapachu jego perfum, który
po tym spotkaniu czuła na sobie dość intensywnie. Wiedziała, że tej nocy szybko
nie zaśnie, a także zastanawiała się jak Syriusz będzie się jutro wobec niej zachowywał. Poczuła lęk. Miała tylko ogromną nadzieję, że nie pójdzie w
odstawkę jak mnóstwo innych dziewczyn, które straciły głowę dla szarmanckiego
pana Blacka.
*
Odnośniki:
* Jak ktoś nie pamięta o co chodzi w historii Kate, zapraszamy do tego rozdziału: VIII. Kiedy rozum odmawia posłuszeństwa cz.1
Drogie Łapo i Rogaczu!
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny. Akcja z Wrzeszczącą Chatą była genialna. Świetnie to wszystko opisałyście. Te emocje i uczucia. Cudownie. Co do kłótni Huncwotów... Rogacz miał rację, że wściekł się na Syriusza, ale nie musiał mieszać do tego jego rodziny. W końcu wie, że Łapa nie jest taki sam jak inni Blackowie.
No i końcówka...
Ten pocałunek Syriusza i Dorcas... To było takie słodkie. Ciekawa jestem czy w końcu przyznają się co do siebie czują i będą razem bo Łapa potrzebuje dziewczyny, która naprawdę by go kochała, a nie tak jak Kate.
Zapomniałabym!
Kate i Peter.
Ciekawe jak to się rozwinie. Czy Glizdogon ukrywa przed przyjaciółmi prawdę bo się wstydzi czy boi się reakcji Łapy wiedząc, że Kate to jego była? No i czy ze strony Kate nie jest to jakiś dziwny przekręt?
Pozostaje mi życzyć Wam weny i zaprosić do siebie na rozdział 37.
Pozdrawiam.
Dorcas
Oraz na drugą część opowiadania na dorcas-pisze.blogspot.com
UsuńDroga Dorcas!
UsuńRównież uważamy, że James przesadził. Zastanawiałyśmy się nawet, czy nie zmienić fragmentu z kłótnią Huncwotów, ale stwierdziłyśmy, że jednak tego nie zrobimy. Rogacz czasami zachowuje się jak kretyn, co też udowodnił. Powiedział coś, co jest nieprawdą i on sam o tym dobrze wie. Powiedział, zanim pomyślał i będzie tego żałować.
Obie zgadzamy się z Tobą w kwestii tego, że Syriusz potrzebuje kochającej dziewczyny. Dorcas i on mają już ułożony pewien plan na życie, w którym nie zabraknie wzlotów i upadków, ale o tym przekonasz się wraz z biegiem czasu.
Sprawa Petera i Kate niedługo się wyjaśni i faktycznie może wyjść z niej małe zamieszanie.
Dziękujemy, że wpadłaś!
~ Łapa i Rogacz
Kochane! W prawdzie nie przeczytałam jeszcze Waszego rozdziału, ale postanowiłam odpisać na Wasz komentarz u mnie. Miniaturka jest już prawie gotowa, ale postanowiłam jej na razie nie publikować. Zamiast niej ukaże się coś na kształt ostatnich wydarzeń z mojego życia, ale nieco podrasowanych (dodam kilka szczegółów i wątków, żeby zrobić to jeszcze bardziej "dziwne" niż było w rzeczywistości) i oczywiście przedstawione jako historia Hermiony i Dracona. Nie wiem jeszcze czy to wyjdzie tak realistycznie jak to miało miejsce, ale mam taką nadzieję. Wieczorem postaram się przeczytać Wasz rozdział i go skomentować ;) Pozdrawiam gorąco :*
OdpowiedzUsuńDroga Repesco,
UsuńCzekamy wciąż na miniaturkę i dziękujemy, że mimo braku czasu, jednak postanowiłaś nas odwiedzić i pocieszyć, że nie musimy już długo oczekiwać historii spod Twojego pióra!
Pozdrawiamy! :)
Kochane dziewczyny,
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. Ciężko mi go określić, czy jest wesoły, czy raczej smutny. Z jednej strony kłótnia chłopaków, a z drugiej ostatnia scena, w której to Dorcas i Syriusz całują się namiętnie.
James potraktował przyjaciela ostro. Ciekawi mnie, czy był to z jego strony impuls, czy raczej zamierza żywić długo urazę?
Czekam, aż pojawi sie Remus. On pewnie będzie miał ostatnie słowo. Jeśli on wybaczy Łapie to Rogacz i Glizdogon powinni iść za jego przykładem, bo przecież jedyną osobą, która poniosła szkodę jest Lupin i to on i tylko on ma prawdo go osądzać.
Rozmowa Severusa i Dubledore'a był bezbłędna. Albus wie, jak sterować ludźmi (nie chcę tego określić jako manipulacja) tak, aby Ci postąpili dobrze. Szkoda tylko, że dyrcio nie postarał sie bardziej, bo może udałoby mu się od namówić Snape'a, żeby od samego początku był po właściwiej stronie.
Pozdrawiam i życzę duuuuużo weny
Em
Kochana Em,
UsuńRozdział w zamyśle nie miał być smutny, ta kłótnia nie miała być aż tak poważna, ale cóż... kogoś poniosło, a Syriusz... chłopak rozegrał to trochę nie fair, bo potraktował Dorcas jako nagrodę pocieszenia.
James na pewno zachował się impulsywnie i będzie głęboko żałował swoich słów. Właśnie również myślimy jak rozegrać rozmowę Łapy z Lunatykiem, ale myślimy, że obędzie się bez kolejnych ostrych słów.
Mimo, że nie chcesz rozmowy z Albusem określić jako manipulacji, to mimo wszystko na to właśnie wyszło, zresztą Pani Rowling też niejednokrotnie pokazała, że Dumbledore wie jak uzyskać, to co chce.
Dziękujemy bardzo za odwiedziny i tak cudowny komentarz. Balsam dla duszy <3
Pozdrawiamy serdecznie!
Zapraszam na rozdział 38 http://syriusz-black-i-dorcas-meadowes.blogspot.com/2015/05/rozdzia-38-wyjasnienie-tajemnicy.html
OdpowiedzUsuńKochane Dziewczyny,
OdpowiedzUsuńbardzo, ale to bardzo was przepraszam, że dopiero teraz komentuję rozdział. Przeczytałam wcześniej, ale mam teraz taki napięty grafik, że jeżdżę dosłownie w tą i z powrotem na uczelnię. Jeszcze raz przepraszam.
Rozdział jak zwykle genialny i cudowny. Kocham wasze opowiadanie, bo piszecie świetnie i mam nadzieję, że jeszcze długo nie skończycie, ale przejdę do treści.
Dorcas zakochana w Syriuszu... Jestem bardzo ciekawa, czy Black odwzajemnia uczucie dziewczyny. Pocałunek na końcu był uroczy i taki wydaje mi się "na miejscu", jednak nie chcę, by wyszło na to, że był efektem wcześniejszej kłótni chłopaków. Może Syriusz również będzie oczekiwał po tym związku czegoś więcej. Uważam, że powinien porozmawiać z Dor jeszcze raz na spokojnie i wyjaśnić sytuację, żeby potem nie sprawdziły się obawy Meadowes dotyczące tego, jak będzie ją potem traktował. Liczę na to, że oboje dojdą do jakiegoś porozumienia. Ciekawi mnie również, czy zechcecie połączyć ostatecznie tą parę. Przeważnie tak się dzieje, chociaż ja osobiście postanowiłam odejść od tej koncepcji.
Peter ma dziewczynę... Cóż, zaskoczyło mnie to, ale w sumie jemu też się coś od życia należy. Zastanawia mnie jednak fakt, że jest nią Kate - była Syriusza. Mam na to dwie opcje: 1 - dziewczyna za pomocą Petera chce się znowu wkupić w łaski Blacka, 2 - Kate jest zwolenniczką Voldemorta i zaczyna powoli przeciągać Glizdogona na złą stronę. Możliwe, że obie nie mają w sobie nic z waszych zamiarów, ale to pierwsze, co mi przyszło do głowy, gdy przeczytałam, że Pettigrew spotkał się z Gryfonką. Swoją drogą liczę na to, że powiecie w końcu, dlaczego Łapa z nią zerwał.
Słowo wstępu, które zawsze powtarzam: jak ja się cieszę, że to piąta klasa i Evans w końcu zerwie kontakty ze Snapem, ale dalej. Cała akcja z pełnią, wkręceniem Severusa, uratowaniem go przez Pottera i w ogóle opisana po mistrzowsku. W tym temacie należycie do grona, które zrobiło to w genialny sposób, jeden z najlepszych, jakie czytałam :)
Syriusz zachował się jak totalny kretyn, to fakt. Nie rozumiem, co mu strzeliło do głowy. Rozumiem, że chciał się pozbyć Ślizgona, ale on naprawdę myślał, że to wyszłoby na przypadek? To chyba najgłupsza rzecz, jaką zrobił. Mimo to uważam, że James nawrzeszczał na niego zbyt mocno. Był wściekły, ale dobrze wie, jaka sytuacja panuje w domu Blacków i zna swojego przyjaciela najlepiej. Nie powinien więc nawiązywać do jego rodziny, bo to był według mnie cios poniżej pasa. Mam nadzieję, że chłopacy wyjaśnią sobie wszystko, Potter przeprosi Łapę, Syriusz przeprosi Lupina i będzie dobrze.
Jeszcze na koniec, co do Snape'a to naprawdę, mimo wszystko, nie jest mi go żal. Tak, wiem, jestem okrutna, ale po prostu nie znoszę jego postaci za czasów Huncwotów. Wściekł się na Pottera i teraz jeszcze bardziej go nienawidzi, ale uważam, że nie powinien mieć żadnych pretensji do Lupina. Podobno Snape jest taki mądry i wgl, a zachowuje się jak idiota, wyzywając go od potworów. Ale to takie moje skromne zdanie. Dobrze, że dyrektorem jest Dumbledore, który potrafi zrozumieć ludzi i dobrać odpowiedni sposób do tego, by z nimi rozmawiać i przekonać do swoich racji.
Jej, nie wiem, co jeszcze napisać, więc kończę :)
Pozdrawiam Was serdecznie, życzę dużo weny i długich, udanych wakacji.
Luthien
Kochana Luthien!
OdpowiedzUsuńPrzeogromnie dziękujemy za Twój cudowny komentarz. Wywołał na naszych twarzach ogromne uśmiechy, nawet się zarumieniłyśmy, tak nas nachwaliłaś! Zapewniamy, że nie skończymy pisać tak szybko. Historia, którą wymyśliłyśmy to materiał na masę kolejnych notek. :)
Jeżeli chodzi o Dorcas i Syriusza faktycznie dojdzie między nimi do rozmowy, dzięki której ich relacja obierze dość konkretny tor.Powiemy tylko tyle, że już niedługo ich więź bardzo się zmieni.
Faktycznie nie można powiedzieć, że Kate a czyste intencje odnośnie Petera. Syriusz będzie próbował jakoś ratować kumpla, ale co z tego wyjdzie, to się okaże.
Obie zdajemy sobie sprawę z tego, że Rogacz przesadził, wypominając Syriuszowi rodzinę. Potter będzie jeszcze tego żałować.
Też mamy coraz bardziej dość Snape'a. Na szczęście niedługo chłopak przestanie być przyjacielem Lily.
Dziękujemy, że wpadłaś! :)
Droga Annabeth,
OdpowiedzUsuńna pewno wpadniemy! Dziękujemy za odwiedziny i pozdrawiamy!
Kochane!
OdpowiedzUsuńPocałunek Dorcas i Syriusza ♥ od dawna na to czekałam! Co do drugiej pary to jakoś nie wyobrażam sobie Glizdka z dziewczyną xD
Kłótnia Huncwotów była epicka i cieszę się, że zostawiłyście ją w takiej formie jak teraz :)
W dalszym ciągu irytuje mnie Snape... Skopcie mu proszę dupę :P
Co do mojej miniaturki. Miniaturka napisana, wysłana do bety i prawie poprawiona także mam nadzieję, że dzisiaj się pojawi! Ale tutaj zmiana... Pojawi się pod nowym adresem, bo przenoszę bloga na blogspot. Także adres ten sam tylko końcówka inna ;) Jak dodam miniaturkę to oczywiście zostaniecie poinformowane jako pierwsze :) Pozdrawiam :*
Zapraszam na najnowszą miniaturkę! http://granger-malfoy-po-latach.blogspot.com/2015/05/trzy-miesiace-z-zycia.html
UsuńDrogie Łapo i Rogacz :)
OdpowiedzUsuńJak obiecałam, nadrobiłam w końcu wszystkie rozdziały Waszego bloga. On jest super, świetny, zajebisty <3
Aghdkshdsks pocałunek Syriusza i Dorcas :3 w końcu ^^ to było przeurocze <3 mam nadzieję, że sprawy sercowe chociaż jednego z Huncwotów się uporządkują ;)
Czekam na więcej Jilly ;> nie mogę się doczekać, aż między nimi zacznie się coś dziać :)
Biedny Lupin :( zawsze mu współczułam, że co miesiąc musi przechodzić tę okropną i męczącą przemianę. Ale na szczęście ma przy sobie przyjaciół, na których zawsze może liczyc i nie opuszczą go w potrzebie.
Pozwólcie, że wspomnę tu o tej sprawie z Sevem, kiedy to wyznawal miłość Jamesowi :D to było genialne XDDD poplakalam się ze śmiechu XD
Nie mogę się już doczekać kolejnego rozdziału :) proszę, wstawcie go jak najprędzej :3
Pozdrawiam i przesyłam moooooorze weny :*
/Annabeth
Droga Annabeth,
Usuńdziękujemy Ci bardzo za aż tak pozytywny odbiór. To wręcz cudowne wiedzieć, że nasza historia przypadła Ci do gustu tak bardzo, że nadrobiłaś poprzednie rozdziału. Dziękujemy Ci za to ogromnie.
Na pewno możemy obiecać Ci więcej Jily, ale musimy każdemu bohaterowi oddać kawałek opowiadania.
Cieszymy się ogromnie, że dowcip z Severusem nie okazał się żałosny i Cię rozśmieszył. To znaczy, że mamy jako takie poczucie humoru :D
A rozdział będzie w sumie... już za chwilkę, więc jeszcze raz bardzo dziękujemy! Pozdrawiamy!
Świetnie opisana akcja z książki, ta z Wrzeszczącą Chatą. A potem ta kłótnia Łapy i Rogasia... Ileż emocji xd...
OdpowiedzUsuńNie spodziewałam się pocałunku Syriusza i Dorcas ♥
Rozdział jak zawsze pięknie wykonany ♥
Lecę czytać dalej^^
Pozdrawiam serdecznie.
Drogie i wspaniałe dziewczyny!
OdpowiedzUsuńPowróciłam do blogoswery po długiej przerwie i od razu wpadłam na Waszego bloga. Jestem przeogromnie skruszona, że tak Was zaniedbałam:( Mam nadzieję, że mi to wybaczycie, bo dopóki nie nadrobię wszystkich rozdziałów nie odpuszczę:) Ale zanim przejdę do opowiadania mam pytanie: jak tam Wasze matury? Udało dostać się na wymarzone uczelnie? Jestem pewna, że tak:)
Przechodząc do sedna sprawy.
Dorcas poddała się urokowi Syriusza Blacka, widać, że nie tylko ona wpadła w sidła miłości, bo i młody Huncwot pałą do niej uczuciem. Mimo to, szkoda mi jej, życie z Łapą na pewno do najłatwiejszych należeć nie będzie. Nie dziwie się, że ma mętlik w głowie i nie bardzo wie jak rozumieć jego zachowania, w końcu Syriusz to trudny temat, jednak kibicuje im, bo każde z nich zasługuje na odrobinę szczęścia i radości. Obawiam się tylko, że jeszcze długa droga przed nimi a by to osiągnąć.
Zaskoczyło mnie, że Peter ma dziewczynę, mam przeczucie, że Kate nie jest głupią osobą i doskonale wiedziała jak uderzyć w czuły punkt Syriusza. Niedoceniony Pettigrew to idealny cel na zrobienie Blackowi na złość? Aby go zranić? Na razie trudno to ocenić ale myślę, że właśnie o to jej chodzi. Brakuje mi tu szczerej rozmowy między Łapą a Glizdogonem ale teraz jest większy problem. Karygodne i nieprzemyślane zachowanie Syriusza, które mogło skończyć się katastrofą. Idealnie oddałyście dramatyzm chwili oraz emocje jakie towarzyszyły Jamesowi i Severusowi podczas tego wydarzenia. Kłótnia chłopaków też była niezwykle "idealna", choć ja widziałam te wydarzenie trochę inaczej uważam, że jak najbardziej jest realne:) Pierwszy raz możemy zobaczyć, ze przyjaźń chłopaków jest zagrożona, że jednak są rzeczy mogą jej zagrozić. Bardzo mnie ciekawi jak to sytuacje rozwikłacie. Wściekłość Jamesa i skruchę Syriusza. Nie mogę się doczekać czy wyniknie coś w związku z Petrem i jego domniemanym związkiem.
Rogata
Hej,
OdpowiedzUsuńSyriusz to było podłe, bardzo naraził sekret Remusa... och coś zaczyna się tworzyć między Dorocas a Syriuszem...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Zdecydowanie brakowało mi w ostatnim rozdziale tego co działo się z Syriuszem i Dorcas na balu, więc świetnie, że od tego zaczyna się ten rozdział.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że przestali zachowywać się tak jak dawniej. Jednak jest między nimi chemia i fajnie byłoby gdyby byli razem.
Peter i ta cała Kate to nie jest zbyt dobry pomysł. Wyczuwwam duże klopoty. Mam nadzieję, ze Łapa wybije mu ją z głowy.
Byłam bardzo ciekawa czy pojawi się ta cała akcja ze Snape'em i jest! Tu juz się nie będę rozwodzić nad lekkomyślnością Syriusza i tą obsesją Snape na punkcie Huncwotów.
Ugh... Jednak wiem jk to się skończy, ale i tak czuję nerwy :P
Uf uf, Dobrze że to się tak skończyłam. Byłam bardzo ciekawa reakcji Dumbledore'a, bo jednak Snape raczej jest mściwy i pamiętliwy. Dumbledore ogarnął tę sytuację z klasą. Brawo!
Reakcja Jamesa też jest świetna. Bardzo dobrze, ze naskoczył na Syriusza. Jednak Snape mógł zginąć.
Scena między Syriuszem a Dorcas, ojeju! Niech to się okaże jakims przełomem i od tej pory żyją ze sobą długo i szczęśliwie!
Szkoda, że jakoś jej się nie zwierzył, czy cos. :(
Buziaki! :*